- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 stycznia 2023, 10:56
Dzień dobry,
mój post będzie trochę długi ale chcę w miarę możliwość przedstawić kilka sytuacji z mojego związku i poprosić o jego ocenę. Przepraszam za chaotyczność tego wpisu ale sam związek był jednym wielkim chaosem.
Mam trzydzieści lat. Od ponad trzech lat byłam w związku z facetem po przejściach. To znaczy miał on około sześciu krótkotrwałych związków (max 3 miesiące trwały) i małżeństwo które trwało około roku. Facet każdy swój związek opisywał tak jakby to on był ofiarą to znaczy wszystkie z jego poprzednich partnerek były beznadziejne i go zdradzały. Ja w to wierzyłam, bo nie widziałam wtedy powodu żeby nie wierzyć. Facet od początku był moim wymarzonym partnerem, bardzo się angażował od samego początku. Mieliśmy dużo kontaktu w ciągu dnia, chciał jak najwięcej rzeczy ze mną robić i spędzać razem jak najwięcej czasu, szybko poznałam jego rodziców. On bardzo chciał żebym jak najszybciej poznała resztę jego rodziny i znajomych. Dla mnie to wszystko toczyło się zbyt szybko, uznałam że potrzebuje trochę czasu, że chce go poznać. Po około trzech miesiącach znajomości facet pisał mi już że chciałby ze mną zamieszkać. Pisał że nawet nie wiem jak wiele chce dla mnie poświęcić i ile dla niego znaczę.
Niestety był też bardzo zazdrosny - pewnego dnia przyjechał pod dom mojego przyjaciela i chyba chciał mu zrobić krzywdę nie wiem bo dowiedziałam się jedynie że na szczęście nie wyszedł z samochodu. Dowiedziałam się o tej sytuacji dopiero po rozstaniu. Nie dawałam facetowi żadnych powodów do zazdrości, ja nawet nie zwracałam uwagi na innych facetów. Tłumaczyłam, że to tylko przyjaciel albo kolega. Mimo wszystko jemu zdarzało się mówić np. że od takiego koleżeństwa się romanse zaczynają. Niby w żartach ale dla mnie to były przykre uwagi.
Po około dwóch i pół roku mieliśmy bardzo nieprzyjemną sytuacje. Przyjechałam do niego do domu w weekend, miałam trochę gorszy dzień i gorszy humor. Chciałam posiedzieć i wypić herbatę, co bardzo mu się nie spodobało bo uznał że nic nie chce robić i nie chce z nim rozmawiać. Nie można po prostu posiedzieć razem? Później poszliśmy do łózka z tym że on po tym łóżku nagle wyskoczył że ma tego dość i mam się wynosić. Oczywiście wyszłam i pojechałam do domu.
Na drugi dzień przyjechałam do niego bo chciałam wyjaśnić sytuację, groził mi że mnie siłą wyniesie ze swojego podwórka, groził mi że wezwie policję i ogólnie powiedział, że cytuje "k**wa nie chce mieć z Tobą kontaktu". Patrzył wtedy na mnie jakby chciał mi zrobić krzywdę. Moje próby ponad półtorej miesiąca żeby się dowiedzieć co się stało nic nie dały. Prosiłam nawet jego znajomych żeby mu przekazali że chciałabym z nim porozmawiać. Wtedy zadzwonił do mnie jak był na rybach i podawał dziwne argumenty na rozstanie jak np. że on chrapie i nie możemy razem spać. Powiedział mi też wtedy że wyjeżdża za granicę do pracy. Po dwóch miesiącach zaczął do mnie pisać i nawet przyjechał w miejsce w którym byłam wtedy na urlopie żeby pogadać jak to żałuje, że już nigdy mnie nie zawiedzie, że jestem najlepsza i nie chce życia beze mnie i że maksymalnie wykorzysta tą szansę. Przyznał się że mnie okłamał z tym wyjazdem za granicę i kazał też kłamać swoim znajomym jak ze mną rozmawiali że jest za granicą i dla niego temat naszego związku jest zakończony.
W wakacje nawet oglądaliśmy pierścionki zaręczynowe, bo on mówił jaki to był głupi że wcześniej się nie oświadczył na naszym pierwszym wspólnym urlopie. Tylko chyba zapomniał jak na urlopie na wieczornej randce zostawił mnie samą z kieliszkiem wina żeby sobie pogadać przez telefon albo jak rzucił we mnie płatkami róż kiedy zwróciłam mu uwagę żeby posprzątał stół zanim przygotuje romantyczną kolację. Zrobiłam to miło, bez uszczypliwości. Na stole był bałagan a on między tym bałaganem rozrzucił płatki róż.
Po trzech miesiącach facet nagle zabrał mnie popołudniem na spacer chociaż cały ranek było miło i nawet przywiózł mi lekarstwo którego potrzebowałam. Usiedliśmy na ławce i on oznajmił mi że jego rodzice wpadli na pomysł żeby zamienić dom na dwa mieszkania jedno dla nas ale on cytuje "odmówił im". Przyznałam mu rację że lepiej jak będziemy mieszkać z jego rodzicami w ich domu bo mniejsze koszty. Nigdy nie robiłam z tego pomysłu problemu, chciałam tam mieszkać i dojeżdżać do pracy. On nagle wyskoczył że relacja nie ma przyszłości, że już nie jestem najważniejsza bo najważniejsza dla niego jest rodzina a ja nie jestem rodziną (mega przykre to było), że on chce wszystko sam itd. pomimo iż pięć dni wcześniej mówił że bardzo mu zależy, kocha i chce żeby było nam najlepiej. Powiedział mi też "powodzenia w utrzymaniu domu jak rodziców zabraknie".
Dwa tygodnie wcześniej miałam mieć urodziny. On miał mnie zabrać na wyjazd. Nic z tego nie wyszło bo nie miał kasy ale zamiast zaprosić mnie do siebie oczekiwał że się domyślę że mam do niego przyjechać. Nic na ten temat nie powiedział a jak wyszło że się nie domyśliłam to mi napisał "najlepiej będzie jak spędzisz je beze mnie wtedy będą wyjątkowe". Chciałam mu kupić fajną maszynkę do golenia na moje urodziny ale musiałam po nią pojechać do Krakowa. Jak się o tym dowiedział opieprzył mnie, że wolę kombinować z niespodzianką dla niego niż spędzić z nim czas i że traktuje go jak .... Tematu moich urodzin w ogóle przez telefon nie poruszył za to rozmawiał w taki sposób "tak tak mhm fajnie, nie przyjadę do Ciebie w tym tygodniu Ty do mnie też nie bo chce czas dla siebie idę zapalić spotkamy się w przyszłym tygodniu". Ja już nie wytrzymałam powiedziałam że kończę związek i wysłałam sms pożegnalny do jego rodziców bo miałam z nimi fajną relację. On uznał że skoro pożegnałam się z jego mamą to nie miał już po co do mnie przyjeżdżać i o mnie walczyć.
Czy naprawdę to jest normalne ? To ja po tym rozstaniu przyjechałam do niego w środku dnia urywając się z pracy żeby powiedzieć mu że mi zależy i nie chcę go stracić i żebyśmy zrobili wszystko żeby nam wyszło. Chyba już wtedy powinnam zauważyć że mu obojętne czy jestem czy mnie nie ma. Jeszcze musiałam go błagać żeby wyszedł z auta i ze mną pogadał bo się w nim zamknął. Mi jednak zależało na rozmowie bo przejechałam sporo kilometrów do niego. Chwile przed tym moim przyjazdem wysłał mi krzywdzącego maila w którym naginał rzeczywistość i jechał po mnie. Później poprosił żebym go usunęła i o nim zapomniała. Obiecał wtedy że już nigdy więcej niczego nie odwali, a jednak znowu odwalił i to niby z wyrzutów sumienia że mnie nie szanował a jednak znowu w ostatniej rozmowie mi dowalił przecież.
Czy myślicie że coś może być z takiego związku? bo jak sama nad tym myślę to mam wrażenie że popełniłam ogromny błąd dając mu szansę bo wtedy swoim zachowaniem złamał mi serce... i po paru miesiącach mówiąc te dziwne rzeczy znowu to zrobił.... Przez cały związek powtarzał mi że czekał na mnie trzydzieści lat, że najlepiej go traktuje, że jest szczęśliwy. Traktował mnie wydawało mi się naprawdę dobrze a tu coś takiego... mówił też że nie chce żebym była smutna, że nie chce się źle zachowywać.. w taki razie czemu mówi mi ciągle przykre rzeczy? Czemu ciągle odwalał coś, blokował mnie? ja jeździłam do niego 120 km po każdym jego odpale zapłakana żeby z nim pogadać o co chodzi a nawet nie miałam z nim kontaktu musiałam przez jego mamę się kontaktować z nim i mówić że jestem pod jego domem.
Jak się też okazało jest to osoba, która uważa że nie trzeba nad sobą pracować należy akceptować człowieka takim jakim jest, związek to nie są poświęcenia itd.
Dodam również bo to pewnie istotne, że facet ogólnie jest typem agresora. Zdarzyło się ze wyskoczył z gazem na starszego pana który pił piwo koło jego samochodu że ma się stąd wynosić i pytał go cytuje 'jesteś na biegu?'. Często pokazywał również agresywne zachowania na drodze jak np zajeżdżanie drogi, hamowanie i włączanie spryskiwaczy bo ktoś się zagapił i jechał lewym pasem, czy chamskie wyzywanie innych kierowców cytuje "jak jeździsz ty ku*wo" dosłownie co minutę. Ogólnie kobiety dla niego są beznadziejne i w ogóle ludzie też. Dwa lata pracował w policji, podobno sam się zwolnił i nienawidził policji. Wszystkie emblematy i rzeczy jednak stały w szafce na widoku i miał strony w polubieniach związane z policją.
Po sylwestrze jak jego pies się wystraszył bo ktoś puścił fajerwerki zamiast uspokoić psa ubrał kominiarkę, wziął gaz i metalową pałę i poszedł. Nie mogłam do niego przemówic był jakby w amoku. Nie wiedział kto tam jest, ilu ich jest.
Były również sytuacje takie jak np kiedy dostałam umowę o pracę na czas nieokreślony bardzo się cieszyłam od niego usłyszałam żeby się nie cieszyła bo taką pracę też mogę stracić.
Kiedy zaprosiłam go do siebie żeby poznał moich rodziców to zadzwonił pół godziny wcześniej że musi sobie coś przemyśleć i nie przyjedzie i co by było gdyby mi zaproponował żebyśmy mieli dziecko... ostatecznie przyjechał ale te akcje to co mówił było chore...
Ciężko było ułożyć sobie życie z kimś kto jednego dnia mówi że chce zostać w Polsce, nie jest pracoholikiem itd a nagle w ciągu sekundy potrafił powiedzieć że on sobie pojedzie za granicę na parę miesięcy że to nic takiego i jeszcze pomimo tego że pracował po 14 godzin praktycznie codziennie powiedział mi że będzie pracował jeszcze więcej bo on chce mieć stałą pracę tak jakbym ja mu broniła pracować... Zdarzało się że przez telefon nagle powiedział mi że wyjedzie za granicę beze mnie.. smutne to było.
Ja proponowałam nawet terapię wspólną u psychologa bo twierdził że nie radzi sobie z tym jaki brak szacunku mi okazał... ale nic z tego nie wyszło. Z drugiej strony czy gdyby naprawdę przeżywał takie emocje z tym brakiem szacunku to znowu by mi dowalał przykrymi rzeczami? Po każdych jego dziwnych akcjach to ja dzwoniłam, pisałam, przyjeżdżałam do niego chociaż mieszka 60 km ode mnie..
To co się wydarzyło w trakcie naszej ostatniej rozmowy nie wiem czy w ogóle było rozstaniem.. a jeśli tak to chyba z mojej strony. Niby powodem były jego wyrzuty sumienia że źle mnie potraktował kiedy ale czy ludzie którzy mają takie wyrzuty nie starają się być lepsi? Czy ludzie którzy chcą się rozstać nie robią tego normalnie pokojowo kiedy nie ma ciężkiej sytuacji między nimi? Ta ostatnia rozmowa wyglądała tak że to ja wstałam i poszłam sobie on cały czas siedział i mi dowalał mówiąc przykre i zaprzeczające temu co mówił wcześniej rzeczy. Kurczę dziewczyny ten facet dwa miesiące temu klęczał przede mną i prosił żebym się jeszcze w tym roku do niego wprowadziła żebym wiedziała że u niego się nic nie zmieniło.. przecież to jest totalnie chore nagle usłyszeć że on chce sam bo ja mu będę kasę wypominać za remonty itd. Nigdy nie wypomniałam mu pieniędzy a jemu się zdarzyło wypomnieć mi. Teraz widzę, że on prawdopodobnie nigdy nie myślał poważnie o przyszłości ze mną. Co więcej parę dni przed tą sytuacją mówił jak to bardzo chce żebym się czuła przy nim bezpiecznie!
On tak jakby oficjalnie normalnie się ze mną nie rozstał zresztą jak widać nigdy tego nie zrobił. Zrobił mi z mózgu sieczkę po prostu. Jakbym była w jakimś cholernym obłędzie.
Mam takie dni, że jest dobrze, dobrze się czuję wiem że zrobiłam właściwą rzecz rozstając się i żałuję tylko że tak późno, a czasem mam dni kiedy przypominam sobie np sytuacje w której nie odezwałam się rano bo miałam spięcie z ojcem i napisałam do niego później żeby te negatywne emocje ze mnie zeszły i żebym się na nim nie wyżywała to dostałam wtedy od niego reprymendę że przecież mogłam napisać odrazu i czemu tego nie zrobiłam. W sytuacji którą opisałam wydaje mi się że miałam prawo uznać że wolę się uspokoić i później odezwać nawet jeśli w weekendy zawsze pisałam pierwsza a mimo to czasem mam w głowie takie "kurcze a może miał rację może źle postąpiłam"... niby robiłam coś z myślą o nim a dostawałam za to opieprz. Odłożyłam kasę na drogą maszynkę do golenia dla niego ale musiałam po nią pojechać to uznał że traktuje go jak ... bo wolę sobie gdzieś pojechać po niespodziankę dla niego niż spędzać z nim czas.
Naprawdę chore sytuacje ale co ja mam w głowie że ja szukam winy w sobie za nie to nie wiem ..
Znalazłam też w pewnym artykule w internecie takie zdanie "A to, że jesteś dostępna na Facebooku i nie przywitasz się, a to, że nie napiszesz pierwsza, a to, że wstawisz nie taką ikonkę do wiadomości, a to, że nie odpiszesz w ciągu kilku minut" chodziło o tworzenie absurdalnych problemów.. u mnie też tak było zawsze robiłam wszystko źle..
On z czegoś co robiłam z miłości dla niego robił problem. Ja dosłownie ZAWSZE czułam że robię coś nie tak. Żyłam w ogromnym stresie i napięciu, nie mówiłam o swoich uczuciach potrzebach, nie mówiłam że coś mnie rani bo bałam się jego reakcji i że mnie zostawi. Ja nawet jak miałam ciężki tydzień w pracy bałam się mu powiedzieć że do niego nie przyjadę w sobotę bo potrzebuje odpoczynku.. jechałam chociaż mama mi mówiła że wyglądam jak śmiertka i żebym odpoczęła w końcu i że chyba się go boję dlatego robię wszystko co chce. On potrafił mi parę dni przed rozstaniem powiedzieć że bardzo mu na mnie zależy, bardzo mnie kocha, chce żeby było nam najlepiej i że w związku jest się na dobre i na złe..
On ciągle ma problemy z pracą. Albo pracował na czarno z ćpunami albo teraz ta firma ze znajomym ale też nie do końca uczciwa. Ciągłe problemy finansowe, kupowanie na kredyty jak się nie ma kasy jakiś pierdół jak felgi do auta bo ja chce i koniec. On chciał żebyśmy jak będziemy razem mieszkać to żebym ja była odpowiedzialna za pieniądze ale ja się zaczęłam zastanawiać jak facet mający 35 lat może nie umieć gospodarować pieniędzmi. U niego każdy aspekt życia był zaburzony.
Sama jego mama mówiła mi że będzie mnie szkoda w tym związku bo on jest bardzo emocjonalny i żebym się zastanowiła czy jestem na to gotowa. Moi bliscy bali się że mogę być w przyszłości ofiarą przemocy fizycznej w końcu mieszkalibyśmy u niego mógłby robić co chce. Pewnie co jakiś czas wyrzucałby mnie z domu i się rozstawał tak jak do tej pory. Musiało być tak jak on chce, chce wyjechać to sobie jedzie i nic mi do tego, mamy razem mieszkać to u niego i tyle koniec tematu. Żaden wynajem, kupno mieszkania, w przyszłości mieszkanie w moim domu. Wszystko ciągle na nie. Dziwne to było i podejrzane. Przede wszystkim niefair w stosunku do mnie.
Chciałabym Was jeszcze zapytać czy taka sytuacja w której facet po kilku miesiącach relacji mówi mi że wiele chce dla mnie poświęcić że chciałby razem zamieszkać już po trzech miesiącach, następnie po około półtorej roku mówi że on nie będzie ani kupował ani wynajmował mieszkania chce żebyśmy mieszkali u niego oczywiście z nim i jego rodzicami.. po czym po trzech latach mówi że jest bardzo przywiązany do swojego domu, rodzina jest dla niego najważniejsza a ja nie jestem rodziną i on nie ma zamiaru mieszkać gdzieś indziej i żebym nawet nie myślała że on poświęci swój rodzinny dom dla mnie jest normalna?
Ciągnęłam faceta w górę w czasie kiedy on mnie ciągnął w dół. Ja go motywowałam mówiąc że będzie dobrze, że firma wypali, że może dużo osiągnąć w czasie kiedy on na moją umowę o pracę powiedział żebym się nie cieszyła bo taką pracę też mogę stracić no fajnie.. Miałam klapki na oczach, ale z drugiej strony nie mogłam uwierzyć że facet dla którego najważniejszy w życiu był związek, kolekcjonowanie wspomnień i robienie jak najwięcej rzeczy razem nagle pokazuje mi że najważniejsze są pieniądze i praca. On pracował po 14 godzin i twierdził że będzie pracował jeszcze więcej przecież to nie jest normalne. Jego mama twierdziła że widać że lubi tą pracę, nie to nie znaczy że lubi. Facet był przemęczony, źle wyglądał. Mam wrażenie że z całą tą rodziną było coś nie tak choć nie było tego widać. Owszem nie powinno być tak wiele poświęceń z mojej strony ale dla niego nawet złe było to że dojeżdżałabym do pracy i choć tłumaczyłam że jak się ze sobą chce żyć to jest to normalna kolej rzeczy że gdzieś się przeprowadza mieszka się razem, trzeba dojeżdżać to on i tak robił z tego problem choć dla mnie go nie było. Owszem koszty i czas ale nie było innego wyjścia. To było z jego strony niedojrzałe. Wydawało mi się że on nie wie na czym polega dorosłe wspólne życie. I pomyśleć że ja chciałam pracę zmienić w której miałam umowę na czas nieokreślony na taką bliżej jego domu w tym samym mieście czyli 50 km dalej...byłam głupia.
Co do poważnych zobowiązań i ślubu.. to ja chciałam jakiś zapewnień. Wydawało mi się że skoro ja muszę poświęcić dom, pracę i brak możliwości powrotu do rodzinnego domu to fajnie byłoby wiedzieć na czym stoję to znaczy czego facet chce czy traktuje mnie i nasz związek poważnie. To ja go tak traktowałam, wydaje mi się że on nie chciał ani zaręczyn ani ślubu. Niby ze mną oglądał te pierścionki i jak pytał mnie o zdanie to mówiłam że fajnie byłoby się chociaż zaręczyć i pomieszkać razem ale on tego zdania raczej nie podzielał. Nie wiedziałam co dla niego znaczy ten związek ale wiedziałam jak wiele muszę dać ze swojej strony i zaryzykować dla kogoś kto nie wiem czy traktuje mnie poważnie bo nie jest w stanie się zadeklarować. Jego po prostu rozmowa o zobowiązaniach wkurzała.. niby często mówił o przyszłości ale kiedy ja zaczynałam ten temat np ślubu to widziałam że on już jest mega zły bo po co ślub, on i tak nic nie zmieni itd. Czyli Ty robisz wszystko dla mnie a ja sobie podejmę decyzję za jakiś czas czy spełniasz moje wymagania i czego od Ciebie dalej chce.. dokładnie tak to widziałam.
Co więcej on pracujący po naście godzin dziennie, ja sama w jego domu z jego rodzicami którzy i tak zawsze braliby jego stronę nieważne jak paskudnie by się zachowywał, wszystko pewnie musiałabym tam robić sama a i tak pewnie byłby niezadowolony.
Dodam jeszcze, że facet w wieku 35 lat szedł ze mną chodnikiem i mówił "siema" do psów, jak go kierowca wkurzył na drodze jadąc lewym pasem to zajeżdżał mu drogę hamował i włączał spryskiwacze a na koniec naszej randki kiedy ja żegnałam się miłymi słowami on np mówił cytuję "idę się odgazować".
No i była też sytuacja w której oglądaliśmy film, on siedział ja leżałam z głową na jego kolanach po czym w pewnym momencie on wyciągnął penisa i położył mi go na buzię i zaczął głupio się śmiać. Ja wstałam, on się zapytał co robię odpowiedziałam "nic" po czym on odpowiedział "to może zacznij". Jakieś pół godziny wcześniej przebrałam się dla faceta w bieliznę specjalnie dla niego kupioną i sprawiałam przyjemności. Oczywiście poźniej zaczął się tłumaczyć, że to nie w takim sensie miało być tzn cytuje "oj nie w takim sensie".
Czy ta relacja w ogóle ma jakieś szanse, czy powinnam dać już sobie z tym facetem spokój?
12 stycznia 2023, 18:03
Idź na terapie, bo to nie jest normalne, ze masz aż tak niskie poczucie własnej wartości, ze dajesz się tak traktować
Poczucie wartości nie musi tu mieć wiele do rzeczy. Wystarczy słuchać tego co koleś mówi zamiast obserwować co robi a tak podchodzi do sprawy większość lasek + miesiąc miodowy z następującym po nim gotowaniem żaby i mamy "związek". Tyle że większosć lasek nie ma aż takiego pecha. Do terapeuty warto się wybrać bo po trzech latach ciągłych manipulacji najzdrowszy psychicznie osobnik ma sprany mózg. Choć uważam lepsze by było grono koleżanek, którym mozna się wypłąkać na ramieniu + wino + czas.
Pierwsze wrażenie - świr, drugie - ohydny manipulant/border (dla mnie to praktycznie synonimy). Przerwy w waszym "związku" mogły być spowodowane innymi laskami a ze nie wyszło, następowały cudowne powroty. A może tylko to były przerwy na jakieś substancje psychoaktywne. Nieważne. Zrób testy weneryczne tak na wszelki wypadek i nigdy, nigdy więcej nie pozwól, żeby zbliżył się do ciebie na więcej niż kilometr. Zmien tel, bo takie sk... lubią wracać i zabierać kobietom resztki zdrowia psychicznego.
No i nie kupuje się facetowi ani nikomu innemu prezentu na swoje urodziny a takiego, żeby wydawać dużo kasy i jeździć za nimi po Krakowie to już wogóle. Facet, który mówi, że nie chce ślubu jest ok, taki, który mówi, że ślub nie ma znaczenia jest egzemplarzem do kopnięcia w tyłek raczej prędzej niż później. Współczuję ale przygoda ze "związkiem" z kimś takim jest bezcenną lekcją. Nie zmarnuj jej.
Nie spodziewałam się z jego strony reakcji że traktuje go jak gówno bo wolę pojechać po niespodziankę dla niego niż spędzić z nim czas. Przecież to chore on w ogóle tego nie docenił. Jego nie było stać na to co chciałam mu kupić a ja specjalnie odłożyłam na to pieniądze żeby sprawić mu przyjemność.
On kompletnie pominął temat w którym jak zwykle nie miał kasy wiec musieliśmy odwołać wyjazd na moje urodziny ale on go kompletnie nie poruszył żeby zaproponować coś innego tylko jeszcze mi napisał żebyś sobie je spędziła bez niego. Żadnej propozycji przyjedź do mnie.. chyba miałam się domyślić. Ale ten temat niespodzianki kompletnie przykrył temat moich urodzin. Chyba specjalnie to zrobił.
Edytowany przez brunetka1990 12 stycznia 2023, 18:04
12 stycznia 2023, 18:28
Spokojnie możesz założyć, że wszystkie nieścisłości i niekonsekwencje w jego zachowaniu to wyraz manipulacji nie zaburzeń. Będzie ci łatwiej i pewnie będzie to bliższe prawdy.
3 lat. Mimo wszystko uważam, że szybko sie ogarnęłaś. W toksycznych zwiazkach, z którymi miałam doczynienia, kobiety jak już w to wdepły, to lekko licząc 10 lat tkwiły. Znam nawet taką, co po trzydziestu przejrzała na oczy. I były to też kobiety z normalnych rodzin. Dzieci z dobrych domów nie miały zbyt wielu okazji spotykać psycholi/perfidnych manipulantów więc zakładaly, że skoro druga strona robi takie dziwne rzeczy, musi być chora, ma problemy i trzeba jej pomóc. A zaangażowanie w pomaganie rodzi więź i tak to się kręci, potem jeszcze wchodzi reguła konsekwencji i te wszystkie błędy poznawcze, którym wszyscy ulegają.
Nie wchodź w tryb ofiary, że jak się twoi rodzice kłócili i byli wulgarni, to masz zryty beret i musisz się leczyć. Możliwe ale wcale nie takie pewne.
12 stycznia 2023, 18:37
Spokojnie możesz założyć, że wszystkie nieścisłości i niekonsekwencje w jego zachowaniu to wyraz manipulacji nie zaburzeń. Będzie ci łatwiej i pewnie będzie to bliższe prawdy.
3 lat. Mimo wszystko uważam, że szybko sie ogarnęłaś. W toksycznych zwiazkach, z którymi miałam doczynienia, kobiety jak już w to wdepły, to lekko licząc 10 lat tkwiły. Znam nawet taką, co po trzydziestu przejrzała na oczy. I były to też kobiety z normalnych rodzin. Dzieci z dobrych domów nie miały zbyt wielu okazji spotykać psycholi/perfidnych manipulantów więc zakładaly, że skoro druga strona robi takie dziwne rzeczy, musi być chora, ma problemy i trzeba jej pomóc. A zaangażowanie w pomaganie rodzi więź i tak to się kręci, potem jeszcze wchodzi reguła konsekwencji i te wszystkie błędy poznawcze, którym wszyscy ulegają.
Nie wchodź w tryb ofiary, że jak się twoi rodzice kłócili i byli wulgarni, to masz zryty beret i musisz się leczyć. Możliwe ale wcale nie takie pewne.
brawo!
12 stycznia 2023, 18:52
Facet to psychol (jak większość w policji i wojsku), Wiała bym, a nie się jeszcze zastanawiała, czy "ratować" XD
12 stycznia 2023, 19:20
Dzień dobry,mój post będzie trochę długi ale chcę w miarę możliwość przedstawić kilka sytuacji z mojego związku i poprosić o jego ocenę. Przepraszam za chaotyczność tego wpisu ale sam związek był jednym wielkim chaosem.Mam trzydzieści lat. Od ponad trzech lat byłam w związku z facetem po przejściach. To znaczy miał on około sześciu krótkotrwałych związków (max 3 miesiące trwały) i małżeństwo które trwało około roku. Facet każdy swój związek opisywał tak jakby to on był ofiarą to znaczy wszystkie z jego poprzednich partnerek były beznadziejne i go zdradzały. Ja w to wierzyłam, bo nie widziałam wtedy powodu żeby nie wierzyć. Facet od początku był moim wymarzonym partnerem, bardzo się angażował od samego początku. Mieliśmy dużo kontaktu w ciągu dnia, chciał jak najwięcej rzeczy ze mną robić i spędzać razem jak najwięcej czasu, szybko poznałam jego rodziców. On bardzo chciał żebym jak najszybciej poznała resztę jego rodziny i znajomych. Dla mnie to wszystko toczyło się zbyt szybko, uznałam że potrzebuje trochę czasu, że chce go poznać. Po około trzech miesiącach znajomości facet pisał mi już że chciałby ze mną zamieszkać. Pisał że nawet nie wiem jak wiele chce dla mnie poświęcić i ile dla niego znaczę.Niestety był też bardzo zazdrosny - pewnego dnia przyjechał pod dom mojego przyjaciela i chyba chciał mu zrobić krzywdę nie wiem bo dowiedziałam się jedynie że na szczęście nie wyszedł z samochodu. Dowiedziałam się o tej sytuacji dopiero po rozstaniu. Nie dawałam facetowi żadnych powodów do zazdrości, ja nawet nie zwracałam uwagi na innych facetów. Tłumaczyłam, że to tylko przyjaciel albo kolega. Mimo wszystko jemu zdarzało się mówić np. że od takiego koleżeństwa się romanse zaczynają. Niby w żartach ale dla mnie to były przykre uwagi.Po około dwóch i pół roku mieliśmy bardzo nieprzyjemną sytuacje. Przyjechałam do niego do domu w weekend, miałam trochę gorszy dzień i gorszy humor. Chciałam posiedzieć i wypić herbatę, co bardzo mu się nie spodobało bo uznał że nic nie chce robić i nie chce z nim rozmawiać. Nie można po prostu posiedzieć razem? Później poszliśmy do łózka z tym że on po tym łóżku nagle wyskoczył że ma tego dość i mam się wynosić. Oczywiście wyszłam i pojechałam do domu.Na drugi dzień przyjechałam do niego bo chciałam wyjaśnić sytuację, groził mi że mnie siłą wyniesie ze swojego podwórka, groził mi że wezwie policję i ogólnie powiedział, że cytuje "k**wa nie chce mieć z Tobą kontaktu". Patrzył wtedy na mnie jakby chciał mi zrobić krzywdę. Moje próby ponad półtorej miesiąca żeby się dowiedzieć co się stało nic nie dały. Prosiłam nawet jego znajomych żeby mu przekazali że chciałabym z nim porozmawiać. Wtedy zadzwonił do mnie jak był na rybach i podawał dziwne argumenty na rozstanie jak np. że on chrapie i nie możemy razem spać. Powiedział mi też wtedy że wyjeżdża za granicę do pracy. Po dwóch miesiącach zaczął do mnie pisać i nawet przyjechał w miejsce w którym byłam wtedy na urlopie żeby pogadać jak to żałuje, że już nigdy mnie nie zawiedzie, że jestem najlepsza i nie chce życia beze mnie i że maksymalnie wykorzysta tą szansę. Przyznał się że mnie okłamał z tym wyjazdem za granicę i kazał też kłamać swoim znajomym jak ze mną rozmawiali że jest za granicą i dla niego temat naszego związku jest zakończony.W wakacje nawet oglądaliśmy pierścionki zaręczynowe, bo on mówił jaki to był głupi że wcześniej się nie oświadczył na naszym pierwszym wspólnym urlopie. Tylko chyba zapomniał jak na urlopie na wieczornej randce zostawił mnie samą z kieliszkiem wina żeby sobie pogadać przez telefon albo jak rzucił we mnie płatkami róż kiedy zwróciłam mu uwagę żeby posprzątał stół zanim przygotuje romantyczną kolację. Zrobiłam to miło, bez uszczypliwości. Na stole był bałagan a on między tym bałaganem rozrzucił płatki róż.Po trzech miesiącach facet nagle zabrał mnie popołudniem na spacer chociaż cały ranek było miło i nawet przywiózł mi lekarstwo którego potrzebowałam. Usiedliśmy na ławce i on oznajmił mi że jego rodzice wpadli na pomysł żeby zamienić dom na dwa mieszkania jedno dla nas ale on cytuje "odmówił im". Przyznałam mu rację że lepiej jak będziemy mieszkać z jego rodzicami w ich domu bo mniejsze koszty. Nigdy nie robiłam z tego pomysłu problemu, chciałam tam mieszkać i dojeżdżać do pracy. On nagle wyskoczył że relacja nie ma przyszłości, że już nie jestem najważniejsza bo najważniejsza dla niego jest rodzina a ja nie jestem rodziną (mega przykre to było), że on chce wszystko sam itd. pomimo iż pięć dni wcześniej mówił że bardzo mu zależy, kocha i chce żeby było nam najlepiej. Powiedział mi też "powodzenia w utrzymaniu domu jak rodziców zabraknie".Dwa tygodnie wcześniej miałam mieć urodziny. On miał mnie zabrać na wyjazd. Nic z tego nie wyszło bo nie miał kasy ale zamiast zaprosić mnie do siebie oczekiwał że się domyślę że mam do niego przyjechać. Nic na ten temat nie powiedział a jak wyszło że się nie domyśliłam to mi napisał "najlepiej będzie jak spędzisz je beze mnie wtedy będą wyjątkowe". Chciałam mu kupić fajną maszynkę do golenia na moje urodziny ale musiałam po nią pojechać do Krakowa. Jak się o tym dowiedział opieprzył mnie, że wolę kombinować z niespodzianką dla niego niż spędzić z nim czas i że traktuje go jak .... Tematu moich urodzin w ogóle przez telefon nie poruszył za to rozmawiał w taki sposób "tak tak mhm fajnie, nie przyjadę do Ciebie w tym tygodniu Ty do mnie też nie bo chce czas dla siebie idę zapalić spotkamy się w przyszłym tygodniu". Ja już nie wytrzymałam powiedziałam że kończę związek i wysłałam sms pożegnalny do jego rodziców bo miałam z nimi fajną relację. On uznał że skoro pożegnałam się z jego mamą to nie miał już po co do mnie przyjeżdżać i o mnie walczyć.Czy naprawdę to jest normalne ? To ja po tym rozstaniu przyjechałam do niego w środku dnia urywając się z pracy żeby powiedzieć mu że mi zależy i nie chcę go stracić i żebyśmy zrobili wszystko żeby nam wyszło. Chyba już wtedy powinnam zauważyć że mu obojętne czy jestem czy mnie nie ma. Jeszcze musiałam go błagać żeby wyszedł z auta i ze mną pogadał bo się w nim zamknął. Mi jednak zależało na rozmowie bo przejechałam sporo kilometrów do niego. Chwile przed tym moim przyjazdem wysłał mi krzywdzącego maila w którym naginał rzeczywistość i jechał po mnie. Później poprosił żebym go usunęła i o nim zapomniała. Obiecał wtedy że już nigdy więcej niczego nie odwali, a jednak znowu odwalił i to niby z wyrzutów sumienia że mnie nie szanował a jednak znowu w ostatniej rozmowie mi dowalił przecież.Czy myślicie że coś może być z takiego związku? bo jak sama nad tym myślę to mam wrażenie że popełniłam ogromny błąd dając mu szansę bo wtedy swoim zachowaniem złamał mi serce... i po paru miesiącach mówiąc te dziwne rzeczy znowu to zrobił.... Przez cały związek powtarzał mi że czekał na mnie trzydzieści lat, że najlepiej go traktuje, że jest szczęśliwy. Traktował mnie wydawało mi się naprawdę dobrze a tu coś takiego... mówił też że nie chce żebym była smutna, że nie chce się źle zachowywać.. w taki razie czemu mówi mi ciągle przykre rzeczy? Czemu ciągle odwalał coś, blokował mnie? ja jeździłam do niego 120 km po każdym jego odpale zapłakana żeby z nim pogadać o co chodzi a nawet nie miałam z nim kontaktu musiałam przez jego mamę się kontaktować z nim i mówić że jestem pod jego domem.Jak się też okazało jest to osoba, która uważa że nie trzeba nad sobą pracować należy akceptować człowieka takim jakim jest, związek to nie są poświęcenia itd.Dodam również bo to pewnie istotne, że facet ogólnie jest typem agresora. Zdarzyło się ze wyskoczył z gazem na starszego pana który pił piwo koło jego samochodu że ma się stąd wynosić i pytał go cytuje 'jesteś na biegu?'. Często pokazywał również agresywne zachowania na drodze jak np zajeżdżanie drogi, hamowanie i włączanie spryskiwaczy bo ktoś się zagapił i jechał lewym pasem, czy chamskie wyzywanie innych kierowców cytuje "jak jeździsz ty ku*wo" dosłownie co minutę. Ogólnie kobiety dla niego są beznadziejne i w ogóle ludzie też. Dwa lata pracował w policji, podobno sam się zwolnił i nienawidził policji. Wszystkie emblematy i rzeczy jednak stały w szafce na widoku i miał strony w polubieniach związane z policją.Po sylwestrze jak jego pies się wystraszył bo ktoś puścił fajerwerki zamiast uspokoić psa ubrał kominiarkę, wziął gaz i metalową pałę i poszedł. Nie mogłam do niego przemówic był jakby w amoku. Nie wiedział kto tam jest, ilu ich jest.Były również sytuacje takie jak np kiedy dostałam umowę o pracę na czas nieokreślony bardzo się cieszyłam od niego usłyszałam żeby się nie cieszyła bo taką pracę też mogę stracić.Kiedy zaprosiłam go do siebie żeby poznał moich rodziców to zadzwonił pół godziny wcześniej że musi sobie coś przemyśleć i nie przyjedzie i co by było gdyby mi zaproponował żebyśmy mieli dziecko... ostatecznie przyjechał ale te akcje to co mówił było chore...Ciężko było ułożyć sobie życie z kimś kto jednego dnia mówi że chce zostać w Polsce, nie jest pracoholikiem itd a nagle w ciągu sekundy potrafił powiedzieć że on sobie pojedzie za granicę na parę miesięcy że to nic takiego i jeszcze pomimo tego że pracował po 14 godzin praktycznie codziennie powiedział mi że będzie pracował jeszcze więcej bo on chce mieć stałą pracę tak jakbym ja mu broniła pracować... Zdarzało się że przez telefon nagle powiedział mi że wyjedzie za granicę beze mnie.. smutne to było.Ja proponowałam nawet terapię wspólną u psychologa bo twierdził że nie radzi sobie z tym jaki brak szacunku mi okazał... ale nic z tego nie wyszło. Z drugiej strony czy gdyby naprawdę przeżywał takie emocje z tym brakiem szacunku to znowu by mi dowalał przykrymi rzeczami? Po każdych jego dziwnych akcjach to ja dzwoniłam, pisałam, przyjeżdżałam do niego chociaż mieszka 60 km ode mnie..To co się wydarzyło w trakcie naszej ostatniej rozmowy nie wiem czy w ogóle było rozstaniem.. a jeśli tak to chyba z mojej strony. Niby powodem były jego wyrzuty sumienia że źle mnie potraktował kiedy ale czy ludzie którzy mają takie wyrzuty nie starają się być lepsi? Czy ludzie którzy chcą się rozstać nie robią tego normalnie pokojowo kiedy nie ma ciężkiej sytuacji między nimi? Ta ostatnia rozmowa wyglądała tak że to ja wstałam i poszłam sobie on cały czas siedział i mi dowalał mówiąc przykre i zaprzeczające temu co mówił wcześniej rzeczy. Kurczę dziewczyny ten facet dwa miesiące temu klęczał przede mną i prosił żebym się jeszcze w tym roku do niego wprowadziła żebym wiedziała że u niego się nic nie zmieniło.. przecież to jest totalnie chore nagle usłyszeć że on chce sam bo ja mu będę kasę wypominać za remonty itd. Nigdy nie wypomniałam mu pieniędzy a jemu się zdarzyło wypomnieć mi. Teraz widzę, że on prawdopodobnie nigdy nie myślał poważnie o przyszłości ze mną. Co więcej parę dni przed tą sytuacją mówił jak to bardzo chce żebym się czuła przy nim bezpiecznie!On tak jakby oficjalnie normalnie się ze mną nie rozstał zresztą jak widać nigdy tego nie zrobił. Zrobił mi z mózgu sieczkę po prostu. Jakbym była w jakimś cholernym obłędzie.Mam takie dni, że jest dobrze, dobrze się czuję wiem że zrobiłam właściwą rzecz rozstając się i żałuję tylko że tak późno, a czasem mam dni kiedy przypominam sobie np sytuacje w której nie odezwałam się rano bo miałam spięcie z ojcem i napisałam do niego później żeby te negatywne emocje ze mnie zeszły i żebym się na nim nie wyżywała to dostałam wtedy od niego reprymendę że przecież mogłam napisać odrazu i czemu tego nie zrobiłam. W sytuacji którą opisałam wydaje mi się że miałam prawo uznać że wolę się uspokoić i później odezwać nawet jeśli w weekendy zawsze pisałam pierwsza a mimo to czasem mam w głowie takie "kurcze a może miał rację może źle postąpiłam"... niby robiłam coś z myślą o nim a dostawałam za to opieprz. Odłożyłam kasę na drogą maszynkę do golenia dla niego ale musiałam po nią pojechać to uznał że traktuje go jak ... bo wolę sobie gdzieś pojechać po niespodziankę dla niego niż spędzać z nim czas.Naprawdę chore sytuacje ale co ja mam w głowie że ja szukam winy w sobie za nie to nie wiem ..Znalazłam też w pewnym artykule w internecie takie zdanie "A to, że jesteś dostępna na Facebooku i nie przywitasz się, a to, że nie napiszesz pierwsza, a to, że wstawisz nie taką ikonkę do wiadomości, a to, że nie odpiszesz w ciągu kilku minut" chodziło o tworzenie absurdalnych problemów.. u mnie też tak było zawsze robiłam wszystko źle..On z czegoś co robiłam z miłości dla niego robił problem. Ja dosłownie ZAWSZE czułam że robię coś nie tak. Żyłam w ogromnym stresie i napięciu, nie mówiłam o swoich uczuciach potrzebach, nie mówiłam że coś mnie rani bo bałam się jego reakcji i że mnie zostawi. Ja nawet jak miałam ciężki tydzień w pracy bałam się mu powiedzieć że do niego nie przyjadę w sobotę bo potrzebuje odpoczynku.. jechałam chociaż mama mi mówiła że wyglądam jak śmiertka i żebym odpoczęła w końcu i że chyba się go boję dlatego robię wszystko co chce. On potrafił mi parę dni przed rozstaniem powiedzieć że bardzo mu na mnie zależy, bardzo mnie kocha, chce żeby było nam najlepiej i że w związku jest się na dobre i na złe..On ciągle ma problemy z pracą. Albo pracował na czarno z ćpunami albo teraz ta firma ze znajomym ale też nie do końca uczciwa. Ciągłe problemy finansowe, kupowanie na kredyty jak się nie ma kasy jakiś pierdół jak felgi do auta bo ja chce i koniec. On chciał żebyśmy jak będziemy razem mieszkać to żebym ja była odpowiedzialna za pieniądze ale ja się zaczęłam zastanawiać jak facet mający 35 lat może nie umieć gospodarować pieniędzmi. U niego każdy aspekt życia był zaburzony.Sama jego mama mówiła mi że będzie mnie szkoda w tym związku bo on jest bardzo emocjonalny i żebym się zastanowiła czy jestem na to gotowa. Moi bliscy bali się że mogę być w przyszłości ofiarą przemocy fizycznej w końcu mieszkalibyśmy u niego mógłby robić co chce. Pewnie co jakiś czas wyrzucałby mnie z domu i się rozstawał tak jak do tej pory. Musiało być tak jak on chce, chce wyjechać to sobie jedzie i nic mi do tego, mamy razem mieszkać to u niego i tyle koniec tematu. Żaden wynajem, kupno mieszkania, w przyszłości mieszkanie w moim domu. Wszystko ciągle na nie. Dziwne to było i podejrzane. Przede wszystkim niefair w stosunku do mnie.Chciałabym Was jeszcze zapytać czy taka sytuacja w której facet po kilku miesiącach relacji mówi mi że wiele chce dla mnie poświęcić że chciałby razem zamieszkać już po trzech miesiącach, następnie po około półtorej roku mówi że on nie będzie ani kupował ani wynajmował mieszkania chce żebyśmy mieszkali u niego oczywiście z nim i jego rodzicami.. po czym po trzech latach mówi że jest bardzo przywiązany do swojego domu, rodzina jest dla niego najważniejsza a ja nie jestem rodziną i on nie ma zamiaru mieszkać gdzieś indziej i żebym nawet nie myślała że on poświęci swój rodzinny dom dla mnie jest normalna?Ciągnęłam faceta w górę w czasie kiedy on mnie ciągnął w dół. Ja go motywowałam mówiąc że będzie dobrze, że firma wypali, że może dużo osiągnąć w czasie kiedy on na moją umowę o pracę powiedział żebym się nie cieszyła bo taką pracę też mogę stracić no fajnie.. Miałam klapki na oczach, ale z drugiej strony nie mogłam uwierzyć że facet dla którego najważniejszy w życiu był związek, kolekcjonowanie wspomnień i robienie jak najwięcej rzeczy razem nagle pokazuje mi że najważniejsze są pieniądze i praca. On pracował po 14 godzin i twierdził że będzie pracował jeszcze więcej przecież to nie jest normalne. Jego mama twierdziła że widać że lubi tą pracę, nie to nie znaczy że lubi. Facet był przemęczony, źle wyglądał. Mam wrażenie że z całą tą rodziną było coś nie tak choć nie było tego widać. Owszem nie powinno być tak wiele poświęceń z mojej strony ale dla niego nawet złe było to że dojeżdżałabym do pracy i choć tłumaczyłam że jak się ze sobą chce żyć to jest to normalna kolej rzeczy że gdzieś się przeprowadza mieszka się razem, trzeba dojeżdżać to on i tak robił z tego problem choć dla mnie go nie było. Owszem koszty i czas ale nie było innego wyjścia. To było z jego strony niedojrzałe. Wydawało mi się że on nie wie na czym polega dorosłe wspólne życie. I pomyśleć że ja chciałam pracę zmienić w której miałam umowę na czas nieokreślony na taką bliżej jego domu w tym samym mieście czyli 50 km dalej...byłam głupia.Co do poważnych zobowiązań i ślubu.. to ja chciałam jakiś zapewnień. Wydawało mi się że skoro ja muszę poświęcić dom, pracę i brak możliwości powrotu do rodzinnego domu to fajnie byłoby wiedzieć na czym stoję to znaczy czego facet chce czy traktuje mnie i nasz związek poważnie. To ja go tak traktowałam, wydaje mi się że on nie chciał ani zaręczyn ani ślubu. Niby ze mną oglądał te pierścionki i jak pytał mnie o zdanie to mówiłam że fajnie byłoby się chociaż zaręczyć i pomieszkać razem ale on tego zdania raczej nie podzielał. Nie wiedziałam co dla niego znaczy ten związek ale wiedziałam jak wiele muszę dać ze swojej strony i zaryzykować dla kogoś kto nie wiem czy traktuje mnie poważnie bo nie jest w stanie się zadeklarować. Jego po prostu rozmowa o zobowiązaniach wkurzała.. niby często mówił o przyszłości ale kiedy ja zaczynałam ten temat np ślubu to widziałam że on już jest mega zły bo po co ślub, on i tak nic nie zmieni itd. Czyli Ty robisz wszystko dla mnie a ja sobie podejmę decyzję za jakiś czas czy spełniasz moje wymagania i czego od Ciebie dalej chce.. dokładnie tak to widziałam.Co więcej on pracujący po naście godzin dziennie, ja sama w jego domu z jego rodzicami którzy i tak zawsze braliby jego stronę nieważne jak paskudnie by się zachowywał, wszystko pewnie musiałabym tam robić sama a i tak pewnie byłby niezadowolony.Dodam jeszcze, że facet w wieku 35 lat szedł ze mną chodnikiem i mówił "siema" do psów, jak go kierowca wkurzył na drodze jadąc lewym pasem to zajeżdżał mu drogę hamował i włączał spryskiwacze a na koniec naszej randki kiedy ja żegnałam się miłymi słowami on np mówił cytuję "idę się odgazować".
No i była też sytuacja w której oglądaliśmy film, on siedział ja leżałam z głową na jego kolanach po czym w pewnym momencie on wyciągnął penisa i położył mi go na buzię i zaczął głupio się śmiać. Ja wstałam, on się zapytał co robię odpowiedziałam "nic" po czym on odpowiedział "to może zacznij". Jakieś pół godziny wcześniej przebrałam się dla faceta w bieliznę specjalnie dla niego kupioną i sprawiałam przyjemności. Oczywiście poźniej zaczął się tłumaczyć, że to nie w takim sensie miało być tzn cytuje "oj nie w takim sensie".
Czy ta relacja w ogóle ma jakieś szanse, czy powinnam dać już sobie z tym facetem spokój?
jezus maria
12 stycznia 2023, 19:23
Przeczytalam jakas 1/3, reszty nie dalam rady. Obydwoje jestescie zdrowo rabnieci.
Czemu obydwoje? Weź pod uwagę że ja jestem z dysfunkcyjnej rodziny w której przemoc psychiczna i emocjonalna była na porządku dziennym ze strony ojca.
moze przez to z jakiej rodziny pochodzisz pchasz się w takie samo gówno, ja przeczytalam wszystko. Zablokuj go gdzie się da, nie spotykaj się z nim,nie kontaktuj i przede wszystkim nie zebraj o uczucia.
zobaczysz jeszcze będziesz szczęśliwa ale nie z nim
12 stycznia 2023, 19:57
tez nie czytałam całego, wybacz. Jak dla mnie gość może mieć zaburzenia narcystyczne. Ten obled o którym mówisz przypomina mi technikę manipulacji zwana gaslighting. Wygląda to jakby nie liczył się z Twoimi uczuciami zupełnie. Nie wrózę temu żadnej przyszłości. Faceci tego typu nie kochają swoich kobiet, a jedynie oceniają czy partnerka spełnia swoje zadanie. Jak telefon. Jeśli nie spełnia wyrzucają. Ten gość to pasożyt i jak zaczynasz się bronić to on odpuszcza. Kiedy ulegniesz będzie dalej żerowal na Twoich emocjach , manipulując Tobą tak, abyś czuła wyrzuty sumienia nie spełniając jego oczekiwań. Mówisz że boisz się mówić o problemach. Może dlatego, że go nie obchodzą. Może jest egocentrykiem, który chce skupiac uwagę na swoich problemach i oczekiwaniach.
Edytowany przez Despacitoo 12 stycznia 2023, 20:01
12 stycznia 2023, 20:03
Idź na terapie, bo to nie jest normalne, ze masz aż tak niskie poczucie własnej wartości, ze dajesz się tak traktować
Poczucie wartości nie musi tu mieć wiele do rzeczy. Wystarczy słuchać tego co koleś mówi zamiast obserwować co robi a tak podchodzi do sprawy większość lasek + miesiąc miodowy z następującym po nim gotowaniem żaby i mamy "związek". Tyle że większosć lasek nie ma aż takiego pecha. Do terapeuty warto się wybrać bo po trzech latach ciągłych manipulacji najzdrowszy psychicznie osobnik ma sprany mózg. Choć uważam lepsze by było grono koleżanek, którym mozna się wypłąkać na ramieniu + wino + czas.
Pierwsze wrażenie - świr, drugie - ohydny manipulant/border (dla mnie to praktycznie synonimy). Przerwy w waszym "związku" mogły być spowodowane innymi laskami a ze nie wyszło, następowały cudowne powroty. A może tylko to były przerwy na jakieś substancje psychoaktywne. Nieważne. Zrób testy weneryczne tak na wszelki wypadek i nigdy, nigdy więcej nie pozwól, żeby zbliżył się do ciebie na więcej niż kilometr. Zmien tel, bo takie sk... lubią wracać i zabierać kobietom resztki zdrowia psychicznego.
No i nie kupuje się facetowi ani nikomu innemu prezentu na swoje urodziny a takiego, żeby wydawać dużo kasy i jeździć za nimi po Krakowie to już wogóle. Facet, który mówi, że nie chce ślubu jest ok, taki, który mówi, że ślub nie ma znaczenia jest egzemplarzem do kopnięcia w tyłek raczej prędzej niż później. Współczuję ale przygoda ze "związkiem" z kimś takim jest bezcenną lekcją. Nie zmarnuj jej.
Nie spodziewałam się z jego strony reakcji że traktuje go jak gówno bo wolę pojechać po niespodziankę dla niego niż spędzić z nim czas. Przecież to chore on w ogóle tego nie docenił. Jego nie było stać na to co chciałam mu kupić a ja specjalnie odłożyłam na to pieniądze żeby sprawić mu przyjemność.
On kompletnie pominął temat w którym jak zwykle nie miał kasy wiec musieliśmy odwołać wyjazd na moje urodziny ale on go kompletnie nie poruszył żeby zaproponować coś innego tylko jeszcze mi napisał żebyś sobie je spędziła bez niego. Żadnej propozycji przyjedź do mnie.. chyba miałam się domyślić. Ale ten temat niespodzianki kompletnie przykrył temat moich urodzin. Chyba specjalnie to zrobił.
Bo Ty dziewczyno w ogóle nie patrzysz na to jak jest, tylko skupiasz sie na tym jak powinno byc wg Ciebie. Ogarnij rzeczywistość, to nie jest człowiek, który bedzie spełniał Twoje standardy zwiazku tylko dlatego, że jest z Toba w związku. Nie docenił, bo z natury swej nie docenia, nie zatroszczył się, bo z natury swej sie nie troszczy. Nie zrobił nic "specjalnie" tylko robi co chce w danej chwili.
12 stycznia 2023, 21:08
Idź na terapie, bo to nie jest normalne, ze masz aż tak niskie poczucie własnej wartości, ze dajesz się tak traktować
Poczucie wartości nie musi tu mieć wiele do rzeczy. Wystarczy słuchać tego co koleś mówi zamiast obserwować co robi a tak podchodzi do sprawy większość lasek + miesiąc miodowy z następującym po nim gotowaniem żaby i mamy "związek". Tyle że większosć lasek nie ma aż takiego pecha. Do terapeuty warto się wybrać bo po trzech latach ciągłych manipulacji najzdrowszy psychicznie osobnik ma sprany mózg. Choć uważam lepsze by było grono koleżanek, którym mozna się wypłąkać na ramieniu + wino + czas.
Pierwsze wrażenie - świr, drugie - ohydny manipulant/border (dla mnie to praktycznie synonimy). Przerwy w waszym "związku" mogły być spowodowane innymi laskami a ze nie wyszło, następowały cudowne powroty. A może tylko to były przerwy na jakieś substancje psychoaktywne. Nieważne. Zrób testy weneryczne tak na wszelki wypadek i nigdy, nigdy więcej nie pozwól, żeby zbliżył się do ciebie na więcej niż kilometr. Zmien tel, bo takie sk... lubią wracać i zabierać kobietom resztki zdrowia psychicznego.
No i nie kupuje się facetowi ani nikomu innemu prezentu na swoje urodziny a takiego, żeby wydawać dużo kasy i jeździć za nimi po Krakowie to już wogóle. Facet, który mówi, że nie chce ślubu jest ok, taki, który mówi, że ślub nie ma znaczenia jest egzemplarzem do kopnięcia w tyłek raczej prędzej niż później. Współczuję ale przygoda ze "związkiem" z kimś takim jest bezcenną lekcją. Nie zmarnuj jej.
Nie spodziewałam się z jego strony reakcji że traktuje go jak gówno bo wolę pojechać po niespodziankę dla niego niż spędzić z nim czas. Przecież to chore on w ogóle tego nie docenił. Jego nie było stać na to co chciałam mu kupić a ja specjalnie odłożyłam na to pieniądze żeby sprawić mu przyjemność.
On kompletnie pominął temat w którym jak zwykle nie miał kasy wiec musieliśmy odwołać wyjazd na moje urodziny ale on go kompletnie nie poruszył żeby zaproponować coś innego tylko jeszcze mi napisał żebyś sobie je spędziła bez niego. Żadnej propozycji przyjedź do mnie.. chyba miałam się domyślić. Ale ten temat niespodzianki kompletnie przykrył temat moich urodzin. Chyba specjalnie to zrobił.
Bo Ty dziewczyno w ogóle nie patrzysz na to jak jest, tylko skupiasz sie na tym jak powinno byc wg Ciebie. Ogarnij rzeczywistość, to nie jest człowiek, który bedzie spełniał Twoje standardy zwiazku tylko dlatego, że jest z Toba w związku. Nie docenił, bo z natury swej nie docenia, nie zatroszczył się, bo z natury swej sie nie troszczy. Nie zrobił nic "specjalnie" tylko robi co chce w danej chwili.
Zgadza się, ja wierzyłam w to co mówi nie patrząc na czyny.
Ktoś tu napisał żeby przyjąć że jego zachowania to manipulacja a nie zaburzenia. Wydaje mi się, że jednak jest zaburzony. Taka agresja, nienawiść do ludzi nie wynika raczej z manipulacji.
Przecież on do tej swojej nowej firmy wziął kumpla którego nie znosił, nawet kiedyś mu chciał przyłożyć albo przyłożył ja już nie pamiętam. Natomiast na moje pytanie dlaczego go zatrudnia w nowej firmie skoro go nie lubi odpowiedział "przyda mi się a jak mi podskoczy to mu zniszczę życie". Tak samo było z firmą konkurencyjną usłyszałam że "zniszczę ją na granicy prawa". Dodam, że zakładał że ta firma będzie grać nieuczciwie nawet jak jeszcze go firma w sensie nie jego bo to niego firma tylko on w niej pracuje ale pomagał ją rozkręcać nie istniała.
Facet też wtedy kiedy zadzwonił i kłamał że jest za granicą powiedział mi że miał dostać milion premii i chciał mi kupić domek na jeziorem i zabrać na Malediwy. Chyba nie muszę wspominać że nic z tej premii nie wyszło.
A to że ktoś kto pracuje po czternaście godzin mówi że będzie pracował jeszcze więcej chociaż nie dostaje za to więcej kasy i nigdy rzekomo nie chciał tak dużo pracować jest też nienormalne.
Szef proponował mu wynagrodzenie 6 tysięcy on sam poprosił o 4! A na koniec mi powiedział że on nie będzie cytuje "je*ał za 4 tysiące" no dramat..
Jedna z użytkowniczek pisała że ma 35 lat i nie umie poukładać sobie priorytetów. Otóż facet mówił i pisał że ja jestem dla niego najważniejsza. Ważniejsza od pracy, od rodziców ale jak chciałam żeby pojechał ze mną do lekarza to usłyszałam że nie mam operacji ani zabiegu więc nie musi ze mną jechać on jest zajęty zbieraniem gałęzi z ogródka. Jak przyjechał na dzień kobiet to po godzinie musiał jechać bo rodzice będą źli że PITu nie wypełnił (w marcu). Jak chciałam żeby pojechał ze mną na rozmowę kwalifikacyjną to pojechał ale okłamał matkę że jedzie do pracy (źle się z tym czułam), jak pojechaliśmy na urlop to jego rodzice mieli do niego pretensje że wziął swoje auto i sobie pojechał a oni mieli problem ze swoim. Nie wiem chyba miałam jaśnie Pana tam zawieźć czyli w sumie nie musiałby już nic robić nawet mnie na urlop zawieźć. On kłamał przyjaciela którego zna od dwudziestu lat że jest chory żeby nie iść do niego na urodziny bo ja nie chciałam iść. No tak bo ja powinnam przecież chcieć co z tego że wszyscy w trójkę mnie oszukiwali perfidnie. On nawet był niezadowolony jak powiedziałam że ja nie chcę z nimi jechać na wakacje że wolę we dwójkę.
Proszę mi wierzyć źle bym się czuła w ich towarzystwie ponieważ była kiedyś taka sytuacja...
Pierwszy raz pojechałam z nim do jego przyjaciół żeby ich poznać on w połowie spotkania spojrzał na mnie takim wzrokiem jakbym mu ojca zabiła aż mnie ciarki przeszły. Zapytałam o co chodzi, dziwnym tonem odpowiedział "o nic". Po czym jak już wyszliśmy całą drogę się do mnie nie odzywał. Czułam się podle chociaż nic nie zrobiłam! kompletnie nie wiedziałam o co chodzi!
I jak ja później mu powiedziałam że na razie nie chcę do nich jechać bo jeszcze się źle czuję z tą sytuacja jak mnie oszukiwali to nie przejął się mną tylko niezadowolony zapytał "to co już nigdy do nich nie pojedziemy?" on w ogóle chyba nie rozumiał że ja mam uczucia.
Edytowany przez brunetka1990 12 stycznia 2023, 21:48
12 stycznia 2023, 22:24
Idź na terapie, bo to nie jest normalne, ze masz aż tak niskie poczucie własnej wartości, ze dajesz się tak traktować
Poczucie wartości nie musi tu mieć wiele do rzeczy. Wystarczy słuchać tego co koleś mówi zamiast obserwować co robi a tak podchodzi do sprawy większość lasek + miesiąc miodowy z następującym po nim gotowaniem żaby i mamy "związek". Tyle że większosć lasek nie ma aż takiego pecha. Do terapeuty warto się wybrać bo po trzech latach ciągłych manipulacji najzdrowszy psychicznie osobnik ma sprany mózg. Choć uważam lepsze by było grono koleżanek, którym mozna się wypłąkać na ramieniu + wino + czas.
Pierwsze wrażenie - świr, drugie - ohydny manipulant/border (dla mnie to praktycznie synonimy). Przerwy w waszym "związku" mogły być spowodowane innymi laskami a ze nie wyszło, następowały cudowne powroty. A może tylko to były przerwy na jakieś substancje psychoaktywne. Nieważne. Zrób testy weneryczne tak na wszelki wypadek i nigdy, nigdy więcej nie pozwól, żeby zbliżył się do ciebie na więcej niż kilometr. Zmien tel, bo takie sk... lubią wracać i zabierać kobietom resztki zdrowia psychicznego.
No i nie kupuje się facetowi ani nikomu innemu prezentu na swoje urodziny a takiego, żeby wydawać dużo kasy i jeździć za nimi po Krakowie to już wogóle. Facet, który mówi, że nie chce ślubu jest ok, taki, który mówi, że ślub nie ma znaczenia jest egzemplarzem do kopnięcia w tyłek raczej prędzej niż później. Współczuję ale przygoda ze "związkiem" z kimś takim jest bezcenną lekcją. Nie zmarnuj jej.
Nie spodziewałam się z jego strony reakcji że traktuje go jak gówno bo wolę pojechać po niespodziankę dla niego niż spędzić z nim czas. Przecież to chore on w ogóle tego nie docenił. Jego nie było stać na to co chciałam mu kupić a ja specjalnie odłożyłam na to pieniądze żeby sprawić mu przyjemność.
On kompletnie pominął temat w którym jak zwykle nie miał kasy wiec musieliśmy odwołać wyjazd na moje urodziny ale on go kompletnie nie poruszył żeby zaproponować coś innego tylko jeszcze mi napisał żebyś sobie je spędziła bez niego. Żadnej propozycji przyjedź do mnie.. chyba miałam się domyślić. Ale ten temat niespodzianki kompletnie przykrył temat moich urodzin. Chyba specjalnie to zrobił.
Bo Ty dziewczyno w ogóle nie patrzysz na to jak jest, tylko skupiasz sie na tym jak powinno byc wg Ciebie. Ogarnij rzeczywistość, to nie jest człowiek, który bedzie spełniał Twoje standardy zwiazku tylko dlatego, że jest z Toba w związku. Nie docenił, bo z natury swej nie docenia, nie zatroszczył się, bo z natury swej sie nie troszczy. Nie zrobił nic "specjalnie" tylko robi co chce w danej chwili.
Zgadza się, ja wierzyłam w to co mówi nie patrząc na czyny.
Ktoś tu napisał żeby przyjąć że jego zachowania to manipulacja a nie zaburzenia. Wydaje mi się, że jednak jest zaburzony. Taka agresja, nienawiść do ludzi nie wynika raczej z manipulacji.
Przecież on do tej swojej nowej firmy wziął kumpla którego nie znosił, nawet kiedyś mu chciał przyłożyć albo przyłożył ja już nie pamiętam. Natomiast na moje pytanie dlaczego go zatrudnia w nowej firmie skoro go nie lubi odpowiedział "przyda mi się a jak mi podskoczy to mu zniszczę życie". Tak samo było z firmą konkurencyjną usłyszałam że "zniszczę ją na granicy prawa". Dodam, że zakładał że ta firma będzie grać nieuczciwie nawet jak jeszcze go firma w sensie nie jego bo to niego firma tylko on w niej pracuje ale pomagał ją rozkręcać nie istniała.
Facet też wtedy kiedy zadzwonił i kłamał że jest za granicą powiedział mi że miał dostać milion premii i chciał mi kupić domek na jeziorem i zabrać na Malediwy. Chyba nie muszę wspominać że nic z tej premii nie wyszło.
A to że ktoś kto pracuje po czternaście godzin mówi że będzie pracował jeszcze więcej chociaż nie dostaje za to więcej kasy i nigdy rzekomo nie chciał tak dużo pracować jest też nienormalne.
Szef proponował mu wynagrodzenie 6 tysięcy on sam poprosił o 4! A na koniec mi powiedział że on nie będzie cytuje "je*ał za 4 tysiące" no dramat..
Jedna z użytkowniczek pisała że ma 35 lat i nie umie poukładać sobie priorytetów. Otóż facet mówił i pisał że ja jestem dla niego najważniejsza. Ważniejsza od pracy, od rodziców ale jak chciałam żeby pojechał ze mną do lekarza to usłyszałam że nie mam operacji ani zabiegu więc nie musi ze mną jechać on jest zajęty zbieraniem gałęzi z ogródka. Jak przyjechał na dzień kobiet to po godzinie musiał jechać bo rodzice będą źli że PITu nie wypełnił (w marcu). Jak chciałam żeby pojechał ze mną na rozmowę kwalifikacyjną to pojechał ale okłamał matkę że jedzie do pracy (źle się z tym czułam), jak pojechaliśmy na urlop to jego rodzice mieli do niego pretensje że wziął swoje auto i sobie pojechał a oni mieli problem ze swoim. Nie wiem chyba miałam jaśnie Pana tam zawieźć czyli w sumie nie musiałby już nic robić nawet mnie na urlop zawieźć. On kłamał przyjaciela którego zna od dwudziestu lat że jest chory żeby nie iść do niego na urodziny bo ja nie chciałam iść. No tak bo ja powinnam przecież chcieć co z tego że wszyscy w trójkę mnie oszukiwali perfidnie. On nawet był niezadowolony jak powiedziałam że ja nie chcę z nimi jechać na wakacje że wolę we dwójkę.
Proszę mi wierzyć źle bym się czuła w ich towarzystwie ponieważ była kiedyś taka sytuacja...
Pierwszy raz pojechałam z nim do jego przyjaciół żeby ich poznać on w połowie spotkania spojrzał na mnie takim wzrokiem jakbym mu ojca zabiła aż mnie ciarki przeszły. Zapytałam o co chodzi, dziwnym tonem odpowiedział "o nic". Po czym jak już wyszliśmy całą drogę się do mnie nie odzywał. Czułam się podle chociaż nic nie zrobiłam! kompletnie nie wiedziałam o co chodzi!
I jak ja później mu powiedziałam że na razie nie chcę do nich jechać bo jeszcze się źle czuję z tą sytuacja jak mnie oszukiwali to nie przejął się mną tylko niezadowolony zapytał "to co już nigdy do nich nie pojedziemy?" on w ogóle chyba nie rozumiał że ja mam uczucia.
no dobra, okej, bo chyba sie gubie...
ty juz teraz nie pytasz czy ten zwiazek ma sens, tylko po prostu wylewasz wszystko co sie dzialo, tak?
nie pytam zlosliwie