- Dołączył: 2011-11-13
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 382
12 czerwca 2012, 15:00
hej dziewczyny, byc moze czesc z was kojarzy moje przeboje zwiazkowe - w skrocie, zwiazalam sie z nieodpowiednim facetem. na poczatku bylo cudownie, potem coraz gorzej. stopniowo zaczelo sie krytykowanie wszystkiego co robieobrazanie, wyzywanie... chodzilaly czas smutna, moja samoocena spadla do zera. bylam zdezorientowana, za wszyie obwinial i juz w koncu nie wiedzialam, czy to on zachowuje sie koszmarnie, czy to wszystko moja wina. pil. gdy pil stawal sie zaczepny i agresywny. nie moglam sie skarzyc, bo wpadal w szal. jezeli plakalam - bylo jeszcze gorzej. w koncu pewnej nocy doszlo do przemocy fizycznej. Bylam w szoku, balam sie, ze naprawde zrobi mi krzywde... Tylko ze wowczas od trzech dni doslownei bylismy w nowym kraju, bez pieniedzy, nie znalam tu nikogo, on dopiero dostal prace - nie mialam za co wracac do kraju. Zostalam. Uwierzylam, ze byl pijany, ze stres zwiazany z poprzednimi wydarzeniami, ze nigdy wiecej... Musialam wyblagac, zeby poszedl do pracy, jakos sie wszystko ulozylo - wiem, powinnam byla odejsc wtedy, ale nie zrobilam tego - nie musicie mi pisac, ze bylam glupia. Ostatnie kilka miesiecy bylo roznych - na pewno nie szczesliwych, ale bez przemocy. Znalazlam prace, mamy sliczny domek, psa, w ktorym jestem zakochana - dwa dni temu mielismy tez rocznice. Gdy wrocilam z pracy byyl juz pijany - wkurzylam sie i nie chcialam z nim rozmawiac - i wtedy podniosl na mnie reke znowu. Szarpal za wlosy, popchnal. Niby nic, ale uznalam,ze juz dosy. Zdecydowalam sie odejsc. Powiiedzialam mu wczoraj... Przyjal to spokojnie, za jakiś czas przyszedł do mnie i powiedzial drzacym glosem, ze jestem calym jego zyciem, ze oprócz mnie nic nie ma dla niego znaczenia i ze jezeli go zostawię to jakbym go zabiła. I ze jezeli tak to to sa ostatnie jego słowa do mnie bo nie bedzie y stanie ze mną nigdy rozmawiac, byc tam gdzie ja, ze nic sie juz dla niego ni liczy, nie przyjdzie do pracy (pracujemy razem). Wczoraj jakos zasnęłam, dzisiaj nie umiem sobie poradzic. Słyszę go za ściana, mysle o nim cały czas, o tych dobrych chwilach, o naszych planach... Chcialam z nim byc do końca życia, mamy dom, psa... On tyle dobrego dla mnie zrobił, chce isc i go przytulic bo ciagle go kocham... Do polski moge wrocic dopiero pod koniec sierpnia, w sierpniu przyjeżdża moj brat, ale jak przezyc do tego czasu? Mamy teraz dwa dni wolnego, u mnie dopiero rano... Tak bardzo chce miec go przy sobie blisko ze zaraz do niego polecę chociaz wiem ze to zle. Pomozcie! ;(
- Dołączył: 2006-10-30
- Miasto: Nibylandia
- Liczba postów: 559
12 czerwca 2012, 16:26
.
Edytowany przez Natascha 28 czerwca 2012, 16:04