- Dołączył: 2011-06-24
- Miasto:
- Liczba postów: 8
24 czerwca 2011, 10:30
Hej, jestem właśnie w trudnej sytuacji i zupełnie pogubiłam się w tym wszystkim. Mam nadzieję, że może Wy pomożecie mi określić, co mogę myśleć w takiej sytuacji - takie spojrzenie na wszystko z boku.
Kilka tygodni temu rozstałam się z chłopakiem. On tego chciał, później mówił, że żałuje, a teraz już sam nie wie co ma zrobić.
Mi bardzo na nim zależy, on twierdzi, że nie czuje do mnie nic, co się czuje do dziewczyny, ale lubi ze mną przebywać, ufa mi, itd.
Teraz spotykamy się na luźniejszej stopie - prawie codziennie - po 3-4 godziny. Dodatkowo rozmawiamy codziennie przez internet - i to on zawsze pierwszy zagaduje.
A kiedy się spotykamy jego jakby ciągnie do kontaktu ze mną - chce mnie przytulać, łapie za rękę,
bawi się moimi włosami, odgarnia je z twarzy, żartujemy sobie i dobrze się dogadujemy. Ostatnio wstałam na chwilę a on wstał za mną, podszedł i mnie przytulił. Tak po prostu - a gdy już miałam odchodzić, to zamiast mnie puścić, przytulił jeszcze bardziej. Nie
wiem czy to może świadczyć o tym, że mu jednak zależy tylko sam nie
zdaje sobie z tego sprawy, czy tylko ja robię sobie złudne nadzieje? - Dołączył: 2011-06-24
- Miasto:
- Liczba postów: 8
24 czerwca 2011, 21:33
Boję się, że macie rację. tzn jak z nim jestem i tak się zachowuje w stosunku do mnie, to wtedy nadzieja odżywa, że coś do niego dotarło i że będzie dobrze. Ale później jest dzień kiedy się nie spotykamy - i zaczynam się bać. Do ostatecznego terminu niewiele czasu, więc pewnie jutro albo pojutrze się czegoś dowiem co jest z jego strony. Ale - mam chyba złe przeczucia - pewnie po Waszych odpowiedziach. Tylko boje się , że sobie z tym nie poradzę. Ile czasu trzeba, żeby zapomnieć? Bo ja boję się, że będę ciągle żyła wspomnieniami i trudno mi będzie się znowu zakochać. Chyba nawet zaczynam wątpić, czy uda mi się znaleźć kogoś z kim będę szczęśliwa i zakochać - mam nadzieję, że teraz już szczęśliwie.
- Dołączył: 2011-06-24
- Miasto:
- Liczba postów: 8
26 czerwca 2011, 16:01
Dałam mu wybór - albo próbujemy jeszcze raz (czego niby wcześniej chciał, chociaż podobno nic nie czuje) albo zrywamy kontakty, bo nie mogę tak dalej ciągnąć. Wiem, że gdyby mógł spotykać się na stopie przyjacielskiej jak teraz to wybrał by to.
Ale po moich opcjach stwierdził, że woli być ze mną niż zerwać kontakt.
Co powinnam zrobić? Dać szansę, licząc że pokocha i nie zostawi znowu?
Czy kierować się rozumem, który mówi, że to nie ma sensu, bo on nic nie
czuje, jestem dla niego przyjaciółką, której ufa bardziej niż innym i lubi przebywać, przytulać itd. ale z jego strony nie ma nic więcej?
Jestem
tak strasznie zagubiona... Myślałam, że przyjedzie dzisiaj i powie
pewne tak albo nie. A on nadal nie wiedział... Chyba dopiero jak się
dowiedział jakie są możliwości to zdecydował - może na tą wygodniejszą.
Z
jednej strony chciałabym spróbować, bo - może za wielka wiara we mnie
albo nadzieja - liczę na to, że może się zakocha. Skoro tak lubi ze mną
przebywać, mówił, że zachowywał się tak, że chciał mnie przytulić, bo mu
tego brakowało...
A z drugiej boję się, że za 2 tygodnie, za miesiąc - stwierdzi, że to nie to... i znowu zostanę porzucona...
Rozsądek jedno... a serce głupie i nie może zrozumieć :/ Edytowany przez Anett1988 26 czerwca 2011, 16:02
26 czerwca 2011, 16:15
my tez sie rozstalismy - przez klotnie. poczatkowo wyszlismy z domu w pozorach ze jest ok i nadzieja ze sie zejdziemy, a potem przez telefon on powiedzial- nie, ja tego nie chce ciagnac, podam ci twoje reczy na miescie i tyle. nie czuje juz tego co powinienem itp. mielismy telefonicny kontakt bo mialam odebrac swoje reczy. czesc wzielam za 3 dni a reszte - nie wiadomo, jak nam pasowalo. przyjechalam za tydzien z nadzieja ze odbiore rzeczy i fajrant. a tu guzik, powiedzial ze zaluje ze chce byc ze mna i przeprosil
warto bylo wejsc 2 raz do tej samej rzeki i jest lepiej jak bylo
26 czerwca 2011, 16:16
> Dałam mu wybór - albo próbujemy jeszcze raz (czego
> niby wcześniej chciał, chociaż podobno nic nie
> czuje) albo zrywamy kontakty, bo nie mogę tak
> dalej ciągnąć. Wiem, że gdyby mógł spotykać się na
> stopie przyjacielskiej jak teraz to wybrał by to.
> Ale po moich opcjach stwierdził, że woli być ze
> mną niż zerwać kontakt.
> Co powinnam zrobić? Dać szansę, licząc że pokocha
> i nie zostawi znowu?
> Czy kierować się rozumem, który mówi, że to nie ma
> sensu, bo on nic nie
> czuje, jestem dla niego przyjaciółką, której ufa
> bardziej niż innym i lubi przebywać, przytulać
> itd. ale z jego strony nie ma nic więcej?Jestem
> tak strasznie zagubiona... Myślałam, że przyjedzie
> dzisiaj i powie
> pewne tak albo nie. A on nadal nie wiedział...
> Chyba dopiero jak się
> dowiedział jakie są możliwości to zdecydował -
> może na tą wygodniejszą. Z
> jednej strony chciałabym spróbować, bo - może za
> wielka wiara we mnie
> albo nadzieja - liczę na to, że może się zakocha.
> Skoro tak lubi ze mną
> przebywać, mówił, że zachowywał się tak, że chciał
> mnie przytulić, bo mu
> tego brakowało...A z drugiej boję się, że za 2
> tygodnie, za miesiąc - stwierdzi, że to nie to...
> i znowu zostanę porzucona...Rozsądek jedno... a
> serce głupie i nie może zrozumieć :/
Może bosi się zobowiązań. Sama nie wiem. Dziwna ta sytuacja. Ty sama najlepiej wiesz, jak jest.
26 czerwca 2011, 17:06
co do sytuacji ponownych porzucen mialam takie halo- partner musial mnie uspokajac ze nie odejdzie, ja dzwonilam i sie pytalam czy mu zalezy. w spotkaniach w 4 oczy czulam wiez, ale poza - niepokoj. w czasie wszelkich klotni - tych mocniejszych czulam przerazenie ze za chwile powie ze nie ma sensu itp. ale mowil "jakie zerwanie?, co ty kobieto mowisz? jesem zly bo to to i to, ale nie chce z toba zerwac, cos ty sobie znowu ubzdurala"
przeszlismy wiele klotni i nie porzucil mnie, nabieram zaufania