Temat: co ja mam zrobić? PRZEPROWADZKA


doradźcie mi co ja mam zrobić, bo już nie wiem. Rodzice się w domu kłócą nieustannie, ja już nie mam sił tego słuchać.

Bo dostaliśmy propozycję od mojej siostry, że możemy się do niej przeprowadzić - buduje dom z mężem i że możemy zrobić tak, że będziemy mieli swoją część domu. Dla rodziców byłoby lepiej, bo niedługo przechodzą na emeryturę - wyrwanie się z bloku pełnego ciekawskich i zawistnych ludzi byłoby cudowną szansą na lepsze życie.

Nie chcą się wyprowadzić ze względu na mnie.

Bo będę miała o wiele dalej do szkoły,
bo będę się nudzić.

otóż problemem jest to, że dom ma powstać na kompletnym zadupiu. Ludzie niby zaczynają się budować, ale do centrum Łodzi miałabym z godzinę drogi. i wszędzie samochodem, raczej nie ma co liczyć na jakąkolwiek komunikację miejską.

i mam pytanie:

czy ktoś z Was mieszka na obrzeżach miasta / poza nim? jak się wam mieszka?
Nawet jeśli macie gdzieś daleko, jesteście szczęśliwi, macie co robić? Nie przeszkadza Wam to, że jesteście daleko od centrum wszystkich wydarzeń?

sama jestem niezdecydowana i ciężko mi z tym, bo wiem że rodzicom byłoby lepiej, ale boję się że umrę tam z nudów i braku zajęcia. I że będę "odcięta od świata"

mam nadzieję, że dobrze mnie zrozumieliście. proszę o radę...
dojeżdżam 25 km - godzina w jedną stronę(czyli dziennie dwie), od 4 lat i nie widzę problemu. autobusów mam 5 w ciągu dnia i tez jakoś nie narzekam specjalnie. tak, jestem szczęśliwa, bo jest tutaj spokojnie.

Masz 15 lat, tak? To ja bym jednak nie chciała się przeprowadzać. Moje miasteczko jest niewielkie, sporo osób mieszka na obrzeżach - ok. 20-30 km od granic miasta i strasznie narzekają: nie mogą jechać z nami nad zalew, bo nie mają wtedy autobusa, nie idą z nami do galerii - bo ucieknie im ostatni, nie mają żadnego większego sklepu, więc zakupy robią co 2 tygodnie.. Ja sama mieszkam w centrum, więc nie narzekam, ale słuchając im - czasami współczuję.

Jakbyś miała teraz te 17-18 lat - to do wyprowadzki na studia byś wytrzymała. Ale przez 4 lata będzie trudno.

A nie dałoby rady, że dopiero jak Ty pójdziesz ,,w świat" oni mogli zająć tę część domu?

mam 16 lat ( za 2 tygodnie )


 raczej nie da się tak zrobić, gdyż pieniądze ze sprzedaży naszego obecnego mieszkania poszłyby w wykończenie nowego. tak, to nie mielibyśmy gdzie mieszkać.
Ja z mężem narazie mieszkam na Dąbrowie ale jak się uda będziemy rozglądać się za domem w Aleksandrowie gdzie ja do pracy będę miała ponad godzinę w jedną stronę. Zobacz czy masz tam jakiś autobus z MPK. Mieszkanie na obrzeżach ma jeden zasadniczy plus jest spokojnie. Nie ma wrzeszczących bachorów sąsiadów (tak mam taką trójkę na piętrze drą japy 20h na dobę). W domu masz podwórko wyjdziesz na leżaczek, zrobisz grilla. Na podwórku w przeciwieństwie do trawnika pod blokiem nie będziesz miała 100 psich kup na m2.
A jaką rozrywką jest chodzenie po galerii częściej niż raz na dwa tygodnie. Jak ktoś ma pasję i jakieś zainteresowania to nawet na totalnym zadupiu nie będzie się nudził (a częste łażenie po galeriach odbieram jako przejaw nadmiaru czasu)
Pasek wagi
Godzina drogi w jedną stronę to bardzo dużo. Dojazdy do szkoły będą Ci w tej sytuacji zajmowały około 3 godzin dziennie, czasem więcej. Do tego wieczny problem ze spóźnieniami, bo korki, bo pociąg/autobus/tramwaj się spóźnił. Ja owszem na studia dojeżdżałam spod Warszawy, ale wyjeżdżałam z zapasem 1,5 godziny (czas dojazdu około 40 minut), jeśli nie chciałam/nie mogłam się spóźnić. To jest spore obciążenie, zwłaszcza zimą. 
Druga sprawa to kłótnie, o których piszesz. Obawiam się, że im więcej osób w domu, tym więcej kłótni. Chyba że mąż Twojej siostry jest wyjątkowo zgodnym i pogodnym człowiekiem, to może i będzie lepiej niż teraz. W przeciwnym razie prędzej czy później będzie gorzej. Swoje to swoje. Ale to już decyzja Twoich rodziców. Ja bym nigdy w życiu nie sprzedała swojego kąta i nie poszła mieszkać ani do rodziców, ani do dzieci, bo za dużo się takich spółek naoglądałam. Ale każdy robi jak uważa.
A co do nudzenia się, to już nie doradzę. Ja mogłabym mieszkać na wsi zabitej dechami i byłabym najszczęśliwsza na świecie. Jako młoda osoba też nie miałam z tym problemu, ale z tym, że życie towarzyskie kuleje trzeba się liczyć.
super
zanudzić się nie zanudzisz - o ile nie jesteś typem, który nie wyobraża sobie weekendu bez wiejskiej imprezy i który nosi w torebce tylko bravo i telefon; jest gdzie poczytać, popisać, pobiegać, grilla zrobić, znajomych zaprosić, na spacer wyjść itp. a dojazdy aż tak męczące nie są - ja czytam w busie/jem/słucham muzyki.
jak nie masz prawa jazdy i samochodu to będzie Ci ciężko. lato jak lato, ale pomyśl co w zimę? śnieg zasypie drogi, autobus się spóźni, szybko robi się ciemno. będzie tam bezpiecznie? ja bym na Twoim miejscu nie chciała się przeprowadzać

dojeżdżam na studia codziennie (tzn. w dni, w które odbywają się zajęcia) blisko 70km, byle tylko dalej móc mieszkać w domu- cisza, spokój, zieleń... no i mój Luby ♥ 

choć duży wpływ ma na to fakt, że ja się tutaj wychowałam... z Tobą jest całkiem inaczej.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.