Temat: Nie mam już sił walczyć o nas

Dziewczyny pomocy !!!
Jestem z moim chłopakiem rok. Oboje mamy trudne charaktery, jesteśmy nieustępliwi. Nie umiemy się dogadać. Oboje chcemy być razem ale jesteśmy zmęczeni kłótniami (dla mnie są to sprawy ważne, dla niego błahostki i odwrotnie). Nie chcemy nikogo innego, cały czas mówimy sobie, że się kochamy i gdy jest dobrze to naprawdę nie mam się do czego przyczepić (więc nie ma mowy o wygaśnięciu uczucia). Problemy rodzą się gdy się pokłócimy. Żadne nie jest wstanie pierwsze podać ręki - żyjąc w przekonaniu o nie swojej winie. Jestem zmęczona i sfrustrowana tymi kłótniami, chciałabym żeby było dobrze.. Co mam robić ? Ustępować wbrew sobie i godzić się na wszystko - wtedy będzie ok tylko ja będę dusiła wszystko w sobie. Nie chcę się rozstawać bo go kocham, tylko, że ja nie chcę tak żyć.. To się wyżaliłam i popłakałam.. Co o tym sądzicie? 
PS. Wszelkie próby rozmowy kończą się fiaskiem, mianowicie - słyszę wymuszone przepraszam a mam wrażenie, że mój chłopak ani nie żałuje, ani nie chce się zmienić. 
z doświadczenia wiem że pary które się tak kłucą rozchodza sie po pewnym czasie i ze zawsze idzie o glupoty, moimz daniem nie warto odpusc sobie i jemu i nastepnym razem jak bedziesz chciala sie poklucic pomysl czy naprawde sprawa jest warta klutnii
Może gdy czujesz, że przychodzi ta "chęć" na wrzaski itp to wyjdź do innego pokoju(lub on) ochłoniecie i wtedy na spokojnie niech któreś z Was przedstawi swoje argumenty...uwierz działa i wiem, że jest to trudne, bo to wygląda tak jakbyśmy się "poddały" ale warto, skoro się kochacie trzeba walczyć o to aby polepszyć swoje stosunki, a nie doprowadzać do jeszcze gorszego stanu, bo faktycznie zerwiecie
Czuje się maksymalnie bezsilna!! Chciałabym żyć zgodnie ale na pewno rzeczy sobie nie pozwolę. Mogę się zamknąć, przemilczeć ale wiem, że jak wybuchnę to ze zdwojoną siłą i będzie jeszcze gorzej.
ale to nie chodzi o to abyś przemilczała sprawę, bo wiadomo ze w koncu wybuchniesz, tylko żebyś nie przejmowała się pierdołami
Oczywiście nie wiem o co się kłucicie ale nie wyobrażam sobie że o jedną konkretna sprawe bo wtedy wystarczyło by rozwiazac ta sprawe, na moj gust to oboje jestescie typami czepialskimi i musicie sobie odpuscic bo w jakoms nerwice wpadniecie, nie mowiac juz o tym że ludziom którym wiecznie cos nie pasuje trudno byc szczesliwym
Głównie o to, że jestem zawsze mniej ważna od innych. Moja prośba jest mniej ważna niż prośba kolegi chociażby. Czuję się przez to gorsza i niedoceniona. Cały czas wszystko się do tego odwołuje. Jest czas dla kolegów = nie ma dla mnie. Ciągle słyszę, że mam wiecznie jakieś ale i przypieprzam się do wszystkiego. Nie wiem już czy tak jest czy walczę w słusznej sprawie ?
Hmyy to jak dla mnie to Wasz związek jest nie przyszłościowy, z winy Twojego faceta. Nigdy nie rozumiem jak koledzy mogą być ważniejsi od dziewczyny, w takich sytuacjach trzeba znaleść równowage, ale jak jej sie nie szuka to nic z tego.
Wiesz, spotkania z kumplami ważna rzecz, ale jednak powinnaś być ważniejsza.


A może przestań zabiegać o jego uwagę i przestań się nim tak bardzo interesować?
U mnie to podziałało.
Btw. przeczytaj moze ' Dlaczego mężczyźni kochają zołzy? ' ja po przeczytaniu tej lektury zaczełam bardziej dbać o siebie niż o niego no i po 2 dniach nazwał mnie zołzą i teraz to on narzeka,że za mało go dopieszczam
Z drugiej strony chyba nie umiemy się rozstać na poważnie. Mówimy sobie : "dobra, to koniec" a później mówimy sobie, że się kochamy i nie chcemy tak naprawdę bez siebie żyć. Mam wrażenie, że moja walka to syzyfowa praca i nigdy nie wygram. Nie umiem się cieszyć tym związkiem bo dobrze jest na chwile a później znów to samo. Tylko, że jak jest dobrze to jest naprawdę wspaniale. Jest czuły, kochany, najlepszy..... ;(((

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.