Temat: Czepianie, podnoszenie głosu

Witam. Czy ktoś ma problem z ciągłym czepianiem się facetów o wszystko ? Skąd to się bierze ? Po 8 miesiącach od zdrady weszłam w nowy związek. Poprzedni nie był zbyt udany, mężowi nie podobałam się fizycznie gdy po latach przybralam na wadze. Śmiał się z mojej wagi i np twarzy rano bez makijażu. Nic nigdy nie powtarzał dwa razy, podnosił ton. Obecny facet zachowuje się o wiele lepiej. Dba o mnie o o syna z poprzedniego związku ale właśnie robi to samo co poprzedni, podnosi ton gdy musi powtórzyć coś dwa razy, gdy jego zdaniem o coś się czepiam. Dziś np podniósł na mnie ton bo zapytałam czy już chce wstawiać ziemniaki ja obiad jak dopiero jedliśmy śniadanie.... Jest nerwowy i porywczy i twierdzi że to jego reakcja na moją czepliwosc. Wiem,że za szybko weszłam w kolejny związek nie przepracowując poprzedniego. Może powinnam zakończyć obecny i zająć się sobą ale jakoś nie potrafię tego zostawić a może powinnam bo drze się po 9 miesiącach to co będzie później. Nie wiem co robić. Nie chce też co chwilę poznawać kogoś nowego bo zryie psychikę synowi. Ojciec od nas odszedł jak miał pół roku.

Pasek wagi

Orchidea475 napisał(a):

Ale poczekajcie jak chciał juz o 9 gotować ziemniaki no to nic dziwnego że się uczepiła. 

Ja zrozumiałam, że on chciał te ziemniaki gotować, jak będzie gulasz gotowy, czyli później. A ona źle go zrozumiała (?) i zapytała czemu chce gotować ziemniaki zaraz po śniadaniu. Dobrze zrozumiałam? 


Ale nawet jeśli chciałby zrobić obiad zaraz po śniadaniu, to ja nie widzę problemu :D skoro ma czas i ochotę... i nie ma nic innego do robienia... O 9 nie jest jeszcze tak upalnie jak o 12, więc lepiej ugotować wcześniej, skoro ma na to czas. A później, przed jedzeniem obiadu, mogą porobić coś przyjemniejszego, np. pójść na spacer i wrócić na gotowy obiad. Tak czy inaczej, ja problemu w gotowaniu ziemniaków nie widzę i według mnie autorka tematu się czepia 😅 jeśli jest tak za każdym razem, to nie dziwię się, że faceta zaczyna to denerwować.

Orchidea475 napisał(a):

Ale poczekajcie jak chciał juz o 9 gotować ziemniaki no to nic dziwnego że się uczepiła. 

Wytłumaczyłam już wcześniej. On powiedział, że wstawi ziemniaki KIEDY UGOTUJE SIĘ GULASZ a nie odrazu. A ona doczepiła się, że chce już wstawiać a dopiero co jedli śniadanie. Gulasz mogl się dusic jeszcze np 3 godziny i od dopiero wtedy wstawiłby ziemniaki 

araksol napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

Cyrica napisał(a):

pytanie czy się czepiasz, bo o tym nie mówisz.

czepiam ... Ale czy to powód aby podnosić głos ? Często mówię spokojnie on się drze. Sytuacja z dzisiaj. Gotuje gulasz, on mówi,że wstawi ziemniaki jak się gulasz ugotuje była 9.00. Dopiero zjedliśmy śniadanie więc pytam już będziesz chciał jeść obiad jak dopiero jedliśmy śniadanie ? A on już podniesionym tonerem... Przecież mówię że jak się gulasz ugotuje 

W tym przypadku też bym sie zdenerwowała. Jeśli mówi, ze później to po co pytasz czy już? Coś z Twoim logicznym myśleniem i kojarzeniem w tym przypadku nie tak. Niektorzy nie lubią dużo mówić, peplać, byle gadać... Niektórzy nie chcą powtarzać kilka razy. Też podnoszę głos gdy ktoś mnie denerwuje. To dla niektórych normalne. Łatwiej sie sygnalizuje zdenerwowanie. Co do ,,wad" wybieranych przez Ciebie mężczyzn to zastanów się czy nie był to problem z okresu Twojego dzieciństwa. Czasem podświadmość ,,daje" takie osoby z którymi te problemy można przepracować.

to nie jest powod do zdenerwowania, moze ma inne problemy moze ty juz bylas podirytowana

matko bosko... Taka awantura o godzinę wstawienia ziemniaków, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie w życiu 

A czy mąż faktycznie zostawił cię bo przytyłaś? Czy to była tylko jedna, wcale nie najważniejsza składowa? Myślę, że łatwiej sobie powiedzieć, że mąż mnie zostawił bo przytyłam (nawet jeśli faktycznie przytyłaś), niż, że mąż mnie zostawił bo mam trudny charakter, ciągle się go czepiałam, miał tego seredcznie dość. Plus fizycznie go nie pociągałam. Ale jeśli kogoś kochamy to fizyczność nie jest przecież najważniejsza. Możemy partnera dopingować, żeby zadbał o siebie, możemy go zaakceptować w nowej wersji, warianty są różne. Ale jeśli partner doprowadza nas do szału przez ciągłe kłótnie i docinki to wiadomo, że wszystkie jego wady nas denerwują i nie mamy ochoty na nic przymykać oka.

Brzmi jakbyś to tyła miała trudny, czepliwy charakter. Myślę, że nie widzisz problemu w sobie (może powierzchownie, przyznajesz, że się czepiasz ale mam wrażenie, że szukasz poklasku i potwierdzenia w stylu: jak to podniósł na ciebie głos?! Zostaw chama!

Jeśli nie zmienisz siebie to tak będzie się działo w każdym twoim związku, czy w tym czy w kolejnym. Popracuj nad sobą. Czepianie się takich głupot jest naprawdę denerwujące dla innych.

Jak jest w relacji z dzieckiem, też bywasz docinająca? Masz niskie poczucie własnej wartości? Jak było w dziciństwie, jakieś trudne przeżycia?

ElwiraZ napisał(a):

A czy mąż faktycznie zostawił cię bo przytyłaś? Czy to była tylko jedna, wcale nie najważniejsza składowa? Myślę, że łatwiej sobie powiedzieć, że mąż mnie zostawił bo przytyłam (nawet jeśli faktycznie przytyłaś), niż, że mąż mnie zostawił bo mam trudny charakter, ciągle się go czepiałam, miał tego seredcznie dość. Plus fizycznie go nie pociągałam. Ale jeśli kogoś kochamy to fizyczność nie jest przecież najważniejsza. Możemy partnera dopingować, żeby zadbał o siebie, możemy go zaakceptować w nowej wersji, warianty są różne. Ale jeśli partner doprowadza nas do szału przez ciągłe kłótnie i docinki to wiadomo, że wszystkie jego wady nas denerwują i nie mamy ochoty na nic przymykać oka.

Brzmi jakbyś to tyła miała trudny, czepliwy charakter. Myślę, że nie widzisz problemu w sobie (może powierzchownie, przyznajesz, że się czepiasz ale mam wrażenie, że szukasz poklasku i potwierdzenia w stylu: jak to podniósł na ciebie głos?! Zostaw chama!

Jeśli nie zmienisz siebie to tak będzie się działo w każdym twoim związku, czy w tym czy w kolejnym. Popracuj nad sobą. Czepianie się takich głupot jest naprawdę denerwujące dla innych.

Jak jest w relacji z dzieckiem, też bywasz docinająca? Masz niskie poczucie własnej wartości? Jak było w dziciństwie, jakieś trudne przeżycia?

masz rację. Mam czepliwy charakter. Dzieciństwa nie miałam dobrego. Ojciec alkoholik, awantury, bicie matki. Ja robiłam za jej obrońcę. Były mąż od początku mnie ciągle zlewał a ja z nim tkwiłam tyle lat właśnie pewnie z powodu niskiego poczucia własnej wartości. Miałam depresję poporodową i wymagałam dużo od męża. Czepiałam się bo nie bardzo angażował się w opiekę nad dzieckiem. Nie bardzo mnie odciążał. Jego głównym argumentem w sądzie było to,że nie dawałam mu odpocząć po pracy nawet, wręczając dziecko w progu. 

co do syna jestem mało cierpliwa. Często się wydzieram i odbijam na nim swoje nastroje, a ma dopiero nie całe 2 lata. Często jestem wykończona, nic mnie nie cieszy, ogólnie gdyby nie było dziecka pewnie skończyłabym ze sobą. Samotne wychowywanie dziecka mnie nie cieszy. Z nowym partnerem widuje się tylko w weekendy 

Pasek wagi

Moznamozna napisał(a):

ElwiraZ napisał(a):

A czy mąż faktycznie zostawił cię bo przytyłaś? Czy to była tylko jedna, wcale nie najważniejsza składowa? Myślę, że łatwiej sobie powiedzieć, że mąż mnie zostawił bo przytyłam (nawet jeśli faktycznie przytyłaś), niż, że mąż mnie zostawił bo mam trudny charakter, ciągle się go czepiałam, miał tego seredcznie dość. Plus fizycznie go nie pociągałam. Ale jeśli kogoś kochamy to fizyczność nie jest przecież najważniejsza. Możemy partnera dopingować, żeby zadbał o siebie, możemy go zaakceptować w nowej wersji, warianty są różne. Ale jeśli partner doprowadza nas do szału przez ciągłe kłótnie i docinki to wiadomo, że wszystkie jego wady nas denerwują i nie mamy ochoty na nic przymykać oka.

Brzmi jakbyś to tyła miała trudny, czepliwy charakter. Myślę, że nie widzisz problemu w sobie (może powierzchownie, przyznajesz, że się czepiasz ale mam wrażenie, że szukasz poklasku i potwierdzenia w stylu: jak to podniósł na ciebie głos?! Zostaw chama!

Jeśli nie zmienisz siebie to tak będzie się działo w każdym twoim związku, czy w tym czy w kolejnym. Popracuj nad sobą. Czepianie się takich głupot jest naprawdę denerwujące dla innych.

Jak jest w relacji z dzieckiem, też bywasz docinająca? Masz niskie poczucie własnej wartości? Jak było w dziciństwie, jakieś trudne przeżycia?

masz rację. Mam czepliwy charakter. Dzieciństwa nie miałam dobrego. Ojciec alkoholik, awantury, bicie matki. Ja robiłam za jej obrońcę. Były mąż od początku mnie ciągle zlewał a ja z nim tkwiłam tyle lat właśnie pewnie z powodu niskiego poczucia własnej wartości. Miałam depresję poporodową i wymagałam dużo od męża. Czepiałam się bo nie bardzo angażował się w opiekę nad dzieckiem. Nie bardzo mnie odciążał. Jego głównym argumentem w sądzie było to,że nie dawałam mu odpocząć po pracy nawet, wręczając dziecko w progu. 

co do syna jestem mało cierpliwa. Często się wydzieram i odbijam na nim swoje nastroje, a ma dopiero nie całe 2 lata. Często jestem wykończona, nic mnie nie cieszy, ogólnie gdyby nie było dziecka pewnie skończyłabym ze sobą. Samotne wychowywanie dziecka mnie nie cieszy. Z nowym partnerem widuje się tylko w weekendy 

Drzesz się i wyładowujesz na niespełna dwulatku? Powiedz, że żartujesz! Tak niestabilna psychicznie osoba i agresywna powinna jak najszybciej iść na terapię. Zniszczysz swojemu dziecku psychikę, tak bardzo współczuję temu maluszkowi 🥺

Mam wrażenie, że Twój były po prostu od Ciebie uciekł. Przez to jaka jesteś a nie jak wyglądasz. 


Powiedz proszę, kochasz swojego synka? Chcesz dla niego jak najlepiej? Zrób proszę krok w stronę waszego lepszego życia i poszukaj pomocy psychologicznej

Moznamozna
Myślę, że podłoże twoich problemów jest złożone i wynika z niezaspokojonych w dzieciństwie podstawowych potrzeb. Nie chodzi mi o to, żeby stwierdzić, że tak to ty masz trudny charakter i mamy winnego, tylko o zrozumienie dla czego funkcjonujesz tak jak funkcjonujesz.
Dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje wiadomo, spokoju, uwagi, akceptacji, zaspokojenia potrzeb bytowych itp. U ciebie tego zabrakło.
Mam wrażenie, że w dorosłym życiu czepiasz się otoczenia, bo wychodzi z ciebie złe, niezaspokojone dziecko. Teraz ma być jak ja sobie życzę. Zrób tak, nie rób tego, idź stąd itp. W dzieciństwie zamiast się beztrosko bawić broniłaś matki przed agresywnym ojcem, spychając siebie i swoje potrzeby na dalszy, pewnie nigdy niezaspokojony plan i wychodzi to w dorosłości. Być może wybrałaś męża (częściowo?) na wzór ojca. Teoretycznie (na poziomie do którego miałaś wgląd) tak jak każdy chciałaś kochającego, wspierającego partnera. Praktycznie weszłaś w związek z osobą wręcz odwrotną. Wbrew pozorom ludzie chcą "normy" a często wchodzą w "patologiczne" związki, powielając schemat z domu rodzinnego. Np. dziecko alkoholika wchodzi w związek z osobą uzależnioną. Nie przez świadomy wybór, a przez powielanie schematu, taką relację znają, nie wiedzą jak jest normalnie. Plus dochodzi motyw "zbawienia, naprawienia" partnera. Skoro nie potrafiłam "naprawić" ojca/matki, sytuacji w domu, to na pewno uda mi się z partnerem. Osoby z domów dysfunkcyjnych ciągnie do takich osób, potrafią z nimi znaleźć współny język, osób funkcjonujących prawidłowo czasem wręcz się boją. A co jak odkryje jaka jestem (zła, gorsza...)? Cóż, wejście w związek z osobą dysfunkcyjną i próba jej zmiany w 99% się nie udaję.
Uważam, że powinnaś zgłosić się do psychiatry (wzmianka o skończeniu ze sobą jest bardzo niepokojąca, pewnie na lekach, których nie trzeba się bać poczułabyś się lepiej) i nawet ważniejsze powinno być podjęcie psychoterapii. Oczywiście nie musisz tego robić, ale jeśli nic nie zmienisz to się nic nie zmieni. W twoich związkach, w twoim funkcjonowaniu jako matka, w docenianiu codziennych przyjemności. Jeśli nie stać cię prywatnie to zapisz się państwowo. Kolejki są owszem długie ale czas i tak upłynie, a przed tobą całe życie. 
Ps. polecam nurt poznawczo-beahwioralny w psychoterapii.

_Asha_ napisał(a):

Mam wrażenie, że Twój były po prostu od Ciebie uciekł. Przez to jaka jesteś a nie jak wyglądasz. 

Powiedz proszę, kochasz swojego synka? Chcesz dla niego jak najlepiej? Zrób proszę krok w stronę waszego lepszego życia i poszukaj pomocy psychologicznej

jak latwo oceniasz , tak ty jak i inne osoby znajac tylko kilka wypowiedzi, tak naprawde nie znajac ludzi. Wiesz przeciez ze latami tamten zwiazek nie mial sensu, ze autorka tkwila w toksycznym zwiazku w wyniku albo niskiego poczucia wartosci , czy ze strachu przed samotnoscia czy z jakiegos jeszcze innego jej samej nei wiadomego. To jak ja traktowal moglysmy nie raz tu przeczytac, ale najlepiej to dziewczynie jeszcze dokopac i wmowic ze wszystko to jej wina. Bez sensu. Na dziecku nie ma prawa nikt odbijac swoich traum i to jedyne jest bezdyskusyjne. Autorko - skoro sama to widzisz to rob cos z tym, szukaj dla siebie i dziecka pomocy, bo ono na takie  traktowanie nie moze byc skazane.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.