- Dołączył: 2009-01-19
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 641
2 sierpnia 2012, 13:19
Zacznę od tego, że jestem ze swoim chłopakiem około 5 lat. Od dłuższego czasu nie jest za dobrze. Owszem bywają lepsze momenty - ale to tylko "momenty". Pozwólcie, że wyleję swoje żale.
Kłócimy się praktycznie codziennie o pierdoły. Krzyczymy. Nigdy nie wyobrażałam sobie jak można krzyczeć i przeklinać do ukochanej osoby. Nasze kłótnie kończą się dopiero jak ja już nie wytrzymam i dowalę coś przykrego, albo jak już stwierdzam, że nie mam siły, machnę ręką i dam sobie spokój - potem czuję taki jakiś straszny wewnętrzny smutek.
Często kłócimy się kiedy najzwyczajniej w świecie zwrócę mu uwagę, albo chcę o czymś pogadać.
On denerwuje się często jak go o coś poproszę - "nie mam czasu, nie chce mi się" itd. Czasem bywa, że za 5 min wraca i mówi: "dobra już ci pomogę" co mnie szczególnie drażni, bo już się nastawiłam, że "jak zawsze dam sobie radę sama".
A kiedy on mnie o coś poprosi, staję na głowie, żeby mu pomóc :( ostatnimi czasy już z takiej złośliwości zaczęłam mówić "radź sobie sam, jak ja cię proszę to ty nie chcesz" i czuję się coraz bardziej winna wszystkiemu.
Jestem bardzo wredna i złośliwa, ale tylko wtedy kiedy ktoś wobec mnie zachowuje się nie fair.
Albo jak zarzuca mnie setkami telefonów. Mój kochany ma mój plan z uczelni, zawsze wie kiedy i na którą jadę do pracy. Ale i tak zawsze dzwoni wtedy, kiedy wie, że się śpieszę/szykuję, choć wielokrotnie informowałam go, że tego nienawidzę.
Kolejna sprawa. Dość intensywnie ćwiczę - trenuję. Po wypadku (ok. rok temu) miewam straszne zakwasy czy bóle mięśni (?) i kiedy tylko poproszę aby choć odrobinę mi te łydy rozmasował to tylko widzę niechęć, słyszę, że on nienawidzi tego robić, wkurza się na mnie, a z masażu nici. Nawet jak poproszę o masaż piersi;/
Zawsze jest zmęczony, nigdy mu się nic nie chce, nawet pójść na spacer, bo ma taką męczącą pracę i "ja tego nie rozumiem". Ulubiona czynność? Oglądanie seriali/filmów i granie w te durne gry. Przez cały rok usprawiedliwia to też tym, że ja nie mam czasu bo się uczę, a jak teraz są wakacje, to mówi, że go nie rozumiem bo całymi dniami nic nie robię i nie może przyjąć do świadomości, że to nieprawda ;/
Zero umiejętności oszczędzania, zazwyczaj po połowie miesiąca - jak mu się pieniądze skończą zwala to na mnie, "bo jak idziemy razem do sklepu to kupuję ci tu piwo, tam batona..". Zero sprzątania po sobie, talerze u niego to by zakwitły, a kwiatki uschły gdybym często do niego nie przychodziła.
Seksu to jak mi się zachce to jest święto i wtedy on jest zmęczony. Czasem nawet jak mi się nie chce, to staram się myśleć, że tak nie jest i zazwyczaj nie czuję z tego przyjemności takich "emocjonalnych" co powoduje brak przyjemności "fizycznych". Tak ot wykonana czynność jak mycie zębów.
Zero zrozumienia, że nie lubię przebywać u niego dłużej niż parę dni (mam swoje powody). Jak proszę, aby u mnie na noc został to ma miliony wymówek.
Zresztą wymówka to chyba najlepsze słowo go opisujące. Zawsze i wszędzie znajdzie wymówkę na wszystko.
Na rozmowy ze mną też nigdy nie ma czasu i zawsze jest nieodpowiednia pora.
Tyle mi się przypomniało w tej chwili.
Kiedyś było zupełnie odwrotnie.
On jest osobą, którą praktycznie wszyscy lubią. Zawsze był miły i kochany. Potrafi zrobić czasem wiele dla mnie ale często z niechęcią i potem wypomina.
A ja bym chciała, żeby to on sam chciał mi pomóc czy coś, a nie prosić o wszystko i jeszcze spotkać się z czymś takim.
Inni czasem mówią, że idealny facet. No bo czasem tak jest.
Ale zmusić go do rozmowy to muszę go "posmyrać" po plecach czy pogłaskać itd. To wtedy może ewentualnie posłuchać.
I tak mogłabym biadolić i biadolić.
Ale co zrobić? Co zmienić by było dobrze? Może to ja wymagam za dużo? A może to przyzwyczajenie? Nie wiem, napiszcie cokolwiek, co myślicie. Może wyolbrzymiam..
Jestem wdzięczna jeśli ktokolwiek to przeczytał i nie usnął po drodze.
Edytowany przez notion 2 sierpnia 2012, 13:23
- Dołączył: 2009-01-19
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 641
2 sierpnia 2012, 14:05
Marikoo napisał(a):
ale kilka razy pokzałam mu, że mogę rzucić wszystko, kiedy on naprawdę mnie potrzebuje i pomóc mu - ale nie pozwoliłam, żeby o tym zapomniał, tylko wiele razy podkreślałam swoje zasługi.
W klasie maturalnej rzuciłam swoją naukę, żeby zrobić za niego jego zadania, bo bardzo chciałam, żeby skończył edukację. Mówił, że nie potrafi, a teraz wiem, że on po prostu nie umie się zabrać za nic co sprawia mu trudność. Ja robiłam jego zadania, a on grał...
Marikoo napisał(a):
2. nie odbieraj jego telefonów, kiedy nie mozesz. jak zobaczy, ze je olewasz, nie będzie dzwonił w nieodpowiednich momentach.
już przerabiałam wszystko z tymi telefonami. Nie odbierałam, to potem 97 połączeń nieodebranych... trochę już zastopował, ale czasem ma takie "napady"
Marikoo napisał(a):
3. masaż - hmm... dziwne, niektórzy nie lubią niektórych czynności. mój mąż czasem prosi mnie żebym go podrapała po plecach, czego ja nienawidzęęęęęęęęę... och, to takie okropne. no ale jakoś żyjemy z tym ;-P
mój też to uwielbia i też go non stop drapię/smyram etc :P
Marikoo napisał(a):
4. brak umiejętnosci oszczędzania w połączeniu z wypominaniem ci batonów - ooooo.... o to to już bym była mega wkurzona! chyba powiedziałabym, że nie chcę już od niego batonów, niech je sobie wsadzi w swój zgrabny tyłeczek. i że co to za facet, który nie ma kasy w połowie miesiąca, przez batony... to ile ty tych batonów jesz? setki, tysiące?
Najczęściej wcale ich nie chcę.. ;]
Marikoo napisał(a):
5. ma taką męczącą pracę, a nie stać go na batony? i w dodatku nie ma po niej siły na własny rozwój, tylko granie w gierki? oooooo nie. ja bym nalegała, żeby zmienił pracę.
On wychodzi z założenia, żeby się cieszyć, że w ogóle pracuje. I że ciężko znaleźć pracę teraz, że będę taka mądra jak sama zacznę pracować po studiach. Po za tym chciałabym aby skończył edukację, albo zaczął coś "kombinować" a nie żyć z dnia na dzień... Na studiach znajome mają chłopaków z wykształceniem, a mój matury nie ma.. Niby mi to nie przeszkadza, ale fajnie jakby miał jakieś priorytety. Ma skończoną zawodówkę, najlepiej napisał egzamin zawodowy, a jak pytam czemu nie chce pracować w zawodzie to mówi, że nic już nie pamięta...
Marikoo napisał(a):
musicie porozmawiać, a ty musisz podczas tej rozmowy zachować spokój i być miła, choćby nie wiem co. to najtrudniejsze, ale od tego trzeba zacząć, jeśli się chce ratować związek. niektóre rzeczy wydają mi się nie do przyjęcia w tym facecie, ale to twj facet, twój związek, a życie to nie harlequin. jeśli wykaże wolę walki o ten związek i będzie chciał nad niektórymi aspektami pracować, to ja bym dała szansę. ale musi wykazać się zrozumieniem dla twoich wątpliwości i działaniem! a nie tylko obietnicą.
On wykazuje wolę walki, ale jak widzi, że ja już nie wytrzymam więcej i skończy się za chwilę ten związek. Miliony obietnic i żadnej dotrzymanej. A ja nie potrafię być stanowcza. Po tygodniu myśli, że już mnie uspokoił i jest ok, a potem wszystko znów od nowa.
Na każdą rozmowę, choćbym była najspokojniejsza w świecie (co przychodzi z ogromnym trudem - jestem dość wybuchowa) reaguje, że się czepiam, że on chce odpocząć, albo "chodź obejrzymy film".
2 sierpnia 2012, 14:09
faulty napisał(a):
Zala21 napisał(a):
Cóż, myślę że po prostu uczucie, które Was łączyło się wypaliło - i to z jego i z Twojej strony.
Zgadzam się. Jesteście już sobą znudzeni i to bije po oczach z tego wpisu. Jakoś mam wrażenie, że Tobie nawet nie chce się tego ratować. Często widuję tu takie wpisy, w którym mimo wszystko dziewczyny zarzekają się, że i tak kochają swoich facetów. Nie sugeruję, że Ty swojego nie kochasz, bo o tym nie piszesz, ale odpocznij od niego z miesiąc. Zobacz, czy zatęsknisz i przekonaj się, czy nadal kochasz. Jedno jest pewne- Ty go nie potrzebujesz, on bez Ciebie by zarósł z brudu. Może po prostu jemu jest tak wygodnie? Nie musi się wysilać, a Ty i tak skaczesz przy nim.
W tym zdaniu też jest sporo racji. Moze jest z tobą z wygody?
Przestań na moment skakac wokół niego i odpuść i zacznij żyć swoim zyciem. Przynajmniej niech on się raz postara i poskacze wokół ciebie
- Dołączył: 2009-01-19
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 641
2 sierpnia 2012, 14:12
FabriFibra napisał(a):
a może po prostu potrzebujecie odpocząć od siebie? Nie możesz teraz wyjechać na jakieś wakacje (2-3tygodnie)?
to nic nie da.. na każde wakacje wyjeżdżamy i razem i co roku też jadę sama ze znajomymi. Albo odwiedzam sama rodzinę. I albo przyjeżdżam i jest ok przez tydzień/miesiąc, albo nic się nie zmienia.
- Dołączył: 2012-04-21
- Miasto: Kyoto
- Liczba postów: 1812
2 sierpnia 2012, 14:18
notion, kurczę, przykro mi to pisać, ale ja bym chyba nie dała rady z takim gościem. jak on w ogóle widzi waszą przyszłość? nie wiem, jak można żyć tak bez konkretnego planu. wydaje mi się, że ten twój chłopak jest jak mój były - ja miałam konkretne wymagania - on w zasadzie mnie kochał i chciał, żebym była szczęśliwa, ale po poważnych rozmowach starał się przez trochę, do czasu aż między nmi się uspokajało, a potem już odpuszczał. bo to były moje plany, ambicje i cele, a nie jego. on tak tylko sobie marzył i wyobrażał przyszłość, ale nie realizował tego.
pomyśl - czy widzisz przyszłość z twoim facetem? czy możesz na niego liczyć? czym ci imponuje?
naprawdę nie jestem zwolenniczką tego, że jak jest źle, to odpuszczamy... no ale to ty musisz wiedzieć, co możesz odpuścić, z czego możesz zrezygnować, a z czego nie. i czy twój facet da ci to, z czego ty nie możesz zrezygnować.
- Dołączył: 2009-01-19
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 641
2 sierpnia 2012, 14:19
Maritzee napisał(a):
faulty napisał(a):
Zala21 napisał(a):
Cóż, myślę że po prostu uczucie, które Was łączyło się wypaliło - i to z jego i z Twojej strony.
Zgadzam się. Jesteście już sobą znudzeni i to bije po oczach z tego wpisu. Jakoś mam wrażenie, że Tobie nawet nie chce się tego ratować. Często widuję tu takie wpisy, w którym mimo wszystko dziewczyny zarzekają się, że i tak kochają swoich facetów. Nie sugeruję, że Ty swojego nie kochasz, bo o tym nie piszesz, ale odpocznij od niego z miesiąc. Zobacz, czy zatęsknisz i przekonaj się, czy nadal kochasz. Jedno jest pewne- Ty go nie potrzebujesz, on bez Ciebie by zarósł z brudu. Może po prostu jemu jest tak wygodnie? Nie musi się wysilać, a Ty i tak skaczesz przy nim.
W tym zdaniu też jest sporo racji. Moze jest z tobą z wygody? Przestań na moment skakac wokół niego i odpuść i zacznij żyć swoim zyciem. Przynajmniej niech on się raz postara i poskacze wokół ciebie
Powiedziałam kiedyś, że lubię dostawać śniadanie do łóżka, bo kiedyś mi przyniósł i było to bardzo miłe, a teraz już tego nie robi. Od tamtej pory prawie zawsze (jak ma wolne, albo weekend) to przynosi mi to śniadanko. I ja robię to samo. Czasem wstaję o 5tej żeby mu zrobić śniadanie i kanapki do pracy. Zawsze potem dzwoni i mówi, że pyszniutkie.
Nie lubię tylko jak się budzę i obok mnie jest pusto a Mój siedzi przed kompem już od rana, a coraz częściej się to zdarza.
Kiedyś sądziłam że rozmowa to podstawa i jak coś mi nie pasowało to starałam się mu mówić z nadzieją że się zmieni. I tam może i coś się zmieniło, ale większość rzeczy negatywnie.
- Dołączył: 2009-01-19
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 641
2 sierpnia 2012, 14:22
Ciężko mi tak o wszystkim pisać, bo to są moje tylko odczucia. Czasem mam ochotę wybrać się do psychologa, żeby dowiedzieć się czy to może problem leży we mnie :(
Dziękuję wszystkim za rady, postaram się je wykorzystać. Może będzie lepiej. Ktoś pisał o miłości - jestem totalnie zdezorientowana w tej kwestii..
Edytowany przez notion 2 sierpnia 2012, 14:30
- Dołączył: 2007-11-08
- Miasto: B
- Liczba postów: 11273
2 sierpnia 2012, 14:29
ja też się długo obwiniałam w poprzednim związku. O dziwo w obecnym, nie mam żadnego z problemów, które były wtedy na porządku dziennym.
- Dołączył: 2008-01-29
- Miasto: Torino
- Liczba postów: 2853
2 sierpnia 2012, 14:32
notion napisał(a):
Boję się, że jak się rozstaniemy to będę żałować. Będzie mi go brakowało i zjedzą mnie wyrzuty sumienia, że nie doceniałam. Bo rozumiecie, to co napisałam wyżej to moja czysto subiektywna opinia. To jest też taki "misio do przytulania".
Bedzie Ci go brakowac na pewno i czesto bedziesz wspominac. Co do wyrzutow sumienia - zobaczysz, ze nadejdzie taki dzien ze powiesz dosc, nie moge tak dluzej zyc i zadne wyrzuty sumienia nie powstrzymaja Cie od zakonczenia zwiazku. (jesli oczywiescie mialoby do tego dojsc)
Ja rostalam sie w maju, po prawie czterech latach. Tyle ze u mnie byla troche inna sytuacja. Moj N. robil wszystko i byl na kazde moje zawolanie! Niestety uczucie sie wypalilo i ja zakochalam sie w kims innym. Ja tez zastanawialam sie czy nie bede zalowac i ze nie doceniam go, ale powtarzam N. robil wszystko i traktowal mnie jak ksiezniczke.
Teraz z perspektywy czasu wiem, ze byla to sluszna decyzja, po prostu to nie bylo to...
- Dołączył: 2009-01-19
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 641
2 sierpnia 2012, 14:32
FabriFibra a nie boisz się, że po jakimś czasie z nowym facetem będzie tak samo albo gorzej? Bo wiesz na początku motyle w brzuchu itd.. Nie to żebym nie wierzyła, ale ja po prostu mam takie obawy.
No i nie umiem być sama
Edytowany przez notion 2 sierpnia 2012, 14:42
- Dołączył: 2007-11-08
- Miasto: B
- Liczba postów: 11273
2 sierpnia 2012, 14:46
z nowym jestem już 4 lata i pomimo tego, że się czasami sprzeczamy, mamy różne zdanie co do pewnych kwestii itp, to nadal mam motyle :) Z poprzednim po 4 latach była już tragedia, dociągneliśmy jeszcze do 5 i troszkę i powiedziałam dosyć. On płakał tak, że aż wymiotował, ale byłam nie ugięta, po mimo iż w środku byłam rozdarta. Jak nie widział sama płakałam. Później było mi lepiej, ale po 3 miesiącach od rozstania, nie wiem co się stało, wpadłam w rozpacz po prostu i chciałam wrócić. Wszyscy moi znajomi mówili,że to nie ma sensu, bo po miesiącu będzie tak jak wcześniej, a ja swoje: że go kocham i koniec. Na szczęście mi się odmieniło.