Temat: Koleżanka...jak jej pomóc? Wpływowi rodzice...

Cześć wszystkim! ;)
Być może taki temat już wystąpił, jeśli tak, wybaczcie.
Mianowicie, chodzi o moją przyjaciółkę. Odchudzałyśmy się razem (przez wakacje). MI się udało, jej nie. Więc przestała biegać, przestała dietkować. Minęły 4 miesiące a ona doszła do wagi..90 kg! Przy wzroście 1.65 i w wieku 15 lat. Próbowałam z nią jakoś delikatnie porozmawiać, aby się "ogarnęła". Ale ona jakby na to nie patrzy, a wiem, że to tylko pozory. Nie ma znajomych, nikt jej nie lubi, wyśmiewają ją. Ona jednak, dzięki (a tak naprawdę, PZREZ) rodziców, mówi, że wszystko z nia dobrze. Że przecież, gdy zje kilka kawałków ciasta dziennie, czy czipsy od czasu do czas (4 razy w tygodniu) to normalne. Mówi mi, że "wszystko dla ludzi". Bo właśnie to do głowy wbili jej rodzice! Owszem, na takie rzeczy może sobie pozowlić dziewczyna z dobrą przemianą materii, chociaż to i tak nie zdrowe. Ale nie ona, niszczy tym swój organizm. pytanie brzmi, jak jej pomóc? Jak pokazać jej problem, albo raczej..dotrzeć do niej? Terapia "szokowa"?
moi rodzice twierdzą podobnie jednak mama mnie rozumie i kupuje mi owoce jogurciki naturalne żebym cokolwiek jadła tata też narzeka że już jest ładnie a teraz jedz normalnie :D czasem wepchną ciasteczko ale to wszystko . to co piszesz o swojej koleżance przyprawia mnie o gęsią skórkę :D

nieznajomaaa88 napisał(a):

jak się upasie do 130 kg to się nawróci.

albo i nie, będzie dalej tyła.

Ja dla mojej przyjaciółki w kółko mówiłam, ze muszę schudnąć, ale ona zawsze mówiła "schudniesz, daj sobie czas, dojrzej do tego". Ta koleżanka najwidoczniej też musi dojrzeć.

Poza tym rodzice tez mają w tym swój udział. Oni nie widzą problemu, a tak na prawdę niszczą dziecko wpychając w nie ile wlezie, albo inaczej... pozwalając na to. 
Bleff, ważyłam ok. 10 kg mniej, jednak to raczej ze względu na wzrost, jest ode mnie wyższa.
Chyba macie rację. Porozmawiam z nią raz, wyrażę swoje zdanie i cóż.. nic więcej nie mogę zrobić. Zaproponuję jej wspólny ruch, może się uda. Eh..nie rozumiem jak rodzice mogą wyrządzać taką krzywdę dziecku? A najśmieszniejsze jest to, a raczej tragiczne. Że jej ojciec jest sędzią piłkarskim i dba o formę, biega, itp. Nie rozumiem
Tak naprawdę do końca nie wiesz jakie są jej relacje z rodzicami. Nic nie możesz zrobić, bo ona nie jest zdalnie sterowanym autkiem. Musi do tego dojrzeć. Na pewno widzi, że jest gruba, widzi, że przytyła, widzi jak reagują na nią ludzie (chociażby wzrok ekspedientek w sklepach z ciuchami), może nawet czasem usłyszy coś przykrego. I tak czara goryczy się wypełnia, a w którymś momencie zacznie się z niej wylewać. Caaaałym potokiem. O ile wierzę w akceptację nadwagi u dorosłych kobiet, to na pewno nie u nastolatki.

Nie rozmawiaj więcej o odchudzaniu z nią, w ogóle nie poruszaj tematu jedzenia jak czegoś problematycznego. Jak się będzie żalić, że źle wygląda to powiedz jej, że ma świadomość iż to kwestia odżywiania i że jak chce możesz jej dać parę wskazówek. Niech wie, że ją wspierasz, ale nie naciskasz. Ona mówi, że wszystko jest dla ludzi i trochę śmieciowego jedzenia nie zaszkodzi, bo się broni. Nie atakuj jej. To nie jest miłe i  wątpię żeby pomogło jej schudnąć.

90 kg nigdy nie ważyłam, ale kiedy dobiłam do poziomu nadwagi w schudnięciu chyba pomogło mi najbardziej to, że nie czułam się atakowana. Poszłam do nowej szkoły - liceum, ani razu nie usłyszałam, ze jestem gruba, żadnego komentowania za plecami, dziewczyny z klasy też nie zwracały na to uwagi. Raz jak powiedziałam, że beznadziejnie wyglądam w spodenkach od wuefu (stałam przy lustrze) koleżanka odparła "oj tam, Amerykanki są grubsze" . To mi dało trochę do myślenia. Sama zauważyłam w pewnym momencie, że już coraz rzadziej wybieram bluzki w rozmiarze M, a częściej L, że mam spore wałki kiedy siadam. Zaczęłam się siebie strasznie wstydzić. I któregoś dnia, bum, przeszłam na dietę.

I na nią przyjdzie kolej. Byleby bez głodówek...
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.