- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 sierpnia 2012, 12:38
2 sierpnia 2012, 12:40
2 sierpnia 2012, 12:40
2 sierpnia 2012, 12:42
Przecież to wszystko zależy od sytuacji, od osobowości obojga, od dojrzałości partnera itd. Kłótnia może dotyczyć tego, że nie pozmywał po śniadaniu albo tego, że zdradził... Także rozpiętość jest ogromna.Ważne jest zdrowe podejście i to żeby nie dać sobie wejść na głowę
2 sierpnia 2012, 12:43
takiego prawdziwego kryzysu to nie mieliśmy.
raz była kwestia, co do której mieliśmy skrajnie różne poglądy i naprawdę dochodziło do ostrych spięć na tym tle (dodam, że nie chodziło o jakieś inne kobiety/mężczyzn itp. ani kwestie dotyczące stylu życia), to po jednym, takim naprawdę najostrzejszym gadaliśmy chyba kilka godzin, każde przedstawiało swoje argumenty i ustaliliśmy jakieś reguły. resztę zweryfikował czas.
2 sierpnia 2012, 12:45
.
Edytowany przez smerfetka90 24 sierpnia 2014, 14:06
2 sierpnia 2012, 12:58
2 sierpnia 2012, 13:08
mój mąż jest cudowny to ja jestem zołzą :))on pierwszy przeprasza, łagodzi i drąży, rozmawia, aż się dogadamy trochę się tego przy nim nauczyłam bo moi rodzice ciągle mieli ciche dni, wystarczyła jakaś głupota i się nie odzywali(dwa uparciuchy)z moim tak nie ma, jak jest kłótnia to jak burza z piorunami, po chwili jest spokój :)trzeba rozmawiać, szkoda czasu na obrażanie się
2 sierpnia 2012, 13:25
2 sierpnia 2012, 15:04
mam tak samo mój chłopak jest taki spokojny. czeka aż na niego pokrzyczę, poryczę a on podchodzi do mnie przytula mnie, całuje w czółko i uspokaja. mówi : 'po co te nerwy?' i uśmiecha się zabójczo. wtedy ja zaczynam się śmiać i mówię , że jestem zdzirą i przepraszam właśnie on mnie uczy takiej pokory, cierpliwości. nadal mam wybuchowy charakter, ale powoli się przy nim stabilizuję. kryzys wygląda właśnie tak, że to ja płaczę, wrzeszczę itd. a on mnie uspokaja, rozmawiamy i dochodzimy do rozwiązania go po prostu.mój mąż jest cudowny to ja jestem zołzą :))on pierwszy przeprasza, łagodzi i drąży, rozmawia, aż się dogadamy trochę się tego przy nim nauczyłam bo moi rodzice ciągle mieli ciche dni, wystarczyła jakaś głupota i się nie odzywali(dwa uparciuchy)z moim tak nie ma, jak jest kłótnia to jak burza z piorunami, po chwili jest spokój :)trzeba rozmawiać, szkoda czasu na obrażanie się