Temat: Impotencja

2 lata temu wzielam slub z milosci-meza kocham, szanuje, lubie i podziwiam. Oboje mamy 40 lat. W lozku od poczatku bylo tak sobie, bo mial czasem problem z utrzymaniem erekcji  (plus dosc niskie libido i duza nadwage, ratowalismy sie czasami viagra), ale bylam zakochana i spelniona. Po roku problem bardzo sie nasilil, do tego stopnia, ze on wogole nie ma ochoty/potrzeby seksu lub nawet rozladowania napiecia seksualnego samemu. Proby stosunku konczyly sie wiele razy niepowodzeniami, viagra przestala dzialac, i na pewno zostawilo to slad w jego i mojej psychice i seks zaczal sie kojarzyc nie z radoscia, a ze stresem. Probowalismy samych pieszczot, ale to nie to samo, on nawet wtedy traci erekcje. Aktualnie on wogole nie ma potrzeb/zainteresowania. Zrobil badania, serce ok, ale okazalo sie, ze ma zbyt niski testosteron- po 3 miesiacach terapii zelem nie widzi/czuje roznicy. On widzi problem, ma do siebie pretensje, calkowicie stracil pewnosc siebie w tych sprawach. Ja nie naciskam, nie robie wyrzutow, rozumiem, ze problem musi miec przyczyne fizyczna, rozmawiamy o tym, ale w glebi duszy umieram jako kobieta. Stracilam radosc zycia, poczucie kobiecosci, czesto placze i nie wiem, jak sobie z tym poradzic. Boje sie o przyszlosc tego zwiazku, nie wiem, czy dam rade zyc jak z przyjacielem. Kocham go i nie wyobrazam sobie zycia z nikim innym, ale jestem po prostu nieszczesliwa.

No ale skoro terapia się nie sprawdziła, to moim zdaniem trzeba drożyć inne leczenie. Problemem jest niski testosteron - więc przynajmniej wiadomo co leczyć. Może 3 miesiące to za krótko? Nie wiem, bo się nie znam - można dopytać lekarza. Wydaje mi się, że jeśli jakieś leczenie się nie sprawdza, to się zmienia na inne leki. Albo idzie do innego lekarza, który może spojrzy na problem szerzej. Nie załamujcie się. Gorzej jakby problem był a przyczyna nieznana. Bo wiele osób tak ma, że badania wychodza super a libido leży i kwiczy. I tu już w ogóle nie wiadomo co robić, żeby pomóc i żeby było lepiej.

Pasek wagi

Twoje uczucia są absolutnie normalne. Tak z ciekawości, z wynikami byliście u seksuologa, endokrynologa, lekarza rodzinnego? moim zdaniem warto spróbować skorzystać z pomocy kilku specjalistów, nie zawsze pierwszy lekarz wie, jak rozwiązać problem 

 Podobno trening siłowy podnosi poziom testosteronu. Mój chłopak interesował się tematem jakiś czas temu, bo okazało się, że ma testosteron ponad normę, a nie stosuje żadnych środków dopingujących.

Piszesz że mąż ma nadwagę to jest jeden z wielu jego problemów i póki mąż nie zadba o swój umysł i ciało nic się nie zmieni.

Zaczęłabym od diety i utraty wagi.

w wieku 40 lat u facetow spada libido juz z racji wieku, chociaz nie u kazdego. Ale ten spadek pojdzie juz tylko w dalej dol bo mlodszy nie bedzie. Viagra jak zauwazyliscie nie wplywa zupelenie na libido, to tylko srodek do utrzymania erekcji keidy sa inne problemy chociaz libido jest. Dosc dziwne ze te terapie Testosteronem nie dziala. W kazdym razie oprocz testosteronu wazny jest poziom wielu innych hormonow. Odpowiednia farmakologia na pewno mozna postawic faceta by mial  mega ochote na sex.


Ewentualnie mozecie pogadac jak dorosli o jakims otwartym zwiazku i mozesz poszukac dobrego sexu z kims mlodszym. 

Z testosteronem może być jak z eutoroksem, nie u każdego jest w stanie zastapić własne hormony w takim stopniu, żeby dało się funkcjonować jak wcześniej.

Ja bym zrobiła tak: wyjaśniasz mężowi, że seks jest dla ciebie ważny ale wasze małżenstwo jeszcze bardziej (jeśli to mniej więcej jest zbliżone do prawdy no i jeśli poza tą sferą jesteś naprawdę zadowolona) w celu odblokowania pyshiki, być może . Widzisz, że to leczenie nie przynosi dobrych efektów więc odpuszczasz temat, w końcu kto powiedział, że w życiu trzeba mieć wszystko. I całkowicie przestajesz się do niego dobierać. Czułe przytulaski powinny zostać. Potem zabrałabym się do naturalnego podniesienia mężowskiego testosteronu tak, żeby nie miał o tym pojęcia jakąś dietą keto, najłatwiej chyba metodą obśmianych tu braci Rodzeń. Po mojemu u nich jest za dużo białka ale facetom to nie przeszkadza. No i uczysz się przyrządzać pyszną golonkę, ociekające tłuszczem żeberka i potrawy z jajek, mogą być sałatki. Szlaban na soję - czytasz wszystkie etykiety, ten syf jest wszędzie, szlaban na piwo, czysta wyborowa lepsza jak już czasem musi, zrób rozeznanie około herbaciane jeśli dużo tego pije, coś mi się kołacze że tez morduje hormony. Byłabym bardzo, bardzo zdziwiona, gdyby po pół roku takiego karmienia nie schudł i nie nabrał ochoty oraz mocy. I najważniejsze, traktuj go z szacunkiem, jak mężczyznę którym jest nawet z niskim testosteronem a nie jak synka, kotka czy pieska. Dobre kobiety często wpadają w rolę mamusiek.

Haga. napisał(a):

Z testosteronem może być jak z eutoroksem, nie u każdego jest w stanie zastapić własne hormony w takim stopniu, żeby dało się funkcjonować jak wcześniej.

Ja bym zrobiła tak: wyjaśniasz mężowi, że seks jest dla ciebie ważny ale wasze małżenstwo jeszcze bardziej (jeśli to mniej więcej jest zbliżone do prawdy no i jeśli poza tą sferą jesteś naprawdę zadowolona) w celu odblokowania pyshiki, być może . Widzisz, że to leczenie nie przynosi dobrych efektów więc odpuszczasz temat, w końcu kto powiedział, że w życiu trzeba mieć wszystko. I całkowicie przestajesz się do niego dobierać. Czułe przytulaski powinny zostać. Potem zabrałabym się do naturalnego podniesienia mężowskiego testosteronu tak, żeby nie miał o tym pojęcia jakąś dietą keto, najłatwiej chyba metodą obśmianych tu braci Rodzeń. Po mojemu u nich jest za dużo białka ale facetom to nie przeszkadza. No i uczysz się przyrządzać pyszną golonkę, ociekające tłuszczem żeberka i potrawy z jajek, mogą być sałatki. Szlaban na soję - czytasz wszystkie etykiety, ten syf jest wszędzie, szlaban na piwo, czysta wyborowa lepsza jak już czasem musi, zrób rozeznanie około herbaciane jeśli dużo tego pije, coś mi się kołacze że tez morduje hormony. Byłabym bardzo, bardzo zdziwiona, gdyby po pół roku takiego karmienia nie schudł i nie nabrał ochoty oraz mocy. I najważniejsze, traktuj go z szacunkiem, jak mężczyznę którym jest nawet z niskim testosteronem a nie jak synka, kotka czy pieska. Dobre kobiety często wpadają w rolę mamusiek.

Bardzo dziekuje za te konkretna rade. Masz duzo racji. Po prostu wlasny zal przeslania mi myslenie o tym jak pomoc jemu.

Haga. napisał(a):

Z testosteronem może być jak z eutoroksem, nie u każdego jest w stanie zastapić własne hormony w takim stopniu, żeby dało się funkcjonować jak wcześniej.

Ja bym zrobiła tak: wyjaśniasz mężowi, że seks jest dla ciebie ważny ale wasze małżenstwo jeszcze bardziej (jeśli to mniej więcej jest zbliżone do prawdy no i jeśli poza tą sferą jesteś naprawdę zadowolona) w celu odblokowania pyshiki, być może . Widzisz, że to leczenie nie przynosi dobrych efektów więc odpuszczasz temat, w końcu kto powiedział, że w życiu trzeba mieć wszystko. I całkowicie przestajesz się do niego dobierać. Czułe przytulaski powinny zostać. Potem zabrałabym się do naturalnego podniesienia mężowskiego testosteronu tak, żeby nie miał o tym pojęcia jakąś dietą keto, najłatwiej chyba metodą obśmianych tu braci Rodzeń. Po mojemu u nich jest za dużo białka ale facetom to nie przeszkadza. No i uczysz się przyrządzać pyszną golonkę, ociekające tłuszczem żeberka i potrawy z jajek, mogą być sałatki. Szlaban na soję - czytasz wszystkie etykiety, ten syf jest wszędzie, szlaban na piwo, czysta wyborowa lepsza jak już czasem musi, zrób rozeznanie około herbaciane jeśli dużo tego pije, coś mi się kołacze że tez morduje hormony. Byłabym bardzo, bardzo zdziwiona, gdyby po pół roku takiego karmienia nie schudł i nie nabrał ochoty oraz mocy. I najważniejsze, traktuj go z szacunkiem, jak mężczyznę którym jest nawet z niskim testosteronem a nie jak synka, kotka czy pieska. Dobre kobiety często wpadają w rolę mamusiek.

Bardzo dużo racji. Na pewno oprócz kwestii zdrowotnej, występuje też kwestia psychologiczna że im bardziej się chce, im więcej się o tym mówi (obojętne czy negatywnie czy po prostu poruszając ten temat) tym bardziej kolejne próby go stresują zapewne, wtedy tym bardziej nie chce iść po Waszej myśli i kółko się zamyka. Myślę, że on w swoich oczach czuje się po prostu niemęski. Podoba mi się opcja diety bez diety. Czyli nie ma że od dziś przechodzisz na dietę, tylko Ty autorko się doszkalasz i przemycasz co uważasz za słuszne. Nawet jeśli to nie wyjdzie dieta 1:1 (bo jak on będzie nieświadomy, to też co nieco spoza diety mu wpadnie), ale myślę, że te kilogramy tak czy siak zaczną spadać. Można też pójść dalej i wprowadzić ruch. Nie że "Idź na siłownię i wylewaj poty co drugi dzień po godzinie", tylko "Ładna dziś pogoda, chodź się przejdziemy gdzieś". W miarę tracenia kilogramów można wprowadzić rower czy cokolwiek innego. Będzie to wymagało od Ciebie trochę więcej pracy i samozaparcia, ale myślę, że sobie świetnie poradzisz :) Jemu odciąży się umysł, może trochę wyluzuje, zdrowotnie też to wszystko zacznie w końcu przynosić efekty i być może łącznie z tym leczeniem przyniesie wymarzony efekt. I nie chodzi akurat tu o mamusiowanie, tylko o wspieranie. Czyli nie ma grożenia palcem że coś ma zrobić a czegoś nie, tylko robimy to razem bo fajnie by było pospacerować we dwoje itp. Taki głupi przykład - jakby np mój mąż stwierdził że się trochę zapuściłam i za dużo przytyłam, to wolałabym żeby mi nie mówił, że się spasłam i żebym coś ze sobą zrobiła (bo raczej by to wywołało falę buntu i złości), tylko żeby podstępem zaciągał mnie np. do większej aktywności przez różne propozycje a to spacer, a to rower, a to basen, tak że ja nawet bym nie wiedziała, że to chodzi o palenie kalorii, tylko bym sobie żyła w błogiej nieświadomości, że robimy po prostu coś wspólnie ;)

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.