- Dołączył: 2011-08-16
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 91
17 sierpnia 2011, 11:50
co sadzicie na ten temat?
24 sierpnia 2011, 22:04
> Madzia ;-* 3mam kciuki za jutro!!!
NIE DZIĘKUJĘ :)
27 sierpnia 2011, 14:15
Cześć wszystkim :) Też byłam w związku na odległość. Chłopaka poznałam w czasie, gdy pojechałam do siostry na wakacje. Mieszka w innym mieście. Wynajmowała mieszkanie od ludzi, którzy mieszkają za granicą. I akurat syn tych ludzi przylatywał na urlop (wtedy zawsze zatrzymuje się w tym mieszkaniu). Dodam, że mąż mojej siostry jest kumplem tego chłopaka. Tak więc traf chciał, że się poznaliśmy. Na początku mieliśmy w planie przelotną znajomość. Wiecie, flirt wakacyjny. Ale nastała pora jego powrotu i buch. Związaliśmy się bardziej, niż chcieliśmy. Przez ponad rok przylatywał do mnie co miesiąc, dwa. A od prawie roku mieszka już w Polsce. Tak więc albo ja jeździłam do niego, albo on przyjeżdżał do mnie. Skończyłam studia i mogłam się wreszcie przeprowadzić do niego. Od miesiąca mieszkamy razem i jest świetnie. Ciężko było wytrzymać taką rozłąkę, ale codzienne telefony, smsy, rozmowy na gg pomagały.
- Dołączył: 2011-02-01
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 535
29 sierpnia 2011, 00:54
Jestem w związku na odległość. Prawie każdy weekend spędzamy razem, do tego jak mamy ferie na uczelni, wakacje... znamy się 6 lat, razem jesteśmy rok. Nie narzekam. Jasne, wolałabym go mieć na co dzień, ale jakbym miała wybierać- ktoś inny (nawet b. fajny, porządny i przystojny facet, nie że byle kto) codziennie, a mój A., z którym musimy się tak przemęczyć tylko 2 lata, oczywiście, że wybrałabym mojego. Jak się regularnie spotyka, ma ze sobą kontakt to i odległość się przetrwa. Oczywiście nie wyobrażam sobie żyć na odległość po ślubie:).
29 sierpnia 2011, 17:38
Ja jestem od roku w związku na odległość, mój chłopak wyjechał na studia aż 750km od domu. Ja mam jeszcze maturę do napisania, więc rok rozłąki przed nami. I nie żałuję ani minuty poświęconej na tęsknotę, czasem na łzy, na rozstania, na przywitania, szaloną radość, szczęście, gdy jesteśmy razem. Dlaczego? Bo to najwspanialszy chłopak na świecie, wolę jego daleko od siebie, niż kogokolwiek z mojego osiedla, byle by był blisko. Opinie, że w związku na odległość ludzie się mogą zdradzić są zwyczajnie śmieszne- małżeństwa mieszkają razem i też dochodzi do zdrady i co? Zresztą nie wiem jakim złamasem trzeba być, żeby w wieku kilkunastu czy dwudziestu kilku lat tak się szmacić, szmacić ideały, którymi żyje młodość i myśli, że "damy radę, bo prawdziwa miłość przetrwa wszystko" na rzecz tego, że "tęsknię za nią, więc muszę się pocieszyć". Nie wiem, na jakiś wyjątek trafiłam czy co? Bywały momenty, że ryczałam mojemu facetowi przez telefon, że ja już nie mam siły, że mnie to wykańcza, a on zawsze wierzy, ani przez sekundę nie wątpi w to, że będziemy razem i będziemy szczęśliwi. Te wakacje spędziliśmy razem mieszkając i było świetnie- jak u każdej normalnej pary: nie spijaliśmy sobie z dzióbków, były problemy, dzieliliśmy się obowiązkami, nie było żadnego skrępowania etc. Wszystkim parom w związkach na odległość życzę powodzenia, nawet jak nikt w Was nie wierzy- moi rodzice podchodzili do mojego związku z dużym dystansem. Dopiero teraz myślą w kategorii "Jak za rok wyprowadzisz się już i będziesz blisko P. to cośtamcośtam...", a na początku myśleli, że się rozstaniemy, że on kogoś sobie znajdzie itp. Chyba jak zobaczyli, że potrafi 750km pociągiem dla mnie przejechać, żeby widzieć się w weekend, to zrozumieli, jakie to dla nas ważne.
- Dołączył: 2008-01-08
- Miasto: Wyspy Owcze
- Liczba postów: 3774
29 sierpnia 2011, 18:07
jestem w związku na odległość prawie 6 lat a dzieli nas 50km może to nie dużo ale dla nas to jest masakra bo widujemy się tylko w weekendy ale da się to przeżyć
bo jak się kogoś naprawdę kocha to odległość nie ma znaczenia
29 sierpnia 2011, 18:11
elu, racja. Ja kiedys spotykalam sie z chlopakiem, dzielilo nas 150km, dla niego to byla odleglosc jak z Warszawy do Sydney i nie wytrwalismy. Prawda taka, ze jak sie kogos kocha, to bedzie sie z nim mimo odleglosci, a jak cos nie gra, to ludzie sie rozstaja mieszkajac razem czy majac do siebie 5 minut spacerkiem.
29 sierpnia 2011, 20:10
my męczyliśmy się prawie 2 lata. mój chłopak potrafił wsiąść w pociąg i przejechać te 250 km, żeby powiedzieć, że mnie kocha i następnego dnia wracać do domu.
tak więc, jeśli komuś naprawdę zależy, to odległość nie ma znaczenia.