Temat: Dreczenie dziecka w szkole.Co zrobic?

Witam.Dziewczyny mam nadzieje ze Wy mi pomozecie bo ja juz nie mam sily.Od ok 2 m-cy moj syn (12 l) jest dreczony przez 2-3 kolegow z klasy.Ciagle mu dokuczaja i wyżywaja sie na nim.Dziecko juz nawet do szkoly nie chce isc, a codziennie w domu placze.Bylam juz u matki najwiekszego dreczyciela ,ale olała sprawe i jest jeszcze gorzej..Ja juz nie mam sily patrzec na to biedne dziecko.Dziewczyny pomozcie bo nie wiem co robic!
idź do wychowawcy, dyrektora, a jak nie pomoże to na policję.
podejdz do kazdego z tych dzieci osobno i je nastrasz;D serio.. kiedys mialam w przedszkolu takiego chlopaka ktory powybijal paru kolegom zeby, mojej kolezance prawie rowalil szczeke, ogolnie ludziom bardzo dokuczal psychicznie i fizycznie - i to dosc powaznie! moja mama stwierdzila, ze nie chcce zebym chodzila do konca zycia np bez oka i pomimo tego, ze jest bardzo kulturalna osoba powiedziala mu po prostu:

x, jak ty cos zrobisz mojemu dziecku, to ja nie pojde do pani pedagog, nie zglosze tego nigdzie, nie pojde do twoich rodzicow...ja ci po prostu tak przy*** ze ty na tylku do konca zycia juz nie usiadziesz

no i co? podziałało :D:D odtad ten chlopak byl dla mnie super-hiper-mily, az mnie to zawsze dziwilo :D a bylo to w zerowce w przedszkolu..

diamond19 napisał(a):

Pomysł z biciem dzieciaków (oprawców) jest skandaliczny. Nie żyjemy w średniowieczu i może to się tylko źle skończyć. Nie wyobrażam sobie żeby moje dziecko bił bezkarnie jakiś inny rodzic nieważne co by zrobiło. Pozatym bicie dzieci w tych czasach jeszcze cudzych to tylko gwóźdź do trumny bo jak by się coś wydało to można ładnie sobie namieszać w życiu. Btw przykład mojej cioci, która mieszka w Szkocji (tam bicie dziecka jest już od dawna zabronione) w każdym razie mój kuzyn był dreczony przez jakiegoś gówniarza . Też zabierał mu pieniądze itp. Ciocia chciała z nim tylko porozmawiać spotkała go na ulicy i on chciał uciekać. Ona złapała go za ramię a mały rzucił się na ziemię i zaczoł wrzeszczeć, że ona go bije. Ona go nie póściła powiedziała młodemu co myśli i skończyło się na policji o to, że niby pobiła go. Moim zdaniem jedynym rozsądnym wyjściem jest interwencja u wychowawcy jak to nie pomoże to do dyrektora a jak oni oleją sprawę do gdzieś to dalej zgłosić albo opisać szkołę w jakiejś gazecie, poprostu wyrobić opienię i przenieść dziecko do innej placówki. Dzieciaki raczej nic sobie nie zrobią z zdania nauczyciela. Wiem jak było u mnie w gimnazjum. Jak na kogoś się uparli to już tak zostawało i nic nie pomagało dopóki się im nie znudziło. Jedynym wyjątkiem były sytuacje gdy rodzice tych (oprawców) interweniowali i tłumaczyli. wydaje mi się, że powinni właśnie zareagować ich rodzice.

ale takiego małego bachora można po prostu nastraszyć ! chyba, że wolisz mieć dziecko np kalekie do końca życia? oczywiiście, jak chcesz :)
Odpowiem jako nauczycielka i jako rodzic... Tak jak moi poprzednicy napisali pierwszym krokiem w rozwiązywaniu problemów jest zawsze wychowawca. Wychowawca jeśli nie sam to z pedagogiem lub psychologiem powinni uzgodnić jakie kroki poczynić ku rozwiązaniu sprawy. Dyrekcja to jest ostateczność. A już samodzielne rozmowy z rodzicami tych "kolegów" to raczej bym całkowicie odłożyła na bok... Są różni rodzice i różnie mogą zareagować, a Pani nie ma wówczas żadnego wsparcia, .... U nas kiedyś w podobnej sytuacji pomogła konfrontacja z udziałem uczniów, ich rodziców, wychowawcy, pedagog i psycholog. Każdy przypadek jest jednak odrębny, wychowawca może potrafi przewidzieć ewentualne reakcje tych gagatków, więc niech podejmie kroki....

zaprawdeprzekletemiejsce napisał(a):

ale takiego małego bachora można po prostu nastraszyć ! chyba, że wolisz mieć dziecko np kalekie do końca życia? oczywiiście, jak chcesz :)

Chyba nie wiesz co piszesz  Dziecko później pójdzie do domu i powie, że go uderzyłaś i dopiero problemy się zaczną.... A rodzice zazwyczaj wierzą dzieciom.... Żadnych samodzielnych rozmów z dzieciakami!!! - takie rozmowy powinny być tylko z udziałem wychowawcy i rodzica tamtego dziecka. 
Oczywiście jako matka też chętnie bym takiego gnojka nastraszyła, ale za wiele widziałam i słyszałam, a pracuję w tym środowisku, więc szczerze takich rozwiązań nie polecam :)
wiesz że z takim czymś można iść na policję i będą rozprawy w sądzie? ciekawe czy gówniarze będą nadal tacy mądrzy, a mamusi kopara opadnie. Ja przez to przechodziłam 
Pasek wagi

kaurka napisał(a):

zaprawdeprzekletemiejsce napisał(a):

ale takiego małego bachora można po prostu nastraszyć ! chyba, że wolisz mieć dziecko np kalekie do końca życia? oczywiiście, jak chcesz :)
Chyba nie wiesz co piszesz  Dziecko później pójdzie do domu i powie, że go uderzyłaś i dopiero problemy się zaczną.... A rodzice zazwyczaj wierzą dzieciom....

nie chodzi o to zeby uderzyc, ale zeby zagrozic, ze powyrywasz mu nogi z owego miejsca, w ktorym przy siedzeniu wypelnia krzeslo albo tez taboret. Nawet jak sie poskarzy, to swiadkow nie ma (chyba ze cwaniak nagra, ale az tacy inteligentni to oni raczej nie sa).

Pasek wagi
Pierwsze co-isc do wychowawcy,pedagoga szkolnego,a jak oni sobie nie radza to do dyrektora.
Chodzić,chodzic i jeszcze raz chodzić.
Mało tego-podejsc do gówniarzy(tyle,ze to najlepiej bez świadków ze strony pracowników szkoły)i ich nastraszyc ze beda mieli z twoim mezem,lub innym męzczyzna którego moga sie bac do czynienia.Albo wysłac meza...

Jestem po ped opiekunczej-resocjalizacji,jednak majac praktyki w szkołach zauważylam ze wiekszosc wychowawców i pedagogów jest nieudolna.Najlepiej działa ta czesc mniej legalna-nastraszenia gowniarzy.Może to i troche zniżanie sie do ich poziomu ale najbardziej pomaga...........

Inna sprawa ze jak to wszystko nie przyniesie skutku najłatwiej jest dziecko przenieść do innej szkoły.

____________
Teraz patrze ze juz ktos z tym nastraszeniem pomysł dał.Jest dobry tylko konieczny jest brak świadków;);)
Policja raczej nic nie zadziała,oni w wazniejszych sprawach sa nieudolni,a co dopiero w sprawach szkolno-wychowawczych.Powiedza ci żebyś poszła do pedagoga i tyle.

Miałam podobnie, no może nie aż takie, ale zawsze. Interwencja u wychowawcy pomogła na jakiś czas. Później się wkurzyłam i wyszarpałam w szkole g*niarza za chabety - postraszyłam policją i sądem rodzinnym. Poszłam tez do dyrektora i wysłuchał to samo +  że zgłoszę to do kuratorium. Wtedy ruszyło. Jego rodzice byli wzywani do szkoły parę razy (problem nie dotyczył tylko mojego syna), szkoła zobowiązała jego i jego rodziców do terapii psychologicznej. W końcu jego rodzice przenieśli go do innej szkoły.
Nie wiem co jest z nim dalej - ja i koleżanki mamy spokój.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.