29 października 2011, 09:20
Jestem mężatką od 4 lat, ale odkad urodziła się córka w moim związku nie jest najlepiej. Nie wiem co się dzieje, wydaje mi się że między nami nie ma juz zadnego uczucia, przynajmniej z mojej strony. Codzienne obowiązki (monotonia życia), brak pracy i zero rozrywki sprawiły że nie mam na nic ochoty a już na pewno na bliskość z mężem. Prawie wcae nie rozmawiamy, nigdzie nie wychodzimy razem. Jego ulubioną rozrywką jest tv i komputer. Kiedy wspomnę że np o kinie pójdzie ale sam o niczym nie pomyśli. Czy w ogóle warto tkwić w takim związku warto walczyć o to co było kiedyś?
- Dołączył: 2008-08-22
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 1326
29 października 2011, 10:13
idz na imprezę z koleżankami:) po tym zawsze schodzi ciśnienie:) wystrój sie niech będzie trochę zazdrosny.
Idzicie razem na basen z dzieckiem przecież możliwości jest fuuul
- Dołączył: 2009-02-27
- Miasto: Azerbejdżan
- Liczba postów: 23061
29 października 2011, 10:17
Tak to prawda, rozmową daleko zajdziesz ale to najpierw facet musi chcieć rozmawiać. Ja ze swoim uparciuchem walczylam dwa lata. W końcu coś mu się w głowie poprzestawiało i sam przyznał, że nie rozmawialiśmy poważnie o naszych problemach i o mnie nie dbał. Miałam podobną sytuację co ty, z tą różnicą, że nie jestem mężatką i nie mamy dzieci. Na szczęście w końcu dokwitł do tego, że to najpierw On musi sie zmienić.
Może przygotuj dzisiaj wieczorem jakąś romantyczną kolację, z winkiem i postaraj się jeszcze raz z nim porozmawiać szczerze. Face4t musi zrozumiec, że kobieta ma swoje potrzeby. A odnowienie znajomości z koleżankami zostaw na potem. Myślę, że warto o niego zawalczyć.
29 października 2011, 10:24
Mam podobnie. To że poszłam do pracy dodatkowo zaostrzyło nasze relacje. Mimo że pracuje i tak potrafi mi powiedzieć że nie mam prawa być zmęczona bo on jest zmęczony... Nawet jak ma wolne i nie mamy niani do opieki nad synkiem nie zrobi obiadu i ja wieczorami po 12h gotuje obiad, sprzątam itd. I to nie jest kwestia tego że 4 lata temu mogła o tym pomyśleć. Bo na całą sytuację wpływają obie strony. A to że ona myśli to w pełni rozumie. Życie we dwoje zmienia się po urodzeniu dziecka a najgorzej jak facet uważa że prowadzenie domu i wychowywanie dziecka to obowiązek tylko mamy... Ja nawet jak wychodzę do koleżanek to muszę synka zabrać bo tatuś się nim nie zajmie bo zmęczony po pracy... I rozmowy praktycznie jak grochem o ścianę.
- Dołączył: 2009-02-27
- Miasto: Azerbejdżan
- Liczba postów: 23061
29 października 2011, 10:30
Wiecie co, jak czytam to wszystko to szlag mnie trafia. Faceci to dziwne stworzenia. Nie wyobrażam sobie sama sprzątać, gotować itd. Związek dwojga ludzi to partnerstwo, trzeba sobie pomagać we wszystkim. U mnie w domu sprzątamy oboje, często gotujemy razem w weekendy, on sam piecze chleb od kilku lat, wczoraj sam poszedł do sklepu po składniki na brownie i w nocy piekł ciasto.
- Dołączył: 2010-09-08
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 786
29 października 2011, 10:36
A właśnie wydaje mi się że branie ślubu powinno być bardziej przemyślane. Nigdy nie będzie idealnie ale można zrobić wszystko, żeby chociaż w połowie było super. A takie gadanie że każda z nas jest biedna bo ma dzieci a mąż nie chce się zająć to świadczy o nas samych że nie umiemy postawić się własnemu mężowi. Sorki może i imam inne myślenie ale u mnie nie przeszłoby coś takiego. Zawsze jasno stawiałam warunki i co oczekuje od partnera. Mój na początku też był uparty i w nosie miał wszystko a teraz jest o 180stopni inny. Ale ja mówiłam i trułam mu cały czas :D a zależy mu na mnie więc zmienił się i chwałą mu za to :) yyyyy to co jak facet sam nie chce gadać to już dziewczyna ma odpóścić sobie????? dziwne myślenie moim zdaniem nie chce gadać? napewno przyjdzie moment że przemyśli i porozmawiacie zobaczy że Ci zleży na takiej rozmowie i już. I nie każdemu życie zmienia się po urodzeniu dziecka na gorsze :)
- Dołączył: 2009-02-27
- Miasto: Azerbejdżan
- Liczba postów: 23061
29 października 2011, 10:39
Ja swojemu też trułam aż do znudzenia i chłop zrozumiał.
A co do wychodzenia i proponowania to u nas sprawa wygląda tak. Mamy kredyt, który on spłaca w całości bo ja mało zarabiam. Wiadomo, wydatki codziennie pokrywamy oboje, odkładamy też na remont itd. Przez to, że on spłaca kredyt, to co mu zostaje odkłada i oszczędza maksymalnie jak się da. Zanim wzięliśmy kredyt wychodziliśmy częściej, teraz on mi prawie nigdy nic nie zaproponuje. Więc stwierdziłam, że nie będę czekać aż łaskawie mnie gdzieś zabierze, tylko jak wyszukam jakiś fajny koncert, albo film w konie to idę kupić bilety i stawiam go przed faktem dokonanym :P Nigdy mi nie odmówi towarzystwa. To też jakiś sposób na dziada :D
- Dołączył: 2007-09-10
- Miasto: To Tu To Tam
- Liczba postów: 8155
29 października 2011, 10:47
terapia małżeńska. on pewnie też ma jakieś ukryte pretensje i widzi, że jest kiepsko. ale przy rozmowie lepiej, by uczestniczy la osoba 3, która będzie kontrolowała sytuację, by rozwijała się w odpowiednik kierunku.
- Dołączył: 2011-10-22
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 177
29 października 2011, 10:50
i jak tu wierzyć w miłość? przykre, że uczucie wygasa...a może nigdy go nie było??
29 października 2011, 10:52
wlasnie aniu niektore (boje sie uzyc slowa, wszystkie) biora slub "bo piekne wydarzenie i wielkie zakochanie" ale pozniej wychodzi ze nie dojrzelismy do zwiazku, zarowna jedna strona jak i druga bo jest problem i nie umie sie go rozwiazac
bez rozmowy nic sie nie dziala. jak chlop nie bedzie chcial to sie nie bedzie staral a nasze wysilki pojda na darmo
pytanie prosto z mostu "zalezy ci?"
- Dołączył: 2010-11-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 16219
29 października 2011, 11:07
to nie rozmawiałaś z nim przed ślubem, albo chociażby przed ciążą jak będzie wyglądał podział w opiece nad dzieckiem? nad domowymi obowiązkami?o.O
dziewczyno, Tobie się nudzi, a monotonia Cię zabija. musisz coś zrobić dla siebie, wyjść gdzieś sama, bez dziecka, uwolnić myśl od problemów domowych i po prostu dobrze się bawić. idź chociażby do kosmetyczki czy fryzjera, zapisz się na jakieś zajęcia z tańca czy aerobik. facet zobaczy, ze o siebie dbasz to też inaczej na Ciebie spojrzy. i przede wszystkim porozmawiaj z nim o tym. tylko nie na zasadzie: już mu o tym mówiłam, tylko POROZMAWIAJCIE. Ty mówisz co Cię boli, jak widzisz swoją sytuację, a on mówi jak on ją widzi i co zrobi, zeby to poprawić. bo gadać sobie to mu możesz i do śmierci, a po nim to i tak spłynie.