- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
21 lipca 2011, 21:05
piszę tu pewnie z błachego powodu, ale siedze teraz w domu, nie mam do kogo się zwrócić. Siedze i płacze, przez faceta. Wiem, że to najgorszy i nic nie warty powód ale jednak serce pęka....
Nie mogę sobie miejsca znaleźć, nie wiem co mam robić, jak ukoić ten ból.
L
Mam 20 lat, jego znam od 14 roku życia. Urodziliśmy się tego samego dnia, miesiąca i roku, jest między nami 7 h różnicy.
Poznałam go przez moją ówczesną przyjaciółkę Ewę (też się tak nazywam), byłam u niej w domu i na gg odezwał się do niej na gg On. Znali i kolegowali się z podstawówki, zaczęłam z nim rozmawiać, a kiedy się pytałczy to Ewa, odpowiedziałam, że tak, w końcu nie skłamałam, rozmawiało mi sięz nim wyjątkowo dobrze, jak z nikim innym i w końcu poprosił moja przyjaciółkę o mój nr gg. Tak się zaczęło.
Jako nastolatka popełniałam wiele głupstw i on wspierał mnie, nie miałam nikogo komu mogłą bym się wygadać, tylko on rozmawiał ze mną szczerze i pewnie gdyby nie to załaała bym się wtedy całkiem i mogłoby mnie tu dziś nie być…
Kiedy miałam 15-16 lat planowaliśmy spotkanie, ale jakimś cudem minęliśmy się, chociaż oboje byliśmy na miejscu w tym samym czasie, wciąż nie wiem jak to możliwe.
Przez cały czas rozmawialiśmy. On zawsze mówił, że ma słabość do mnie i ja do niego też ją czułam, chociaż nie jestem osobą, która by się do tego przyznała.
Mając 17 lat spotkaliśmy się i zaiskrzyło. Nie trwało to długo bo jakiś 1-2 mce. Był jeszcze dziaciakiem i nie umiał mnie traktować poważnie. Zranił mnie. Nie odzywałam się do niego chyba z rok.
Nasze rodziny się kompletnie różnią. Jego – religijna, duża rodzina, każdy się świetnie zna i spotykają się w wielkim gronie przy każdej okazji. Moja rodzina to jakaś karykatura. Mój tata pije, nie chce mu się procować, mamie też nie. Nigdy nie mają dla mnie czasu, bo wciąga ich telewizja. Z tatą nie mam ani jednego miłego wspomnienia.
Kocham ich i wiem, że oni też kochają mnie, ale w ogóle nie myślą o mojej przyszłości a oni o tym, żeby mi jakoś pomoc. Jak poruszałam temat studiów z tatą mówił ze pójdę jak wygra w totolotka i urywał temat. Taka z nim rozmowa. Doszło do tego, że jeżeli chce iść na studia to ostatni rok szkoły musze iść na zaoczne i do pracy, żeby odłożyć kasę na studia bo od niech pewnie grosza nie dostane.
Ciągle awantury, krzyki.
Nasze rozmowy ożywiły się jakoś późną wiosną 2010. Były coraz częstsze az zaczęliśmy się znowu spotykać w lipcu. W sierpniu już byliśmy razem. Z jednej strony był czuly izabawny ale z drugiej ciągle nie umiał mnie traktować jak swoja dziewczyne a traktowal jak kolezanke. Denerwowalo mnie to bardzo.
W ostatnie dni sierpnia pojechaliśmy z jego znajomymi i z bratem do zakopanego.
To był koszmarny wyjazd, ciągle siedział z kolegami, a jak sobie o mnie przypomniał to widziałam, że nie wie jak się ma zachować, miałam wyrzuty sumienia, że ze mna się nudzi i nie potrzebnie mnie zabieral ze sobą skoro woli kolegow. Jezen z jego kolegów był z dziewczyna, sa razem już długie lata i ciągle patrzyłam jak on ja traktuje jak sa nierozlaczni, i plakac mi sięchciało. W końcu doszło do kłotni i 2 dni siędo niego nie odzywalam. Kiedy jego koledzy wracali do domu zapytal czy ja zostane isie zgodziłam żeby dac mu jeszcze jedna szanse. Było lepiej, ale chociaż ja o nim myslalam, miałam wrazenie ze jak bym mu zniknela z oczu to w ogole by nie zauwazyl, zajal by się czym a o mnie by nie pomyslal.
We wrześniu było ok, ale w pazdzierwniku przeniosl się do stolicy studiować i coraz rzadziej się spotykaliśmy, w ogole nie było zrozumienia…
Opisuje tu zle rzeczy, ale były tez dobre, kiedy mowil ze podziwia mnie, ze jestem z tych dziewczyn do kochania, do związku a nie do **********. Duzo było słow, gestów, czynów, które potwierdzaly, że jego uczucia były szczere, gdyby nie te, pewnie bym się nie zakochala.
W każdym razie w grudniu się rozstaliśmy.
Było mi strasznie ciężko, kochałam go już wtedy ale nie dopuszczałam do siebie takiej myśli.
Nie rozmawiałam z nim, bo jego zartobliwy sposób rozmowy tylko mnie denerwowal, on zawsze zartuje, wydrurnia się, jest usmiechniety. Było mi zbyt ciężko żeby rozmawiać z nim i patrzeć jak się smieje i jak momentalnie doszedł do siebie po rozstaniu, wlascienie mam wrazenie ze w ogole nie musial się zbierac.
Ja się ciągle zbieram.
Ok 3 tyg temu napisałam mu sms, ze nic od niego nie chce, na nic nie licze, ale ze powinien wiedzieć ze go kocham bo to zbyt wazna sprawa żeby ja zachować dla siebie i tyle. Odpisal ze jeśli się chce spotakc to może i można. Stwierdzil ze jak się spotkamy to grzeczny nie będzie b ozawsze mu się podobałam i go pociagalam i stesknil się za mna.
Stwierdzil tez ze jeśli się spotkamy to na 99% wrócimy do siebie, chociaż ja w ogole tak nie mysle, najpierw trzeba dużo spraw zalatwic, porozmawiać szczerze…
Zapraszal mnie tez do siebie do stolicy, ale nie wiedzialm po co mam tam jechać, bo jeśli tylko na kawe i pogadać to więcej moja podróż by trwala niż spotkanie a on co jakiś czas jest w moim miescie, przyjezdza do rodzicow, rodziny itp.
Zapytałam wczoraj czy ciagle nie che się spotkać i powiedział ze teraz i tak jest w wawie wiec na razie to nie, i zapytala mczy zaproszene nadal aktualne, powiedział ze caly sierpień jeszcze jest i jak cos to się ustali. Tylko, że ja zaczyzanam prace od września, wiec caly tydz będę miała zapchany, w weekendy szkola i nie wiem keidy miała bym znalesc jakiś czas na wyjazdy…
On zawsze pisze do mnie pierwszy.
Godzine temu napisała do mnie siostrzenica… ze widziala go z jakas dziewczyna, tu w moim miescie L………. Nie jestem obiektywna ale widze ze on mam mnie gdzies… ja naprawdę kocham i wiem ze musze go olac, i tak zrobie.
Nie napisałam tego , żeby się pytac co mam zrobić. Bo wiem co zrobie, musze dac sobie z nim spokoj, chodzi o to, ze nie wiem jak mam to zrobić, bo to tak bardzo boli… Kocham go już chyba od lat… L serce mi peka L przed sobą widze tylko czarną dziurę…
Zawsze wydawało mi się, że jestem Bi. Jestem fiministką. Chyba skończęz facetami raz na zawsze…. W sumie to na pewno. L
Dziewczyny jak wyleczyć sięz miłości, czym zając czas? Znacie jakieś, sposoby? Nie chce magicznych sztuczek, ale kazdna z nas przezyła miłość, która rani. Jak sobie radziłyscie?
Niestety jestem taką osobą, która jak się zakocha, to już na amen, wiem, że najbliższe lata będę miała przesrane przez taką miłość ;(
Jeśli komuś się chciało przeczytać tego tasiemca, dziekuje.
22 lipca 2011, 11:23
olej gościa! naprawdę nie warto, rozumiem, że to jeszcze dzieciak, ale 20letni dzieciak powinien wiedzieć czy chce być z dziewczyną czy nie- nie mówie o mega powaznych deklaracjach, ale powinien wiedzieć, czy chce spróbować. Jeśli nie robi nic w tym kierunku- to znaczy że mu nie zalezy. Dla mnie jasne jak słońce.
A Ty wyjdź do ludzi, ladnie się ubierz, pomaluj, zrób coś zebyś czuła się świetnie sama z sobą. Na świecie jest mnóstwo zajebistych facetów :)
22 lipca 2011, 12:10