Temat: proszę o obiektywne opinie...

Jestem w związku od 5 lat. Mam 22 moja druga połówka 23.

Przeżyliśmy szkolne lata razem i razem wkroczyliśmy w dorosłość. Między nami bywało również źle ale zawsze wychodziliśmy z tego trzymając się razem. Nidy nam się nie nudzi, mamy wspólne pasje, tysiące tematów do rozmów i ogólnie dobrze nam ze sobą. Czuję się przy nim bezpieczna i kochana, jest moim ideałem.

Pewnie myślicie po cholerę to wszysko piszę.. a no właśnie zmierzam do tego.

Chodzi o to że chciałabym zostać jego żoną.. Planujemy razem przyszłość ale nic nie robimy w tym kierunku. On mieszka u siebie ja u siebie (dzieli nas tylko 20 km). Chcieliśmy wynając mieszkanie ale ze względu na jego pracę(częste wyjazdy) ja siedziałabym sama w domu przez ten cały czas. Z perspektywy czasu widzę że to żadna wymówka, tysiące par mieszkają razem niezależnie od tego czy są non stop razem czy też parę razy na miesiąc. Druga sprawa-myśleliśmy o ślubie ale to baaardzo odległe plany, (przynajmniej z jego strony-tak to odczuwam).Wokół znajomi się tylko zaręczają a mnie serce ściska. :(

Mówi że mam studia, że najpierw aby się zaręczyć trzeba się czegoś dorobić mieszkanie, rzeczy itp.

Jak to jest z tymi facetami?? Jak mam go rozumieć?? Może za dużo oczekuję?

Nie wiem ale czuję pewien niedosyt, nie chcę być po prostu jego dziewczyną tylko kimś więcej..

jak Wy to widzicie...



Salemka właśnie o tym mówię! ja też jestem tego zdania że razem można łatwiej do czegoś dojść. nie naciskam go mówiąc o oświadczynach, broń Boże, to co napisałam zbierało mi się w myślach od dłuższego czasu ale nie powiedziałam mu tego że chcę i koniec:)wiem że to może podziałać w zupełnie odwrotną stronę. Mamczekać??


wiesz co, na to nie ma reguły - mój mąż poprosił mnie o rękę znienacka, zupełnie niespodziewanie, nie rozmawialiśmy o tym wcześniej, ja miałam 22 lata, on 25 (więc byliśmy stosunkowo młodzi), też byliśmy parą bardzo długo, bo 7 lat, od 4 mieszkaliśmy razem...

ten moment przyjdzie, nie ma co się martwić i przyspieszać go na siłę, po prostu któregoś dnia wstaniecie rano, zjecie śniadanie i stwierdzicie, że to jest ten czas :) nie będziesz miała wtedy wymówek, że go nie ma, że coś tam
powodzenia!
My poznaliśmy się 8 lat temu, a 2 lata temu dopiero zaręczyliśmy się zaś w tym roku powiedzieliśmy sobie "tak" :) ...nie masz co panikować, na wszystko będzie odpowiedni czas i miejsce, nie myśl tyle o zaręczynach, a  co z tego, że ktoś tam z Twoich znajomych już się zaręczył?? wzorowanie się na innych nie ma najmniejszego sensu...nie naciskaj na partnera, bo faceci nie lubią żyć pod presją czy to zaręczyn czy ślubu...spokojnie :) jesteś młoda, masz jeszcze na wszystko czas, daj wykazać się partnerowi, on też musi w pewien sposób dojrzeć do zaręczyn, a co za tym idzie i do ślubu :)
> Salemka właśnie o tym mówię! ja też jestem tego
> zdania że razem można łatwiej do czegoś dojść. nie
> naciskam go mówiąc o oświadczynach, broń Boże, to
> co napisałam zbierało mi się w myślach od
> dłuższego czasu ale nie powiedziałam mu tego że
> chcę i koniec:)wiem że to może podziałać w
> zupełnie odwrotną stronę. Mamczekać??

Czekaj. Ja czekam i im mniej myślę na te tematy tym lepiej samo się wszystko układa. Za rok Luby opuszcza akademik, kupuje na kredyt lub wynajmuje mieszkanie i chce, żebym zamieszkała tam z nim :)

Chciałabym chociaż zamieszkać z nim ale na tosię nie zanosi:( a mnie już powoli denerwuje takie jeżdzenie tu i tam.. pytanie- u kogo spędzamy weekend? chciałabym mieć własne gniazdko, nie marzę o luksusie byle by mieć własny kąt.

Może za duże wymagania mam?? Może faktycznie zbyt wiele wymagam...

Nie widzę związku między dorabianiem się czegoś razem
będąc w zwiazku małżeńskim czy narzeczeńskim.
Ty potrzebujesz poczucia bezpieczeństwa a ślub
byłby tego dowodem.
Nie myśle ,ze jesteś stuknięta ...
jednym pasuje trwanie 20 lat w zwiazku na kocią łapę
drudzy pragną ceremonii zaślubin
a jeszcze inni wychodzą z załozenia,ze zwiazki są  nie dla nich ...
Porozmawiaj z nim o swoich obawach i dalszych planach.
A ponadto zawsze lepiej jest sprawdzić się i zamieszkać wspólnie
na probę,poznać swoje wady i przyzwyczajenia. Takie jeżdżenie od-do jest na dłuzszą mete
do bani........
a dlaczego się nie zanosi na wspólne gniazdko skoro macie dwie pensje?
mieszkanie pod jednym dachem przybliza decyzję o ślubie, człowiek doskonale poznaje drugą osobę i przestaje się bać tej wielkiej decyzji, bo wie czego się spodziewać :)

Dlaczego nie zanosi się? dla mnie to żadne wytłumaczenie ale on to tak ujął- jego praca jest taka jaka jest, owszem dobrze płatna ale niestety często wyjeżdza. Ale w piątek zawsze jest w domu do poniedziałku, czasem ma pracę na miejscu więc nie ma reguły.

On twierdzi że bez sensu jakby go nie było to ja bym siedziała sama w tym mieszkaniu a równie dobrze mogę być u siebie w domu z rodziną a nie sama. Dla mnie bzdura i już zaczyna mnie to zastanawiać dlaczego tak myśli.. obawia się tej odpowiedzialności za mnie?? za nas?? 

no to raczej o tym powinniście porozmawiać a nie o zaręczynach :) to normalne, ze skoro go kochasz chcesz mieć z nim wspólny dom
pogadaj z nim o tym :)
Sądzę, że jesteś jeszcze młoda, więc - jak to się mówi - masz jeszcze czas. Ale każdy takie potrzeby chyba odczuwa inaczej.Najlepiej porozmawiaj z partnerem. Skoro jesteście razem, to chyba macie do siebie zaufanie ;) Opowiedz mu o tym co czujesz i zapytaj jak On to widzi :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.