Temat: Jak poznać czy to ten jedyny

Nie mam się zbytnio nawet komu wygadać więc napiszę tutaj.

Pół roku temu przeprowadziłam się do chłopaka, 70km od miejsca w którym mieszkałam. 

Odkąd się przeprowadziłam zmieniło się w moim życiu wiele. Zostawiłam rodzinę, znajomych, fajną pracę. Niby nie mam daleko ale jednak takie wyjazdy są męczące i niemożliwe dla mnie codziennie. Czuję, że wiele straciłam i myślę, że i przez to zaczęło się między nami psuć. 

Mam wrażenie, że zbyt długo żyliśmy na odległość i teraz wychodzi dużo rzeczy które nam nie przeszkadzały wcześniej bądź o nich nie wiedzieliśmy. Wcześniej czekałam aż w końcu mi się oświadczy, a teraz nie wiem czy odpowiedziałabym tak. Przeżyłam z nim wiele fajnych chwil i kocham go, ale sama już nie wiem czy to to. Czy nie jestem z nim z przyzwyczajenia. JAK TO POZNAĆ?

Takie drobne rzeczy stają się dla mnie powodem, że nie odzywam się do niego przez cały dzień np.

- wychodzenie do kumpli. Nie mam nic przeciwko żeby wychodził do znajomych, w końcu ma ich na miejscu w przeciwieństwie do mnie, ale zawsze jak się z nimi spotyka to trwa to wieczność. Rozumiem siebie, bo widzę się z koleżankami raz na miesiąc/dwa i wtedy te spotkania trwają dłużej. Ale on z kumplami widzi się minimum raz w tygodniu (no dobra, ma ich więcej więc licząc że z tym samym to może co drugi tydzień). Ale nie zmienia to faktu, że wychodzi o 16 i wraca o 22 mimo, że pójdzie do kolegi który mieszka 2 ulice dalej. Ciągle mu o tym mówię i zmienia to na jakiś czas, a potem znów tak robi. Rozumiem kiedy są to urodziny czy wieczór kawalerski ale nie zwyczajne wyjście po pracy na piwko

- dla mnie miłość to gesty: ugotowanie obiadu dla drugiej połówki, zrobienie prania, umycie naczyń, pościelenie łóżka, pójście rano do piekarni po świeże pieczywo. No takie małe gesty. Też mu o tym mówiłam wielokrotnie. Ale on nie pójdzie rano po chleb, bo jak zaczyna pracę o 8 to wstaje 7.55. I znów. Pokłócimy się, jest trochę lepiej a potem i tak robi swoje. Wracam z pracy, nie ma obiadu, no i on nie zrobił bo przecież też był w pracy. I okej, jakbym wiedziała że coś robił jednak w tej pracy. A często jest tak że przegląda sobie filmiki albo czyta książkę, bo zrobił co miał zrobić a obiadu i tak nie ma. 

- pieniądze. Kolejna rzecz. Ma 32lata. Kiedy nie mieszkaliśmy razem mówił że ma oszczednosci. Nie wnikałam zbytnio w to ile ich ma. Po przeprowadzce okazało się, że nic nie ma, bo kaucja i nasze wakacje pochłonęły jego oszczednosci. Jakbym wiedziała to nie chciałabym jechać z nim na wakacje. Wolałabym spędzić urlop z nim w mieście. Zwłaszcza, że sama swoich oszczednosci na to nie ruszyłam. Niby to zmienia teraz. Co miesiąc wpłaca pewną kwotę na konto oszczędnościowe ale to tylko przed to, że mu trułan o to głowę. Chociaż patrząc na jego wydatki w miesiącu to jestem załamana. On nie myśli o kupnie mieszkania chociażby. On teraz te pieniądze na koncie oszczędnościowym zbiera na rower. Więc niby coś zbiera ale no. Mam wrażenie, że jest mentalnie jeszcze trochę dzieckiem. I nie byłoby w tym nic złego jakby miał łeb na karku. A nie, że czasem w sklepie orientuje się że nie ma portfela i to ja płacę, albo kiedy zapomni zapłacić jakiegoś rachunku i naliczają nam karę. Czuję, że muszę o wszystkim pamiętać. Nawet za mieszkanie które teraz wynajmujemy mieliśmy ostatnio problem. Mamy w umowie, że kasa do 10 grudnia więc on zawsze płaci 10 choć mówię mu żeby tego nie robił na ostatnią chwilę, a sama swoją część przelewam mu zazwyczaj 5. Dziesiąty w grudniu wypadał w niedzielę więc jego przelew nie doszedł w ten dzień tylko w poniedziałek. A właściciel jest trochę ostry i od razu robił nam awanturę. No ale moim zdaniem miał rację. Jakbyśmy mieli kredyt to bank by się tak nie cackał. Jak jest konkretna data to konkretna a nie.

Mam dużo myśli w głowie. Wiem, że sama nie jestem idealna. Ale jak myślę o tym że miałabym mieć z nim dzieci to nie wyobrażam sobie tego. Już czuję jakbym była z dzieckiem. Z drugiej strony wiele dla mnie zrobił i nadal robi i widzę go w mojej przyszłości. Są dni kiedy za nim szaleję, a są takie jak dziś kiedy mam ochotę się wyprowadzić.

Jak poznaliście, że to ten jedyny? 

Kieruj się intuicją - ona zazwyczaj "podpowiada", kiedy coś może być nie tak. Musisz także przemyśleć, jaką rangę dla Ciebie mają jego wady: jesteś w stanie przymknąć na nie oko i przestać zwracać na nie uwagę? Czy może wręcz przeciwnie - wiesz, że facet się nie zmieni, a przykładowe przedłużające się wyjścia do kolegów czy notoryczne zapominalstwo/rozkojarzenie wkurza Cię na tyle, że na dłuższą metę nie dasz rady tego tolerować? Odpowiedz sobie uczciwie na te pytania, przemyśl i dopiero wtedy podejmij decyzję.

Mój też czasem mnie wnerwia niemiłosiernie, ja jego również (w końcu jesteśmy odrębnymi bytami), niektóre z naszych hobby kompletnie się nie pokrywają, ale jakoś nie wyobrażam sobie, aby kiedyś mogło go zabraknąć. Tak po prostu.

PS Długo jesteście razem?

Pasek wagi

Ves91 napisał(a):

Kieruj się intuicją - ona zazwyczaj "podpowiada", kiedy coś może być nie tak. Musisz także przemyśleć, jaką rangę dla Ciebie mają jego wady: jesteś w stanie przymknąć na nie oko i przestać zwracać na nie uwagę? Czy może wręcz przeciwnie - wiesz, że facet się nie zmieni, a przykładowe przedłużające się wyjścia do kolegów czy notoryczne zapominalstwo/rozkojarzenie wkurza Cię na tyle, że na dłuższą metę nie dasz rady tego tolerować? Odpowiedz sobie uczciwie na te pytania, przemyśl i dopiero wtedy podejmij decyzję.

Mój też czasem mnie wnerwia niemiłosiernie, ja jego również (w końcu jesteśmy odrębnymi bytami), niektóre z naszych hobby kompletnie się nie pokrywają, ale jakoś nie wyobrażam sobie, aby kiedyś mogło go zabraknąć. Tak po prostu.

PS Długo jesteście razem?

Pod koniec roku będzie 6 lat więc na razie jeszcze 5. Myślę właśnie, że przez związek na odległość przez te 5 lat mam o nim teraz inne zdanie. 5 lat widzenia się raz, dwa razy w tygodniu, albo raz na dwa tygodnie. A tu nagle codziennie. A ta codzienność nie jest taka jak te lata na odległość.

Też nie many wspólnego hobby więc wspólne spędzanie czasu to głównie netflix i planszowki. Co wcale w tym wszystkim mi nie pomaga. Np on chciałby żebym wyszła z nim na rower, a ja po dojazdach do pracy na rowerze nie mam ochoty na rekreacyjną przejażdżkę. Więc często też i spędzamy czas osobno, a potem mamy pretensje, że nie spędzamy go wspólnie...

Adalia napisał(a):

Nie mam się zbytnio nawet komu wygadać więc napiszę tutaj.

Pół roku temu przeprowadziłam się do chłopaka, 70km od miejsca w którym mieszkałam. 

Odkąd się przeprowadziłam zmieniło się w moim życiu wiele. Zostawiłam rodzinę, znajomych, fajną pracę. Niby nie mam daleko ale jednak takie wyjazdy są męczące i niemożliwe dla mnie codziennie. Czuję, że wiele straciłam i myślę, że i przez to zaczęło się między nami psuć. 

Mam wrażenie, że zbyt długo żyliśmy na odległość i teraz wychodzi dużo rzeczy które nam nie przeszkadzały wcześniej bądź o nich nie wiedzieliśmy. Wcześniej czekałam aż w końcu mi się oświadczy, a teraz nie wiem czy odpowiedziałabym tak. Przeżyłam z nim wiele fajnych chwil i kocham go, ale sama już nie wiem czy to to. Czy nie jestem z nim z przyzwyczajenia. JAK TO POZNAĆ?

Takie drobne rzeczy stają się dla mnie powodem, że nie odzywam się do niego przez cały dzień np.

- wychodzenie do kumpli. Nie mam nic przeciwko żeby wychodził do znajomych, w końcu ma ich na miejscu w przeciwieństwie do mnie, ale zawsze jak się z nimi spotyka to trwa to wieczność. Rozumiem siebie, bo widzę się z koleżankami raz na miesiąc/dwa i wtedy te spotkania trwają dłużej. Ale on z kumplami widzi się minimum raz w tygodniu (no dobra, ma ich więcej więc licząc że z tym samym to może co drugi tydzień). Ale nie zmienia to faktu, że wychodzi o 16 i wraca o 22 mimo, że pójdzie do kolegi który mieszka 2 ulice dalej. Ciągle mu o tym mówię i zmienia to na jakiś czas, a potem znów tak robi. Rozumiem kiedy są to urodziny czy wieczór kawalerski ale nie zwyczajne wyjście po pracy na piwko

- dla mnie miłość to gesty: ugotowanie obiadu dla drugiej połówki, zrobienie prania, umycie naczyń, pościelenie łóżka, pójście rano do piekarni po świeże pieczywo. No takie małe gesty. Też mu o tym mówiłam wielokrotnie. Ale on nie pójdzie rano po chleb, bo jak zaczyna pracę o 8 to wstaje 7.55. I znów. Pokłócimy się, jest trochę lepiej a potem i tak robi swoje. Wracam z pracy, nie ma obiadu, no i on nie zrobił bo przecież też był w pracy. I okej, jakbym wiedziała że coś robił jednak w tej pracy. A często jest tak że przegląda sobie filmiki albo czyta książkę, bo zrobił co miał zrobić a obiadu i tak nie ma. 

- pieniądze. Kolejna rzecz. Ma 32lata. Kiedy nie mieszkaliśmy razem mówił że ma oszczednosci. Nie wnikałam zbytnio w to ile ich ma. Po przeprowadzce okazało się, że nic nie ma, bo kaucja i nasze wakacje pochłonęły jego oszczednosci. Jakbym wiedziała to nie chciałabym jechać z nim na wakacje. Wolałabym spędzić urlop z nim w mieście. Zwłaszcza, że sama swoich oszczednosci na to nie ruszyłam. Niby to zmienia teraz. Co miesiąc wpłaca pewną kwotę na konto oszczędnościowe ale to tylko przed to, że mu trułan o to głowę. Chociaż patrząc na jego wydatki w miesiącu to jestem załamana. On nie myśli o kupnie mieszkania chociażby. On teraz te pieniądze na koncie oszczędnościowym zbiera na rower. Więc niby coś zbiera ale no. Mam wrażenie, że jest mentalnie jeszcze trochę dzieckiem. I nie byłoby w tym nic złego jakby miał łeb na karku. A nie, że czasem w sklepie orientuje się że nie ma portfela i to ja płacę, albo kiedy zapomni zapłacić jakiegoś rachunku i naliczają nam karę. Czuję, że muszę o wszystkim pamiętać. Nawet za mieszkanie które teraz wynajmujemy mieliśmy ostatnio problem. Mamy w umowie, że kasa do 10 grudnia więc on zawsze płaci 10 choć mówię mu żeby tego nie robił na ostatnią chwilę, a sama swoją część przelewam mu zazwyczaj 5. Dziesiąty w grudniu wypadał w niedzielę więc jego przelew nie doszedł w ten dzień tylko w poniedziałek. A właściciel jest trochę ostry i od razu robił nam awanturę. No ale moim zdaniem miał rację. Jakbyśmy mieli kredyt to bank by się tak nie cackał. Jak jest konkretna data to konkretna a nie.

Mam dużo myśli w głowie. Wiem, że sama nie jestem idealna. Ale jak myślę o tym że miałabym mieć z nim dzieci to nie wyobrażam sobie tego. Już czuję jakbym była z dzieckiem. Z drugiej strony wiele dla mnie zrobił i nadal robi i widzę go w mojej przyszłości. Są dni kiedy za nim szaleję, a są takie jak dziś kiedy mam ochotę się wyprowadzić.

Jak poznaliście, że to ten jedyny? 

zanim tego jedynego prawdziwego poznałam, to też tak się mojtalam jak ty 😆

mozesz po prostu ustalić że to ty trzymasz kasę w związku i niech on tobie robi przelewy co miesiąc na wszystko

obiady? No nie rób, jeśli nic nie zrobił mimo że pracuje z domu ( nawet w pracy zdalnej ma człowiek przerwy, to może wstawić ziemniaki i przyrządzić choćby sałatkę czy rozmrozić mięso, cokolwiek tam jecie) , to ty tym bardziej po powrocie nie rzucah się do garów, powiedz mu zeby cos zamowil, mozecie tez zamawiac catering, oczywiście pójdzie na to z puli na wydatki🤷

lazi do kolegów zbyt często, to idź z nim czasem 🤷 

 z mojego doświadczenia jednak, wynika, że jeśli wiele ci przeszkadza, to ten związek nie rokuje, ja wiem jednak, że są dojrzali faceci wśród ludzi, a ty jeszcze się o tym nie przekonałas i dlatego się wahasz

powodzenia

podejmij ryzyko, zawsze warto, przynajmniej nigdy nie będziesz sobie pluła w brodę, że nie próbowałaś dać sobie szansy na doskonały związek 

Zaczęło się psuć, bo byłaś niepewna tego czy chcesz zmienić całe swoje życie, a zrobiłaś to trochę wbrew sobie, a on nie całuje Cię po stopach. 

co do tygodniowego nie gadania o wyjścia z kolegami to Twoje zachowanie to dno dna, chyba wychodził z tymi kolegami zanim się wprowadziłas.

stosunek do pieniędzy czy do drobnych gestów romantycznych zawsze chyba miał taki sam? Więc nie rozumiem czemu jesteś zdziwiona, po 6latach? 

moj też w domu za dużo nie robi, ale skoro Twój pracuje zdalnie to poproś go o ogarnięcie konkretnych rzeczy, chłopy nie są i nie będą domyślni. Raczej nie spodziewaj się 2daniowego obiadu. A czy to ten jedyny ciężko powiedzieć, poczekaj, może pewne rzeczy da się dograć. Za jakiś czas będziesz miała jasna sytuację.

Adalia napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Kieruj się intuicją - ona zazwyczaj "podpowiada", kiedy coś może być nie tak. Musisz także przemyśleć, jaką rangę dla Ciebie mają jego wady: jesteś w stanie przymknąć na nie oko i przestać zwracać na nie uwagę? Czy może wręcz przeciwnie - wiesz, że facet się nie zmieni, a przykładowe przedłużające się wyjścia do kolegów czy notoryczne zapominalstwo/rozkojarzenie wkurza Cię na tyle, że na dłuższą metę nie dasz rady tego tolerować? Odpowiedz sobie uczciwie na te pytania, przemyśl i dopiero wtedy podejmij decyzję.

Mój też czasem mnie wnerwia niemiłosiernie, ja jego również (w końcu jesteśmy odrębnymi bytami), niektóre z naszych hobby kompletnie się nie pokrywają, ale jakoś nie wyobrażam sobie, aby kiedyś mogło go zabraknąć. Tak po prostu.

PS Długo jesteście razem?

Pod koniec roku będzie 6 lat więc na razie jeszcze 5. Myślę właśnie, że przez związek na odległość przez te 5 lat mam o nim teraz inne zdanie. 5 lat widzenia się raz, dwa razy w tygodniu, albo raz na dwa tygodnie. A tu nagle codziennie. A ta codzienność nie jest taka jak te lata na odległość.

Też nie many wspólnego hobby więc wspólne spędzanie czasu to głównie netflix i planszowki. Co wcale w tym wszystkim mi nie pomaga. Np on chciałby żebym wyszła z nim na rower, a ja po dojazdach do pracy na rowerze nie mam ochoty na rekreacyjną przejażdżkę. Więc często też i spędzamy czas osobno, a potem mamy pretensje, że nie spędzamy go wspólnie...

U nas było to samo 😂 Ale poszliśmy na kompromis. Rekreacyjna przejażdżka to nie wyścigi, nie musicie przecież pędzić jak szaleni. Poza tym, jak już będzie cieplej, zawsze można to połączyć z jakimś grillem/ogniskiem w plenerze.

Pasek wagi


garść luźnych refleksji :) 1) w związku da się bardzo dużo przepracować, ale wymaga to chęci, motywacji i zaangażowania z dwóch stron. Trzeba tez zaakceptować, że nie da się zmienić w drugim człowieku wszystkiego pod własne upodobania - próbowałaś kiedyś zmienić siebie i swoje nawyki? Na jak długo starczyło Ci motywacji, zwłaszcza zewnętrznej (czyli żeby druga osoba się nie czepiała)? 

2) Przemyśl to karanie milczeniem, bo to bardzo niezdrowa reakcja. Masz prawo zrobić mentalnie krok wstecz, żeby przemyśleć pewne rzeczy, ale zdrowiej było o tym powiedzieć drugiej osobie. 

3) Drobne gesty jako wyraz miłości, ok, ale czy Twój facet postrzega to tak samo, czy znowu chcesz go na siłę wtłoczyć w swoją foremkę?

4) Wyjścia z kolegami przeszkadzają bo nudzisz się sama w domu, jesteś zazdrosna, czy on serio ma jakiś problem, np z alkoholem? 

5) Z rzeczy, które wymieniłaś, największą czerwoną flagą byłby dla mnie zbyt lekki stosunek do pieniędzy - gdyby partner miał na tyle wysokie zarobki, że może olać budżet, to co innego


6) jak często widujesz się teraz z rodziną i przyjaciółmi? Masz opcję zaprzyjaźnić się bliżej ze znajomymi partnera? Może to by Ci pomogło 

Himawari napisał(a):

garść luźnych refleksji :) 1) w związku da się bardzo dużo przepracować, ale wymaga to chęci, motywacji i zaangażowania z dwóch stron. Trzeba tez zaakceptować, że nie da się zmienić w drugim człowieku wszystkiego pod własne upodobania - próbowałaś kiedyś zmienić siebie i swoje nawyki? Na jak długo starczyło Ci motywacji, zwłaszcza zewnętrznej (czyli żeby druga osoba się nie czepiała)? 2) Przemyśl to karanie milczeniem, bo to bardzo niezdrowa reakcja. Masz prawo zrobić mentalnie krok wstecz, żeby przemyśleć pewne rzeczy, ale zdrowiej było o tym powiedzieć drugiej osobie. 

3) Drobne gesty jako wyraz miłości, ok, ale czy Twój facet postrzega to tak samo, czy znowu chcesz go na siłę wtłoczyć w swoją foremkę?

4) Wyjścia z kolegami przeszkadzają bo nudzisz się sama w domu, jesteś zazdrosna, czy on serio ma jakiś problem, np z alkoholem? 

5) Z rzeczy, które wymieniłaś, największą czerwoną flagą byłby dla mnie zbyt lekki stosunek do pieniędzy - gdyby partner miał na tyle wysokie zarobki, że może olać budżet, to co innego

6) jak często widujesz się teraz z rodziną i przyjaciółmi? Masz opcję zaprzyjaźnić się bliżej ze znajomymi partnera? Może to by Ci pomogło 

2) z tym się zgodzę. Nie umiem do końca z tym walczyć. On wykrzyczy mi wszystko co uważa że źle zrobiłam, a ja duszę to wszystko w sobie i dopiero pod koniec dnia powiem mu co złe zrobił 

3) na siłę może nie, ale sama próbuję dostosować swój język miłości do niego. On lubi dostawać prezenty na jakieś walentynki itp niż gdzieś wyjść czy coś wspólnie porobić dlatego na jego święta dostaje prezenty materialne. W ciągu tygodnia dostanie też  jakiś drobiazg (ulubiony batonik czy Hot wheelsa które zbiera). Dlatego chciałabym żeby działało to w 2 strony. W ciągu tygodnia umyje naczynia czy zrobi obiad, a na moje święta jakaś drobna wycieczka czy wspólne spędzanie czasu. 

4) Bardziej chodzi o to, że wychodzi o 16 a wraca o 22 i w połączeniu to z moim grafikiem wychodzi czasem, że się nie widzimy w ogóle. Przykład z tamtego tygodnia. Chłopak zaczyna i kończy pracę codziennie tak samo 8-16. Ja w tamtym tygodniu: pn 12-20, wt 8-16 sr 12-20 czw 14-22 pt 14-22. No więc oczywiste jest (dla mnie) że wtorek poświęcamy na wspólne popołudnie. A on poszedł do kolegi w ten dzień. A w środę mówił mi czemu o 22 chcę położyć się spać jak to ostatni już dzień kiedy możemy chwilę spędzić razem bo w czwartek i piątek mam na popołudnie. Rozumiem, że np koledze pasuje ten jeden dzień, ale to niech wyjdzie na 2-3h i tyle, resztę popołudnia spędźmy razem. A nie, że on 2-4 razy rszy w tygodniu wychodzi do kumpli gdzie siedzi tam 5 czy 7 godzin. W tym tygodniu już 2 popołudnia spędził ze znajomymi. Wczoraj wrócił o 21, a w poniedziałek nawet nie wiem bo już spałam. 


6) znajomych mi brakuje. To fakt. Do rodziców jeżdżę raz w miesiącu na 2 dni (pt-sb albo sb-ndz). Chciałam tutaj zdobyć jakiś znajomych chodząc na jakieś zajęcia dodatkowe ale jednak z moją pracą ciężko mi zapisać się na jakieś zajęcia i na nie chodzić w miarę regularnie. Innego pomysłu na poznawanie nowych ludzi na razie nie miałam, a towarzystwo mojego faceta to głównie kawalerowie bądź ludzie młodsi ode mnie o ponad 10 lat. Z moimi znajomymi głównie piszę. Jak spotkamy się to w weekend.


Dziękuję Ci za odpowiedź 

"dla mnie miłość to gesty: ugotowanie obiadu dla drugiej połówki, zrobienie prania, umycie naczyń, pościelenie łóżka, pójście rano do piekarni po świeże pieczywo"

Wiem mniej więcej, co masz na myśli, ale te rzeczy, które wymienilas, to nie miłość, tylko zwyczajne, domowe obowiązki. Które można podzielić między 2 osoby... Jeśli Ty masz wszystko na głowie, to pogadaj z chłopem i zrzuć na niego część tych rzeczy. 

chlop faktycznie jeszcze nie całkiem dorósł. Nie jest  wykluczone, że nigdy nie dorośnie 

A ja Cię rozumiem. To nie jest proste, ani fajne opuścić miejsce, które się zna, lubi, w którym jest rodzina, przyjaciele, wszystko, co znasz. Dojeżdżanie na spotkania z przyjaciółmi raz na jakiś czas, bo przecież praca, nie jest tym samym, co posiadanie ich na miejscu. Twój facet może się spotykać że znajomymi kiedy chcę, praktycznie, bo ma ich na miejscu. Rozumiem Twoją frustrację. Przeprowadzając się i zmieniając pracę, którą lubiłaś, bardzo dużo włożyłaś w ten związek. Aster Ci mocno pojechała tym, że nie widziałaś niby jaki ma stosunek do kasy, czy gestów. Niesprawiedliwa ocena. Zwłaszcza, że zapewniał, że ma oszczędności, a to czy pościeli łóżko,czy pójdzie po te przysłowiowe bułki nie mogłaś wiedzieć spotykając się raz na dwa tygodnie. Dużo rzeczy wychodzi po wspólnym zamieszkaniu. Powiem Ci tak, jeśli nie czujesz się komfortowo w takiej codzienności, to pomyśl, bo na świecie są inni mężczyźni, którzy ogarniają codzienność i dzielą się obowiązkami. Wspólne życie to także codzienność, wspólne płaszczyzny. Jeśli jest ich za mało to nie wiem czy ma to sens. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.