- Dołączył: 2011-07-19
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 4389
30 czerwca 2012, 15:06
doradźcie mi co ja mam zrobić, bo już nie wiem. Rodzice się w domu kłócą nieustannie, ja już nie mam sił tego słuchać.
Bo dostaliśmy propozycję od mojej siostry, że możemy się do niej przeprowadzić - buduje dom z mężem i że możemy zrobić tak, że będziemy mieli swoją część domu. Dla rodziców byłoby lepiej, bo niedługo przechodzą na emeryturę - wyrwanie się z bloku pełnego ciekawskich i zawistnych ludzi byłoby cudowną szansą na lepsze życie.
Nie chcą się wyprowadzić ze względu
na mnie.Bo będę miała o wiele dalej do szkoły,
bo będę się nudzić.
otóż problemem jest to, że dom ma powstać na
kompletnym zadupiu. Ludzie niby zaczynają się budować, ale do centrum Łodzi miałabym z godzinę drogi. i wszędzie samochodem, raczej nie ma co liczyć na jakąkolwiek komunikację miejską.
i mam pytanie:
czy ktoś z Was mieszka na obrzeżach miasta / poza nim? jak się wam mieszka?
Nawet jeśli macie gdzieś daleko, jesteście szczęśliwi, macie co robić? Nie przeszkadza Wam to, że jesteście daleko od centrum wszystkich wydarzeń?
sama jestem niezdecydowana i ciężko mi z tym, bo wiem że rodzicom byłoby lepiej, ale boję się że umrę tam z nudów i braku zajęcia. I że będę "odcięta od świata"
![]()
mam nadzieję, że dobrze mnie zrozumieliście. proszę o radę...
30 czerwca 2012, 15:18
dojeżdżam 25 km - godzina w jedną stronę(czyli dziennie dwie), od 4 lat i nie widzę problemu. autobusów mam 5 w ciągu dnia i tez jakoś nie narzekam specjalnie. tak, jestem szczęśliwa, bo jest tutaj spokojnie.
30 czerwca 2012, 15:18
Masz 15 lat, tak? To ja bym jednak nie chciała się przeprowadzać. Moje miasteczko jest niewielkie, sporo osób mieszka na obrzeżach - ok. 20-30 km od granic miasta i strasznie narzekają: nie mogą jechać z nami nad zalew, bo nie mają wtedy autobusa, nie idą z nami do galerii - bo ucieknie im ostatni, nie mają żadnego większego sklepu, więc zakupy robią co 2 tygodnie.. Ja sama mieszkam w centrum, więc nie narzekam, ale słuchając im - czasami współczuję.
Jakbyś miała teraz te 17-18 lat - to do wyprowadzki na studia byś wytrzymała. Ale przez 4 lata będzie trudno.
A nie dałoby rady, że dopiero jak Ty pójdziesz ,,w świat" oni mogli zająć tę część domu?
- Dołączył: 2011-07-19
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 4389
30 czerwca 2012, 15:22
mam 16 lat ( za 2 tygodnie
![]()
)
raczej nie da się tak zrobić, gdyż pieniądze ze sprzedaży naszego obecnego mieszkania poszłyby w wykończenie nowego. tak, to nie mielibyśmy gdzie mieszkać.
- Dołączył: 2011-09-15
- Miasto: Radomsko
- Liczba postów: 2905
30 czerwca 2012, 15:28
Ja z mężem narazie mieszkam na Dąbrowie ale jak się uda będziemy rozglądać się za domem w Aleksandrowie gdzie ja do pracy będę miała ponad godzinę w jedną stronę. Zobacz czy masz tam jakiś autobus z MPK. Mieszkanie na obrzeżach ma jeden zasadniczy plus jest spokojnie. Nie ma wrzeszczących bachorów sąsiadów (tak mam taką trójkę na piętrze drą japy 20h na dobę). W domu masz podwórko wyjdziesz na leżaczek, zrobisz grilla. Na podwórku w przeciwieństwie do trawnika pod blokiem nie będziesz miała 100 psich kup na m2.
A jaką rozrywką jest chodzenie po galerii częściej niż raz na dwa tygodnie. Jak ktoś ma pasję i jakieś zainteresowania to nawet na totalnym zadupiu nie będzie się nudził (a częste łażenie po galeriach odbieram jako przejaw nadmiaru czasu)
Edytowany przez justi85 30 czerwca 2012, 15:32
- Dołączył: 2011-09-10
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 11257
30 czerwca 2012, 15:46
Godzina drogi w jedną stronę to bardzo dużo. Dojazdy do szkoły będą Ci w tej sytuacji zajmowały około 3 godzin dziennie, czasem więcej. Do tego wieczny problem ze spóźnieniami, bo korki, bo pociąg/autobus/tramwaj się spóźnił. Ja owszem na studia dojeżdżałam spod Warszawy, ale wyjeżdżałam z zapasem 1,5 godziny (czas dojazdu około 40 minut), jeśli nie chciałam/nie mogłam się spóźnić. To jest spore obciążenie, zwłaszcza zimą.
Druga sprawa to kłótnie, o których piszesz. Obawiam się, że im więcej osób w domu, tym więcej kłótni. Chyba że mąż Twojej siostry jest wyjątkowo zgodnym i pogodnym człowiekiem, to może i będzie lepiej niż teraz. W przeciwnym razie prędzej czy później będzie gorzej. Swoje to swoje. Ale to już decyzja Twoich rodziców. Ja bym nigdy w życiu nie sprzedała swojego kąta i nie poszła mieszkać ani do rodziców, ani do dzieci, bo za dużo się takich spółek naoglądałam. Ale każdy robi jak uważa.
A co do nudzenia się, to już nie doradzę. Ja mogłabym mieszkać na wsi zabitej dechami i byłabym najszczęśliwsza na świecie. Jako młoda osoba też nie miałam z tym problemu, ale z tym, że życie towarzyskie kuleje trzeba się liczyć.
30 czerwca 2012, 16:39
zanudzić się nie zanudzisz - o ile nie jesteś typem, który nie wyobraża sobie weekendu bez wiejskiej imprezy i który nosi w torebce tylko bravo i telefon; jest gdzie poczytać, popisać, pobiegać, grilla zrobić, znajomych zaprosić, na spacer wyjść itp. a dojazdy aż tak męczące nie są - ja czytam w busie/jem/słucham muzyki.
- Dołączył: 2010-11-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 16221
1 lipca 2012, 10:37
jak nie masz prawa jazdy i samochodu to będzie Ci ciężko. lato jak lato, ale pomyśl co w zimę? śnieg zasypie drogi, autobus się spóźni, szybko robi się ciemno. będzie tam bezpiecznie? ja bym na Twoim miejscu nie chciała się przeprowadzać
- Dołączył: 2012-07-02
- Miasto:
- Liczba postów: 142
2 lipca 2012, 19:43
dojeżdżam na studia codziennie (tzn. w dni, w które odbywają się zajęcia) blisko 70km, byle tylko dalej móc mieszkać w domu- cisza, spokój, zieleń... no i mój Luby ♥
choć duży wpływ ma na to fakt, że ja się tutaj wychowałam... z Tobą jest całkiem inaczej.
Edytowany przez GirlWithTattoos 2 lipca 2012, 20:07