15 lipca 2012, 00:01
Z P. od dwóch lat jesteśmy razem. Jest nam dobrze. Jesteśmy parą, która sprzecza się w sprawach drobnych, ale zawsze zgadza w tych ważnych. Problem polega na tym, że on jest maminsynkiem.
Na zakupy nie pojedzie ze mną rano, bo jedzie popołudniu z rodzicami, wakacje z rodzicami. Nie potrafi się im sprzeciwić, zawsze robi to czego oni oczekują. Na dodatek jest jedynakiem, wszystko ma podstawiane pod nos. Ja niestety pochodzę z rozbitej, trudnej rodziny. Na wiele rzeczy muszę sama sobie dorobić, raczej odpowiadam sama za siebie.
Niedługo czekają nas studia. Zawsze wyobrażałam sobie, że będziemy mieszkać razem. Tymczasem P. podchodzi do tego bardzo egoistycznie. Chce studiować tam gdzie mieszkają jego dziadkowie, bo będzie mógł codziennie zjeść u nich obiad, w razie potrzeby zawsze mu pomogą. Niestety nie pomyślał o mnie, że czułabym się skrępowana chodząc tam z nim. Obawiam się też tego, że rodzice nie pozwolą mu mieszkać samodzielnie, a będę kazali iść do dziadków.
Nie potrafi też zrozumieć tego, że na studiach będę musiała pracować, bo po prostu mojej rodziny nie stać na to aby utrzymywać mnie w pełnym wymiarze. Nie wiem co mam robić. Kocham go, ale obawiam się życia z rozpieszczonym egoistą. A jak zaczną się studia i mieszkanie razem to ciężej będzie odejść. Co o tym myślicie? Może to ja przesadzam?
- Dołączył: 2010-07-31
- Miasto: Silkland
- Liczba postów: 755
15 lipca 2012, 18:16
Ja też popieram. Jest po prostu dobrym dzieciakiem w rodzinie ze zdrowymi relacjami.