Temat: Buntowanie syna

Cześć. Jakiś czas temu rozwiodłam się z mężem.  Był i jest seksoholikiem, który zdradzał na prawo i lewo.  Byliśmy na terapii ale po gdzieś roku i tak wrócił do dawnych nawyków. Wszystko by było o, rozwód przebolałam, nawet mi lżej. Tylko on cały czas buntuje syna przeciwko mnie, że jestem zła, że on nie chciał odchodzić, ma sporo kasy, a nie chce płacić takich alimentów jakie moim zdaniem powinien , bo tak jak pisałam go stać. Syn jak od niego wraca jest w bojowym nastroju, zły na mnie. Nie chcę stracić z nim kontaktu ani zabraniać mu spotkań z ojcem. Co zrobić ?


Berchen napisał(a):

NancyCallahan napisał(a):

Berchen napisał(a):

LinuxS napisał(a):

agazur57 napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

.Asha. napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

.Asha. napisał(a):

Galadriela30 napisał(a):

'ma sporo kasy, a nie chce płacić takich alimentów jakie moim zdaniem powinien , bo tak jak pisałam go stać'Nie placi tyle ile chcesz czy nie placi tyle ile sad ustalil? Bo to sa dwie zupelnie rozne rzeczy.

No właśnie. Płaci tyle ile ma zasadzone by Tobie się wydaje, że sąd ustalił zbyt niskie alimenty? Bo jeśli nie płaci tyle ile ustalił sąd to mozesz to zgłosić 

Zawsze dziwi mnie to że facet żydzi na swoje dziecko,sama tego doświadczyłam, wychowując się z matką która przy każdej okazji gdy widziałam się z ojcem pytała ile dał mi pieniędzy. To popsuło moją relację z ojcem. Z reguły sądy zasadzają niskie alimenty.

Dlaczego mama wypytywała ile tata dal Ci pieniędzy? Pieniądze, które dawał Tobie były Twoje. A co do sądów, ojcowie płacą zwykle tyle mają zasądzone (no chyba, ze to alimenciarze), pieniądze typu kieszonkowe dla dziecka to coś innego. Poza tym zawsze można się dogadać na wysokość alimentów i sąd tylko daje to na papierze. 

Pewnie dlatego że bardzo obniżył się nam poziom życia 

A ty z ksiezyca spadlas, ze nie wiesz, ze jak sie ludzie rozchodza i prowadza odrebne gospodarstwa domowe to WSZYSTKiM sie bardzo obniza standard? I inaczej decyduje sie o wydatkach. Oczekiwac, ze po rozwodzie bedzie tak samo lub lepiej w kwestii finansowej? Odklejona jestes zupelnie. 

wcale tak nie musi być. Wyobraź sobie mężczyznę, który ma dobrze prosperującą firmę i jego żonę, która nie pracuje i wszystko ogarnia w domu, że on nie musi się się tym zajmować. Przy rozwodzie żonie obniży się standard, mężowi niekoniecznie. A tak z drugiej strony, alimenty nie pokrywają czasu, którego druga strona poświęca na wychowanie dziecka.

Biore pod uwage napjprostsze sytuacje, gdzie obydwoje zarabiali podobnie i po rozwodzie nagle standard sie obnizyl, bo dwa mieszkania, pewne rachunki taniej jest placic razem, gotowanie dla wiekszej ilosci osob wychodzi taniej itd. Juz z twgo powodu wszystkim obnizyl sie standard zycia. Logiczne.

Nie mowie o sytuacjach patologicznych, gdzie pani siedzi w domu i czeka na meza by zasilil konto. I o ile macierzynski czy ew dwulatek usprawiedliwia taki podzial, jesli stronom to odpowiada, to panie siedace w domu z dziecmi szkolnymi czy nastolatkami budza moje zdziwienie. A pozniej placz, ze mialo byc tak pieknie, a pan sie zmyl i tylko alimenty placi.

Tak wiem, tu na Vitce kazda pracuje na pelen etat w domu i taka zarobiona, a czesc ma lokaty itd. Tylko badzmy powazni. 

ja cale zycie pracuje na pelen etat bo balam sie ze mezowi moze w pracy cos sie stac i bedzie ciezko (praca dosyc niebezpieczna). Jednak nazwanie patologia kobiety zajmujacej sie domem i rodzina, dogadzajacej obiadkami dla calej rodziny, czesto dopasowanymi do potrzeb alergikow itd. Dbanie by wszystkim dobrze sie zylo nie nazwalabym patologia. Jesli jedno zarabia na tyle duzo ze zyje im sie dobrze to uwazam ze druga osoba pracujac w domu umozliwia ten komfort skupienia sie tylko na pracy drugiej stronie i w razie problemow jest jakas renta, cos co wypracowali przez lata a do pracy wtedy tez jeszcze mozna pojsc jesli bedzie potrzeba.

Ja jestem w socjalizmie wychowana i tez mam wpojone ze mam pracowac, dopiero zyjac w Niemczech poznalam ze wcale tak nie musi byc, sa tez inne modele zycia w malzenstwie. Podobnie kiedys ojcowie nie szli na urlopy wychowawcze, teraz korzystaja z tego , swiat sie zmienia i niech kazdy zyje jak jemu i jego bliskim pasuje. Bez nazywania patologia. Dla mnie patologia jest matka czy ojciec nie zajmujaca sie dziecmi, nie dbajacy o ich dobro. I jesli dla ojca zal jest kasy na wlasne dziecko to jest to tez nie normalne.

owszem praca za najniższą krajową to patologia, tak samo pani utrzymanka.

chyba cos nie tak z twoja glowa. Prace nie jest latwo znalezc, nie kazdy jest super mozgiem i ma super wyksztalcenie- co moze wynikac z tysiaca powodow. Np choroba w wieku dzieciecym moze zniweczyc wszelkie plany ksztalcenia. Nazwa "utrzymanka" natomiast oznacza pania do towarzystwa nie wnoszaca do zycia rodziny nic. Nie mozesz matki wychowujacej dzieci i dbajacej o rodzine sprowadzac do roli utrzymanki. To okreslenie uzylabym w stosunku do panienek zarywajacych starszego majetnego pana a nie do urobionej praca w domu zony i matki.  


Berchen napisał(a):

NancyCallahan napisał(a):

Berchen napisał(a):

LinuxS napisał(a):

agazur57 napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

.Asha. napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

.Asha. napisał(a):

Galadriela30 napisał(a):

'ma sporo kasy, a nie chce płacić takich alimentów jakie moim zdaniem powinien , bo tak jak pisałam go stać'Nie placi tyle ile chcesz czy nie placi tyle ile sad ustalil? Bo to sa dwie zupelnie rozne rzeczy.

No właśnie. Płaci tyle ile ma zasadzone by Tobie się wydaje, że sąd ustalił zbyt niskie alimenty? Bo jeśli nie płaci tyle ile ustalił sąd to mozesz to zgłosić 

Zawsze dziwi mnie to że facet żydzi na swoje dziecko,sama tego doświadczyłam, wychowując się z matką która przy każdej okazji gdy widziałam się z ojcem pytała ile dał mi pieniędzy. To popsuło moją relację z ojcem. Z reguły sądy zasadzają niskie alimenty.

Dlaczego mama wypytywała ile tata dal Ci pieniędzy? Pieniądze, które dawał Tobie były Twoje. A co do sądów, ojcowie płacą zwykle tyle mają zasądzone (no chyba, ze to alimenciarze), pieniądze typu kieszonkowe dla dziecka to coś innego. Poza tym zawsze można się dogadać na wysokość alimentów i sąd tylko daje to na papierze. 

Pewnie dlatego że bardzo obniżył się nam poziom życia 

A ty z ksiezyca spadlas, ze nie wiesz, ze jak sie ludzie rozchodza i prowadza odrebne gospodarstwa domowe to WSZYSTKiM sie bardzo obniza standard? I inaczej decyduje sie o wydatkach. Oczekiwac, ze po rozwodzie bedzie tak samo lub lepiej w kwestii finansowej? Odklejona jestes zupelnie. 

wcale tak nie musi być. Wyobraź sobie mężczyznę, który ma dobrze prosperującą firmę i jego żonę, która nie pracuje i wszystko ogarnia w domu, że on nie musi się się tym zajmować. Przy rozwodzie żonie obniży się standard, mężowi niekoniecznie. A tak z drugiej strony, alimenty nie pokrywają czasu, którego druga strona poświęca na wychowanie dziecka.

Biore pod uwage napjprostsze sytuacje, gdzie obydwoje zarabiali podobnie i po rozwodzie nagle standard sie obnizyl, bo dwa mieszkania, pewne rachunki taniej jest placic razem, gotowanie dla wiekszej ilosci osob wychodzi taniej itd. Juz z twgo powodu wszystkim obnizyl sie standard zycia. Logiczne.

Nie mowie o sytuacjach patologicznych, gdzie pani siedzi w domu i czeka na meza by zasilil konto. I o ile macierzynski czy ew dwulatek usprawiedliwia taki podzial, jesli stronom to odpowiada, to panie siedace w domu z dziecmi szkolnymi czy nastolatkami budza moje zdziwienie. A pozniej placz, ze mialo byc tak pieknie, a pan sie zmyl i tylko alimenty placi.

Tak wiem, tu na Vitce kazda pracuje na pelen etat w domu i taka zarobiona, a czesc ma lokaty itd. Tylko badzmy powazni. 

ja cale zycie pracuje na pelen etat bo balam sie ze mezowi moze w pracy cos sie stac i bedzie ciezko (praca dosyc niebezpieczna). Jednak nazwanie patologia kobiety zajmujacej sie domem i rodzina, dogadzajacej obiadkami dla calej rodziny, czesto dopasowanymi do potrzeb alergikow itd. Dbanie by wszystkim dobrze sie zylo nie nazwalabym patologia. Jesli jedno zarabia na tyle duzo ze zyje im sie dobrze to uwazam ze druga osoba pracujac w domu umozliwia ten komfort skupienia sie tylko na pracy drugiej stronie i w razie problemow jest jakas renta, cos co wypracowali przez lata a do pracy wtedy tez jeszcze mozna pojsc jesli bedzie potrzeba.

Ja jestem w socjalizmie wychowana i tez mam wpojone ze mam pracowac, dopiero zyjac w Niemczech poznalam ze wcale tak nie musi byc, sa tez inne modele zycia w malzenstwie. Podobnie kiedys ojcowie nie szli na urlopy wychowawcze, teraz korzystaja z tego , swiat sie zmienia i niech kazdy zyje jak jemu i jego bliskim pasuje. Bez nazywania patologia. Dla mnie patologia jest matka czy ojciec nie zajmujaca sie dziecmi, nie dbajacy o ich dobro. I jesli dla ojca zal jest kasy na wlasne dziecko to jest to tez nie normalne.

owszem praca za najniższą krajową to patologia, tak samo pani utrzymanka.

chyba cos nie tak z twoja glowa. Prace nie jest latwo znalezc, nie kazdy jest super mozgiem i ma super wyksztalcenie- co moze wynikac z tysiaca powodow. Np choroba w wieku dzieciecym moze zniweczyc wszelkie plany ksztalcenia. Nazwa "utrzymanka" natomiast oznacza pania do towarzystwa nie wnoszaca do zycia rodziny nic. Nie mozesz matki wychowujacej dzieci i dbajacej o rodzine sprowadzac do roli utrzymanki. To okreslenie uzylabym w stosunku do panienek zarywajacych starszego majetnego pana a nie do urobionej praca w domu zony i matki.  

Jak nie pomagacie prostytutkom to nierobom i utrzymankom. Jestem w szoku. Tyle kobiet nieogarniętych żyje jak królowe. I myślą, zrim się wszystko należy.

LinuxS napisał(a):

Berchen napisał(a):

LinuxS napisał(a):

agazur57 napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

.Asha. napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

.Asha. napisał(a):

Galadriela30 napisał(a):

'ma sporo kasy, a nie chce płacić takich alimentów jakie moim zdaniem powinien , bo tak jak pisałam go stać'Nie placi tyle ile chcesz czy nie placi tyle ile sad ustalil? Bo to sa dwie zupelnie rozne rzeczy.

No właśnie. Płaci tyle ile ma zasadzone by Tobie się wydaje, że sąd ustalił zbyt niskie alimenty? Bo jeśli nie płaci tyle ile ustalił sąd to mozesz to zgłosić 

Zawsze dziwi mnie to że facet żydzi na swoje dziecko,sama tego doświadczyłam, wychowując się z matką która przy każdej okazji gdy widziałam się z ojcem pytała ile dał mi pieniędzy. To popsuło moją relację z ojcem. Z reguły sądy zasadzają niskie alimenty.

Dlaczego mama wypytywała ile tata dal Ci pieniędzy? Pieniądze, które dawał Tobie były Twoje. A co do sądów, ojcowie płacą zwykle tyle mają zasądzone (no chyba, ze to alimenciarze), pieniądze typu kieszonkowe dla dziecka to coś innego. Poza tym zawsze można się dogadać na wysokość alimentów i sąd tylko daje to na papierze. 

Pewnie dlatego że bardzo obniżył się nam poziom życia 

A ty z ksiezyca spadlas, ze nie wiesz, ze jak sie ludzie rozchodza i prowadza odrebne gospodarstwa domowe to WSZYSTKiM sie bardzo obniza standard? I inaczej decyduje sie o wydatkach. Oczekiwac, ze po rozwodzie bedzie tak samo lub lepiej w kwestii finansowej? Odklejona jestes zupelnie. 

wcale tak nie musi być. Wyobraź sobie mężczyznę, który ma dobrze prosperującą firmę i jego żonę, która nie pracuje i wszystko ogarnia w domu, że on nie musi się się tym zajmować. Przy rozwodzie żonie obniży się standard, mężowi niekoniecznie. A tak z drugiej strony, alimenty nie pokrywają czasu, którego druga strona poświęca na wychowanie dziecka.

Biore pod uwage napjprostsze sytuacje, gdzie obydwoje zarabiali podobnie i po rozwodzie nagle standard sie obnizyl, bo dwa mieszkania, pewne rachunki taniej jest placic razem, gotowanie dla wiekszej ilosci osob wychodzi taniej itd. Juz z twgo powodu wszystkim obnizyl sie standard zycia. Logiczne.

Nie mowie o sytuacjach patologicznych, gdzie pani siedzi w domu i czeka na meza by zasilil konto. I o ile macierzynski czy ew dwulatek usprawiedliwia taki podzial, jesli stronom to odpowiada, to panie siedace w domu z dziecmi szkolnymi czy nastolatkami budza moje zdziwienie. A pozniej placz, ze mialo byc tak pieknie, a pan sie zmyl i tylko alimenty placi.

Tak wiem, tu na Vitce kazda pracuje na pelen etat w domu i taka zarobiona, a czesc ma lokaty itd. Tylko badzmy powazni. 

ja cale zycie pracuje na pelen etat bo balam sie ze mezowi moze w pracy cos sie stac i bedzie ciezko (praca dosyc niebezpieczna). Jednak nazwanie patologia kobiety zajmujacej sie domem i rodzina, dogadzajacej obiadkami dla calej rodziny, czesto dopasowanymi do potrzeb alergikow itd. Dbanie by wszystkim dobrze sie zylo nie nazwalabym patologia. Jesli jedno zarabia na tyle duzo ze zyje im sie dobrze to uwazam ze druga osoba pracujac w domu umozliwia ten komfort skupienia sie tylko na pracy drugiej stronie i w razie problemow jest jakas renta, cos co wypracowali przez lata a do pracy wtedy tez jeszcze mozna pojsc jesli bedzie potrzeba.

Ja jestem w socjalizmie wychowana i tez mam wpojone ze mam pracowac, dopiero zyjac w Niemczech poznalam ze wcale tak nie musi byc, sa tez inne modele zycia w malzenstwie. Podobnie kiedys ojcowie nie szli na urlopy wychowawcze, teraz korzystaja z tego , swiat sie zmienia i niech kazdy zyje jak jemu i jego bliskim pasuje. Bez nazywania patologia. Dla mnie patologia jest matka czy ojciec nie zajmujaca sie dziecmi, nie dbajacy o ich dobro. I jesli dla ojca zal jest kasy na wlasne dziecko to jest to tez nie normalne.

Berchen, umowmy sie, ze opiekowac to sie mozna 2 latkiem. Jesli tak sie ktos czasowo umowil, to ich wybor i dla mnie to jeszcze ma sens. Powiedz mi jak ?pracuje? pani w domu na etacie, bedaca matka 13 latka? I co takiego robi, czego Ty czy ja nie robilysmy? Nie mowimy o posiadaczkach fortun, zyjacych z odsetek czy inwestycji. Mowimy o normalnych parach, gdzie on pracuje a ona nie, bo ?domem sie zajmuje?. A potem placz i zgrzytanie zebow, bo pan zniknal z jej zycia (smierc, rozwod, itd). I zostaje z najnizsza krajowa w wieku przed 40 lub wiecej. Zero perspektywicznego myslenia. I juz nie mowmy, ze ta ?praca? w domu, jaka wykonuje to jakby na etat poszla. Jakim cudem pracujacym kobietom i mezczyznom te prace domowe uda sie wcisnac po pracy, a pani siedzaca w domu ma z tego caly etat? 

wiem co masz na mysli, sama jak juz pisalam pracowalam od czasu gdy dzieci mialy 3 i 2 latka. Jednak nie rozumiem dlaczego mam nazywac ten styl zycia  patologia. To styl zycia tych malzonkow- jesli im to pasuje to co mi do tego - zanim nie musze im ze swojej kieszeni dokladac. A ze moze byc placz, to bedzie, nie zaluje. W Niemczech facet po rozwodzie musi jej placic alimenty, jesli ona juz nie moze pracowac ( choroby, wiek)

Berchen napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Berchen napisał(a):

LinuxS napisał(a):

agazur57 napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

.Asha. napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

.Asha. napisał(a):

Galadriela30 napisał(a):

'ma sporo kasy, a nie chce płacić takich alimentów jakie moim zdaniem powinien , bo tak jak pisałam go stać'Nie placi tyle ile chcesz czy nie placi tyle ile sad ustalil? Bo to sa dwie zupelnie rozne rzeczy.

No właśnie. Płaci tyle ile ma zasadzone by Tobie się wydaje, że sąd ustalił zbyt niskie alimenty? Bo jeśli nie płaci tyle ile ustalił sąd to mozesz to zgłosić 

Zawsze dziwi mnie to że facet żydzi na swoje dziecko,sama tego doświadczyłam, wychowując się z matką która przy każdej okazji gdy widziałam się z ojcem pytała ile dał mi pieniędzy. To popsuło moją relację z ojcem. Z reguły sądy zasadzają niskie alimenty.

Dlaczego mama wypytywała ile tata dal Ci pieniędzy? Pieniądze, które dawał Tobie były Twoje. A co do sądów, ojcowie płacą zwykle tyle mają zasądzone (no chyba, ze to alimenciarze), pieniądze typu kieszonkowe dla dziecka to coś innego. Poza tym zawsze można się dogadać na wysokość alimentów i sąd tylko daje to na papierze. 

Pewnie dlatego że bardzo obniżył się nam poziom życia 

A ty z ksiezyca spadlas, ze nie wiesz, ze jak sie ludzie rozchodza i prowadza odrebne gospodarstwa domowe to WSZYSTKiM sie bardzo obniza standard? I inaczej decyduje sie o wydatkach. Oczekiwac, ze po rozwodzie bedzie tak samo lub lepiej w kwestii finansowej? Odklejona jestes zupelnie. 

wcale tak nie musi być. Wyobraź sobie mężczyznę, który ma dobrze prosperującą firmę i jego żonę, która nie pracuje i wszystko ogarnia w domu, że on nie musi się się tym zajmować. Przy rozwodzie żonie obniży się standard, mężowi niekoniecznie. A tak z drugiej strony, alimenty nie pokrywają czasu, którego druga strona poświęca na wychowanie dziecka.

Biore pod uwage napjprostsze sytuacje, gdzie obydwoje zarabiali podobnie i po rozwodzie nagle standard sie obnizyl, bo dwa mieszkania, pewne rachunki taniej jest placic razem, gotowanie dla wiekszej ilosci osob wychodzi taniej itd. Juz z twgo powodu wszystkim obnizyl sie standard zycia. Logiczne.

Nie mowie o sytuacjach patologicznych, gdzie pani siedzi w domu i czeka na meza by zasilil konto. I o ile macierzynski czy ew dwulatek usprawiedliwia taki podzial, jesli stronom to odpowiada, to panie siedace w domu z dziecmi szkolnymi czy nastolatkami budza moje zdziwienie. A pozniej placz, ze mialo byc tak pieknie, a pan sie zmyl i tylko alimenty placi.

Tak wiem, tu na Vitce kazda pracuje na pelen etat w domu i taka zarobiona, a czesc ma lokaty itd. Tylko badzmy powazni. 

ja cale zycie pracuje na pelen etat bo balam sie ze mezowi moze w pracy cos sie stac i bedzie ciezko (praca dosyc niebezpieczna). Jednak nazwanie patologia kobiety zajmujacej sie domem i rodzina, dogadzajacej obiadkami dla calej rodziny, czesto dopasowanymi do potrzeb alergikow itd. Dbanie by wszystkim dobrze sie zylo nie nazwalabym patologia. Jesli jedno zarabia na tyle duzo ze zyje im sie dobrze to uwazam ze druga osoba pracujac w domu umozliwia ten komfort skupienia sie tylko na pracy drugiej stronie i w razie problemow jest jakas renta, cos co wypracowali przez lata a do pracy wtedy tez jeszcze mozna pojsc jesli bedzie potrzeba.

Ja jestem w socjalizmie wychowana i tez mam wpojone ze mam pracowac, dopiero zyjac w Niemczech poznalam ze wcale tak nie musi byc, sa tez inne modele zycia w malzenstwie. Podobnie kiedys ojcowie nie szli na urlopy wychowawcze, teraz korzystaja z tego , swiat sie zmienia i niech kazdy zyje jak jemu i jego bliskim pasuje. Bez nazywania patologia. Dla mnie patologia jest matka czy ojciec nie zajmujaca sie dziecmi, nie dbajacy o ich dobro. I jesli dla ojca zal jest kasy na wlasne dziecko to jest to tez nie normalne.

Berchen, umowmy sie, ze opiekowac to sie mozna 2 latkiem. Jesli tak sie ktos czasowo umowil, to ich wybor i dla mnie to jeszcze ma sens. Powiedz mi jak ?pracuje? pani w domu na etacie, bedaca matka 13 latka? I co takiego robi, czego Ty czy ja nie robilysmy? Nie mowimy o posiadaczkach fortun, zyjacych z odsetek czy inwestycji. Mowimy o normalnych parach, gdzie on pracuje a ona nie, bo ?domem sie zajmuje?. A potem placz i zgrzytanie zebow, bo pan zniknal z jej zycia (smierc, rozwod, itd). I zostaje z najnizsza krajowa w wieku przed 40 lub wiecej. Zero perspektywicznego myslenia. I juz nie mowmy, ze ta ?praca? w domu, jaka wykonuje to jakby na etat poszla. Jakim cudem pracujacym kobietom i mezczyznom te prace domowe uda sie wcisnac po pracy, a pani siedzaca w domu ma z tego caly etat? 

wiem co masz na mysli, sama jak juz pisalam pracowalam od czasu gdy dzieci mialy 3 i 2 latka. Jednak nie rozumiem dlaczego mam nazywac ten styl zycia  patologia. To styl zycia tych malzonkow- jesli im to pasuje to co mi do tego - zanim nie musze im ze swojej kieszeni dokladac. A ze moze byc placz, to bedzie, nie zaluje. W Niemczech facet po rozwodzie musi jej placic alimenty, jesli ona juz nie moze pracowac ( choroby, wiek)

Dla mnie patologia, bo nierowno rozklada sie obowiazki, naklada presje na jedno z partnerow, powstaje dziwny uklad. Czesto te zony przy mezu sa zupelnie oderwane od rzeczywistosci i pretensje do calego swiata. I tak, pozniej placz. I wiem, ze mozna uzyskac alimenty, ale kwoty raczej nie porywaja? Chyba, ze rozeszla sie z milionerem. No wiesz, ja mam alergie na baby -pasozyty, podkreslajace jak to one duzo wnosza, podczas gdy rzeczywistosc jest odmienna. 
Jak mowisz, niech kazdy robi jak uwaza, ja nie jestem czescia tego ukladu, ale takie mam obserwacje i opinie. 
I jak mowie, nie chodzi o matke 3 drobiazgu, bo tu moze byc nawet uzasadnione finansowo, logistycznie itd (jesli jej to pasuje, ze wszystkimi konsekwencjami i ryzykiem). 

LinuxS napisał(a):

Berchen napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Berchen napisał(a):

LinuxS napisał(a):

agazur57 napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

.Asha. napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

.Asha. napisał(a):

Galadriela30 napisał(a):

'ma sporo kasy, a nie chce płacić takich alimentów jakie moim zdaniem powinien , bo tak jak pisałam go stać'Nie placi tyle ile chcesz czy nie placi tyle ile sad ustalil? Bo to sa dwie zupelnie rozne rzeczy.

No właśnie. Płaci tyle ile ma zasadzone by Tobie się wydaje, że sąd ustalił zbyt niskie alimenty? Bo jeśli nie płaci tyle ile ustalił sąd to mozesz to zgłosić 

Zawsze dziwi mnie to że facet żydzi na swoje dziecko,sama tego doświadczyłam, wychowując się z matką która przy każdej okazji gdy widziałam się z ojcem pytała ile dał mi pieniędzy. To popsuło moją relację z ojcem. Z reguły sądy zasadzają niskie alimenty.

Dlaczego mama wypytywała ile tata dal Ci pieniędzy? Pieniądze, które dawał Tobie były Twoje. A co do sądów, ojcowie płacą zwykle tyle mają zasądzone (no chyba, ze to alimenciarze), pieniądze typu kieszonkowe dla dziecka to coś innego. Poza tym zawsze można się dogadać na wysokość alimentów i sąd tylko daje to na papierze. 

Pewnie dlatego że bardzo obniżył się nam poziom życia 

A ty z ksiezyca spadlas, ze nie wiesz, ze jak sie ludzie rozchodza i prowadza odrebne gospodarstwa domowe to WSZYSTKiM sie bardzo obniza standard? I inaczej decyduje sie o wydatkach. Oczekiwac, ze po rozwodzie bedzie tak samo lub lepiej w kwestii finansowej? Odklejona jestes zupelnie. 

wcale tak nie musi być. Wyobraź sobie mężczyznę, który ma dobrze prosperującą firmę i jego żonę, która nie pracuje i wszystko ogarnia w domu, że on nie musi się się tym zajmować. Przy rozwodzie żonie obniży się standard, mężowi niekoniecznie. A tak z drugiej strony, alimenty nie pokrywają czasu, którego druga strona poświęca na wychowanie dziecka.

Biore pod uwage napjprostsze sytuacje, gdzie obydwoje zarabiali podobnie i po rozwodzie nagle standard sie obnizyl, bo dwa mieszkania, pewne rachunki taniej jest placic razem, gotowanie dla wiekszej ilosci osob wychodzi taniej itd. Juz z twgo powodu wszystkim obnizyl sie standard zycia. Logiczne.

Nie mowie o sytuacjach patologicznych, gdzie pani siedzi w domu i czeka na meza by zasilil konto. I o ile macierzynski czy ew dwulatek usprawiedliwia taki podzial, jesli stronom to odpowiada, to panie siedace w domu z dziecmi szkolnymi czy nastolatkami budza moje zdziwienie. A pozniej placz, ze mialo byc tak pieknie, a pan sie zmyl i tylko alimenty placi.

Tak wiem, tu na Vitce kazda pracuje na pelen etat w domu i taka zarobiona, a czesc ma lokaty itd. Tylko badzmy powazni. 

ja cale zycie pracuje na pelen etat bo balam sie ze mezowi moze w pracy cos sie stac i bedzie ciezko (praca dosyc niebezpieczna). Jednak nazwanie patologia kobiety zajmujacej sie domem i rodzina, dogadzajacej obiadkami dla calej rodziny, czesto dopasowanymi do potrzeb alergikow itd. Dbanie by wszystkim dobrze sie zylo nie nazwalabym patologia. Jesli jedno zarabia na tyle duzo ze zyje im sie dobrze to uwazam ze druga osoba pracujac w domu umozliwia ten komfort skupienia sie tylko na pracy drugiej stronie i w razie problemow jest jakas renta, cos co wypracowali przez lata a do pracy wtedy tez jeszcze mozna pojsc jesli bedzie potrzeba.

Ja jestem w socjalizmie wychowana i tez mam wpojone ze mam pracowac, dopiero zyjac w Niemczech poznalam ze wcale tak nie musi byc, sa tez inne modele zycia w malzenstwie. Podobnie kiedys ojcowie nie szli na urlopy wychowawcze, teraz korzystaja z tego , swiat sie zmienia i niech kazdy zyje jak jemu i jego bliskim pasuje. Bez nazywania patologia. Dla mnie patologia jest matka czy ojciec nie zajmujaca sie dziecmi, nie dbajacy o ich dobro. I jesli dla ojca zal jest kasy na wlasne dziecko to jest to tez nie normalne.

Berchen, umowmy sie, ze opiekowac to sie mozna 2 latkiem. Jesli tak sie ktos czasowo umowil, to ich wybor i dla mnie to jeszcze ma sens. Powiedz mi jak ?pracuje? pani w domu na etacie, bedaca matka 13 latka? I co takiego robi, czego Ty czy ja nie robilysmy? Nie mowimy o posiadaczkach fortun, zyjacych z odsetek czy inwestycji. Mowimy o normalnych parach, gdzie on pracuje a ona nie, bo ?domem sie zajmuje?. A potem placz i zgrzytanie zebow, bo pan zniknal z jej zycia (smierc, rozwod, itd). I zostaje z najnizsza krajowa w wieku przed 40 lub wiecej. Zero perspektywicznego myslenia. I juz nie mowmy, ze ta ?praca? w domu, jaka wykonuje to jakby na etat poszla. Jakim cudem pracujacym kobietom i mezczyznom te prace domowe uda sie wcisnac po pracy, a pani siedzaca w domu ma z tego caly etat? 

wiem co masz na mysli, sama jak juz pisalam pracowalam od czasu gdy dzieci mialy 3 i 2 latka. Jednak nie rozumiem dlaczego mam nazywac ten styl zycia  patologia. To styl zycia tych malzonkow- jesli im to pasuje to co mi do tego - zanim nie musze im ze swojej kieszeni dokladac. A ze moze byc placz, to bedzie, nie zaluje. W Niemczech facet po rozwodzie musi jej placic alimenty, jesli ona juz nie moze pracowac ( choroby, wiek)

Dla mnie patologia, bo nierowno rozklada sie obowiazki, naklada presje na jedno z partnerow, powstaje dziwny uklad. Czesto te zony przy mezu sa zupelnie oderwane od rzeczywistosci i pretensje do calego swiata. I tak, pozniej placz. I wiem, ze mozna uzyskac alimenty, ale kwoty raczej nie porywaja? Chyba, ze rozeszla sie z milionerem. No wiesz, ja mam alergie na baby -pasozyty, podkreslajace jak to one duzo wnosza, podczas gdy rzeczywistosc jest odmienna. Jak mowisz, niech kazdy robi jak uwaza, ja nie jestem czescia tego ukladu, ale takie mam obserwacje i opinie. I jak mowie, nie chodzi o matke 3 drobiazgu, bo tu moze byc nawet uzasadnione finansowo, logistycznie itd (jesli jej to pasuje, ze wszystkimi konsekwencjami i ryzykiem). 

też mam alergię na takie pasożyty. Ma dwie sprawne ręce , głowę na karku niech zapieprza na dziecko, nawet na dwa etaty. Dziecko ma nie tylko pracującego ojca, ale też matkę. Niech loży po równo jeden i drugi rodzic.

taka sprawa to jest robota dla adwokata, a nie dla fandomów w forum internetowego.

NancyCallahan napisał(a):

Tak właśnie się kończy, jak żona chce tylko leżeć i pachnieć a potem łzy , najniższa krajowa i problemy z brakiem szacunku u dziecka .

yyyy ? Ja się wypowiem z perspektywy osoby dla której tzw kariera jest naprawdę ważna. Prawdopodobnie takiemu mężowi było mega wygodnie, że jak dziecko było małe nie musiał brać L4, wracał to miał posprzątane, witał go zapach obiadku, założę się że masa rzeczy związanych z ogarnianiem domu spada na kobietę. Pranie, sprzątanie, gotowanie, zakupy, prasowanie etc. Kurde gdybym ja miała taką gosposie w domu (absolutnie bym nie chciała by był nią mój mąż) ale jakby był ktoś taki to nie nazwalabym tego leżeniem i pachnieniem. Ja mogę to ogarnąć czemu ten mąż nie chciał by jego kobieta pracowała. Bo jak ona pracuje to wtedy część tych obowiązków spada na niego. Wielu mężczyzn marzy o kobietach, które będą dbały o ciepło domowego ogniska, a oni będą rozwijać swoje kariery nieskrępowane problemami dnia codziennego, które ogarnia ona. Także nie zgodzę się że to zawsze będzie pasożytowanie. Szczególnie jeśli partner uwielbia swoją pracę i chodzenia do niej nie odbiera jako zło konieczne. To co mnie mega zaskoczyło to to jak naskoczylyscie na autorkę. Owszem  pozostawanie na utrzymaniu partnera to ogromne ryzyko. Ale ile z nas podejmowało decyzje wierząc że będziemy z partnerem do śmierci ? Budujemy wspólne domy, bierzemy kredyty, rodzimy w tym związku dzieci. Jak człowiek kocha nie zawsze myśli racjonalnie, tak po prostu jest. Mając z mężczyzną dwoje czy troje dzieci nie widzisz siebie jako samotnej matki dwójki tylko pełna rodzinę, a w życiu bywa różnie. Trochę wyrozumiałości, serio. Na pewno trochę teraz musi zająć zanim autorka odnajdzie się w nowej rzeczywistości.

Despacitoo napisał(a):

NancyCallahan napisał(a):

Tak właśnie się kończy, jak żona chce tylko leżeć i pachnieć a potem łzy , najniższa krajowa i problemy z brakiem szacunku u dziecka .

yyyy ? Ja się wypowiem z perspektywy osoby dla której tzw kariera jest naprawdę ważna. Prawdopodobnie takiemu mężowi było mega wygodnie, że jak dziecko było małe nie musiał brać L4, wracał to miał posprzątane, witał go zapach obiadku, założę się że masa rzeczy związanych z ogarnianiem domu spada na kobietę. Pranie, sprzątanie, gotowanie, zakupy, prasowanie etc. Kurde gdybym ja miała taką gosposie w domu (absolutnie bym nie chciała by był nią mój mąż) ale jakby był ktoś taki to nie nazwalabym tego leżeniem i pachnieniem. Ja mogę to ogarnąć czemu ten mąż nie chciał by jego kobieta pracowała. Bo jak ona pracuje to wtedy część tych obowiązków spada na niego. Wielu mężczyzn marzy o kobietach, które będą dbały o ciepło domowego ogniska, a oni będą rozwijać swoje kariery nieskrępowane problemami dnia codziennego, które ogarnia ona. Także nie zgodzę się że to zawsze będzie pasożytowanie. Szczególnie jeśli partner uwielbia swoją pracę i chodzenia do niej nie odbiera jako zło konieczne. To co mnie mega zaskoczyło to to jak naskoczylyscie na autorkę. Owszem  pozostawanie na utrzymaniu partnera to ogromne ryzyko. Ale ile z nas podejmowało decyzje wierząc że będziemy z partnerem do śmierci ? Budujemy wspólne domy, bierzemy kredyty, rodzimy w tym związku dzieci. Jak człowiek kocha nie zawsze myśli racjonalnie, tak po prostu jest. Mając z mężczyzną dwoje czy troje dzieci nie widzisz siebie jako samotnej matki dwójki tylko pełna rodzinę, a w życiu bywa różnie. Trochę wyrozumiałości, serio. Na pewno trochę teraz musi zająć zanim autorka odnajdzie się w nowej rzeczywistości.

Sama wybrała takie życie , a teraz płacz..za głupotę się płaci. A takie pasożytnictwo długo nie przejdzie, każdy porządny facet w końcu taką zostawi.

NancyCallahan napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

NancyCallahan napisał(a):

Tak właśnie się kończy, jak żona chce tylko leżeć i pachnieć a potem łzy , najniższa krajowa i problemy z brakiem szacunku u dziecka .

yyyy ? Ja się wypowiem z perspektywy osoby dla której tzw kariera jest naprawdę ważna. Prawdopodobnie takiemu mężowi było mega wygodnie, że jak dziecko było małe nie musiał brać L4, wracał to miał posprzątane, witał go zapach obiadku, założę się że masa rzeczy związanych z ogarnianiem domu spada na kobietę. Pranie, sprzątanie, gotowanie, zakupy, prasowanie etc. Kurde gdybym ja miała taką gosposie w domu (absolutnie bym nie chciała by był nią mój mąż) ale jakby był ktoś taki to nie nazwalabym tego leżeniem i pachnieniem. Ja mogę to ogarnąć czemu ten mąż nie chciał by jego kobieta pracowała. Bo jak ona pracuje to wtedy część tych obowiązków spada na niego. Wielu mężczyzn marzy o kobietach, które będą dbały o ciepło domowego ogniska, a oni będą rozwijać swoje kariery nieskrępowane problemami dnia codziennego, które ogarnia ona. Także nie zgodzę się że to zawsze będzie pasożytowanie. Szczególnie jeśli partner uwielbia swoją pracę i chodzenia do niej nie odbiera jako zło konieczne. To co mnie mega zaskoczyło to to jak naskoczylyscie na autorkę. Owszem  pozostawanie na utrzymaniu partnera to ogromne ryzyko. Ale ile z nas podejmowało decyzje wierząc że będziemy z partnerem do śmierci ? Budujemy wspólne domy, bierzemy kredyty, rodzimy w tym związku dzieci. Jak człowiek kocha nie zawsze myśli racjonalnie, tak po prostu jest. Mając z mężczyzną dwoje czy troje dzieci nie widzisz siebie jako samotnej matki dwójki tylko pełna rodzinę, a w życiu bywa różnie. Trochę wyrozumiałości, serio. Na pewno trochę teraz musi zająć zanim autorka odnajdzie się w nowej rzeczywistości.

Sama wybrała takie życie , a teraz płacz..za głupotę się płaci. A takie pasożytnictwo długo nie przejdzie, każdy porządny facet w końcu taką zostawi.

czy ty wogole czytac umiesz? Kto w takim ukladzie na kim pasozytuje? Tak samo mozna twierdzic ze facet , moze dbac o swoj rozwoj zawodowy ,jedzenie pod nos podstawione , gacie uprane.

Berchen napisał(a):

NancyCallahan napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

NancyCallahan napisał(a):

Tak właśnie się kończy, jak żona chce tylko leżeć i pachnieć a potem łzy , najniższa krajowa i problemy z brakiem szacunku u dziecka .

yyyy ? Ja się wypowiem z perspektywy osoby dla której tzw kariera jest naprawdę ważna. Prawdopodobnie takiemu mężowi było mega wygodnie, że jak dziecko było małe nie musiał brać L4, wracał to miał posprzątane, witał go zapach obiadku, założę się że masa rzeczy związanych z ogarnianiem domu spada na kobietę. Pranie, sprzątanie, gotowanie, zakupy, prasowanie etc. Kurde gdybym ja miała taką gosposie w domu (absolutnie bym nie chciała by był nią mój mąż) ale jakby był ktoś taki to nie nazwalabym tego leżeniem i pachnieniem. Ja mogę to ogarnąć czemu ten mąż nie chciał by jego kobieta pracowała. Bo jak ona pracuje to wtedy część tych obowiązków spada na niego. Wielu mężczyzn marzy o kobietach, które będą dbały o ciepło domowego ogniska, a oni będą rozwijać swoje kariery nieskrępowane problemami dnia codziennego, które ogarnia ona. Także nie zgodzę się że to zawsze będzie pasożytowanie. Szczególnie jeśli partner uwielbia swoją pracę i chodzenia do niej nie odbiera jako zło konieczne. To co mnie mega zaskoczyło to to jak naskoczylyscie na autorkę. Owszem  pozostawanie na utrzymaniu partnera to ogromne ryzyko. Ale ile z nas podejmowało decyzje wierząc że będziemy z partnerem do śmierci ? Budujemy wspólne domy, bierzemy kredyty, rodzimy w tym związku dzieci. Jak człowiek kocha nie zawsze myśli racjonalnie, tak po prostu jest. Mając z mężczyzną dwoje czy troje dzieci nie widzisz siebie jako samotnej matki dwójki tylko pełna rodzinę, a w życiu bywa różnie. Trochę wyrozumiałości, serio. Na pewno trochę teraz musi zająć zanim autorka odnajdzie się w nowej rzeczywistości.

Sama wybrała takie życie , a teraz płacz..za głupotę się płaci. A takie pasożytnictwo długo nie przejdzie, każdy porządny facet w końcu taką zostawi.

czy ty wogole czytac umiesz? Kto w takim ukladzie na kim pasozytuje? Tak samo mozna twierdzic ze facet , moze dbac o swoj rozwoj zawodowy ,jedzenie pod nos podstawione , gacie uprane.

A z wami co tu jest nie tak. Jak nie bronicie prostytutek to pasożyty . Taki macie świat jaki tworzycie. Wstyd 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.