- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 czerwca 2011, 19:07
Dziewczynki(i mężczyźni) chciałabym porozmawiać, bo w realu nie mam z kim(brak znajomych).
Jestem z moim facetem 10 miesięcy. Na początku były motylki w brzuchu bla bla itp., teraz to już się unormowało. Z punktu widzenia osoby trzeciej jest idealnie - dba o mnie, stara się tak samo jak na początku, jesteśmy przyjaciółmi, rozmawiamy, kłócimy się tyle ile potrzeba, nie jesteśmy ani zbyt podobni ani zbyt różni jednak... sama nie wiem. Gdy myślę, co by było gdybyśmy się rozstali, czuję pustkę, czuję, że go kocham, lecz jest jakoś inaczej... Czasami patrzę na inne pary i porównuje nas do nich. Zauważam też wady, których nie widziałam wcześniej(nie jakieś wielkie - tych jeszcze nie odkryłam, ale drobnostki typu kompletnie lewe ręce w załatwianiu czegokolwiek). To mój pierwszy mężczyzna, pierwszy, któremu powiedziałam kocham i z którym poszłam do łóżka. Uwielbiam spędzać z nim czas, uwielbiam gdy się o mnie troszczy, traktujemy się poważnie(może to mnie przeraża?), mam nawet pewność co do tego, że gdy kiedyś wyjadę na dalsze studia to on razem ze mną, ale wiem, po prostu wiem, że jest inaczej.
Moje pytanie brzmi - czy tak jest zawsze? A może rozmyślam nad tym tyle, bo nigdy nie byłam w związku i w mojej głowie istnieją tylko idealne obrazy facetów-artystów, którzy nie bekają, nie wzdychają, nie sapią i nie wylewają kawy przy niesieniu(tutaj warto dodać, że w pewnej serii opowiadań stworzyłam siebie jako bohaterkę, wdającą się w romans z właśnie aż do bólu idealnym facetem(serio żyłam tym opowiadaniem:)). Taka kolej rzeczy, czy coś jest z nami nie tak?
26 czerwca 2011, 20:49
każdy ma jakieś swoje niedoścignione ideały w głowach :) i to też jest normalne przecież. ale najważniejsze jest to co jest realne. a co do motylków w brzuchu po 10 latach.. ja myślę, że to nie tylko w skrajnościach.. zależy jak się związek przeprowadzi i czy się o niego dba ZAWSZE a nie od okazji, albo tylko na początku. chyba najgorsze jak się ludzie załamują i rozstają przy jakichs kryzysach. wiadomo, są i takie chwile ze miesiąc można się kłócić i mieć siebie dość, ale jak sie razem takie rzeczy przetrwa to potem sam związek cieszy bardziej :) mój obecny związek, który trwa już niecałe 3 lata, właśnie miał takie słabe początki. właściwie pierwsze pół roku to była masakra.. ale z jakiegoś powodu to razem przetrwaliśmy i teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego. potem też przechodziłam okresy (tydzień, dwa..) kiedy uczucie opadało, kiedy stopniowo zauważałam wady, które mnie drażniły, ale to mijało, bo on mnie na nowo rozpalał! i myślę, że to podstawa związku, żeby na nowo ciągle się odkrywać i starać tak jak na początku.
uh, ale się rozgadałam, trochę nie na temat :P