Temat: Mąż na misji

Zastanawiam się czy są na Vitalii kobietki, których Mąż wyjechał na misję? Coprawda mój Mąż wyjeżdża do Afganistaniu dopiero za rok na wiosnę, ale ja już się tym faktem stresuję :/ Jesteśmy małżeństwem 2 lata, wiem, że przetrwamy spokojnie rozłąkę (6 miesięcy), ale przeraża mnie ten czas, że będzie się dłużyło, no i ciągła obawa, czy wszystko u Niego ok...
Piszcie dziewczyny, te które już to mają za sobą i te, które tak jak ja mają rozłąkę przed sobą lub są w trakcie... jak sobie radziłyście/radzicie?

> mój chłopak zastanawia się nad pójściem do wojska,
> ale zna moje zdanie - jak zgodzi się pojechać
> gdziekolwiek w takie niebezpieczne miejsce, to z
> nami koniec. nie zgodziłabym się, żeby pojechał.
> albo `misje`, albo ja.

mój narzeczony jest żołnierzem, 2 lata temu chciał jechać do Afganistanu żeby zarobić na nasze wesele ale dostał takie samo ultimatum:) z tym, że nawet gdyby jednak pojechał to i tak bym go nie zostawiła, ale o tym ciiicho sza - najważniejsze że groźba podziałała ;D

Pasek wagi
Po to, ze taki jest Jego zawód. Zdecydował się być żołnierzem i jego pracą nie jest siedzenie na tyłku w biurze. :( Trzeba się z tym liczyć, że jesli chce do czegoś dojść w życiu (nie chodzi wcale o kasę- bo mamy dobrą sytuację finansową) to misja jest niestety złem koniecznym i musi ją odbębnić. Ja ciągle żyję w mniejszym, większym stresie, bo na poligonach też różne rzeczy sie dzieją, a trzeba pamiętać, że oni nie mają tam karabinów na wodę :/ Dostał rozkaz- przyjął go i teraz trzeba się z tym zmierzyć. Co jak widać wcale nie jest łatwe i łatwym nie będzie.

Niby rok do wyjazdu, jeszcze wszystko się może zdarzyć, ale wiadomo jak to jest : będą jeszcze wyjazdy na różnego rodzaju szkolenia i ja już o tym dużo rozmyślam, cieszę się każdą chwilą z Nim spędzoną i nie dopuszczam do siebie myśli, że coś tam może Mu się stać.

> Po to, ze taki jest Jego zawód.

a zawodem mojego jest obrona naszego kraju i szkolenie się w tym kierunku, a nie walka za ropę dla chamerykanów;)

będę trzymać kciuki żebyśmy wycofali się z Afganistanu zanim Twój mąż pojedzie, jeśli nie zdążymy w ciągu roku to życzę Wam obojgu żeby wrócił zdrowy (również psychicznie!)

Pasek wagi
Nie wyobrazam sobie czegos takiego..
Pasek wagi
Nie mozna sie kierowac egoizmem (bo JA bede tesknic, bo JA sie bede martwic, bo JA nie pozwole).
wiesz, równie dobrze można powiedzieć, że facet nie powinien się kierować egoizmem i jechać, bo przecież powinien pomyśleć o rodzinie, a nie tylko JA chcę pojechać, JA chcę rozwijać pasje, JA chcę zarobić pieniądze ;) 
tak samo jak mi się marzyło tańczyć w nocnym klubie, ale nie będę tego robić, bo facet się nie zgodził. tak samo jak ja bym się nie zgodziła, to on by nie pojechał machać karabinem. 
> > Po to, ze taki jest Jego zawód. a zawodem mojego
> jest obrona naszego kraju i szkolenie się w tym
> kierunku, a nie walka za ropę dla chamerykanów;)
> będę trzymać kciuki żebyśmy wycofali się z
> Afganistanu zanim Twój mąż pojedzie, jeśli
> nie zdążymy w ciągu roku to życzę Wam obojgu żeby
> wrócił zdrowy (również psychicznie!)

Ja liczę na to, ze nigdy  nie będzie musiał bronić naszego kraju.. natomiast doświadczenie gdzieś trzeba zdobyć, żeby w razie czego ten nasz kraj obronić.

tylko że tam panują zupełnie inne warunki... inny klimat, roślinność, ukształtowanie terenu... więc co mu z doświadczeń tam zdobytych? a zdobywać tam będzie doświadczenie ale w byciu okupantem i w zabezpieczaniu amerykańskich interesów na Bliskkim Wschodzie... ja mam takie zdanie o tych "misjach"...

 

Pasek wagi
> > > Po to, ze taki jest Jego zawód. a zawodem
> mojego> jest obrona naszego kraju i szkolenie się
> w tym> kierunku, a nie walka za ropę dla
> chamerykanów;)> będę trzymać kciuki żebyśmy
> wycofali się z> Afganistanu zanim Twój mąż
> pojedzie, jeśli> nie zdążymy w ciągu roku to życzę
> Wam obojgu żeby> wrócił zdrowy (również
> psychicznie!)Ja liczę na to, ze nigdy  nie będzie
> musiał bronić naszego kraju.. natomiast
> doświadczenie gdzieś trzeba zdobyć, żeby w razie
> czego ten nasz kraj obronić.

dziewczyno jestes smieszna!sorki ze to az tak napisalam...tlumaczysz faceta, ze bedzie mial pozniej doswiadczenie w obronie NASZEGO kraju takimi misjami?wynajdujesz nietrafione powody po to zeby podswiadomie siebie pocieszac. co z tego, ze to byl rozkaz?znam faceta wojskowego, ktory mowil, ze to wcale nie jest tak, ze masz rozkaz i jedziesz...to dana osoba sie godzi na to. poza tym  juz wspomnialam- misja= kasa...widocznie twojemu facetowi zalezy bardziej na kasie niz na zyciu. on pomyslal o twoich uczuciach?zdaje sobie sprawe, ze moze juz nie wrocic?tym bardziej, ze juz widac co sie dzieje...zabili Bin Ladena i beda sie mscili. zreszta juz nie o takie zgrupowania mi chodzi. kazdemu komu zalezy na 2 polowce - nie godzi sie! moj facet konczac studia chcial isc do wojska...co prawda taki kurs trwalby 3 miesiace. wybral prace w swoim zawodzie- urbanisty. mowi, ze nie zaluje, bo nie musi isc w swieta do pracy i co najwazniejsze nie rozstajemy sie.

cos za cos...ale wiedz, ze taki wyjazd zrujnuje ci zycie. wiem, co pisze- z opowiesci innych. byl tez taki gosciu u mnie w miescie, ktory pojechal na misje i juz nie wrocil...albo jak wspomnialam o tych dzieciach, co chodza doslownie z karabinem po ulicy i strzelaja...twoj facet raz posmakuje kasy i bedzie chcial jezdzic dopoki nie zdarzy sie jakies nieszczescie. oczywiscie zle nie zycze, ale twierdze, ze jemu nie zalezy, a dwa, ze tlumaczysz go bezpodstawnie pocieszajac w tym siebie sama...zauwazylas?
Mój był w Bagdadzie pół roku. Łatwo nie było. Ale po 20 latach wojskowego małżeństwa przywykłam do rozstań.
Rozmawialiśmy codziennie przez skypa, albo na gg.
Wiesz, o niebezpieczeństwie się zapomina. Raz tylko poważnie się martwiłam- kiedy podano w TV informację o dużym zamachu. Ale przysłał sms-a, że z nim w porządku.
Podoba mi się Twoje podejście do sprawy.
Lekko nie jest, ale do przeżycia!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.