- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
30 grudnia 2024, 08:34
31 grudnia 2024, 08:32
mam podobna sytuacje z moja 85 letnia mama, z tym ze ja nie mam rodzenstwa ktore mogloby jakos pomoc. I tez podobnie jak twoj narzeczony bylam dzieckiem urodzonym kolo 40-tki, wiec ta roznica wieku odbija sie w tym momencie bardzo (bo gdyby moja mama miala teraz np 70 lat nie odwalalaby takiej maniany jaka mamy obecnie).
Z tego co opisujesz to tu dochodzi kwestia niedawnej smierci jej meza. Rok to bardzo malo zeby sie pozbierac emocjonalnie po spedzeniu razem pewnie z 40 lat. Ona teraz potrzebuje wsparcia, towarzystwa, swiadomosci tego ze swiat sie nie skonczyl. Mimo ze to trudne dla ciebie, docen ze facet ma w sobie tyle empatii. Nie wiem jaka jest Twoja tesciowa, ale moze daloby sie z nia czas spedzac fajniej - zagrac w karty, isc na spacer, moze do teatru. Warto jej polecic kluby seniora, domy kultury czy uniwersystet trzeciego wieku - bedzie miala zajecie, pozna ludzi w swoim wieku. Nagle moze sie okazac ze ona woli isc na spacer z Krysia czy Zdzisiem niz spedzac czas z wami.
Druga kwestia - ona ma duzy dom. Nie daloby sie go jakos podzielic zebyscie mieli swoj swiat a jednoczesnie oko na starsza pania?
My mamy swój dom, wybudowany dwa lata temu, włożyliśmy w niego mnóstwo pracy i serca, więc nie widzę opcji żeby się do niej przeprowadzić. Szczerze, ja bym wolała żeby tego rodzeństwa nie było , bo sprawa byłaby jasna, a tak ciągle jest ten żal, że wszystko spadło na nas a oni średnio się interesują. Na nas spadło wszystko - ogarnąć węgiel, wrzucić go, skosić trawę, przywieźć zakupy, zawieźć do lekarza, podciąć drzewka, wypielić warzywa (teraz mówimy stanowcze nie warzywom, nam się nie chce w to bawić..) i wszystkie inne rzeczy które trzeba robić przy domu.Ona mieszka na wsi, jest tu jeden klub seniora ale nie bardzo chce do niego chodzić, pomimo naszych zachęt.
Moim zdaniem to że on się tak mamą zajmuje, to bardzo dobrze o nim świadczy - nawet jeśli z Twojego punktu widzenia jest tego za dużo. Jakby miał ją w dpie, to z mojego punktu widzenia wypadł by gorzej w moich oczach? Ale umiar też ważna rzecz. Inna sprawa, to to, czy mama faktycznie tego ciągłego doglądania potrzebuje, czy tylko jemu się wydaje, że będzie jej milej niż siedzieć samej? Bo to wcale nie takie zero jedynkowe. Nie zdziwiłabym się jakby się okazało, że mamę też męczą te ciągłe Wasze odwiedziny prawie codzienne. Facet pewnie myśli że mama sama się nudzi, ale też ciężko wyjść z domu, zająć się czymś innym i posiedzieć u znajomej, wiedząc, że po południu zwali się syn i synowa i trzeba im jakiś obiad ogarnąć a znając starsze pokolenie to i ciasto przy okazji ;) Także takie trochę błędne koło się robi - syn chce zając mamie czas żeby się nie nudziła a ona nie może nic innego porobić i znaleźć sobie innego zajęcia, bo syn przyjedzie i trzeba się naszykować. Ja np bardzo dobrze czuję się w swoim towarzystwie i absolutnie nie nudzę się będąc sama. Może Twój facet błędnie zakłada, że mama potrzebuje non stop towarzystwa? A może ona sobie chce posiedzieć w ciszy, pogapić się w okno, poszydełkować, pooglądać telewizję, poczytać książkę, popierdzieć w stołek? Nie każdy potrzebuje obecności drugiego człowieka cały czas. Ja jestem takim miksem - mam coś z ekstrawertyczki - w towarzystwie się bardzo dobrze czuję i odnajduję, ale mam też bardzo dużo z introwertyczki i bardzo cenię sobie samotnie spędzony czas.
Kwestia rodzeństwa powinna być przez Twojego faceta poruszona jak najszybciej. Powinien do nich zadzwonić i obgadać sprawę. Oni teraz mają wyjebongo, bo są daleko, więc wiadomo że nikt ich nie zmusi do niczego bo mają wymówkę, ale po śmierci mamy pewnie chętnie rączki wyciągną. Obgadałabym z nimi tą kwestię teraz, żeby potem nie było zdziwienia. Jeśli nie chcą się mamą zajmować, to niech mama przepisze chatę na Twojego faceta za życia a oni niech się spiszą i wtedy jest czarno na białym. Jeśli chcą mieć udział w spadku, to niech dzielą się również obowiązkami. Na co dzień nie da rady żeby byli na miejscu, ale niech odwiedzają mamę częściej np w weekendy (3h to nie tak znowu wiele) albo niech zabiorą mamę np na miesiąc każde z rodzeństwa. Albo wynajmijcie jej jakąś osobę do pomocy, która pomoże na co dzień, ogarnie chatę, ogród, węgiel i dotrzyma towarzystwa i zróbcie na to konto zrzutę od wszystkich dzieci. Wtedy nie będzie potrzeby żeby tak często jeździć a same odwiedziny będą po prostu odwiedzinami a nie szukaniem co by tu zrobić, żeby mamę wyręczyć i jej pomóc.
Jeśli chodzi o przygotowywanie jedzenia to mama narzeczonego na nas jakoś specjalnie się nie przygotowuje bo my jesteśmy na pudełkach i nie jadamy innych posiłków. No mi się ogółem wydaje że narzeczony trochę przesadza, on np. w każdą miesięcznicę pogrzebu czy śmierci jedzie żeby mama nie była sama w taki dzień. Pierwszy miesiąc po pogrzebie zamieszkał z nią, co rozumiem, ale jest ogółem bardzo emocjonalnie z nią zżyty i staje na uszach żeby jej smutno nie było. Ona w sumie nie protestuje, jesteśmy z jej dzieci najmłodsi, myślę że sama mogłaby zaprotestować żebyśmy tak często nie przyjeżdżali ale nie robi tego. On też z drugiej strony często stara się do niej jechać kiedy np. ja jestem w pracy, żeby nie odbywało się to moim kosztem więc to jest z jego strony okej. Ja staram się być wyrozumiała, ale czasem mnie to po prostu przerasta. Na tego Sylwestra powiedzialam że chce posiedzieć w domu, zwłaszcza że wczoraj cały dzień byłam w pracy, dziś też i chcę po prostu się zrelaksować oglądając Netflixa. Jego mama stwierdziła że umówiła się z sąsiadką i do nich idzie, więc mój problem sam się rozwiązał, ale musiałam się postawić i chyba muszę zacząć trochę większe granice stawiać
31 grudnia 2024, 08:36
A ja uważam, że ani on ani tym bardziej Ty nic nie musicie. Nie wyobrażam sobie, żeby dorosłe dzieci niańczyły zdrową, dorosłą kobietę. Żałoba po śmieci męża też nie powinna być udziałem dzieci. Matka niech żali się przyjaciółce, dom sprzeda jeśli go nie ogarnia. Rozumiem pojechać tam raz, dwa w tygodniu, wyciągnąć mamę na spacer, ale codzienne telefony i wsparcie żeby dom normalnie funkcjonował to jest mega obciążenie dla dzieci, które z założenia wychowujemy dla świata, nie dla siebie. Jako matka i dziecko uważam, że ten układ jest bardzo niezdrowy i nie pomaga żadnej ze stron.
Wiesz teoretycznie jest zdrowa, ale no nie do końca- ma problemy z plecami, bólami bioder no i ma już 75 lat, węgla sama nie wrzuci, ogarniać dom daje radę, ale też jest wdzięczna jak coś poodkurzamy czy zrobimy w ogrodzie. Jak napomknęliśmy o sprzedaży domu i kupnie mieszkania w naszym mieście (nie musielibyśmy dojeżdżać) to rodzeństwo wielce zdziwione, że taaakie plany wielkie. No tak, najlepiej niech wszystko zostanie tak jak jest i my będziemy do końca życia nad tym czuwać....
31 grudnia 2024, 09:40
A ja uważam, że ani on ani tym bardziej Ty nic nie musicie. Nie wyobrażam sobie, żeby dorosłe dzieci niańczyły zdrową, dorosłą kobietę. Żałoba po śmieci męża też nie powinna być udziałem dzieci. Matka niech żali się przyjaciółce, dom sprzeda jeśli go nie ogarnia. Rozumiem pojechać tam raz, dwa w tygodniu, wyciągnąć mamę na spacer, ale codzienne telefony i wsparcie żeby dom normalnie funkcjonował to jest mega obciążenie dla dzieci, które z założenia wychowujemy dla świata, nie dla siebie. Jako matka i dziecko uważam, że ten układ jest bardzo niezdrowy i nie pomaga żadnej ze stron.
Wiesz teoretycznie jest zdrowa, ale no nie do końca- ma problemy z plecami, bólami bioder no i ma już 75 lat, węgla sama nie wrzuci, ogarniać dom daje radę, ale też jest wdzięczna jak coś poodkurzamy czy zrobimy w ogrodzie. Jak napomknęliśmy o sprzedaży domu i kupnie mieszkania w naszym mieście (nie musielibyśmy dojeżdżać) to rodzeństwo wielce zdziwione, że taaakie plany wielkie. No tak, najlepiej niech wszystko zostanie tak jak jest i my będziemy do końca życia nad tym czuwać....
A moim zdaniem to wcale nie taki głupi pomysł z tą sprzedażą domu i kupnem małego mieszkania blisko was. Skoro i tak tam jeździcie to logistycznie byłoby łatwiej a i robota w okol domu, palenie w piecu itp by odpadły. Rodzeństwo oczywiście że się burzy bo z domu rodzinnego będzie prawdopodobnie więcej kasy kiedyś.
31 grudnia 2024, 09:43
A ja uważam, że ani on ani tym bardziej Ty nic nie musicie. Nie wyobrażam sobie, żeby dorosłe dzieci niańczyły zdrową, dorosłą kobietę. Żałoba po śmieci męża też nie powinna być udziałem dzieci. Matka niech żali się przyjaciółce, dom sprzeda jeśli go nie ogarnia. Rozumiem pojechać tam raz, dwa w tygodniu, wyciągnąć mamę na spacer, ale codzienne telefony i wsparcie żeby dom normalnie funkcjonował to jest mega obciążenie dla dzieci, które z założenia wychowujemy dla świata, nie dla siebie. Jako matka i dziecko uważam, że ten układ jest bardzo niezdrowy i nie pomaga żadnej ze stron.
Wiesz teoretycznie jest zdrowa, ale no nie do końca- ma problemy z plecami, bólami bioder no i ma już 75 lat, węgla sama nie wrzuci, ogarniać dom daje radę, ale też jest wdzięczna jak coś poodkurzamy czy zrobimy w ogrodzie. Jak napomknęliśmy o sprzedaży domu i kupnie mieszkania w naszym mieście (nie musielibyśmy dojeżdżać) to rodzeństwo wielce zdziwione, że taaakie plany wielkie. No tak, najlepiej niech wszystko zostanie tak jak jest i my będziemy do końca życia nad tym czuwać....
A moim zdaniem to wcale nie taki głupi pomysł z tą sprzedażą domu i kupnem małego mieszkania blisko was. Skoro i tak tam jeździcie to logistycznie byłoby łatwiej a i robota w okol domu, palenie w piecu itp by odpadły. Rodzeństwo oczywiście że się burzy bo z domu rodzinnego będzie prawdopodobnie więcej kasy kiedyś.
moze nalezy przypomniec rodzenstwu ze to jest dom mamy i ona ma prawo zrobic z nim co uwaza. Nawet przekazac na kosciol. Akurat pomysl ze sprzedaniem i przeniesiem jej w mniejsze, bardziej komfortowe miejsce jakim byloby mieszkanie z centralnym ogrzewaniem wcale nie jest zly. O ile ona jest z tym ok.
31 grudnia 2024, 10:01
A ja uważam, że ani on ani tym bardziej Ty nic nie musicie. Nie wyobrażam sobie, żeby dorosłe dzieci niańczyły zdrową, dorosłą kobietę. Żałoba po śmieci męża też nie powinna być udziałem dzieci. Matka niech żali się przyjaciółce, dom sprzeda jeśli go nie ogarnia. Rozumiem pojechać tam raz, dwa w tygodniu, wyciągnąć mamę na spacer, ale codzienne telefony i wsparcie żeby dom normalnie funkcjonował to jest mega obciążenie dla dzieci, które z założenia wychowujemy dla świata, nie dla siebie. Jako matka i dziecko uważam, że ten układ jest bardzo niezdrowy i nie pomaga żadnej ze stron.
Wiesz teoretycznie jest zdrowa, ale no nie do końca- ma problemy z plecami, bólami bioder no i ma już 75 lat, węgla sama nie wrzuci, ogarniać dom daje radę, ale też jest wdzięczna jak coś poodkurzamy czy zrobimy w ogrodzie. Jak napomknęliśmy o sprzedaży domu i kupnie mieszkania w naszym mieście (nie musielibyśmy dojeżdżać) to rodzeństwo wielce zdziwione, że taaakie plany wielkie. No tak, najlepiej niech wszystko zostanie tak jak jest i my będziemy do końca życia nad tym czuwać....
A moim zdaniem to wcale nie taki głupi pomysł z tą sprzedażą domu i kupnem małego mieszkania blisko was. Skoro i tak tam jeździcie to logistycznie byłoby łatwiej a i robota w okol domu, palenie w piecu itp by odpadły. Rodzeństwo oczywiście że się burzy bo z domu rodzinnego będzie prawdopodobnie więcej kasy kiedyś.
moze nalezy przypomniec rodzenstwu ze to jest dom mamy i ona ma prawo zrobic z nim co uwaza. Nawet przekazac na kosciol. Akurat pomysl ze sprzedaniem i przeniesiem jej w mniejsze, bardziej komfortowe miejsce jakim byloby mieszkanie z centralnym ogrzewaniem wcale nie jest zly. O ile ona jest z tym ok.
Ona jest na tak, chociaż ja w głębi serca trochę się obawiam tej zmiany. Mieszka w tym domu 40 lat, pamiętam jak mi serce pękalo jak musieliśmy wyprowadzić się z naszego domu rodzinnego, bo rodzice się rozwiedli i musieliśmy stamtąd odejść i nigdy już nie wrócić. Mamie to ze dwa lata zajęło żeby przyzwyczaić się do nowego miejsca... Ja bywam w tym domu od 7 lat i żal mi jak pomyślę że ten dom miałby iść w obce ręce... Wiem że tak byłoby lepiej dla nas, ale czy dla niej.. Ten dom to taka oaza ciepła, ogródek, niedaleko jezioro, podwórko zadbane, dużo drzewek, roślin. Mi samej jest smutno jak o tym pomyślę. Lubię tam jeździć, też przez cały ten czas zżylam się z jego mamą, tym domem, no ale jest ciężko i ciagle jest jakieś poczucie niesprawiedliwości
31 grudnia 2024, 15:08
A ja uważam, że ani on ani tym bardziej Ty nic nie musicie. Nie wyobrażam sobie, żeby dorosłe dzieci niańczyły zdrową, dorosłą kobietę. Żałoba po śmieci męża też nie powinna być udziałem dzieci. Matka niech żali się przyjaciółce, dom sprzeda jeśli go nie ogarnia. Rozumiem pojechać tam raz, dwa w tygodniu, wyciągnąć mamę na spacer, ale codzienne telefony i wsparcie żeby dom normalnie funkcjonował to jest mega obciążenie dla dzieci, które z założenia wychowujemy dla świata, nie dla siebie. Jako matka i dziecko uważam, że ten układ jest bardzo niezdrowy i nie pomaga żadnej ze stron.
Wiesz teoretycznie jest zdrowa, ale no nie do końca- ma problemy z plecami, bólami bioder no i ma już 75 lat, węgla sama nie wrzuci, ogarniać dom daje radę, ale też jest wdzięczna jak coś poodkurzamy czy zrobimy w ogrodzie. Jak napomknęliśmy o sprzedaży domu i kupnie mieszkania w naszym mieście (nie musielibyśmy dojeżdżać) to rodzeństwo wielce zdziwione, że taaakie plany wielkie. No tak, najlepiej niech wszystko zostanie tak jak jest i my będziemy do końca życia nad tym czuwać....
A moim zdaniem to wcale nie taki głupi pomysł z tą sprzedażą domu i kupnem małego mieszkania blisko was. Skoro i tak tam jeździcie to logistycznie byłoby łatwiej a i robota w okol domu, palenie w piecu itp by odpadły. Rodzeństwo oczywiście że się burzy bo z domu rodzinnego będzie prawdopodobnie więcej kasy kiedyś.
moze nalezy przypomniec rodzenstwu ze to jest dom mamy i ona ma prawo zrobic z nim co uwaza. Nawet przekazac na kosciol. Akurat pomysl ze sprzedaniem i przeniesiem jej w mniejsze, bardziej komfortowe miejsce jakim byloby mieszkanie z centralnym ogrzewaniem wcale nie jest zly. O ile ona jest z tym ok.
Ona jest na tak, chociaż ja w głębi serca trochę się obawiam tej zmiany. Mieszka w tym domu 40 lat, pamiętam jak mi serce pękalo jak musieliśmy wyprowadzić się z naszego domu rodzinnego, bo rodzice się rozwiedli i musieliśmy stamtąd odejść i nigdy już nie wrócić. Mamie to ze dwa lata zajęło żeby przyzwyczaić się do nowego miejsca... Ja bywam w tym domu od 7 lat i żal mi jak pomyślę że ten dom miałby iść w obce ręce... Wiem że tak byłoby lepiej dla nas, ale czy dla niej.. Ten dom to taka oaza ciepła, ogródek, niedaleko jezioro, podwórko zadbane, dużo drzewek, roślin. Mi samej jest smutno jak o tym pomyślę. Lubię tam jeździć, też przez cały ten czas zżylam się z jego mamą, tym domem, no ale jest ciężko i ciagle jest jakieś poczucie niesprawiedliwości
Kwestia przyzwyczajenia. W moim domu rodzinnym mieszkałam 25 lat i nie wyobrażałam sobie, że będę mieszkała gdzieś indziej. Ostatecznie zamieszkaliśmy z mężem w swoim mieszkaniu. Mieszkaliśmy tam 10 lat i też nie wyobrażałam sobie, że mielibyśmy je zmienić. Wylądowaliśmy w domu na wsi i mieszkamy tu od 4 lat. Za każdym razem ta zmiana wydawała się niewyobrażalna gdy znało się każdy kąt, każde miejsce w okolicy itp. Ale ostatecznie każde nowe miejsce w pewnym momencie stawało się tym ciepłym domem. Tyrać na ugorze w imię idei - no niby można, ale po co? Nawet jak tej mamie naniesiecie węgla, to i tak musi sobie sama dorzucać i ogarniać w ciągu dnia. Nawet jak jej odkurzycie co któryś dzień, to nie wierzę, że nie chodzi i nie przeciera szmatą od czasu do czasu sama a powierzchnia domu dla jednej osoby jest zdecydowanie za duża. Tak samo ogród - też musicie poświęcać czas na coś czego nie chcecie i nawet jakby zrezygnować z warzywnika, to trawa zostaje, jakieś drzewa/krzewy owocowe (jeśli są) też zostają. Was to nie kręci, mama nie ma sił. W sumie jeśli mówisz, że ona jest na tak, to ja nie widzę powodu do robienia szeroko pojętej burzy mózgów na forum rodziny i włączania do rozmów rodzeństwa. Żyją sobie daleko, omijają ich obowiązki, to niech nie wtryniają nosa w tematy, które ich nie dotyczą. Nawet jeśli to ich dom rodzinny, to realnie ile czasu w nim przebywają w dorosłym życiu? Bo z tego co piszesz, to ciężko ich zaciągnąć do domu mamy, więc realnie pewnie jakieś święta inne okazje 3-4 razy w roku. Im się fajnie patrzy przez pryzmat wspomnień, że to dom rodzinny itp. ale realnie to jest masa roboty, którą Wy musicie robić. Jeśli mama nie ma nic przeciwko przeprowadzce, to bym sama osobiście jej poszukała jakiegoś fajnego mieszkanka w okolicy Waszej.
Edytowany przez Karolka_83 31 grudnia 2024, 15:10
31 grudnia 2024, 16:52
No jak dla mnie samej kobiecie na starość o wiele lepiej by było w małym mieszkaniu. Przy domie jest naprawdę dużo dodatkowej pracy.
31 grudnia 2024, 18:32
Od siebie dodam, żeby z tą ewentualną przeprowadzką nie zwlekać. Im mama będzie starsza, tym trudniej jej się będzie przyzwyczaić do nowego miejsca i znaleźć nowych znajomych. Dom też będzie coraz bardziej zaniedbany, jak już teraz nie radzi sobie z nim sama.
Moi rodzice i teściowa zajmowali się przez ostatnie lata swoimi rodzicami i to na serio było czasami ledwo do udźwignięcia, głównie psychicznie. Ale seniorzy czasem takie akcje odstawiali, że, kto tego sam nie przeżył, to nie uwierzy. Przy czym oni w wieku twojej teściowej byli jeszcze zupełnie samodzielni.
31 grudnia 2024, 21:40
napisze krotko bo wszystko juz inni napisali,moje zdanie:
1. Rozmowa konkretna z mezem.
2. rozmowa z reszta rodzenstwa.
3. Rozmowa z mama - sprzedaz domu i zakup mieszkania- znam wielu starszych ludzi, ktorzy nie widzieli w tym tragedii a ulge- brak klopotu dbania o budynek na ogol za duzy dla 1 osoby, ogrzewanie, otoczenie itd. Tak wlasnie zrobila moja kolezanka odchodzac na emeryture,ja dziwilam sie bo jest mlodsza od twojej tesciowej.
4. Zatrudnienie pomocy dochodzacej do mamy, na poczatek 2 godz dziennie a w miare potrzeby wiecej- koszty rowno podzielone na rodzenstwo o ile mama sama ich nie pokryje.
Jak na moje oko problem rozwiazany. Mysle ze to trauma twojego meza po utracie ojca nim kieruje, warto nad tym popracowac. Nie mowie ze robi zle, ale sie zagubil w tym, no i wasze malzenstwo stoi pod znakiem zapytania.
Amen🙏🥂
31 grudnia 2024, 23:26
napisze krotko bo wszystko juz inni napisali,moje zdanie:
1. Rozmowa konkretna z mezem.
2. rozmowa z reszta rodzenstwa.
3. Rozmowa z mama - sprzedaz domu i zakup mieszkania- znam wielu starszych ludzi, ktorzy nie widzieli w tym tragedii a ulge- brak klopotu dbania o budynek na ogol za duzy dla 1 osoby, ogrzewanie, otoczenie itd. Tak wlasnie zrobila moja kolezanka odchodzac na emeryture,ja dziwilam sie bo jest mlodsza od twojej tesciowej.
4. Zatrudnienie pomocy dochodzacej do mamy, na poczatek 2 godz dziennie a w miare potrzeby wiecej- koszty rowno podzielone na rodzenstwo o ile mama sama ich nie pokryje.
Jak na moje oko problem rozwiazany. Mysle ze to trauma twojego meza po utracie ojca nim kieruje, warto nad tym popracowac. Nie mowie ze robi zle, ale sie zagubil w tym, no i wasze malzenstwo stoi pod znakiem zapytania.
Amen??
i warto też rodzeństwo bardziej zaangażować