Temat: Chłopak, który zawsze mówi o sobie

Dziewczyny, nie wiem, czy mam rację, czy jestem przewrażliwioną egocentryczką. Pomóżcie mi spojrzeć na to z boku. 

Jestem w związku 1.5 roku, ni to długo, ni to krótko. On - ekstrawertyk, idealista, romantyk w werterowskim stylu, typ człowieka którego z jakiegoś powodu zagadują przypadkowi ludzie. Gaduła. Mówi wszystko co myśli, nie umie kłamać, niczego ukryć ani przemilczeć. Buzia mu się nie zamyka, opowiada historie ze swojego życia czasami po trzy razy. Ja - introwertyk, twardo stąpam po ziemi, jestem realistką do bólu, zdystansowana do wszystkiego. Raczej mało mówię o sobie, bo rzadko kiedy otoczenie daje mi czas żeby zebrać się w sobie i zacząć mówić.

I teraz z czym mam problem. Mój chłopak często narzeka na zły świat, marudzi że wszystko jest głupie i złe i trochę głupio mi użyć akurat tego słowa, ale w moim odczuciu po prostu użala się nad sobą:p nie mniej kiedy ma taki dołek to zawsze słucham, staram się rozmawiać i po prostu go wesprzeć jak potrafię. Z kolei kiedy ja mu mówię o swoich bolączkach, to w sumie jak tylko skończę, to on komentuje słowami "Rozumiem Cię, to musi być ciężkie i frustrujące. Bo wiesz, w sumie to... MAM PODOBNIE". I tutaj leci historia z jego życia, która pokazuje, że on miał to samo. Myślę, że to jego sposób pokazania, że umie się wczuć w moja sytuację, ale prawda jest taka że mnie to tylko... wku*wia. Bo jak się na coś żalę, to nie chcę słyszeć że ktoś ma to samo. Chcę przez chwilę poczuć, że mój problem jest jedynym i najważniejszym problemem na świecie, i żeby po prostu mój najbliższy człowiek przez chwilę dał mi odczuć, że tylko liczę się tylko ja i moja krzywda. I że nie myśli w tym momencie o niczym innym niż o mnie i moich uczuciach. Wiem że to może brzmieć samolubnie, ale to są tylko krótkie momenty kiedy tego potrzebuję.  Tylko po to żebym się wypłakała, wyrzuciła frustrację i została "ojojana".  Sama dokładnie tak się zachowuję kiedy ktoś do mnie przychodzi z problemem. Jak ktoś przychodzi do mnie z jakimś cierpieniem, to uważam że to nie jest odpowiedni moment na wyciąganie swoich problemów (jeśli chce się być naprawdę przyjacielem). 

Kiedyś już mu to mówiłam, że jak mam problem to chciałabym być w centrum jego uwagi i żeby nie odnosił wszystkich problemów świata do swojego życia. Myślałam wtedy że zrozumiał, ale chyba jednak nie. Nie wiem już sama dziewczyny. Nie wiem, czy prosić go o zmianę zachowania czy zmienić swoje. Ale prawda jest taka, że przy jego obecnym podejściu takie rozmowy o moich smutkach nie poprawiają mojego samopoczucia - a mogłyby, gdybym na te pół godziny dostała tylko i wyłącznie bezwarunkowe wsparcie, 100% uwagi i to zwykłe, głupie, "ojojanie".  Żeby ktoś mi powiedział "tak, Ty to masz najgorzej" chociaż doskonale zdaję sobie sprawę z tego że nawet w odrobinie odrobiny nie mam najgorzej. To za duże oczekiwania względem partnera?

Dobra, edycja bo źle ujęlam problem. Akurat dzisiaj byłam w sytuacji w której nic się nie dało wymyślić poza tym, żeby się wypłakać i pójść dalej, dlatego tak napisałam. Generalnie zgadzam się, że sto razy lepsze jest szukanie rozwiązania problemu i sama też to z ludźmi robię. To co bym chciała dostać a nie dostaję, to chwila zainteresowania tylko i wyłącznie mną. Szukanie rozwiązania mojego problemu? Super. Ojojanie? Też. Tylko żeby na chwilę nie wciągać w to jego spraw. Na tę jedną konkretną chwilę bo poza tym, zawsze jestem gotowa wysłuchać. Bo tych konkretnych rad o których mówicie też nie dostaję. Tylko parabole do jego życia.

Pasek wagi

Jak dla mnie to nie jest temat, w którym ktokolwiek miałby rację: w sensie brak jednoznacznie dobrych i złych odpowiedzi. Jeden będzie miał tak jak Ty (że potrzebuje tegoż żeby druga osoba mu się dała chwilę poużalać), na drugiego takie użalanie się podziała jak plachta na byka: i nie ma co tego w ogóle oceniać. Tak masz i już. Ja bym z nim pogadała jeszcze raz, ale właśnie wyciągając to, żeby spróbował zrozumieć Ciebie jako kogoś kto ma inny typ osobowości i inaczej odreagowuje jakieś trudne sytuacje. Złej woli bym po jego stronie nie zakładała. Ja np. jestem typem choleryka, któremu trzeba powiedzieć, że "a daj spokój, może padnie trupem i będziesz miała spokój". Jakbyś się zaczęła nade mną użalać, że jaka ty biedna, jak cię paskudnie potraktował i tak dalej, to byś mi nie pomogła. A przecież intencje byś miała dobre. Dlatego myślę, że on z przyzwyczajenia po prostu bezrefleksyjnie robi to co zawsze robi (chce zagadać temat). 

sweeetdecember napisał(a):

Nyasu napisał(a):

Annea17 napisał(a):

Może chłopak przez  przykłady ze swojego życia chce Ci pokazać jak uporać się z problemami, bo zależy mu na Twoim szczęściu. Mężczyźni lubią działać, jak jest problem to szukają rozwiązania. Takie "jojanie" nad Tobą może odbierać jako swoją bezradność i niemoc, a poczuwa się do zaradzenia Twoim kłopotom.

Jeśli wszystko inne gra poszukaj przyjaciółki do wylewania swoich żali :)

O widzisz. U nas jest dokładnie odwrotnie:D to ja jestem zawsze tą, która szuka rozwiązania problemu. I generalnie faktycznie wolę takie podejście. Ale też są sytuacje kiedy nic się nie da akurat zdziałać i jedyne co można zrobić to ojojać. W sumie to nie chodziło mi może konkretnie o to ojojanie, tylko danie mi 100% zainteresowania. I żeby ten raz czy dwa w miesiącu (bo to taka częstotliwość tych moich dołków), przez pół godziny nie powiedział ani słowa o sobie. Jeśli miałby dla mnie konkretne rady to też byłabym wniebowzięta. Ja tylko bym chciała, żeby nie mówił o sobie kiedy to ja mam problem.

To majac taki dolek, zaczelabym od "Musze sie wygadac, teraz rozmawiamy o mnie i tylko o mnie" Powiedzialabym to ze smiechem, nie w formie awantury czy wyrzutu, bo ja w sumie mam taki charakter.

Mysle, ze podziala ?

tez mysle ze w tej sytuacji moglabys sprobowac tak zadzialac - skoro jestescie poza tym razem szczesliwi to warto nad tym elementem poproacowac i jeszcze raz o tym rozmawiac, tak jak tu na forum - powiedziec mu wyraznie ze jak ona ma problem to on ma a jak ty to ty i tylko ty - i jesli nie umie ci pomoc to niech chociaz nie gada o sobie a tylko przytuli. Moze da rade przeskoczyc ta potrzebe opowiadania na wlasnych przykladach. Ja lapie sie troche ze tez tak mam ze odnosze do swoich przezyc, co nie ma w sumie sensu, musze sie kontrolowac.

Probuj , jestescie mlodzi, jak nie da sie i bedziesz czula sie zle to nie ma sensu znosic czegos co meczy cale zycie.

Jakbym czytała o swojej przyjaciółce.. Zawsze jak piszę do niej z jakimś problemem, ona przekłada go na swoją sytuację, by pokazać, ze nie dość, ze ma to samo, to niespodzianka, ma nawet jeszcze gorzej/ekstremalniej i rozmowa, która miała mi pomóc zamienia się w rozmowę o tym co ona przeżyła i jak się z tym czuje.. Można takiej osobie delikatnie zasugerować, ze doceniasz przykład z jej zycia, ale chciałabyś jednak skoncentrować się totalnie na tym co Ty przezywasz. Jeżeli to nic nie da, no to niestety, tacy ludzie mają problem z postawieniem się w czyjej sytuacji, bo oni tak naprawdę stawiają siebie wtedy na tym miejscu i analizują wszystko pod swoim kątem, a to nie o to chodzi. Na pewno przyda Ci się cierpliwość - możecie to spróbować wypracować, ale równie dobrze będziesz musiała się zastanowić, czy w razie gdyby to nie uległo zmianie to na ile Ci to ogólnie przeszkadza. Moja matka jest bardzo emocjonalna, a mój ojciec ma problemy z okazywaniem uczuć i ogólnie z rozmowami o uczuciach itd i o ile na innych polach mają komuniakcję na 5,tak tutaj niestety nie potrafią się zgrać, bo ciężko jest zmienić coś co od zawsze było częścią Ciebie, nawet jeżeli zależy Ci, by osoba, która kochasz poczuła się lepiej. No i tak sobie żyją, czasami wda się frustracja, bo jedno nie rozumie czemu drugie nie potrafi okazać wsparcia jakiego oczekuje i na odwrót, ale no nie jest to w obliczu całej relacji coś, co ja kategorycznie przekreśla. 

Moze chce ci pomoc, pokazujac, ze nie jestes jedyna w tak zlej sytuacji, on tez tak mial, wyszedl z tego, wiec nie martw sie, mysle, ze tak lepiej n i z gdybys byla "jedyna z takim problemem" i tylko cie ojojal. 

Narcyz zawsze mówi o sobie.........rozmowa o sprawach innych, jakimś cudem staje się rozmową o nim. Poczytaj o osobowości narcystycznej.

Ta potrzeba to nie jest Twój wymysł ;-) Gottmann (psycholog który zajmuje się badaniem związków i czynników które pomagają przetrwać relacji, autor książki 7 zasad udanego małżeństwa) też to widzi tak jak Ty. W takiej sytuacji uwaga ma być na partnerze i po stronie partnera, słuchamy i 'jojamy', nie wymyślamy rozwiązań, bo tu nie chodzi o bycie racjonalnym tylko o zaspokojenie tego o czym piszesz (stworzenie przestrzeni do wygadania się, danie prawa do czucia się w określony sposób). Oczywiście później można zapytać 'chcialabys żebyśmy pomyśleli wspólnie jak można to rozwiązać?' etc.  Ale nie tak z marszu.

Ja bym na Twoim miejscu wróciła do tej rozmowy. Na spokojnie przypomniała, że prosiłas o to żeby nie odnosił do siebie i dał Ci przestrzeń i że to dla Ciebie ważne. Do tego, skoro trudno to wytępić, umówiła bym się z nim na jakiś kod. Że jak zacznie znowu tak robić to Ty powiesz słowo X i to będzie sygnał żeby się skorygował. Bez wchodzenia w awantury i tłumaczenie setny raz. 

powodzenia ;-) 



wiem o czym mówisz. Moja koleżanka tak ma :/ Ja jej coś opowiadam że mam ciężko bo coś tam a ona od razu wyskakuje z tekstem że ona miała dokładnie tak samo, ale GORZEJ i mi opowiada jak to miała gorzej. Też mnie w danym momencie szlag trafia, bo chcę się wygadać, wyżalić a ona to tym swoim że ma gorzej tak jakby trywializuje - że moje problemy są błahe, bo ona miała gorzej. Od dłuższego czasu nie utrzymuję z nią kontaktów ponad to co muszę ją widywać na różnych spędach koleżeńskich. A facetowi tłumacz do bólu. Jak po Twoich zwierzeniach zacznie gadać o sobie, to mu powiedz, że "pogadamy o tym innym razem, teraz ja się chciałam wyżalić". Za którymś razem załapie. Ale reaguj na bieżąco w danej sytuacji - nie po jakimś czasie podczas sprzeczki czy coś. Tylko na bieżąco wtedy kiedy tak robi.

Pasek wagi

On nie miał czegoś takiego, że był spychany na dalszy plan w domu? 

Może on to robi po to by zyskać uwagę, by być ważnym?

Jeżeli mimo rozmów się to nie zmieni, a Ty realnie nie jesteś tego znieść, to..

wydaje mi się, że najlepiej by było się rozstać, ale..

Próbuj pierw rozwiązać to w taki sposób by rozstanie było ostatecznością.

dag_dag napisał(a):

On nie miał czegoś takiego, że był spychany na dalszy plan w domu? 

Może on to robi po to by zyskać uwagę, by być ważnym?

Jeżeli mimo rozmów się to nie zmieni, a Ty realnie nie jesteś tego znieść, to..

wydaje mi się, że najlepiej by było się rozstać, ale..

Próbuj pierw rozwiązać to w taki sposób by rozstanie było ostatecznością.

Coś w tym wypychaniu na dalszy plan jest. On generalnie potrzebuje dużo uwagi i dużo potwierdzania z zewnątrz własnej wartości, wartości jego pracy itd. I to nie jest raczej narcystyczne "chwal mnie". Tylko tak jakby nie był w stanie do końca zbudować poczucia własnej wartości i potrzebował ciągłego upewniania z zewnątrz. Nie wiem jak to lepiej opisać. Staram się mu to zapewniać jak mogę, ale no czasami ja też potrzebuję być w centrum uwagi.

Co do rozstania to na obecnym etapie nie wchodzi w grę;) ten "konflikt" nie jest w stanie przeważyć dobrych stron tego związku:) 

Dzięki dziewczyny za mądre odpowiedzi:)



Pasek wagi

Rozumiem Twój problem. Czasem mam tak, ze chętnie posłucham rozwiązań albo właśnie ze ktoś tez był w tej sytuacji i…, a czasami po prostu chce usłyszeć „ojojoj biedna Martusia” ;)


Jak kiedyś mojemu chłopakowi powiedziałam ze chciałabym zeby nade mna troche polamentował to najpierw się śmiał i robił to mega teatralnie, a teraz chyba się przyzwyczaił i nauczył. Pogadaj ze swoim i mu przypominaj. Ludzie innym pomagają tak jak sami chcieliby być pocieszeni, a nie tak jak chciałaby osoba wymagająca pocieszenia. Trzeba ich troche przestawić :)

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.