15 września 2009, 16:24
witam , mam 27 lat i dwoje dzieci , no i męża z którym kompletnie mi się nie układa. od paru miesięcy nie dogadujemy się , co gorsze świadkami naszych kłutni są dzieci. mam już dosyć życia z człowiekiem który ciągle mnie upokarza, poniża, twierdzi że gdyby nie on to byłabym starą panną ( miałam 20 lat jak wyszłam za mąż , z miłości). kiedy ja prubuję porozmawiać to on odwraca kota ogonem, myślę że jest mu tak wygodnie. ja zajmuję się domem, robię wszystko by było normalnie ale chyba się nie da. to moje odchudzanie to też dla niego, by zobaczył że nie jestem takim "zerem, tłustą świnią z której wszyscy robią sobie jaja". czasami mam tak wszystkiego dość że popadam w depresję, moje poczucie własnej wartości jest równe zeru. tak bardzo chciałabym by moje życie było normalne , bym miała kochającego męża a nie tyrana. czy warto jeszcze walczyć o normalność?
- Dołączył: 2006-11-14
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 3979
15 września 2009, 16:29
Jak nie teraz to kiedy..?
Odejdź jeśli jeszcze możesz. Za 10 lat będzie trochę późno na zmianę wszystkiego, a po co masz się męczyć tyle lat. Życie jest jedno.
- Dołączył: 2009-08-24
- Miasto: Hawaii
- Liczba postów: 426
15 września 2009, 16:32
jeśli poczułabyś się lepiej to oczywiście, że odejdź, niech widzi, że nie dasz sobą pomiatać i przede wszystkim nie męcz się tylko i wyłącznie z powodu dzieci, żeby miały mamusie i tatusia blisko, jak dorosną to zrozumieją to, a przecież teraz to całkiem normalnie, że nie każdemu się układa, rozwody się zdarzają, także dzieci przez rozwód nie ucierpią a może i zyskają, skoro mówisz że są świadkami waszych kłótni.
bądź dzielna !
Pozdrawiam.
15 września 2009, 16:32
jesli cie stac finansowo na to , to chyba lepiej odejsc niz ponizac sie , mimo ze pewnie nadal go kochasz
15 września 2009, 16:33
chyba brakuje mi odwagi. tyle lat jesteśmy razem..., i co z dziećmi? mężem to on nie jest dobrym ale dzieci go uwielbiają. poza tym przez te lata potraciłam kontakty z koleżankami, dom to całe moje życie
15 września 2009, 16:33
uwazam,ze zawsze trzeba ratowac do ostatniej szansy. malzenstwa maja kryzysy. probuj probuj probuj do ostatnich sil, przypomnij sobie jak kiedys rozwiazywaliscie konflikty i znajdz nowe sposoby by cos poradzic. jesli wtedy nie da sie nic zrobic, wez rozwod. malzenstwo to nie zwykly zwiazek, ktory mozna tak od razu rozwiazac i spalic wszystkie mosty
15 września 2009, 16:38
przed wszystkim postaw sie! On nagina granice dopoki mu pozwalasz! Pokaz mu ze nie ma prawa cie obrazac w zaden sposob! Postaraj sie byc bardziej niezalezna. Pracujesz? Czasami jak tylko jedna strona pracuje to zaczyna pomiatac druga ktora nie przynosi kasy do domu.
Badz twarda. Jak on w ciebie nie wierzy to ty uwierz! Najpierw odbuduj swoje poczucie wartosci a potem pomysl co robic. Czasami facetowi trzeba mocnego kopa w d... zeby uswiadomil sobie co ma!
Trzymam za ciebie kciuki!
15 września 2009, 16:38
już kiedyś pisałam to vitalijce... moja mama odeszła od mojego ojca jak miałam 3 lata ze mna i moimi bracmi nie żałuje, ma teraz nowe życie nowego męża synka z nim jest szczęśliwa o moim ojcu nigdy nie mówi i ani przez chwile nie zwątpiła że odejście od niego było bardzo dobra decyzją. Życzę Ci szczęścia nie daj sie zdominowac meżczyźnie :P
15 września 2009, 16:39
postaraj sie znalezc nowych znajomych, wychodzic wiecej z domu, nie badz jego 'przylepa'. niech on zacznie siedziec w domu i zastanawiac sie gdzie jestes. zadbaj o siebie ale dla SIEBIE nie dla niego. nie musiscie sie od razu rozwodzic, najpierw zdobadz troche przestrzeni dla siebie.!
15 września 2009, 16:43
czasami myślę że to ze mną jest coś nie tak. może gdybym bardziej się starała? nie wiem czy jeszcze jest sens ciągnąć to małżeństwo, ja nie czuję już tego co kiedyś nie mam zaufania, nie mogę mu się zwierzyć bo za chwile zostanie to wykorzystane przeciwko mnie. czemu to wszystko jest tak skomplikowane. kiedyś chciałam iść do poradni małżeńskiej ale on stwierdził że głupka z siebie robił nie będzie.