Temat: Mój facet jest maminsynkiem!

Z P. od dwóch lat jesteśmy razem. Jest nam dobrze. Jesteśmy parą, która sprzecza się w sprawach drobnych, ale zawsze zgadza w tych ważnych. Problem polega na tym, że on jest maminsynkiem.
Na zakupy nie pojedzie ze mną rano, bo jedzie popołudniu z rodzicami, wakacje z rodzicami. Nie potrafi się im sprzeciwić, zawsze robi to czego oni oczekują. Na dodatek jest jedynakiem, wszystko ma podstawiane pod nos. Ja niestety pochodzę z rozbitej, trudnej rodziny. Na wiele rzeczy muszę sama sobie dorobić, raczej odpowiadam sama za siebie. 

Niedługo czekają nas studia. Zawsze wyobrażałam sobie, że będziemy mieszkać razem. Tymczasem P. podchodzi do tego bardzo egoistycznie. Chce studiować tam gdzie mieszkają jego dziadkowie, bo będzie mógł codziennie zjeść u nich obiad, w razie potrzeby zawsze mu pomogą. Niestety nie pomyślał o mnie, że czułabym się skrępowana chodząc tam z nim. Obawiam się też tego, że rodzice nie pozwolą mu mieszkać samodzielnie, a będę kazali iść do dziadków. 

Nie potrafi też zrozumieć tego, że na studiach będę musiała pracować, bo po prostu mojej rodziny nie stać na to aby utrzymywać mnie w pełnym wymiarze. Nie wiem co mam robić. Kocham go, ale obawiam się życia z rozpieszczonym egoistą. A jak zaczną się studia i mieszkanie razem to ciężej będzie odejść. Co o tym myślicie? Może to ja przesadzam?

fatblackcat napisał(a):

KtoPytaNieBladzi napisał(a):

gdybyś miała takie możliwości jak on to sama byś z nich korzystała. chyba lepiej mieszkać u dziadków za darmo niż iść do pracy specjalnie po to,żeby płacić za wynajęcie pokoju, nie ? 
Popieram. "podchodzi do tego bardzo egoistycznie. Chce studiować tam gdzie mieszkają jego dziadkowie, bo będzie mógł codziennie zjeść u nich obiad""egoistycznie", na moje to jest bardziej praktycznie, a nie egoistycznie. " Na dodatek jest jedynakiem, wszystko ma podstawiane pod nos. Ja niestety pochodzę z rozbitej, trudnej rodziny. Na wiele rzeczy muszę sama sobie dorobić, raczej odpowiadam sama za siebie. "I tutaj czuję jakąś zazdrość. Nawet jeżeli trzyma się rodziców, którzy mu podstawiają wszystko pod nos to co z tego?! Tutaj jest mamisynkiem, tak się objawia ten "mamisynizm" ? Większość studentów idzie na studia z pomocą rodziców,  to mamusia z tatusiem dają na akademik/pokój, to mamusia z tatusiem płacą za studia i zapewniają wyżywienie. Studenci często zamiast tego bardziej martwią się o to czy alkoholu nie zabraknie na jutrzejszą imprezę niż o egzaminy. Jednak jeżeli rodzice mogą i z całego serca zapewnić dziecku takie coś to dlaczego nie? Fakt, nie uczy to samodzielności, ale nie  każdy musi tyrać i studiować jednocześnie wypruwając sobie flaki, skoro rodzice biorą na siebie finanse.Tak więc chyba tym postem pokazałaś, że to bardziej Ciebie gryzie to, że ona ma takich rodziców i rodzinę ,która mu pomoże, a tobie nie. Masz 17 lat z tego co widzę, a już Cię to strasznie gryzie. Zresztą zawsze będzie Cię to gryźć.


nic dodać, nic ująć
Po części racja , co piszecie , ale to też bardzo źle kiedy rodzice traktują dorosłego lub prawie dorosłego syna, tak jakby nie chcieli  żeby kiedykolwiek zmężniał i się usamodzielnił . Znam takie przypadki, że moi rówieśnicy ( mężczyźni) potrafią zerwać z dziewczyną, bo mama kazała. Facet ma być facetem, a nie  pisklakiem w gnieździe z  wiecznie rozdziawioną japą do 30 roku życia, a nawet dalej. 
Pasek wagi
Nie mowiac o tym, ze jak jedzie z rodzicami bo oni placa...Moja mama  mi w tym wieku pomagala finansowo, zebym ze znajomymi wyjechala. Nie wychodzila z zalozenia ze jak ona ma pieniadze, a ja nie to musze tylko z nia sie wszedzie bujac.

Tak jak pisal ktos wyzej, z maminsynkiem to tylko bedzie coraz gorzej a nie coraz lepiej. Zwlaszcza, ze widac, ze rodzicom to na reke ;).
trudno oczekiwac od chlopaka w tym wieku zeby sie deklarowal na cokolwiek. jest niedojrzaly poprostu


duzo rzeczy oczekujesz, ale zeby je spelnic trzeba miec na to warunki. ja nie moglam zamieszkac z nikim wczesniej bo nie bylo pieniedzy na tyle aby zaplacic za wynajem i sie bujalismy od mojego do jego domu, tu -bardziej jego. nie mowiac o wakacjach bo tez nie bylo na tyle srodkow

zapytaj sie go czy chcialby jechac z toba na wakacje i jak on to widzi
Kochana! 17 -18 lat to dzieciak jeszcze. za kilka lat spojrzysz wstecz i chociaż teraz wydajecie się sobie bardzo dorośli to w wieku lat (np) 23 będziecie już zupełnie inni. Jesteście w momencie życia w którym człowiek się bardzo zmienia. Wydaje mi się, że orzekanie o tym czy jest maminsynkiem w jego wieku jest niemożliwe i bez sensu ;). 
jak dla mnie to nie jesteście parą, która dogaduje się w ważnych sprawach. sprawę zamieszkania razem, studiów, pracy,  przyszłości powinniście mieć już dawno ugadaną.
ale jednego nie rozumiem: co przeszkadza pojechanie z Tobą rano na zakupy, skoro z rodzicami jechałby popołudniu?
po slubie bedziesz miala tesciowa w lozku;oo
a tak powaznie to moze próbuj z nim rozmawiac, moze zrozumie..
Współczuje Ci....znam to z autopsji.....mój już obecnie były mąż też był/jest maminsynkiem, był nim mając 17 lat jest nim mając 37 lat, tacy ludzie się nie zmieniają, sama się dziwię, że z nim tyle wytrzymałam.....w kwestii zamieszkania po ślubie zamieszkaliśmy z jego rodzicami bo tak taniej, sami nie damy rady i co z tego, że mieliśmy gdzie bo miał mieszkanie po dziadku, ale sami nie damy rady finansowo, to nic, że oboje pracowaliśmy.... Drugi raz nie związałabym się z maminsynkiem, ale to Twoje życie, więc zrobisz jak będziesz uważać za stosowne.....
Pasek wagi
To według Was jak będzie wyglądało nasze życie na studiach, gdzie ja będę musiała mieszkać sama, a on z dziadkami? Nijak i taka jest prawda. Bo najbliższa wyższa uczelnia znajduje się prawie 100 km od mojego domu. Ja będę mieszkała sama, bądź ze znajomymi, usamodzielnię się. I nawet jakbyśmy przetrwali okres studiów i dopiero później zamieszkali razem (wiem daleko wysunięte plany). On będzie przyzwyczajony, że najpierw to mama, a później babcia gotowały, prały, sprzątały i wszystko miał na tip top.
Poza tym jego rodzice wychowują go w przekonaniu, że życiu jest piękne i cudowne. Nie angażują go w żadne problemy. Ma 18 lat, a nadal żyje jak beztroskie dziecko. Czasami wydaje mi się, że mają go za 'ciotę', uważają, że za co się nie weźmie to spapra albo zrobi sobie krzywdę i lepiej żeby oni to zrobili. 

A co do tych zakupów. Nie powiedziałam dokładnie o co chodzi, a więc.. często jest tak, że umawiamy się, a on godzinę przed spotkaniem potrafi mi powiedzieć, że nie bo rodzice mają jakieś plany. I tak też było z wyjazdem na zakupy. Gdzie ja byłam przygotowana na wyjazd z nim, on mi napisał wieczorem dzień wcześniej, że jednak nie, bo jedzie z rodzicami.

pyzia1980 napisał(a):

Maminsynki nigdy się nie zmieniają.Przed ślubem jest to jeszcze jako tako do zniesienia,ale po ślubie można sobie palnąć w łeb :-)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.