Temat: Jak zbudować zaufanie?

Witajcie. Wczoraj miałam taka sytuację.  Mój mąż był umówiony z kolegami na wieczór. Wiedziałam o tym od dawna, nie było to dla mnie żadnym problemem. Nawet chciałam by odetchnął i spędził miło czas. Tylko pod wieczór zaczęłam się bardzo słabo czuć. Nie miałam siły wstać z łóżka, bolały mnie wszystkie mięśnie. Powiedziałam mu, że mnie coś rozbiera i nie chce by szedł.  Zasugerował, że niemożliwe bym wiecznie chora była, był trochę zły, ale powiedział, że musi założyć że mówię prawdę i jestem jego żoną więc ze mną zostanie. W nocy faktycznie rozwinęła mi się gorączka do 39, dreszcze itp i musiał podawać mi wodę i szukać mi leków. Nawet w końcu od dawna się przytulaliśmy w nocy, tylko martwi mnie ta sugestia, że ja kłamie, że nie chce by szedł, bo sobie ubzdurałam, że będą tam seksowne kobiety i chce go zatrzymać wymyślając wymówkę. Nie wiem dlaczego nie miał zaufania, czy to może mieć związek z moją przeszłością i obecnymi problemami z seksem? Nigdy go nie okłamywałam.  Nawet najgorsze prawdy mu mówiłam. Nie wiem skąd nagle ten problem z zaufaniem. Chodzę już na terapię mająca na celu otworzyć mnie na seks, ale jak poradzić sobie z takim nagłym brakiem zaufania? Jeśli są na to jakieś rady, bardzo chętnie je poznam. 

Laura2014 napisał(a):

U nas zawsze były też takie zasady, że jak któreś z nas źle się czuję lub zachoruje to drugie zostaje. Mąż jak był chory też mnie o to prosił i też mówił, że sklep np mogę dzis odpuścić i pojechać jutro itp. Mieliśmy całkiem inne zasady niż z naszych rodzin, takie że nasza rodzina jest na pierwszym miejscu, nie ma nic ważniejszego od nas. Bardziej boli fakt że się oddalamy i że założył że kłamie lub wymyślam z góry, a jeszcze 3 miesiące temu mówił że tak ceni moja uczciwosc i że potrafię mówić prawdę. Oboje mieliśmy rodziny dla których nie byliśmy ważni i nikt się nami w chorobach nie zajmował, a u nas miało być zupełnie inaczej, odwrotnie. I nagle te zasady mu przeszkadzaja. A to mąż je zaproponował przed małżeństwem. 

Na terapię chodzę i nie zamierzam przestać. Prywatnie. Na NFZ były ogromne kolejki, z kolei on line dla mnie były takie niepełne. A mamy z mężem zawsze takie,, wolne fundusze ". Po opłaceniu wszystkiego każdemu z nas zostaje paręset zł na własne wydatki i pierwszy raz od dawna mam wrażenie że to są właściwie wydane pieniądze i na coś co zmieni mi życie na lepsze, tylko dla mnie te 2h to bardzo mało, czuje się lepiej po terapii, tylko 2 razy w tygodniu. W pozostałe dni pozostaje rozbita i ciągle się boję zostać sama. 

Mieszasz różne systemy walutowe, żeby tylko wyszło na Twoje. Małżeństwo to nie jest więzienie, ludzie potrzebują własnej przestrzeni i oddechu i to nie ma nic wspólnego z byciem nieważnym dla drugiej osoby, czy brakiem troski o drugą osobę. Troska to jest coś wzajemnego i niewymuszonego.

Ty wymusiłaś na mężu zostanie z tobą, podczas kiedy on już się cieszył na oddech i wspólne wyjście ze znajomymi. On musiał się zatroszczyć o Ciebie, bo tego chciałaś, a czy Ty zatroszczyłaś się o jego potrzeby w tym konkretnym momencie? Nie wydaje mi się. Gorzej się poczułaś, nie miałaś połamanych kończyn, nie byłaś po wypadku ani po opearacji, nie miałaś torsji ani biegunki, które by Ci uniemożliwiały odpoczynek, nie byłaś w końcu na silnych lekach, które zaburzałyby Ci koncentrację czy widzenie. Roztkliwiasz się nad sobą, bo masz deficyty. Ale, nie nadrobisz ich wymuszając "troskę" na mężu.

krolowamargot napisał(a):

Laura2014 napisał(a):

U nas zawsze były też takie zasady, że jak któreś z nas źle się czuję lub zachoruje to drugie zostaje. Mąż jak był chory też mnie o to prosił i też mówił, że sklep np mogę dzis odpuścić i pojechać jutro itp. Mieliśmy całkiem inne zasady niż z naszych rodzin, takie że nasza rodzina jest na pierwszym miejscu, nie ma nic ważniejszego od nas. Bardziej boli fakt że się oddalamy i że założył że kłamie lub wymyślam z góry, a jeszcze 3 miesiące temu mówił że tak ceni moja uczciwosc i że potrafię mówić prawdę. Oboje mieliśmy rodziny dla których nie byliśmy ważni i nikt się nami w chorobach nie zajmował, a u nas miało być zupełnie inaczej, odwrotnie. I nagle te zasady mu przeszkadzaja. A to mąż je zaproponował przed małżeństwem. 

Na terapię chodzę i nie zamierzam przestać. Prywatnie. Na NFZ były ogromne kolejki, z kolei on line dla mnie były takie niepełne. A mamy z mężem zawsze takie,, wolne fundusze ". Po opłaceniu wszystkiego każdemu z nas zostaje paręset zł na własne wydatki i pierwszy raz od dawna mam wrażenie że to są właściwie wydane pieniądze i na coś co zmieni mi życie na lepsze, tylko dla mnie te 2h to bardzo mało, czuje się lepiej po terapii, tylko 2 razy w tygodniu. W pozostałe dni pozostaje rozbita i ciągle się boję zostać sama. 

Mieszasz różne systemy walutowe, żeby tylko wyszło na Twoje. Małżeństwo to nie jest więzienie, ludzie potrzebują własnej przestrzeni i oddechu i to nie ma nic wspólnego z byciem nieważnym dla drugiej osoby, czy brakiem troski o drugą osobę. Troska to jest coś wzajemnego i niewymuszonego.

Ty wymusiłaś na mężu zostanie z tobą, podczas kiedy on już się cieszył na oddech i wspólne wyjście ze znajomymi. On musiał się zatroszczyć o Ciebie, bo tego chciałaś, a czy Ty zatroszczyłaś się o jego potrzeby w tym konkretnym momencie? Nie wydaje mi się. Gorzej się poczułaś, nie miałaś połamanych kończyn, nie byłaś po wypadku ani po opearacji, nie miałaś torsji ani biegunki, które by Ci uniemożliwiały odpoczynek, nie byłaś w końcu na silnych lekach, które zaburzałyby Ci koncentrację czy widzenie. Roztkliwiasz się nad sobą, bo masz deficyty. Ale, nie nadrobisz ich wymuszając "troskę" na mężu.

Zgadzam się. Ja bym wolała żeby mąż przyniósł mi tą herbatę czy został w domu sam z siebie a nie dlatego, że "tak ustaliliśmy", "taką mamy umowę". Każdy ma czasem potrzebę wyjścia z domu i nie dlatego, że przestał kochać swoją połówkę, tylko dlatego, że po prostu czasem kazdy ma ochotę po prostu wyjść, zmienić otoczenie na 2-3 godziny, pobyć z kimś innym, pogadać z przyjaciółmi, napić się piwka z kolegami czy z przyjaciółkami. Trzymanie kogoś na siłę nic dobrego nigdy nikomu nie przyniosło. Wręcz powiedziałabym że z upływającym czasem, może się to robić przytłaczające. Ja np bardzo kocham swoją rodzinę, dzieci. Ale czasem chcę pobyć chwilę sama, bez nich. Nie dlatego, że mam ich dosyć. Daj chłopu za sobą zatęsknić.

Pasek wagi

Ile bedziesz jeszcze ciagnac ten temat zastepczy? 
Moze napisz tym, ktore nie dokopaly sie do Twojego pamietnika, jaka sytuacje macie na codzien i ile Twoj maz znosi i toleruje bedac w zwiazku z Toba. Przedstaw uczciwie jak wasze zycie wyglada i jak daleko maz idzie na kompromis, oferuje wsparcie i akceptuje sytuacje daleka od normalnej (ogolnie, nie chodzi o seks wylacznie). A Ty ciagniesz temat dla publiki, jak to maz nie zostal w domu i herbaty nie chcial zrobic. 
Przestan chrzanic, bo tracisz czas osob, ktore w tym watku staraja sie pomoc. 

Mialas goraczke i chcialabys aby w domu zostal? 

Z calym szacunekiem, ale z goraczki sie wychodzi bez asysty meza czy lekarza.

Jak rozumiem spotkanie z kolegami, czyli mial isc sam, a Ty jakies histerie rozkrecasz, az sie rozchorowalas z tych nerwow.

Odwracajac sytuacje, ja bym miala zal jakby mi facet takie akcje odwalal przed babskim wyjsciem.

jednodniowa goraczka... juz bez przesady

naszepnym razem powie, ze ma nadfosziny czy spotkanie sluzbowe...

Tu nawet nie chodzi o zaufanie, ale jeśli już o tym mowa, to tak rozchwianej emocjonalnie osobie ufać nie można. Kto wie jaki numer wykręcisz przy następnej okazji. Ja bym się bała żyć w takim związku. 

jeśli chcesz poczuć się jezcze gorzej to założenie takiego tematu jest strzałem w dziesiątkę, ciężko uzyskać tu obiektywna pomoc,internet niestety jest po to żeby ludzie wypuścili swoje frustrację, zobacz, one wszystkie są takie swiete i cudowne i piszą o Tobie, żadna nie była w trudnej sytuacji? Można przeczytać parę faktów ale to tak często są słowa potępienia, brak jest wyciągniętej ręki, 

fakt czujesz że w związku jest coś nie tak, goraczka była Ci na rękę bo facet został w domu, ale czy w związku nie szukamy oparcia? Tj. Źle się czuję liczę na partnera? Gdyby sytuacja była odwrotna to czy linczowanoby za to że poszłaś sobie a biedny facet chory? Czy związek to wsparcie i szacunek czy stwierdzenie "jestem chora" a facet "no i co poradzisz sobie ja idę" jest w porządku? Jeśli koleżanki mają takie związki gdzie mężczyzna nie przejmuje się stanem partnerki to.... każdy w kropeczki może sobie wpisać co chce

fakt jest taki że lęki w Twoim związku rosną z dnia na dzień 

a na zrozumienie obcych ludzi nie ma co liczyć 

 Ja dla mnie to nie on ma problem z brakiem zaufania, tylko Ty. Osobiście nie próbowałabym zatrzymać męża w domu, bo "coś mnie rozbiera". Mamy dwoje dzieci i co chwilę ktoś ma katar, gorączkę - juz w ogóle nie robi to na mnie wrażenia. Rozmów o tym, czy gdzieś tam były/będą seksowne kobiety też nigdy nie było, dla mnie to lekko żenujące. 

A dlaczego nie ufasz mężowi? 

dla mnie cały content tego konta to troll ; )

cassie01 napisał(a):

dla mnie cały content tego konta to troll ; )

Po przeczytaniu poprzedniego wątku tez tak pomyślałam. Ale z drugiej strony, kto wie, życie eukaliptuska tez się nikomu w głowie nie mieści, a chyba jest prawdziwe. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.