- Dołączył: 2009-01-08
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 4271
24 listopada 2011, 14:12
Kiedyś już wspominałam o moim problemie.
Jestem skłócona z siostrą mojego faceta. Tzn. Ona ma coś do mnie - do dziś nie wiem co, bo jedyne co może mieć to to, że bardzo jej pomagałam w potrzebie (i psychicznie, i finansowo) + uwielbiałam się z jej synem i nigdy nie wpadałam z pustymi rękami. Chłopczyk ma 6 lat, jest bardzo rezolutny - może trochę zaniedbany pod względem czasu poświęcanego przez matkę. Łatwiej jej włączyć TV, niż poczytać z małym.. Chłopiec wielokrotnie mówił mi, że mnie kocha, że jestem jego drugą mamą - jak biologiczna matka jest w pracy. Było to bardzo miłe, zawsze się na siebie rzucaliśmy, tuliliśmy, całowaliśmy - mój chłopak był wyraźnie w tle.. Ostatnio spotkałam małego i był obojętny. Ostatni raz widzieliśmy się 1,5 msc temu więc nie mógł zapomnieć, a pierwsze co zrobił to poleciał do mojego Michała i krzyczy " cześć Michaaał!" - jakbym ja nie istniała.. Zero interakcji, pomimo tego, że zagadywałam, rozmawiałam, uśmiechałam się - taki jakby dziecięcy foch ? Michał wyszedł do kuchni a mały do mnie: "Patrz Maja, tam na zdjęciu Michaś jest z inną dziewczyną!" (zdjęcie ze studniówki z koleżanką) - mi kopara w dół, ale na spokojnie odpowiedziałam, że to koleżanka, a to ja jestem jego narzeczoną. Mały z wyrzutem odpowiedział, że przecież wie... Przy wyjściu mi powiedział "PAPA, możesz już iść" a narzeczonego nie chciał puścić.. Jestem niemal pewna, że matka podbuntowała dzieciaka i dlatego tak się zachowuje - co gorsza po tej sytuacji zmieniłam podejście do dziecka - podirytowało mnie solidnie. Zawsze z mojej inicjatywy kupowaliśmy prezenty maluchowi, teraz zwyczajnie odechciało mi się. Sądzicie, że powinnam olać matkę i dziecko czy usilnie znów walczyć o dobre relacje z Kacperkiem (wiadomo, że to mega trudne bo widuję go raz na 2 msc, a buntująca matka codziennie)?
- Dołączył: 2009-01-08
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 4271
24 listopada 2011, 19:54
Truskawkowo, na jej miejscu też byłoby mi przykro gdyby moje dziecko używało tego słowa w stosunku do kogokolwiek innego ale to był jakiś sygnał moim zdaniem.. Dla niej szczytem matczynej opieki jest nakarmienie dziecka i zaprowadzenie do szkoły. Fakt, dobre i to ale teściowa mówi, że ona w czasie odrabiania lekcji krzyczy na Kacperka i mówi temu biednemu dziecku, że nie ma do niego cierpliwości... Myśle, że sama jest sobie winna - również wyczuwam zazdrość.