Temat: Brak rodzica a problemy w dorosłym życiu ?

To pytanie do osób, które wychowały się bez rodzica (mamy lub taty) - czy odbija się na Was w dorosłym życiu brak rodzica ? Czy zwalacie swoje niepowodzenia, problemy na to, że nie było przy Was jednego z nich ? Mówię raczej o rozwodzie rodziców, odejściu, totalnym braku zaangażowania w Wasze wychowanie niż śmierci, która jest zupełnie niezależna od Nas.. 
oczywiście, wychowuje się bez ojca tak samo jak moja przyrodnia siostra wiec moja mama ma pecha do facetów , a odbiło to się na mnie tak że mam jakiś uraz do mężczyzn brak zaufania do nich strach przed związaniem się z kimś  bo myślę że wszyscy faceci mnie zranią .
Moi rodzice się rozeszli, z matką nie miałam kontaktu przez kilka lat, i wiesz co Ci powiem...kocham ją, jasne, ale żebym darzyła ją jakimś takim "przyjemnym" uczuciem? abym miała chęć się z nią CZYMKOLWIEK podzielić, to nie, absolutnie, nawet o tym nie myślę. Spotykamy się od czasu do czasu i niestety kilka lat bez kontaktu, do tego moje dojrzewanie doprowadziło do tego, że po prostu drażnimy siebie nawzajem i swoją obecność musimy dawkować. I nigdy nie brakowało mi matki, bo nigdy nie miałam okazji poznać co to znaczy wychowywanie się z matką, z tatą mi było bardzo dobrze i co prawda nie mógł mi zastąpić, zwłaszcza jak byłam młoda, typowego kobiecego wsparcia, ale nigdy bym nie chciała aby było inaczej.
ja miałam oboje rodziców, ale tak jakbym ich nie miała, i do tego miałam siostre którą musialam wychowywać jakby była moim dzieckiem a byłam tylko 5 lat starsza, ale nie narzekam dawali kase a ja z natury jestem samodzielna
u mnie mama zostawiła mnie na rzecz mężczyzny(postawiłam ultimatum-ja albo on)..odeszła jak miałam chyba 7 lat..Nie interesowała sie mna wgl..Gdy byłam mała..ok.4,5 lat w domu zaczął przelewać się alkohol..prowadziło to do kłótni,awantur,przemocy między rodzicami i nawet do mnie..(uciakałam z domu z psem)..co doprowadziło do rozwodu..zamieszkałam z babcia..tata ułożył sobie zycie z inna kobietą,maja dziecko..często dzwoni i odwiedzamy siebie nawzajem,jeżdze spać do niego w weekendy..natomiast z mama nie mam kontaktu wgl..gdy trafiam na nia na ulicy przypadkiem bądz na urodznach kogoś z rodziny od mamy,zamieniamy dwa slowa jakbyśmy sie nie znały,nie mamy wspolnych tematów,zero wiadomości o sobie..ona miała faceta a z nim dzieko,poszedł do wiezienia..teraz ma kolejnego mena i kolejne dziecko..facet ja bije a oboje piją..czyli ma 3dzieci i kazde z innym typkiem..

Gdybym miała normalne,udane,szczęśliwe dzieciństwo na pewno byłabym nieco innym człowiekiem..teraz jestem okropnie nad wiek dojrzała..musiałam sobie od małego radzić sama..Jednak miałam idealny przykład do nauki..starałam sie osiągnac więcej niż moi rodzice..dąze by być lepszym człowiekiem niz oni..mam idealny przykład...dzieki nim wiem ze chce załozyc kochajaca się rodzine i ze nigdy nie zrobie memu dziecku tego co oni mi..taka przsstroga..jednak pewne rzeczy zrzucam na to ze miałam tak a nie inaczej..miewam chwile załamania,depresji,dołu..widze do tej pory obrazek przed oczami pobitej matki i obu rodziców wypitych,krzyczących,bijących się...
Olga, chodzi mi raczej oto czy np. przez to masz problem w relacjach z kobietami - sama martwisz się jaką będziesz matką ? Czy gdy masz najprostsze życiowe niepowodzenia to psioczysz na nią w myślach, że nie masz w niej oparcia i dzieje się tak, że nie pokazała Ci czegoś w życiu, nie nauczyła ? 
Przepraszam jeśli ten temat wzbudza w Was jakieś przykre wspomnienia, nie miałam tego na celu zupełnie po prostu zastanawiam się czy jestem sama ze swoim problemem ?

uważam podobnie jak Olga.. nie brakuje mi matki..i sam fakt ze miałaby sie nagle pojawić matka mnie przerażą..
Jeśli chodzi o moje zachowanie. To wiesz, nie zauważyłam niczego niepokojącego, jestem taka, że lubię dzieci i tyle...Gdybym zaszła w ciąże cieszyłabym się, dzieci mnie rozczulają i też nigdy nie miałam takich myśli, że żałuję cokolwiek bo "matka mi nie pokazała" Oczywiście wpływ faceta w domu na mnie był ogromny, nie jestem taką delikatną słodką kobietą, która nie potrafi zmienić żarówki. Musiałam się tego nauczyć, to były sytuacje, które były u mnie na codzień, a nie jak u niektórych, że np mama się malowała i córcia też, u mnie był remont w domu to ja za ojcem w krok w krok a do lalek było mi daleko...Miałam długo faceta i z okazywaniem "typowej" jeśli można tak powiedzieć, miłości "kobiecej" nie miałam problemu. Niestety jestem taka, że rządzić sobą nie dam, trudno ze mną rozmawiać w czasie kłótni, bo taki miałam wzorzec w domu, jedyny zresztą ale cieszę się, że jest tak a nie inaczej.
Temat nasunął mi się po obejrzeniu wczoraj filmu "Tato". Ja np. często zwalam swoje życiowe niepowodzenia na ojca, który totalnie wyłączył się z mojego życia. Wydaje mi się, że gdyby był - zwyczajnie byłoby mi lżej... ?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.