14 stycznia 2012, 12:50
Witajcie,
mam 20 lat, otrzymuję rentę po ojcu 600zł oraz stypendium naukowe 300zł miesięcznie.
Moja rodzina jest dobrze sytuowana tzn. kiedy jest kasa to jest, a kiedy jest gorszy czas jest mniej kasy,
mam 2 braci i oni coraz bardziej wraz z mamą odgrywają bogatszych.
Wychodzi an to że ja udaje biedaczkę,
bo po prostu skoro mam 900 zł miesięcznie wszystkie swoje wydatki chce płacić sama i na nic nie chcę brać kasy od mamy.
Styczeń mam bardzo ciężki odłożyłam kasę na laptopa i kupiłam go 1800zł,
mam do zapłacenia ubezpieczenie auta 350 zł, do tego przegląd 100 zl, akumulator 300zł, i zapowiada się 18nastka kuzyna gdzie dać muszę mu 200zł bo idę z os. towarzyszącą.
Do etgo wszystkiego miesiecznie na paliwo do szkoły tracę ok 250 zł, i rachunek za tel, jakies zaputy np jedzenie do diety bo an ciuchy czasem kasy mi brakuje.
Teraz bracia ida na bal i oni mnie ciągną, bal kosztuje 170 zł plus własny alkohol.
Właśnie pokłóciłam sie z mamą ze nie chcę iść bo nie mam kasy,
to mnie wyzwała że udaje biedną itp.
Jak myślicie zamiast dorabiać jeszcze po marketach gdzie czasem częśto chodze do pracy moze lepiej zacząc ciągnac od matki, na jeansy, jakieś drogie żakieciki, sukienki buty...
Kurde a ja zawsze uważałam to za zaletę że jestem niezalezna a im jeszcze źle.
Kto ma rację?
Co powinnam robić.
16 stycznia 2012, 00:17
nie ciągniesz, jeżeli chce ci dawać. daje - bierz, a nie tłumacz się, że nie masz kasy i nie możesz. masz, ale z własnej woli nie przyjmujesz. twoja wina.
17 stycznia 2012, 08:31
ja mieszkam 10 km od miasta, i do tego pół miasta musiałabym przejść na uczelnie. bilet w jedną stronę kosztuje mnie 4 zł.