Temat: Wrócić czy odejść na zawsze?

Kochane. Nie wiem od czego zacząć. Nie chcę niczego pominąć, zarówno tego dobrego, jak i złego.
Otóż wszystko zaczęło się 20 miesięcy temu. Nowe liceum nowi znajomi. Wtedy poznałam X. Zaczęliśmy grać w jednym zespole muzycznym  i staliśmy się też parą. Były wzloty i upadki, bo X ma dosyć ciężki charakter (chyba po ojcu), co mogę przypisać także sobie. Ma też przykre doświadczenia z przeszłości, zdrada byłej dziewczyny, rozwód rodziców (także przez zdradę matki) etc. Będąc ze mną starał się otoczyć mnie całym sobą. Dbał o mnie, stawiał zawsze na pierwszym miejscu. Nie potrzebował kumpli. Liczyłam się tylko ja. Podobało mi się w nim to, że jest pracowity, pomocny i ma dobre serce. Jednak mieliśmy kilka porządnych kłótni, szło zwykle o pierdoły, ale wzajemne nakręcanie się prowadziło do ostrych słów i trzaskania drzwiami. X jest typem zazdrośnika, kogoś, kto nie lubi żadnego mojego kumpla. Ma sporo wad, jest arogancki, złośliwy i zawsze wszystko wie najlepiej. Często szły także kłótnie o jego charakter, nie podobał mi się jego stosunek do moich przyjaciół, jego ironiczne teksty, porywczość i cwaniakowanie. Przestałam spotykać się z wieloma znajomymi. Zostały mi może 3 przyjaciółki od serca, z którymi z resztą też rzadko się widywałam. Rozmawiałam z nim o tym i obiecał że się postara być lepszym, efekty były widoczne, zaczął akceptować moje potrzeby, choć czasem zdarzało mu się burknąć pod nosem jakiś ironiczny komentarz na temat moich znajomych, ale wiem że się starał. Żeby nie było że jestem taka niewinna... ja także mam wiele wad. Często sama prowokuję, jestem osobą która wszystko bierze na serio, obrażam się o byle pierdołę i jestem chyba równie zazdrosna jak X. Ostatnio stwierdziłam, że nasze relacje są nieco toksyczne. Kłótnie były coraz częściej, kilka razy oboje rzuciliśmy w siebie wyzwiskami, co mnie bardzo bardzo zabolało. To ja, jako pierwsza przełamałam barierę i powiedziałam bardzo przykre słowo. Żałowałam tego bardzo, przeprosiłam, bo nie czułam się z tym dobrze. Było to w wyniku ostrej wymiany zdań. Od tego momentu on też się nie oszczędzał, nie raz padło stwierdzenie, że jestem chora powinnam się iść leczyć, mam coś z głową. Kilka razy usłyszałam też "wal się". Za każdym razem on przepraszał. Ale nie mogłam tego dłużej ciągnąć. Oboje mamy cięty język. Dałam nam czas 2 tyg. próby, napominałam o tym partnerowi, ale on chyba nie brał tego na serio. Postanowiłam, że jeśli w tym czasie żadne z nas się nie poprawi, będzie to koniec związku. Rozstałam się z nim w niedzielę. Teraz cierpię niemiłosiernie. Chciałabym zacząć wszystko od nowa, ale boję się, że skończy się tak jak teraz. Wiem, że X chce się zmienić. Rozmawialiśmy o tym jeszcze w dzień zerwania. Powiedziałam, ze potrzebuję czasu na przemyślenia, ale na 90% jest to koniec na amen. Jest nam obojgu ciężko, bo mimo, że mamy takie charaktery to życie byśmy za siebie oddali. Nie wiem co robić? Czy dać nam drugą szansę, czy po prostu nie jesteśmy sobie pisani? Czy możliwe jest, żeby nasze relacje uległy zmianie jeśli oboje się postaramy?
Dziewczyny nie wiem co robić. 
Ja jestem identyczna jak Twój X. Widocznie w każdym związku tak jest. My też się kłócimy ale mimo tego nie umiemy żyć bez siebie. Po każdej burzy nadchodzi słońce. Ja nie wyobrażam sobie zerwać  z moim i potem nie wiedzieć co u niego słychać, jak żyje itp. Nie pisać z nim, nie dzownić. A umarłabym na zawał jakbym spotkała go gdzieś 'na mieście' albo nie daj Boże na imprezie. Trzeba się nauczyć żyć ze sobą. Rozmowa jest kluczem do sukcesu. Ja raz w życiu słyszałam słowa wal się, a raz zamknij pysk co juz było dla mnei totalną obrazą ale ja też do miłych nie należę jeżeli się kłócimy. 
My mieliśmy jedno zerwanie podczas miesiąca awantur. Aż mi kamień spadł z serca jak pomyślałam że to koniec tych krzyków. Ale przyjechał na 2 dzień i wszystko sobie wybaczyliśmy choć wróciłam do niego tak z przymusu trochę. Teraz jesteśmy razem ponad 2 lata. Są wzloty i upadki, przechodzi mi przez myśl że powinnam odejść bo czasem czuję się jak w toksycznym związku, ale jest coraz lepiej. Naprawdę się cieszę, że mam takiego kogoś jak on kto wytrzymuje z me mną i z moim charakterem bo mi czasem ze sobą ciężko ;p
wasz związek nie ma przyszłości. musicie poszukać kogoś o odmiennych charakterach, bo między wami już zawsze będzie wojna. nie mówiąc o niesmaku jaki chcąc nie chcąc pozostanie po tych kłótniach.
Ja mam podobną sytuację mamy z mężem podobne charaktery żadne z nas nie umie odpuścić i często się kłócimy jak i równie często godzimy tylko w naszym przypadku jesteśmy pewni ,że chcemy żyć razem mimo odmiennych charakterów jeśli Ty nie jesteś w tym związku szczęśliwa to odpuść nie ma sensu się meczyć
wiesz, tak będzie już zawsze. przekroczyliście barierę i lepiej poszukaj sobie spokojnego partnera bo u was miłość wielka ale będziesz sie męczyła. Nawet jeśli porozmawiacie szczerze i dojdziecie do wniosku, że sie zmienicie itp. to w głębi duszy dalej będziecie tacy sami. Dwa ''charakterki'' muszą mieć spokojnych partnerów.

Ja bym sobie dała spokój. Z doświadczenia wiem, że takie powroty nie mają sensu. Ale to tylko moje zdanie.

Dziękuję Wam kochane za podpowiedzi ;*
Zdecydowałam, że spróbuję ten ostatni raz. Wiem, że dużo winy jest też po mojej stronie więc teraz postaram się być wzorową dziewczyną i nie prowokować. Co z tego będzie to zobaczymy, mam nadzieję, że jakoś sie ułoży :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.