- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
31 stycznia 2024, 16:28
Nie mam się zbytnio nawet komu wygadać więc napiszę tutaj.
Pół roku temu przeprowadziłam się do chłopaka, 70km od miejsca w którym mieszkałam.
Odkąd się przeprowadziłam zmieniło się w moim życiu wiele. Zostawiłam rodzinę, znajomych, fajną pracę. Niby nie mam daleko ale jednak takie wyjazdy są męczące i niemożliwe dla mnie codziennie. Czuję, że wiele straciłam i myślę, że i przez to zaczęło się między nami psuć.
Mam wrażenie, że zbyt długo żyliśmy na odległość i teraz wychodzi dużo rzeczy które nam nie przeszkadzały wcześniej bądź o nich nie wiedzieliśmy. Wcześniej czekałam aż w końcu mi się oświadczy, a teraz nie wiem czy odpowiedziałabym tak. Przeżyłam z nim wiele fajnych chwil i kocham go, ale sama już nie wiem czy to to. Czy nie jestem z nim z przyzwyczajenia. JAK TO POZNAĆ?
Takie drobne rzeczy stają się dla mnie powodem, że nie odzywam się do niego przez cały dzień np.
- wychodzenie do kumpli. Nie mam nic przeciwko żeby wychodził do znajomych, w końcu ma ich na miejscu w przeciwieństwie do mnie, ale zawsze jak się z nimi spotyka to trwa to wieczność. Rozumiem siebie, bo widzę się z koleżankami raz na miesiąc/dwa i wtedy te spotkania trwają dłużej. Ale on z kumplami widzi się minimum raz w tygodniu (no dobra, ma ich więcej więc licząc że z tym samym to może co drugi tydzień). Ale nie zmienia to faktu, że wychodzi o 16 i wraca o 22 mimo, że pójdzie do kolegi który mieszka 2 ulice dalej. Ciągle mu o tym mówię i zmienia to na jakiś czas, a potem znów tak robi. Rozumiem kiedy są to urodziny czy wieczór kawalerski ale nie zwyczajne wyjście po pracy na piwko
- dla mnie miłość to gesty: ugotowanie obiadu dla drugiej połówki, zrobienie prania, umycie naczyń, pościelenie łóżka, pójście rano do piekarni po świeże pieczywo. No takie małe gesty. Też mu o tym mówiłam wielokrotnie. Ale on nie pójdzie rano po chleb, bo jak zaczyna pracę o 8 to wstaje 7.55. I znów. Pokłócimy się, jest trochę lepiej a potem i tak robi swoje. Wracam z pracy, nie ma obiadu, no i on nie zrobił bo przecież też był w pracy. I okej, jakbym wiedziała że coś robił jednak w tej pracy. A często jest tak że przegląda sobie filmiki albo czyta książkę, bo zrobił co miał zrobić a obiadu i tak nie ma.
- pieniądze. Kolejna rzecz. Ma 32lata. Kiedy nie mieszkaliśmy razem mówił że ma oszczednosci. Nie wnikałam zbytnio w to ile ich ma. Po przeprowadzce okazało się, że nic nie ma, bo kaucja i nasze wakacje pochłonęły jego oszczednosci. Jakbym wiedziała to nie chciałabym jechać z nim na wakacje. Wolałabym spędzić urlop z nim w mieście. Zwłaszcza, że sama swoich oszczednosci na to nie ruszyłam. Niby to zmienia teraz. Co miesiąc wpłaca pewną kwotę na konto oszczędnościowe ale to tylko przed to, że mu trułan o to głowę. Chociaż patrząc na jego wydatki w miesiącu to jestem załamana. On nie myśli o kupnie mieszkania chociażby. On teraz te pieniądze na koncie oszczędnościowym zbiera na rower. Więc niby coś zbiera ale no. Mam wrażenie, że jest mentalnie jeszcze trochę dzieckiem. I nie byłoby w tym nic złego jakby miał łeb na karku. A nie, że czasem w sklepie orientuje się że nie ma portfela i to ja płacę, albo kiedy zapomni zapłacić jakiegoś rachunku i naliczają nam karę. Czuję, że muszę o wszystkim pamiętać. Nawet za mieszkanie które teraz wynajmujemy mieliśmy ostatnio problem. Mamy w umowie, że kasa do 10 grudnia więc on zawsze płaci 10 choć mówię mu żeby tego nie robił na ostatnią chwilę, a sama swoją część przelewam mu zazwyczaj 5. Dziesiąty w grudniu wypadał w niedzielę więc jego przelew nie doszedł w ten dzień tylko w poniedziałek. A właściciel jest trochę ostry i od razu robił nam awanturę. No ale moim zdaniem miał rację. Jakbyśmy mieli kredyt to bank by się tak nie cackał. Jak jest konkretna data to konkretna a nie.
Mam dużo myśli w głowie. Wiem, że sama nie jestem idealna. Ale jak myślę o tym że miałabym mieć z nim dzieci to nie wyobrażam sobie tego. Już czuję jakbym była z dzieckiem. Z drugiej strony wiele dla mnie zrobił i nadal robi i widzę go w mojej przyszłości. Są dni kiedy za nim szaleję, a są takie jak dziś kiedy mam ochotę się wyprowadzić.
Jak poznaliście, że to ten jedyny?
4 lutego 2024, 09:32
Przykro mi, ale ja nie mogłabym wkładać do związku wiele więcej niż druga strona. Mam perspektywę jak faceci traktują odpowiednio swoje partnerki. Nie chodzi o to, ze wyręczają swoje partnerki we wszystkim, traktują je jak księżniczki. Nie. Dla mnie najważniejszy w związku jest szacunek, tego uczył mnie dziadek. Jeżeli Tobie coś nie pasuje, wielokrotnie o tym mówisz a ktoś olewa Twoje uczucia nijak ma sie to do szacunku. I w druga stronę, jeżeli rozmawiacie o tym, jeżeli nie jest to na zasadzie olewania, tylko on faktycznie czuje pasje i potrzebę posiadania tego roweru to jesli deprecjonujesz te potrzeby to tez nie będzie Ok. Natomiast faceci, którzy nie ignoruja i potrafią dojść do jakiegoś konsensusu czy chociaż kompromisu naprawdę istnieją. Z mojej perspektywy bałabym sie co będzie z tego faceta za 10 lat. Żeby nie okazało sie, ze cała przyszłość jest na Twojej głowie. I sorry, ale trzymanie pieniędzy i wszystkiego w swoich rekach tylko dletego ze on zapomina, nie ma poczucia odpowiedzialności, nie umie planować i pewnie więcej to nie jest dobry pomysł na zycie.
Edytowany przez iamcookie3 4 lutego 2024, 09:33
11 marca 2024, 03:26
Hmm chyba nie napisalas od jak dawna się znacie i od jak dawna jestescie parą (tylko o wspólnym mieszkaniu od pół roku).
No właśnie jak para mieszka razem to się "docierają" i wychodzi, czy się dogadują czy nie i czy kłócicie się gdzie ma stać czajnik.
To że nie odzywasz siędo partnera caly dzień jest niedojrzałe, to reakcja nadmierna no i kontrproduktywna. Nie rozwiązuje zadnych problemów i nie ma feedbacku.
Jeszcze się nie zdarzyło, żebysmy z moim Tym Jedynym byli pokłóceni pełne 24h. Bylo dużo emocji i dużo nieporozumień, mam swoje bagaże, ale jak para ma problem to go wspólnie rozwiązuje.
A w związku najważniejsza jest dobra komunikacja. Ważne, czy stanowicie zgraną drużynę. Wspólne życie oznacza że problemy jednego partnera są sprawą obojga, nikt nie ma życia usłanego różami, więc ważne żeby umieć pokonywać problemy jakie napotkacie również jako para.
Nie czytałam listy żalów i zażaleń od myślników (przydługa), ale tak naprawdę jeśli masz problem z partnerem to rozwiąż ten problem z nim. Komunikacja to pierwszy krok.
A co do tej jedyności, to się głównie poznaje po tym, czy chcesz z tą osobą być i ją podziwiasz, i cieszysz się jej towarzystwem, i jest blisko, szczerze i bezpiecznie.