- Dołączył: 2009-01-04
- Miasto: Waregem
- Liczba postów: 5296
24 lutego 2012, 21:12
Wiem, że to dość konwersyjny temat ale mam problem i nie wiem jak sobie z nim poradzić. Na początku gdy mieszkaliśmy razem z moim jeszcze chłopakiem szanował mój wybór i nie musiałam razem z nim chodzić na msze wiedział, że nie czuje potrzeby i mnie nie ciągnął. Dopiero po ślubie wiele się zmieniło mój mąż zaczął chodzić częściej sam i namawiał też i mnie byłam z nim kilka razy i wiecej nie chce. Zawsze jak jesteśmy u niego tesciowa twierdzi ze robie źle i mnie nawróci. Co mam zrobić w takiej sytuacji czuję się zmuszana ...
- Dołączył: 2012-01-19
- Miasto: Białystok
- Liczba postów: 502
24 lutego 2012, 21:16
Trudna sprawa.. ateista+wierzący=armagedon
- Dołączył: 2011-07-29
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 1787
24 lutego 2012, 21:17
Powiedz mu, że czujesz się zmuszana... Nie można zmusić do wiary bo wtedy nie jest to wiara prawdziwa. Chyba tylko rozmowa z facetem może cokolwiek pomóc.
- Dołączył: 2011-11-17
- Miasto: Golgota
- Liczba postów: 928
24 lutego 2012, 21:18
Nie ma innego wyjścia jak po prostu jasno się wyrazić, określić swój wybór, świadomy wybór, zaznaczyć że chcesz tak a nie inaczej!, nikt nie może Cię do niczego przymusić. Ale musisz być zdecydowana, nikt za Ciebie tego nie zrobi :|
- Dołączył: 2009-01-04
- Miasto: Waregem
- Liczba postów: 5296
24 lutego 2012, 21:19
.kropka. napisał(a):
Powiedz mu, że czujesz się zmuszana... Nie można zmusić do wiary bo wtedy nie jest to wiara prawdziwa. Chyba tylko rozmowa z facetem może cokolwiek pomóc.
mówiłam już, że czuje sie zmuszana niestety on uważa, że to nic wielkiego poświęcić godzine raz w tygodniu
- Dołączył: 2011-08-29
- Miasto: Dreamland
- Liczba postów: 3330
24 lutego 2012, 21:20
hmm to trudna sprawa- sprawa Twojego sumienia. Łatwiej b y Wam było gdybyście wypracowali wspólny model- on trochę odpuścił a Ty dla niego raz na jakiś czas się przemęczysz.. Ja obecnie jestem na etapie zbliżenia i powrotu do kościoła (po 5 latach przerwy) z racji nauk przedmałżeńskich. Myślałam, że z moim M. będzie nam ciężko "wrócić" do praktyk religijnych (szczególnie jemu, ma bardzo cięty język jeśli chodzi o KK)... a jednak... zauważyłam, że on też się trochę cieszy, że wrócił. Przecież nie musisz ślepo stosować się do wszystkiego co mówi ksiądz z ambony bo księża też są różni i róźnie do pewnych rzeczy podchodzą... jak ktoś potrafi zdrowo podejść do sprawy wiary to okazuje się, że krzywdy ona raczej nikomu nie zrobi a może pomóc w trudniejszych chwilach. Ja traktują to jak pewną "inwestycję" na przyszłość, ubezpiczenie na wypadek jakiegoś dramatu w życiu... wiem, że wtedy będzie mi łatwiej z wiarą niż bez niej doszukiwać się sesnu w życiu (i nie chodzi o chodzenie do kościoła).
a co do męża on Cię namawia bo w swoim sumieniu robi coś co może dla Ciebie najlepszego :) Ty nie musisz go posłuchać, możesz odmówić ale chyba nie bardzo umiesz podać powody, uargumentować i jasno się określić i tu jest problem...
Edytowany przez caiyah 24 lutego 2012, 21:26
24 lutego 2012, 21:21
GreenGras napisał(a):
Trudna sprawa.. ateista+wierzący=armagedon
Niekoniecznie. Trzeba wypracować zdrowy kompromis. Nie odczuwasz potrzeby chodzenia do kościoła i nie narzucasz mu swoich poglądów - On powinien to uszanować. Tylko szczera rozmowa.
24 lutego 2012, 21:21
Taki związek (ateista+ wierzacy) ma sens tylko, jeśli obie strony akceptują odmienne przekonania partnera. Powiedz mu jak się czujesz, że nie chcesz chodzić do kościoła bo nie czujesz potrzeby i żeby więcej Cię do tego nie namawiał. Zdecydowanie i jasne wyrażenie się to podstawa - jeśli teraz nie postawisz na swoim to i on i teściowa do końca życia ci będą truć za uchem, że jesteś zła.
- Dołączył: 2008-11-15
- Miasto: Deutschland
- Liczba postów: 3255
24 lutego 2012, 21:21
nie umiem pomóc ale współczuję. Mnie teściowa nawraca ale na inną wiarę, to jeszcze gorsze niż chodzenie do kościoła
- Dołączył: 2010-11-07
- Miasto: Berlin
- Liczba postów: 634
24 lutego 2012, 21:24
Ale wytlumacz mu ze to nie na tym wiara polega. Co to da ze pojdziesz 1 w tygodniu do kosciola i bedziesz zerkac na zegarek zeby tylko wyjsc. Ja tez nie chodze a jestem wierzaca, ten czas poswiecam na wolontariat i mysle ze robie wiecej dobrego niz kleczac godzine w lawce. A ilu takich znam co do kosciola biegaja 2 razy w tygodniu a na codzien oszukuja ludzi itd itd wiec naprawde sens tego typu nawracania jest znikomy, powiedz mu to dosadnie, w koncu wiedzial przed slubem jak do tego podchodzisz wiec nie daj sie