- Dołączył: 2011-03-01
- Miasto: Węgorzewo
- Liczba postów: 764
31 maja 2011, 11:51
Zastanawiam się czy są na Vitalii kobietki, których Mąż wyjechał na misję? Coprawda mój Mąż wyjeżdża do Afganistaniu dopiero za rok na wiosnę, ale ja już się tym faktem stresuję :/ Jesteśmy małżeństwem 2 lata, wiem, że przetrwamy spokojnie rozłąkę (6 miesięcy), ale przeraża mnie ten czas, że będzie się dłużyło, no i ciągła obawa, czy wszystko u Niego ok...
Piszcie dziewczyny, te które już to mają za sobą i te, które tak jak ja mają rozłąkę przed sobą lub są w trakcie... jak sobie radziłyście/radzicie?
- Dołączył: 2009-12-01
- Miasto: A
- Liczba postów: 351
31 maja 2011, 19:27
> mój chłopak zastanawia się nad pójściem do wojska,
> ale zna moje zdanie - jak zgodzi się pojechać
> gdziekolwiek w takie niebezpieczne miejsce, to z
> nami koniec. nie zgodziłabym się, żeby pojechał.
> albo `misje`, albo ja.
mój narzeczony jest żołnierzem, 2 lata temu chciał jechać do Afganistanu żeby zarobić na nasze wesele ale dostał takie samo ultimatum:) z tym, że nawet gdyby jednak pojechał to i tak bym go nie zostawiła, ale o tym ciiicho sza - najważniejsze że groźba podziałała ;D
- Dołączył: 2011-03-01
- Miasto: Węgorzewo
- Liczba postów: 764
31 maja 2011, 19:28
Po to, ze taki jest Jego zawód. Zdecydował się być żołnierzem i jego pracą nie jest siedzenie na tyłku w biurze. :( Trzeba się z tym liczyć, że jesli chce do czegoś dojść w życiu (nie chodzi wcale o kasę- bo mamy dobrą sytuację finansową) to misja jest niestety złem koniecznym i musi ją odbębnić. Ja ciągle żyję w mniejszym, większym stresie, bo na poligonach też różne rzeczy sie dzieją, a trzeba pamiętać, że oni nie mają tam karabinów na wodę :/ Dostał rozkaz- przyjął go i teraz trzeba się z tym zmierzyć. Co jak widać wcale nie jest łatwe i łatwym nie będzie.
- Dołączył: 2011-03-01
- Miasto: Węgorzewo
- Liczba postów: 764
31 maja 2011, 19:32
Niby rok do wyjazdu, jeszcze wszystko się może zdarzyć, ale wiadomo jak to jest : będą jeszcze wyjazdy na różnego rodzaju szkolenia i ja już o tym dużo rozmyślam, cieszę się każdą chwilą z Nim spędzoną i nie dopuszczam do siebie myśli, że coś tam może Mu się stać.
- Dołączył: 2009-12-01
- Miasto: A
- Liczba postów: 351
31 maja 2011, 19:42
> Po to, ze taki jest Jego zawód.
a zawodem mojego jest obrona naszego kraju i szkolenie się w tym kierunku, a nie walka za ropę dla chamerykanów;)
będę trzymać kciuki żebyśmy wycofali się z Afganistanu zanim Twój mąż pojedzie, jeśli nie zdążymy w ciągu roku to życzę Wam obojgu żeby wrócił zdrowy (również psychicznie!)
- Dołączył: 2007-08-28
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 12398
31 maja 2011, 19:51
Nie wyobrazam sobie czegos takiego..
- Dołączył: 2011-03-23
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 4247
31 maja 2011, 19:54
Nie mozna sie kierowac egoizmem (bo JA bede tesknic, bo JA sie bede martwic, bo JA nie pozwole).
wiesz, równie dobrze można powiedzieć, że facet nie powinien się kierować egoizmem i jechać, bo przecież powinien pomyśleć o rodzinie, a nie tylko JA chcę pojechać, JA chcę rozwijać pasje, JA chcę zarobić pieniądze ;)
tak samo jak mi się marzyło tańczyć w nocnym klubie, ale nie będę tego robić, bo facet się nie zgodził. tak samo jak ja bym się nie zgodziła, to on by nie pojechał machać karabinem.
- Dołączył: 2011-03-01
- Miasto: Węgorzewo
- Liczba postów: 764
31 maja 2011, 19:55
> > Po to, ze taki jest Jego zawód. a zawodem mojego
> jest obrona naszego kraju i szkolenie się w tym
> kierunku, a nie walka za ropę dla chamerykanów;)
> będę trzymać kciuki żebyśmy wycofali się z
> Afganistanu zanim Twój mąż pojedzie, jeśli
> nie zdążymy w ciągu roku to życzę Wam obojgu żeby
> wrócił zdrowy (również psychicznie!)
Ja liczę na to, ze nigdy nie będzie musiał bronić naszego kraju.. natomiast doświadczenie gdzieś trzeba zdobyć, żeby w razie czego ten nasz kraj obronić.
- Dołączył: 2009-12-01
- Miasto: A
- Liczba postów: 351
31 maja 2011, 20:16
tylko że tam panują zupełnie inne warunki... inny klimat, roślinność, ukształtowanie terenu... więc co mu z doświadczeń tam zdobytych? a zdobywać tam będzie doświadczenie ale w byciu okupantem i w zabezpieczaniu amerykańskich interesów na Bliskkim Wschodzie... ja mam takie zdanie o tych "misjach"...
- Dołączył: 2011-04-19
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 309
31 maja 2011, 21:03
> > > Po to, ze taki jest Jego zawód. a zawodem
> mojego> jest obrona naszego kraju i szkolenie się
> w tym> kierunku, a nie walka za ropę dla
> chamerykanów;)> będę trzymać kciuki żebyśmy
> wycofali się z> Afganistanu zanim Twój mąż
> pojedzie, jeśli> nie zdążymy w ciągu roku to życzę
> Wam obojgu żeby> wrócił zdrowy (również
> psychicznie!)Ja liczę na to, ze nigdy nie będzie
> musiał bronić naszego kraju.. natomiast
> doświadczenie gdzieś trzeba zdobyć, żeby w razie
> czego ten nasz kraj obronić.
dziewczyno jestes smieszna!sorki ze to az tak napisalam...tlumaczysz faceta, ze bedzie mial pozniej doswiadczenie w obronie NASZEGO kraju takimi misjami?wynajdujesz nietrafione powody po to zeby podswiadomie siebie pocieszac. co z tego, ze to byl rozkaz?znam faceta wojskowego, ktory mowil, ze to wcale nie jest tak, ze masz rozkaz i jedziesz...to dana osoba sie godzi na to. poza tym juz wspomnialam- misja= kasa...widocznie twojemu facetowi zalezy bardziej na kasie niz na zyciu. on pomyslal o twoich uczuciach?zdaje sobie sprawe, ze moze juz nie wrocic?tym bardziej, ze juz widac co sie dzieje...zabili Bin Ladena i beda sie mscili. zreszta juz nie o takie zgrupowania mi chodzi. kazdemu komu zalezy na 2 polowce - nie godzi sie! moj facet konczac studia chcial isc do wojska...co prawda taki kurs trwalby 3 miesiace. wybral prace w swoim zawodzie- urbanisty. mowi, ze nie zaluje, bo nie musi isc w swieta do pracy i co najwazniejsze nie rozstajemy sie.
cos za cos...ale wiedz, ze taki wyjazd zrujnuje ci zycie. wiem, co pisze- z opowiesci innych. byl tez taki gosciu u mnie w miescie, ktory pojechal na misje i juz nie wrocil...albo jak wspomnialam o tych dzieciach, co chodza doslownie z karabinem po ulicy i strzelaja...twoj facet raz posmakuje kasy i bedzie chcial jezdzic dopoki nie zdarzy sie jakies nieszczescie. oczywiscie zle nie zycze, ale twierdze, ze jemu nie zalezy, a dwa, ze tlumaczysz go bezpodstawnie pocieszajac w tym siebie sama...zauwazylas?
- Dołączył: 2008-01-22
- Miasto: Koniec Świata
- Liczba postów: 20145
31 maja 2011, 21:19
Mój był w Bagdadzie pół roku. Łatwo nie było. Ale po 20 latach wojskowego małżeństwa przywykłam do rozstań.
Rozmawialiśmy codziennie przez skypa, albo na gg.
Wiesz, o niebezpieczeństwie się zapomina. Raz tylko poważnie się martwiłam- kiedy podano w TV informację o dużym zamachu. Ale przysłał sms-a, że z nim w porządku.
Podoba mi się Twoje podejście do sprawy.
Lekko nie jest, ale do przeżycia!