Temat: Relacje między Waszymi rodzicami

Jakie są relacje między Waszymi rodzicami (po jakim stażu związku)? Ja od 10lat bardzo chciałam, by się rozwiedli. Nie mieszkamy już na stałe razem, ale za każdym razem, gdy ich widzę (ok. 30lat razem), albo się kłócą, albo są zdystansowani, moja mama jest nieszczęśliwa, ojciec zachowuje się zwyczajnie jak ostatni cham i też widzę, że mu się nie chce (ogólnie nie mogę uwierzyć, jak bardzo wobec mojej mamy brak mu szacunku i kultury, nawet jako do człowieka). Żadne z nich nie jest święte, ale trwają tak obok siebie, kłócąc się co jakiś czas (zdrad nie ma), a nie rozstają się chyba już tylko dlatego, że oddzielnie finansowo nie daliby sobie rady. Bardzo mnie to smuci i rozwala emocjonalnie.
Jak jest u Was? Patrząc na nich tracę nadzieję na to, że istnieją długotrwałe szczęśliwe związki (choć zdarzyło mi się kilka takich widzieć w życiu).
Moi rodzice są od 32 lat małżeństwem. Odkąd wyprowadziłam się z siostrą( ok 6/7 lat temu) u nich układa się coraz lepiej z dnia na dzień :) Odeszły problemy związane z nami, wszystko się uspokoiło, tata bardzo zaczął pomagać w domu sam z siebie, uspokoił się, nie jest nerwowy( a zawsze go za nerwowego wariata mieliśmy ;)
Mają swoje wspólne zajęcia w tyg( basen/siłownia), spacery, wyjścia na wystawy itp. Czasem się pokłócą( 95% przez rodzinę mojego taty, zwykle przez mamę taty) a tak jest im dobrze. Tata generalnie źle funkcjonuje bez mamy, by normalnie działać potrzebuje  obecności mamy w domu. Więc jak ona dłużej jest w pracy, tata też zostaje dłużej w swojej żeby wrócić jak ona już jest. Generalnie widać, że największą przyjemność mają spędzając czas razem choć są tak zadziorni że tego nie przyznają ;) Mają olbrzymie mieszkanie, a przesiadują czytając każde sobie w jednym pokoju.

moja mama nie zyje od 15 lat. a ich wczesniejszych relacji nie pamietam bo mialam kilka lat
czyli generalnie różnie...
widzę, że u wielu z Was problemem jest alkohol. u mnie przez wiele lat też był, teraz chyba trochę mniej.
moi są razem od jakis 25 lat, patrząc na to, co wyczynia moja matka, marze o tym, zeby sie rozwiedli i żebym nie musiała jej codziennie oglądać, bo moja niecheć do niej w okresie kiedy jest naprawde źle (czyli przez wiekszość czasu) sięga zenitu.
 
narazie nie ma na rozwód nawet cienia szansy i szczerze wątpie, ze kiedys sie to zmieni, bo mój ojciec w ogóle o tym nie mysli, woli bezradnie rozkładac rece i pytac ' i co ja mam zrobic?' zamiast naprawde podjąć jakies kroki.

przez pare ostatnich lat- zdążyłam do tego przywyknąć i nawet codzienne awantury nie bardzo mnie ruszają, dobrze, ze nie jestem 10 lat młodsza.
Pasek wagi
No różnie, różnie z tym bywa... Dziwne jest to, że kobiety/mężczyźni, którzy mają naprawdę powód do rozwodu - między innymi alkoholizm małżonka (taki którego on nie chce wyleczyć i rozkłada całą rodzinę) często trwają w takim wyniszczającym związku, a sporo innych par rozwodzi się z błahych powodów i nie walczy o związek... nie stara się go naprawić...
moi są razem 21 lat, nie rozumiem mojej mamy, że jest z moim tatą. pije, mało co robi, jest dla niej chamski, nie robi nic w domu, rzadko opłaca rachunki i zostawia mamę z całymi problemami finansowymi. pomijam fakt, że pije, w momencie gdy już 3 razy wylądował w szpitalu, na chorobę związaną z nadmiernym spożywaniem alkoholu. nigdy nie bił ani nas, ani mamy, ale sam fakt, jaki on jest ( bywa, bo czasem jest jak do rany przyłóż) jest dołujący. ja bym nigdy nie mogła być z takim człowiekiem, mam chyba inny charakter niż moja mama.

Moi rodzice rozwiedli się gdy miałam 7-8 lat, czyli ok. 11 lat temu. Przez pare ładnych lat były między nimi nadal konfikty (już po rozwodzie). Rozwiedli się ponieważ jedną z ulubionych rozrywek mojego taty było bicie mnie lub mamy z byle powodu lub gdy wypił. Teraz wszystko diametralnie się zmieniło. Spotykają się czasem przy kawie, rozmawiają, tata wcześniej nie mógł zaakceptować tego że jest sam, a mama kogoś ma...a aktualnie pracuje u faceta mojej mamy i najzwyczajniej w świecie dogadują się jak kumple z pracy. Stara się mimo wszystko wynagrodzić mamie to jaki był... przynajmniej w pewnym stopniu.

Ogólnie jest bezkonfliktowo i nikt nie ma do nikogo żalu. Szkoda życia żeby ciągle wszystko rozpamiętywać i żyć przeszłością.

Pasek wagi
zgadzam sie z Wami Salemka i FetiFet.... ja sama gdyby mnie ktos zapytał pare lat temu myslałabym o rozwodzie rodziców jak o jakiejś abstrakcji, czyms, co nie moze miec miejsca. Teraz, takie zachowanie jakie prezentuje moja matka jest nie do pojecia dla zdrowej osoby, ani dla takiej, która nigdy nie miała w rodzinie podobnych problemów.


sama tez nie rozumiem co kieruje moim tatą- miłosc? przywiązanie? ze wytrzymuje te wszystkie awantury, rujnowanie rodziny i związku, który przez tyle lat był szczesliwy.

Powiem brutalnie- jesli trzeba odciąć reke, zeby ratować całe ciało, to ją odetnij. takiego jestem zdania na obecną chwile, moze gdybym sama kogoś kochała przez 20 lat mowiłabym inaczej, ale nie sądze, zebym tak sobie dała wchodzic na głowe.
Pasek wagi
it.girl dokładnie tak. może to zależy od charakteru? ja też uważam.. kiedyś zapytałam się mamy, czemu nie rozwiedzie się z tatą, powiedziała, że to nie jest wszystko takie proste, jak mi się wydaje.
rozumiem miłość, przywiązanie, wspólne sprawy finansowe... ale ile można znieść? jak można pozwolić niszczyć się, dołować? ja bym tak nie umiała, zbyt bardzo cenię siebie, nie mogłabym tak po prostu poświęcić swego życia dla kogoś, kto od wielu lat mnie nie szanuje, nie traktuje jak partnera..
> it.girl dokładnie tak. może to zależy od
> charakteru? ja też uważam.. kiedyś zapytałam się
> mamy, czemu nie rozwiedzie się z tatą,
> powiedziała, że to nie jest wszystko takie proste,
> jak mi się wydaje.rozumiem miłość, przywiązanie,
> wspólne sprawy finansowe... ale ile można znieść?
> jak można pozwolić niszczyć się, dołować? ja bym
> tak nie umiała, zbyt bardzo cenię siebie, nie
> mogłabym tak po prostu poświęcić swego życia dla
> kogoś, kto od wielu lat mnie nie szanuje, nie
> traktuje jak partnera..

od charakteru napewno wiele zalezy, od tego czy wciąż dbasz o tą osobe pewnie tez, ale własnie... jak mozna kochac kogoś, kto ma ciebie i swoje dziecko, wspólna przyszłosc i przeszłosc gdzies, do którego nie trafiaja zadne argumenty, bo i tak na nastepny dzien robi swoje... Moze Ci zalezec przez jakis czas, ale potem przychodzi tylko wielkie rozczarowanie, a potem w sumie juz sie nie dziwisz kolejny i kolejny i kolejny raz. tak to wyglada przynajmniej z mojej perspektywy.

wiec gdybym nie musiała codziennie przezywac tego samego byłoby o wiele lepiej. pod względem emocjonalnym, finansowym... chyba w sumie każdym. 

jak sądzi mój ojciec, czy Twoja mama...nie rozumiem tego, ale chyba inaczej niz my, niestety.
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.