Temat: jak sie wydostac z toksycznego zwiazku?

hej dziewczyny,

czy ktorejs z Was udalo sie odejsc od toksycznego partnera? Ja mam wrazenie, ze jestem w zwiazku, gdzie partner mnie po prostu niszczy psychicznie - ale nie potrafie od niego odejsc. Czasem zachowuje sie w stosunku do mnie bardzo okrutnie, poniza mnie, wysmiewa, gdy placze, doprowadza do skraju wytrzymalosci - i wtedy podejmuje decyzje o rozstawniu i jestem juz prawie pewna, ze zaraz nastepnego dnia spakuje sie i odejde. Nastepnego dnia jednak on jest slodki i kochany i zawsze obraca wszystko tak, ze w rezultacie to jest moja wina, ja jestem glupia, czepiam sie, wyolbrzymiam sytuacje i tak naprawde nic zlego sie nie stalo. I ja zaczynam tak myslec. Wczoraj dotarlo do mnie, ze przez niego mam okropnie niska samoocene, czuje, ze jestem nic nie warta, zla, glupia, okropna... I jest tylko coraz gorzej, takie bledne kolo - najpierw jest totalnie zle, potem kilka dni dobrze - i ja zaczynam wierzyc, ze jeszcze moze byc normalnie, ze mozemy byc szczesliwi - a potem znowu przychodzi jakis wieczor i awantura, gdzie zupelnie mnie niszczy i miesza z blotem. 

Mysle, ze musze od niego odejsc, ale jednoczesnie nie potrafie,  bo kocham go - i jestem tez zapewnie od niego uzalezniona, za kazdym razem zostaje. I trace do siebie szacunek z dnia na dzien, bo pozwalam sie traktowac jak zupelne gowno. 

Powiedzcie, czy ktorejs z Was udalo sie wydostac z takiego ukladu? Jak znalezc sily, zeby odejsc?
tak, rozwiodlam sie...bylo cięzko, zrujnowane zycie, dlugi, samoocena -100, ...czas....teraz sie dziwie, ze wogole moglam być z kimś takim

...

ale jak to zrobilas, ze podjelas ostateczna decyzje? ja caly czas obiecuje sobie, ze jutro odejde - a potem zostaje... :(
Moja siostra była w podobnej sytuacji...
Rozmawiałyśmy o tym przez telefon ( ona była w tym momencie na spacerze z psem ) i nagle mówi do mnie:
"Dobra, idę się spakować i odchodzę" Rozłączyła się i za kilka godzin dzwoni i mówi, że już się wyprowadziła..
 Dosłownie decyzja podjęta w jednej sekundzie. I jest już dawno po rozwodzie.
Jelsi to nie jest jescze Twoj maz i nie ma dzieci to tym lepiej!! odejdziesz i zaczniesz nowe zycie..masz dopiero 23 lata...malo to facetow normalnych...? a jak odjesc? po prostu zacisnac zeby i wziac sie do kupy, wspomnij sobie te wszystkie klotnie i jego druzgocace slowa..chcesz tak dalej zyc? nikt Ci nie pomzoe jelsi Ty sama sobie nie pomozesz.
Pasek wagi
Życie mamy tylko jedno, być z kimś kto nas nie szanuje. Wyobraź sobie co by było po ślubie, nie tylko Ty byś cierpiała a również dzieci. Znajdziesz jeszcze kogoś odpowiedniego a on niech sobie poniża inne kobiety skoro taki z niego idealny facet.
nie czekaj na "jutro",po prostu spakuj sie i wyjdz, tu i teraz bez odkladania na potem,innej rady nie ma jesli faktycznie chcesz to zrobic. podobnie jak z dieta, nie ma sensu czekac na "jutro" bo zazwyczaj to "jutro" nigdy nie przychodzi. zobaczysz ze jeszcze bedziesz sobie dziekowac kiedy odkryjesz jak cudowne moze byc zycie nawet w pojedynke, a w przyszlosci z kims kto cie szanuje. powodzenia!!
Pasek wagi

Sylwiaaa87 napisał(a):

Moja siostra była w podobnej sytuacji... Rozmawiałyśmy o tym przez telefon ( ona była w tym momencie na spacerze z psem ) i nagle mówi do mnie:"Dobra, idę się spakować i odchodzę" Rozłączyła się i za kilka godzin dzwoni i mówi, że już się wyprowadziła..  Dosłownie decyzja podjęta w jednej sekundzie. I jest już dawno po rozwodzie.


Dokładnie, najlepiej podjąć decyzję impulsywnie, bo jak się człowiek zacznie zastanawiać, to dopadną go wątpliwości i stchórzy.
Autorko, wykorzystaj okazję, jak nie będzie go w chacie i bierz nogi za pas. Im prędzej tym lepiej.

Albo musisz zacząć to akceptować i inaczej to odbierać albo odejdź. Do niego zapewne nie przemówią żadne argumenty, bo on nie WIDZI tego, że źle Cię traktuje. Wierzę, że on Cię kocha (na swój sposób) i nie chce byś odchodziła. Gdyby Wam było tak naprawdę źle, zapewne byś to już dawno zrobiło. Skoro nie odchodzisz, on też myśli, że jest Wam dobrze, a Ty zamiast negocjować tylko go zastraszasz odejściem...;-)
On nie uważa, że zwracając Ci uwagę przy osobach trzecich, krytykując, nazywając głupią/idiotką, wmawiając, ze zrobiłaś coś źle nie chce Cię mieszać z błotem. On Cię tylko koryguje i poprawia dla Twojego dobra (sam niekoniecznie robiąc dobrze). Niektórzy tak już mają. Jeśli ci to przeszkadza, możesz z nim pogadać - albo Cię posłucha (w co wątpię) albo trochę posłucha i się zmieni na 5 minut (co jest już bardziej prawdopodobne) albo Cię wyśmieje, powie, że jesteś głupiutka (a powie to w taki sposób, ze uwierzysz mu, ze to Ty wyolbrzymiasz i to on jak zwykle ma rację!), niemądra, za bardzo wszystko bierzesz do siebie, beczysz z byle powodu (bo powodu nie ma,a on jest wspaniały!). Ta trzecia opcja jest niestety najbardziej prawdopodobna - pewnie już tego próbowałaś, co? 
Stań się bardziej niezależna. Pokaż, że masz własne życie a Twój nastrój NIE ZALEŻY DO TEGO JAK ON SIĘ ZACHOWUJE. Też go upominaj, krytykuj - na pewno wiele rzeczy robi źle, na pewno nie raz masz okazję nazwać go niezaradnym, nieodpowiedzialnym itp. Tylko nie kłóć się. Spokojnie zwracaj mu uwagę. 
I tak jak on Ci mówi, byś nie brała wszystkiego do siebie - nie bierz. Niech jego zdanie nie jest dla Ciebie najważniejsze. Niech jego słowa Cię nie ranią.

U mnie np. nie ma awantur. U mnie jest codzienna krytyka, czepianie się, nazywanie mnie głupią i idiotką, wmawianie pewnych rzeczy itp. itd. Też się czułam do niedawna jak śmieć. chciałam odejść...Ale postanowiłam zmienić nastawianie. Pomaga. On się zachowuje tak jak się zachowywał, ale ja na to nie reaguję płaczem itp. Ostatnio myślałam, że to koniec, ale mnie przeprosił. Postanowiłam dać mu szansę... Niby niewiele się zmieniło... Tylko ja. 

Jak napisałam na początku - masz dwa wyjścia: zmienić swoje nastawienie lub odejść. Tylko nie "strasz" go, ze odejdziesz... Odejdź naprawdę. choćby na tydzień, na dwa. Potem jak będziesz chciała wrócić - poczekaj aż on Cię ubłaga i wróć, zaznaczając, ze zasady Waszego związku ulegną zmianie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.