Temat: Faceci i ich zamiłowanie do starych majtek

Trafiłam ostatnio na mema w tym temacie, ale nie umiem go znaleźć. Za to znalazłam obszerny artykuł o dziurawych majtach u facetów i w związku z tym, że temat wygląda na poważny problem, poruszam go tutaj.

Czy Wasi faceci/byli/synowie mają swoje ulubione, obrzydliwe, dziurawe, spadające z tyłka majty, kupione prawdopodobnie w latach 90-tych przez mamę na bazarze, i nie chcą absolutnie słyszeć o tym, żeby się w końcu nad tymi majtami zlitować i dać im odejść na zasłużoną emeryturę w kuble na śmieci (albo najlepiej w ognisku, żeby przypadkiem nie rozmyślili się i ich z tego kubła nie wyciągnęli)? Mój ma. Sypia w nich. Jak chcę je wyrzucić, to wpada w furię. Zastanawiałam się już, czy nie lepiej byłoby oprawić je w ramkę i zrobić im ołtarzyk, byle by tylko w nich nie chodził... Macie takie problemy? Jak sobie z nimi radzicie?

A może same macie swoje ulubione, znoszone majtki?

Wilena napisał(a):

Na szczęście nie, mój ogólnie się raczej nie przywiązuje do rzeczy, to raczej ja mam z tym problem. Mam taki jeden sweter, po prababci - wyciągnięty na wszystkie strony, ale nie wiem, nie potrafię go wyrzucić. Zawsze jak miałam najgorsze doły to w nim siedziałam i jakoś mi było lepiej. Druga rzecz to mam oryginalny szalik Slytherinu (a jak widać po avatarze jestem fanką Harrego Pottera). Oryginalny w sensie nie, że rekwizyt filmowy, aż takiego szczęścia nie mam, ale tata mi go przywiózł z Londynu po premierze trzeciej części filmu. Też już jest umęczony swoim szalikowym życiem, bo nosiłam go w kółko - jeszcze się lato dobrze nie skończyło, z gołymi nogami się chodziło, ale już w szaliku :D - mimo, że mam nowy teraz, to też bym nie miała serca się z tym starym rozstać. Jeszcze parę rzeczy takich mam, każda ma jakąś swoją historię. 

Ale żeby Slytherin?;)

Sentymentalne rzeczy też mam. Choćby koszula, która mi się wcale nie podoba i której ani razu nie włożyłam, ale dostalam ją x lat temu na urodziny od mamy i nie mam serca się jej pozbyć. Z kolei "domowe" rzeczy faktycznie noszę tak długo, aż zrobią się dziurawe (chociaż staram sie teraz szybciej ich pozbywać), mieszkając w akademiku też zdarzało mi się łazić w mocno podniszczonych rzeczach, jak były wygodne i jeszcze się dało (to był etap, w którym naprawdę nie cierpiałam zakupów, a do tego starałam się oszczędzać na czym się dało:P).

Mąż ma jakies swoje "arbajowe" koszulki, spodnie i bluzy (ostatnio jedna z jego ulubionych, roboczych bluz zginęła śmiercią tragiczną, jak musiał nią coś awaryjnie zgasić). Domowe rzeczy zajmują nam w szafie chyba więcej miejsca, niż normalne.

Nie, u mnie od razu lądują w koszu. Generalnie nie trzymamy ubrań, które czasy świetności mają za sobą, chociaż są wyjątki. Mam np. t-shirt, który ojciec przywiózł mi w 1978 z USA i elegancką bluzeczkę, którą krawcowa uszyła mi na zakończenie 8 klasy. Obie te rzeczy trzymam z sentymentu, chociaż w sumie nie w są w najgorszym stanie. 

mój facet mimo że bardzo dba o wygląd i ubiór, wszystko musi mieć markowe, męskie i stylowe, to akurat miał jedne takie fatalne wypierdziane majciochy do spania. sądząc po sprośnych motywach na nich to że ewidentnie jakaś była mu je kiedyś dała. dostawał jakiejś furii jak chciałam je wywalić. wreszcie po praniu podarłam je, nie było ciężko bo i tak miały kilka dziur w kroku. potem grałam wariata że zniszczyły się w pralce.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.