- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
15 marca 2022, 10:34
Cześć, mam problem który już mnie przerasta. Mam prawie 35 lat, mój partner 46 lat, nie mamy dzieci, jesteśmy ze sobą trochę ponad 5,5 roku. Szybko ze sobą zamieszkaliśmy.
Proponuję partnerowi wspólną psychoterapię albo choć konsultację. Parter odmawia - "nie bo nie", "sami sobie z tym poradzimy", "ja nie potrzebuję". Mówię mu wtedy, że MY wspólnie potrzebujemy, bo już tego nie ogarniamy. Nie daję już rady jeśli chodzi o kłótnie, w dodatku pojawia się u mnie coś jakby instynkt macierzyński.. ale dopóki układa się źle, to nie zdecyduję się, a czas się kończy :(. Późna ciąża to ryzyko.
Opis sytuacji:
Problemem jest to, że dużo się kłócimy.. Mam swoje wady, oczywiście, ale nie radzę sobie ze złością partnera. Potrafi np. wkurzyć się i sprowokować awanturę bo wstałam dopiero jak tramwaj się zatrzymał i podeszłam do drzwi, a wg niego (jest motorniczym) powinnam już przy drzwiach stać jak tramwaj się zatrzymuje, bo jak motorniczy musi czekać zanim wyjdę, to zmieniają się cykle świateł i będzie miał opóźnienie. Dodam, że tego dnia byłam zmęczona, bez energii i po prostu wolałam wstać jak już tramwaj się zatrzyma. Czy to naprawdę był powód do awantury? Wysiedliśmy, szliśmy do domu, partner przekonywał mnie, że zrobiłam źle, ja spokojnie mówiłam że siedzieliśmy przy drzwiach i na pewno nie wpłynęło to na opóźnienia tramwaju, on zaczął się denerwować, ja tłumaczyłam spokojnie, w końcu powiedziałam - zobacz, tyle już idziemy i ciągle o tym mówimy, prosiłam o skończenie tematu, on dalej... nie wytrzymałam i po prostu odbiegłam w stronę domu. Prośby nie pomagały, wyjaśnienia też nie, to uciekłam, no nie wytrzymałam.. Zaczął za mną krzyczeć szydząc w stylu "tak tak biegnij, biegnij, szybciej!". Weszłam do domu, on chwile po mnie i znów wrócił do tematu.... To jedna sytuacja z wielu podobnych. Ogólnie mam wrażenie, że parter nie patrzy na mnie z empatią i zrozumieniem.
Wiem, że potrafię negocjować, wyjaśniać spory, pewnie nieidealnie ale od 10 lat pracuje w tej samej firmie, pracuje z klientami, którzy są rożni, czasem zadowoleni, a czasem zdenerwowani, a wręcz werbalnie agresywni. Potrafię zachować spokój, dążyć do rozwiązania sytuacji.
Od czerwca ubiegłego roku z powodu lęków, niewiary w siebie, niepewności, poczucia że na coś niezasługujące itp. chodzę prywatnie na psychoterapie w nurcie psychodynamicznym. Spotkania raz w tygodniu. Zmieniam się, staję się bardziej świadoma swoich reakcji i uczuć, ale to prace tylko na sobie a nie nad relacją moją i partnera. Od ponad roku biorę Bioxetin 20mg a związku z problemami z płytkim, czujnym snem, który nie daje odpoczynku 150mg Trittico. Niestety od jakiegoś czasu problemy ze snem zaostrzyły się i Trittico traci działanie. Nic się w moim życiu nie zmieniało na gorsze itp. i powoli zaczynam się zastanawiać czy te kłopoty ze snem przypadkiem nie są spowodowane napiętą sytuacji w związku. Nie chce bron boże nikogo oskarżać, to mój kłopot z którym sobie nie radzę i co do którego nie znalazłam póki co przyczyn.
Boli mnie, że parter widzi, że się źle układa, ale podkreśla że on (wspólnej) psychoterapii nie potrzebuje, pomijając fakt, że MY potrzebujemy i ja o nią proszę. Przecież wie, że chodzę na indywidualną, to nie jest żaden wstyd! Podkreślałam, że poszlibyśmy do kogoś innego, kto będzie neutralny, przecież sam może kogoś wybrać, kto wzbudziłby jego zaufanie. Chcę choć spróbować o nas powalczyć, szkoda mi tego czasu razem, nie chcę żeby był stracony. Chcę walczyć, po prostu. Spróbować.. i mieć świadomość, że naprawdę się staraliśmy. Myślę, że to ostatnia deska ratunku.
Pytanie do Was, czy któraś z Was chodziła na psychoterapię z partnerem? Co byście zrobiły, gdybyście chciały pójść z partnerem a on kategorycznie odmawia, choć układałoby się miedzy Wami źle? Choć prosiłybyście partnera i mówiły, że tego potrzebujecie, potrzebujecie już nawet nie jako MY (nie chce wmawiać partnerowi, że on potrzebuje, jak mówi że nie potrzebuje..) ale jako Wy? Że Wy czujecie, że potrzebujecie wspolnej psychoterapii lub choć konsultacji?
Wybaczcie, że się rozpisałam, pierwszy raz o tym pisze i będę uzupełniać wątek informacjami.
Edytowany przez Giovanna_Wroc 15 marca 2022, 10:41
15 marca 2022, 10:54
Moj mąż z kolei uczy córkę (i mnie bo ja jestem nerwus stojący przy drzwiach) żeby wstawać dopiero jak autobus/tramwaj/ metro stanie. Bo inaczej można się przewrócić, kogoś popchnąć(jak szarpnie) itd I u nas tak robi większość ludzi... Ostatecznie jak ktoś się przewróci np starszy i coś sobie zrobi to dopiero może byc opóźnienie.
Pisze o tym żeby pokazać że można mieć różne podejścia do sprawy. Ale nie wyobrażam sobie żeby o to robić aferę(bo tak to trzeba nazwać). Zwłaszcza jeśli zasadniczo się zgodziłaś (tylko akurat źle się czułaś). Taka reakcja nie brzmi normalnie jak dla mnie.
Pomijajac wszystko inne- nie jesteś dzieckiem żeby ci kazania robić( choć i u dziecka to średnio skuteczne).
Ja bym pewnie postawiła sprawę na ostrzu noża - bo jeśli partner nie zgadza się na terapię w takiej sytuacji to nie ma na co tracić czasu(a już na pewno pakować się w dzieci). Jest to pewien test czy mu zależy na relacji i tobie.
Moja obserwacja jest taka że u ludzi którzy nad sobą nie pracują źle cechy się pogłębiają. Czyli tendencja do pouczania cię, traktowania z góry i nie brania pod uwagę twojego samopoczucia i komunikatów raczej będzie się pogłębiać. Chcesz to znosić na dłuższą metę?
Moj ojciec miał tendencje do "wykładów"- każda bzdura mogła byc pretekstem do długich tłumaczeń, w koło Macieju tego samego. Nie szło tego zahamować(przepraszam czy rozumiem nie działało). Co prawda tylko wobec nas ale atmosferę to psuło regularnie. Ja rozumiem żeby uwagę zwrócić, wyjaśnić argumenty ale bez przegiec.
Moze terapia pozwoli to dostrzec, przynajmniej daje szansę.
15 marca 2022, 10:55
To chodz dalej sama na psychoterapię , zadbaj o siebie, po co oglądasz się na chłopa
Psychoterapia może dodać ci siły do zakończenia związku
tak w ogóle rozumiem, że koleś czepia się o byle co, ale w tej sytuacji z tramwajem to po prostu powiedziałabym że źle się czułam , byłam zmęczona i że następnym razem zastosuje się do sugestii, skoro jest motorniczym to czemu podwazasz jego wiedzę, sugestie , po co sama ciaglas te dyskusję, może też sama niepotrzebnie nakrecasz kłótnie , może jemu też nie pasuje że to co on powie w twoich oczach jest głupie, a on niekompetentny i nazwajem próbujecie wyniszczać się w kłótniach , zadając sobie ciosy
tam gdzie to ważne , tam gdzie się na czymś znasz broń swojego zdania, ale po co walczyć o każdą pie.rdołe , po co tracić energię i psuć sobie nerwy
Edytowany przez .nonszalancja. 15 marca 2022, 11:25
15 marca 2022, 11:00
Jesteś jakąś masochistką, że jesteś w związku z takim typem? Nie lepiej odejść zwłaszcza, że nie macie małych dzieci, nie rozumiem kobiet, które trzymają się byle jaki portek, nieważne czy bije, pije, wrzeszczy, ważne, że jest. No masakra. Odejdziesz to wróci Ci spokój ducha i pamiętaj, że istnieją faceci, którzy traktują swoją kobietę z szacunkiem.
15 marca 2022, 11:02
Z tej sytuacji, którą opisałaś, facet wydaje się być w jakiś sposób zaburzony. Czy ogólnie uważasz jego zachowania za mieszczące się w normie? Od jak dawna zdarzają się tego typu kłótnie?
15 marca 2022, 11:11
A próbowałaś kiedyś zamiast "negocjować" kazać mu sie odpier**?
Mówię serio, są ludzie, dla których wdawanie się z nimi w dyskusje to woda na młyn wymądrzania się i udowadniania swoich racji. Jak smerf Maruda dostawał kopa w dupe poza wioskę, to konczyło monolog.
15 marca 2022, 11:43
w domu powinien być spokój, to miejsce azylu a twój partner widać lubi się poznęcać, pomimo, że zna twoje problemy jeszcze ci dopieka... Zastanów się czy jest cokolwiek dobrego w tym związku, bo brzmi jakby spychał cię co raz bardziej w problemy..
15 marca 2022, 11:48
Myślę że będzie co raz gorzej i że on jest świecie przekonany że to z Tobą coś jest nie tak. Myśli tak z powodu Twoje terapii,no taki typ i nic tego nie zmieni.
15 marca 2022, 11:57
Zastanów się, czego w życiu oczekujesz. Jeśli spokoju, szczęścia i stabilizacji, to buduj to wszystko dla siebie. Sama ze sobą. Wydaje mi się, że zupełnie niepotrzebnie próbujesz zmienić niezmienialne. Gdyby partnerowi zależało na związku choć w połowie tak, jak Tobie, to poszedłby nawet do piekła i z powrotem.
Sytuacji z tramwajem nie skomentuję, bo uważam, że jest od początku do końca dowodem na to, kto w tym związku ma problemy.