- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
15 lutego 2023, 17:57
Cześć dziewczyny, potrzebuję opinii i chłodnego spojrzenia z boku na moją sytuację. Może macie za sobą podobne doświadczenia i mi doradzicie.
Jesteśmy z chłopakiem razem od prawie 3 lat, zamieszkaliśmy ze sobą bardzo szybko i układało nam się bardzo dobrze. Jesienią zeszłego roku oboje zmieniliśmy pracę i zaczęliśmy pracować zdalnie w domu. Mieszkamy w malutkiej kawalerce z kotem, mieliśmy calle i spotkania praktycznie o tych samych godzinach. Praca i spędzanie ze sobą 24 h na niecałych 30 metrach zaczęło mocno wchodzić nam na głowę.
Postanowiliśmy, że weźmiemy kredyt na mieszkanie, ale tutaj zaczęły się schody.
Nasza sytuacja jest dość specyficzna. Mój chłopak niestety został oszukany przez bliskie osoby ze swojego otoczenia i kilka lat temu wzięto na niego kredyt. Nie chcę wdawać się w szczegóły, było ciężko, ale odbił się finansowo, zostało kilka pomniejszych zobowiązań do spłacenia. Wpłynęło to jednak na jego zdolność kredytową i skutkuje brakiem oszczędności, które poszły na spłatę zobowiązań.
Ja mam trochę lepszą sytuację. Nie mam na sobie żadnych zobowiązań, zarabiam całkiem ok, mam oszczędności.
W związku z tym moja propozycja była taka, że ja wezmę na siebie wklad własny oraz kredyt, natomiast nieoficjalnie będziemy płacić raty wspólnie na pół.
Dla mojego chłopaka oznacza to, że odpowiedzialność rozkłada się dokładnie 50/50. Ja uważam jednak, że ponieważ biorę na siebie odpowiedzialność w dokumentach oraz płacę wkład własny i pozostałe koszty to jednak powinnam mieć ostatnie słowo w kwestii mieszkania. Mój chłopak upiera się na większe i droższe mieszkanie, natomiast ja wolę wziąć mniejsze mieszkanie, które wiąże się z tym, że szybciej je spłacimy (a koszty kredytów są teraz wysokie). Nie możemy się dogadać, bo jego argumentem jest, że ostatecznie mieszkanie ma być spłacone na pół i co z tego, że ja biorę kredyt na swoje nazwisko i wpłacam wkład własny. Według niego jest to całkowicie wspólna decyzja, a moje zobowiązanie nie ma tu nic do rzeczy.
Proszę powiedzcie kto ma tutaj rację? Mam ogromną czerwoną lampkę w głowie i nie rozumiem jego podejścia.
EDIT:
Kilka uściśleń dla lepszego zarysowania sytuacji:
1. Nie ma płacenia kredytu "na gębę". Szukaliśmy najlepszego rozwiązania dla zabezpieczenia interesów obu stron. Póki co najlepsze na co wpadliśmy to umowa notarialna z warunkami, które wspólnie ustalimy (warunki spłacania rat i zabezpieczenie w udziałach).
2. Możemy wynająć większe mieszkanie i to również jest opcja, którą mocno rozważamy, ale obecne ceny rzucają nas na kolana. Sprawdziliśmy to dokładnie i nawet najtańsze opcje są o 800-1000 zł droższe w skali miesiąca, niż wyniosłaby nas rata kredytu. Jesteśmy chwilę przed trzydziestką, oboje ostatnie 10 lat spędziliśmy w wynajmowanych mieszkaniach i mamy po prostu silną potrzebę posiadania swojego miejsca. Może to głupie, ale chcemy po raz pierwszy w życiu sami wybrać sobie jaką chcemy mieć pralkę i łóżko w sypialni, a nie przez kolejne lata godzić się na warunki wynajmu i widzimisię właściciela.
3. Nie biorę kredytu pod korek, ani tylko ze względu na partnera. Gdybym w tym momencie życia była sama podjęłabym identyczną decyzję, tylko sama wzięłabym na siebie odpowiedzialność i kupiła mieszanie. Ponad rok staraliśmy się o mieszkanie w TBS, na które też byliśmy zdecydowani w 100%, ale nasze wnioski były odrzucane za każdym razem, więc zaczęliśmy szukać innych opcji.
Edytowany przez Jestem_BB 16 lutego 2023, 10:28
17 lutego 2023, 10:21
Wszyscy piszą o rozstaniu, a co w razie gdyby Ci się coś stało? Wiele w życiu widziałam, młodzi ludzie też umierają np. ginąc w wypadkach, jak się podejmuje tak poważne decyzje jak kredyt, to też trzeba myślec o każdym scenariuszu. Wtedy chłopak zostaje z niczym, a mieszkanie dziedziczą twoi rodzice.
Jak dla mnie rozwiązania są dwa, albo wynajmijcie coś większego wspólne, albo kredyt tylko na Ciebie i tylko Ty go spłacasz, a on Ci się dokłada do czynszu i mediów po połowie.
Rodzice odziedziczyliby raczej kredyt, bo mieszkanie będzie należeć do banku przez czas trwania umowy kredytowej, czyż nie?
Nie. W KW właścicielem jest kredytobiorca, bank jest wpisany przy hipotece, ale właścicielem nie jest.
No ale w przypadku kredytu hipotecznego, on nawet nie podlega dziedziczeniu z dobrodziejstwem inwentarza, tylko wprost.
Więc, w przypadku dziedziczenia, rodzice odziedziczyliby pozostałą do spłaty część kredytu, prawda? I mieszkanie, tak.
17 lutego 2023, 11:26
Dla mnie bardzo dziwny pomysl. Jestescie razem 3 lata, co tez nie jest dlugo, zadnych rozmow o slubie, tylko kredyt, o ktory juz sa klotnie.
W zyciu bym nie brala kredytu z facetem (nie-mezem( i to jeszcze takim bez zdolnosci kredytowej.
Najlepsze, ze on tej zdolnosci nie ma, ale nalega na wieksze (drozsze) mieszkanie.
Co w przypadku ROZSTANIA? Jak to bedzie podzielone? Jaki plan B w razie rozstania czy utraty pracy?
Juz teraz widac, ze on chyba nie ogarnia finansow, skoro kasy nie ma, ale naciska na wieksze mieszkanie.
Masz zdolnosc, wez na siebie mniejsze mieszkanie czy do remontu. Plac raty, a on niech placi czynsz i rachunki. Jemu taniej wyjdzie niz wyjanem, a Ciebie troche odciazy. Jak mu sie nie podoba, to sorry, ale wypad. Dbaj o swoje interesy, bo ten zwiazk dzis jest, a za rok moze sie rozpasc.
Dlaczego starasz sie zabezpieczac udzialy 'chlopaka', a nie dbasz o wlasne bezpieczenstwo?
Przemysl to sobie, bo na moje pakujesz sie w jakas katastrofe.