- Dołączył: 2009-04-18
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1726
27 czerwca 2011, 19:35
chyba dopiero niedawno wytrzeźwiałam i byłam w stanie opisać rozdarcie po weselu byłego
dla niewtajemniczonych powiem tylko, że parę młodą zapoznałam ze sobą tuż po tym jak teraźniejszy pan młody mnie rzucił a ja miałam nadzieję go jeszcze odzyskać i przedstawiłam mu aktualną panią młodą co miłe nie było.
oto dzisiejszy wpis z pamiętnika wiem, że jest długi, nie wiem czy jedt ciekawy ale dla mnie ważny więc byłoby mi bardzo miło gdyby choć jedna osoba przeczytała i napisała "rozumiem":
wesele wesele i po weselu
Po weselu mętlik w głowie
głównie chyba dlatego, że mój facet zwiódł mnie wielokrotnie podczas tego weekendu
a panna młoda po tym jak się upiłyśmy mówiła mi o tym jak to P. zawsze z szacunkiem mówił o mnie czy o nas itd.
Nie
ma co się oszukiwać byłam wtedy dziewczynką w sumie jeszcze dzieckiem a
P. był moim pierwszym poważnym partnerem, po czym mnie rzucił...
tak
po prostu bez podania przyczyny, nie powiem, żeby wtedy to nie bolało,
bolało jak cholera przez tydzień nic nie jadłam ( wtedy pierwszy raz
odkryłam, że da się żyć bez jedzenia)
Dziś jak na to patrzę ten cały
związek wydaje mi się raczej jakąś ekscytującą zabawą w całowanie kiedy
druh drużynowy nie patrzy. Atrakcyjny, sporo starszy chłopak
zainteresowany właśnie mną, motyle w brzuchu, ciekawość pierwszych
doznań seksualnych. Bardzo miło to wspominam.
W sumie kochałam
każdego mojego chłopaka a w moim życiu było ich 5 więc nie myślę, żebym
była aż tak kochliwa. Każdego z nich idealizowałam wierzyłam w jakieś
złączenie dusz na całe życie itp
... każdego tylko nie obecnego;/
Jestem z moim D. już od 5 (?) lat i co jakiś czas zastanawiam się czy ja go w ogóle kiedyś kochałam, tzn na pewno tylko kiedy?
Na
początku na pewno nie, bo wstyd się przyznać ale zaczęło się od seksu,
mieszkaliśmy wtedy w innych miastach a ja nie miałam nawet prywatnego
komputera żeby z nim w samotności porozmawiać. Tak minęły prawie dwa
lata krótkich odwiedzin co kilka tygodni. Było mi wtedy bardzo wygodnie
biorąc pod uwagę bliskość ( nie w sensie fizycznym) przyjaciela ze
szkoły, z którym spędzałam wtedy dużo czasu z którym doradzaliśmy sobie w
sprawach sercowych ( byłam min przy tym jak w końcu przyznał, że nie
jest bi ale homoseksualistą)- na łamach szkoły średniej można
powiedzieć, że byłam jego przykrywką ( dla ciekawskich przyjaźnimy się
do dziś)
Później przeprowadziłam się do Warszawy na studia- wybrałam
to miasto tylko ze względu na D. choć dostałam się na inne uczelnie i za
to chyba też mam żal. Pierwszy rok studiów mieszkałam w akademiku, to
było straszne miejsce, zimno, głodno i głośno. D. miał pretensję, że mam
dla niego tak mało czasu ale sam nie przyjeżdżał do mnie często,
wakacje spędziliśmy oddzielnie bo albo on pracował albo ja uczyłam się
do poprawek.
Teraz jestem na drugim roku od stycznia mieszkam z D.
Staram się jak głupia sprzątam, gotuję, robię zakupy itp, staram się "
nie czepiać", tylko, że mam wrażenie, że my mimo wszystko nie mieszkamy
razem ale obok siebie, każdy sobie, swoje zajęcia. Czasem w wolne
wieczory każdy siedzi przed swoim monitorem a ja zastanawiam się co ja
tu właściwie robię?
Gdzie jest mój książę do końca życia?
Gdzie są moje emocje, gdzie moje szczęście?
Gdzie jest ten niezawodny, wrażliwy facet który kocha mnie nad życie?
- Dołączył: 2009-04-18
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1726
27 czerwca 2011, 19:57
> w takim razie jak go kochasz to porozmawiaj z nim
> że brakuje Ci rozmów z nim przytulania, robienia
> czegoś wspólnie. Może zrób jaką fajną kolację :) I
> porozmawiajcie. Rozmowa na prawdę dużo daje
> kochana :)
Próbuję kilka razy dziennie, on przytula mówi dobrze rozumiem, i dalej swoje:( długi czas zastanawiałam się czy może nie spotyka się z inną bo mimo, że codziennie śpimy obok siebie to wysypiam się aż za dobrze. Może to głupie może nigdy nie robiliśmy tego często, może to moja wina bo nie potrafię wyjść z inicjatywą ale myślałam, że jak razem zamieszkamy to coś się poprawi w tej kwestii
- Dołączył: 2006-03-09
- Miasto: ----------
- Liczba postów: 3292
27 czerwca 2011, 19:58
Może odpocznijcie od siebie na jakiś czas, albo wręcz przeciwnie wyjedzcie gdzies na kilka dni sami, zmieńcie otoczenie i bądzcie tylko dla siebie...
- Dołączył: 2011-06-08
- Miasto: Eindhoven
- Liczba postów: 775
27 czerwca 2011, 20:02
kurde to faktycznie coś jest nie tak. Na Twoim miejscu znalazłabym sobie jakieś zajęcie wieczorem np. spacery tak żeby to on zaczął się Tobą interesować bo tu mi pachnie taką monotonią. Niech on się postara jeśli nie chce Ciebie stracić.
- Dołączył: 2010-05-10
- Miasto: Mauritius
- Liczba postów: 21812
27 czerwca 2011, 20:20
>W sumie kochałam
każdego mojego chłopaka a w moim życiu było ich 5 więc nie myślę, żebym
była aż tak kochliwa
Wiesz ja mialam tez 5 a kochalm i kocham tylko jednego bo poprzednich ani troche:/ wiec ja bym powiedziala, ze jdnak kochliwa jestes:)
A jak masz watpliwosci a jeszcze mloda jestes to zstanow sie czy nei warto teraz podjac jakichs drastycznych krokow bo potem bedzie juz za pozno.
- Dołączył: 2009-04-18
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1726
27 czerwca 2011, 20:27
kochałam i w jakimś sensie kocham tych 5 facetów bo każdy dla mnie był ważny z każdym wiązałam wielkie nadzieje i na każdym mi zależy, i nawet jeśli tak jak P. to on mnie zostawił to zawsze starałam się spojrzeć no to trzeźwym okiem, nie mieć żalu i co najważniejsze z każdym z nich utrzymuję kontakt
9 to akurat nie podoba się D) ale chociaż przyjaźnią tego nie zdołam nazwać to każdy był wyjątkowy i każdy jest na tyle fajnym facetem, że nie chcę z nimi zrywać kontaktów nawet jeśli nie znaczą już dla mnie tyle co kiedyś
- Dołączył: 2010-03-13
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 5191
27 czerwca 2011, 20:37
Wydaje mi się że Wasz związek poprostu nabrał monotonii bo ciągle jest tak samo wyjdź z jakąś inicjatywą zróbcie coś razem jeśli Ty tak zrobisz on będzie chciał się zrewanżować i wasze życie nabierze kolorów :) kiedy zaczniecie robić coś razem przekonasz się czy naprawde go kochasz :)
27 czerwca 2011, 21:15
Hmm.. ciężka sytuacja, mówisz mu o tym co Cię gryzie i co chcesz by zmienił, a On dalej swoje. Nie wiem co mam Ci doradzić, nigdy nie byłam w takim długim związku. Może tak:
Jeśli chodzi o sprawy łóżkowe to postaraj się jednak wyjść z tą inicjatywą, mieszkacie razem, jest wiele sytuacji, które mogą Ci w tym pomóc, a to na pewno was do siebie zbliży i może w jakimś stopniu zmieni tą waszą rutynę.
Może też czasem sama przybiegnij do niego i go przytul, powiedz mu, że chcesz by dziś był po prostu blisko Ciebie, blisko nie tylko w mieszkaniu ale także uczuciowo, psychicznie i fizycznie.
Wyjdźcie gdzieś razem, idźcie do wspólnych znajomych, do kina!
Musisz chyba próbować różnych wyjść i nie czekać na jego inicjatywę bo możesz się nie doczekać. Może jemu dobrze w takim związku.