Temat: Rozwód?

Jestem w rozsypce  i potrzebuję pomocy... mój ma z oznajmił, że chce rozwodu... pytałam, czy już mu na mnie nie zależy, odpowiedział, że nie wie. Jestem załamana. Jak to przeżyć? Co  teraz? Czy którejś z Was udało się uratować związek na takim etapie? Pomocy!! 

mmMalgorzatka napisał(a):

martinn napisał(a):

Dla mnie to jest koniec świata w tech chwili!  I ja widzę, że mój mąż to skarb!  Nie umiem się z tym pogodzić jakby nigdy nic! 

Wiem, że byłam egoistka, ale bardzo chce się zmienić! 

To zacznij te zmiany. Idź na terapię sama. Od rozmowy o rozwodzie do rozwodu jest jeszcze czas na to, aby pokazać, że  coś  robisz w tym kierunku. Spróbuj.  

Dziękuję za te słowa! Jeszcze dziś znajdę terapeutę i ustale termin! Na pewno jeszcze nie wszystko stracone!

idź na terapię, ulecz siebie, dobrze ustaw priorytety żeby w kolejnym związku nikogo nie traktować tak ja teraz. może uda się następnym razem

SoonYouWillDie...AndThanWhat napisał(a):

idź na terapię, ulecz siebie, dobrze ustaw priorytety żeby w kolejnym związku nikogo nie traktować tak ja teraz. może uda się następnym razem

Zapisałam się! Uda się....tym razem... wierzę w to 

martinn napisał(a):

To jak mam teraz na niego wpłynąć? Jak go przekonać? Serce mi pęka! To wspaniały, przystojny facet, mądry, na stanowisku, odpowiedzialny, zaradny... co ja zrobię bez niego?

przeczytałam stare posty. Jeśli nie jesteś trollem który sobie przypomnial o istnieniu konta to... Moim zdaniem ciężko będzie uratować coś, co tyle lat było słabe. Nie zdziwię się jeśli przez te lata on się staral, ratował sam, próbował mimo to być z Tobą ale jego granice zostały przekroczone. Czy kogoś ma czy nie-nie dowiesz się, bo może się po prostu nie przyznać, po co mu dodatkowe fochy. A nie byłoby to dziwnie bo to co mu zafundowalas to niezły hardcore. Pewne rzeczy potrafią wpływać dlugotrwale na związek i okazuje się że nie ma już czego zbierać, bo bardzo zmieniły coś w drugiej stronie. Daj mu po prostu odejśc-w sytuacji kiedy mamy dość, błagania i obietnice drugiej strony tylko jeszcze bardziej do niej zniechęcają.

przeczytalam troche starych watkow i pozwole sobie przedstawic temat z innej strony. Autorka z jednej strony pisze jaki jej maz jest kochany i wspanialy a z drugiej drazni ja jegonobecnosc, jego dotyk. Jak sie kogos uwaza za wspanialego to nie ma sie takich negatywnych odczuc w stosunku do niego. Mozliwe ze on nie jest wcale taki wspanialy jak ona mysli, gdzies podswiadomie to czuje i sie na niego blokuje. Pisze tez jak jest z niego dumna i sie nim chwali. Brzmi to sie jak kibic, a nie rownorzedna partnerka. Moze on jej kaze tak myslec? To jak zareagowala na rozwod to objawy emocjonalnego uzaleznienia typowe dla ofiar manipulacji i roznych toksycznych zachowan.

oczywiscie moge pisac glupoty. Calkiem mozliwe ze problem lezy gdzie indziej. Psycholog na pewno znajdzie i pomoze jej to w glowie poukladac. Niezaleznie od tego czy sie zejda czy nie.

droga martinn nie zalamuj sie. Tylko po prostu idz na terapie. Ja cie rozumiem ze to co doprowadzilo do rozpadu moglo byc silniejsze od ciebie i to nie jest twoja swiadoma wina.

Pasek wagi

też przeczytałam stare posty i nie dziwię się, że maż ci nie wierzy. Już 5 lat temu pisałaś, że po drugim dziecku Twoje libido spadło do zera. Zamiast próbować rozwiazać problem, to tworzyłaś tematy typu jak ożywić małżeństwo ale żeby nie było seksu albo czy znalezienie kochanki mężowi, żeby go zaspokajała tylko seksualnie ale zeby kochał Ciebie, to dobry pomysł. Zabierałaś się do tego tematu od d... strony. W ogóle nie próbowałaś rozwiązac problemu niskiego libido tylko kombinowałaś jak obejsć system - ani nie poszłaś do terapeuty ani nie zastanowiłaś się czy nie ma innej przyczyny. Robiłaś jakiekolwiek badania? Pisałaś, że libido spadło Ci po drugiej ciąży - mi się od razu nasuwają 2 mozliwości:

1. Pisałaś, że żałujesz drugiej ciąży - więc niskie libido może być psychiczną reakcją na strach przed kolejna ciążą - no ale XXI w, antykoncepcja - to łatwo rozwiązać.

2. Sprawy hormonalne - ciaża mogła Ci popierniczyć w hormonach i to dosyć ostro, przez co wszystko poleciało na łeb na szyję - cos badałaś? Tarczycę? Poziom hormonów jakichkolwiek?

Generalnie z boku wygląda to tak, że spadło Ci libido, ale od razu zwaliłaś winę na to, że to na 100% rutyna po tylu latach w zwiazku, pewnie każdy tak ma i jak tu zrobić, żeby nic nie robić, ale żeby maż nadal z Tobą był i Cię kochał, ale bez seksu. No lipa panie.

Moim zdaniem powinnaś z nim usiaść i porozmawiać. Bez nerwów, bez błagania na kolanach żeby został, bez ewentualnego zwalania winy i wmawiania mu że np to jego wina ze nie masz chęci na seks czy coś i absolutnie bez zmuszania się do seksu, bo on wiedząc, że nie chcesz, to i tak to wyczuje. Jedyne co możesz zrobić, to powiedzieć, że widzisz swój błąd i postarasz się go rozwiązać. Że zapisałaś się do terapeuty, bo chcesz to przepracować i może za jakiś czas pójdziecie wspólnie, ale najpierw musisz sama siebie ogarnąć. Tak jak ktoś wspomniał - od rzucenia hasłem "rozwód" do samego rozwodu, jeszcze trochę czasu. Zacznij się starać na co dzień. Nie czekaj jak królewna na kwiaty od meża, tylko sama zacznij sprawiać mu drobne przyjemności. Nie chodzi mi o jakieś płaszczenie się, ale takie codzienne, miłe rzeczy. Na pewno kiedyś wzajemnie sprawialiście sobie takie rzeczy typu sms z życzeniem miłego dnia, całus na pożegnanie przed wyjściem z domu, kolacja we dwoje bez dzieci itp. Wiem, że rutyna to dziadostwo. Jestem w związku od 14 lat a prawie 10 po ślubie. Większość rzeczy już została powiedziana/zrobiona, codzienność zabija w pewien sposób namietność i spontaniczność, ale to nie znaczy że mamy już całkiem olać partnera i skupiać sie tylko na: praca/dom/dzieci/zakupy/obiad/spać i rano praca/dom.... Tak, seks nie jest najważniejszy, są ważniejsze rzeczy, ale seks jest ważny, bo jest częścią intymności w związku. Bez seksu ludzie stają się współlokatorami mieszkajacymi pod jednym dachem i majacymi wspólne zobowiązania. I to wszystko.

Nie wiem czy się zejdziecie. Może nie. Ale jeśli nie spróbujesz, to zawsze bedziesz żałowała. Ale nawet jeśli się nie zejdziecie, to terapeuta pomoże Ci uporać się ze strachem przed zostaniem samą i przed strachem ze sobie nie poradzisz.

Pasek wagi

Karolka_83 napisał(a):

też przeczytałam stare posty i nie dziwię się, że maż ci nie wierzy. Już 5 lat temu pisałaś, że po drugim dziecku Twoje libido spadło do zera. Zamiast próbować rozwiazać problem, to tworzyłaś tematy typu jak ożywić małżeństwo ale żeby nie było seksu albo czy znalezienie kochanki mężowi, żeby go zaspokajała tylko seksualnie ale zeby kochał Ciebie, to dobry pomysł. Zabierałaś się do tego tematu od d... strony. W ogóle nie próbowałaś rozwiązac problemu niskiego libido tylko kombinowałaś jak obejsć system - ani nie poszłaś do terapeuty ani nie zastanowiłaś się czy nie ma innej przyczyny. Robiłaś jakiekolwiek badania? Pisałaś, że libido spadło Ci po drugiej ciąży - mi się od razu nasuwają 2 mozliwości:

1. Pisałaś, że żałujesz drugiej ciąży - więc niskie libido może być psychiczną reakcją na strach przed kolejna ciążą - no ale XXI w, antykoncepcja - to łatwo rozwiązać.

2. Sprawy hormonalne - ciaża mogła Ci popierniczyć w hormonach i to dosyć ostro, przez co wszystko poleciało na łeb na szyję - cos badałaś? Tarczycę? Poziom hormonów jakichkolwiek?

Generalnie z boku wygląda to tak, że spadło Ci libido, ale od razu zwaliłaś winę na to, że to na 100% rutyna po tylu latach w zwiazku, pewnie każdy tak ma i jak tu zrobić, żeby nic nie robić, ale żeby maż nadal z Tobą był i Cię kochał, ale bez seksu. No lipa panie.

Moim zdaniem powinnaś z nim usiaść i porozmawiać. Bez nerwów, bez błagania na kolanach żeby został, bez ewentualnego zwalania winy i wmawiania mu że np to jego wina ze nie masz chęci na seks czy coś i absolutnie bez zmuszania się do seksu, bo on wiedząc, że nie chcesz, to i tak to wyczuje. Jedyne co możesz zrobić, to powiedzieć, że widzisz swój błąd i postarasz się go rozwiązać. Że zapisałaś się do terapeuty, bo chcesz to przepracować i może za jakiś czas pójdziecie wspólnie, ale najpierw musisz sama siebie ogarnąć. Tak jak ktoś wspomniał - od rzucenia hasłem "rozwód" do samego rozwodu, jeszcze trochę czasu. Zacznij się starać na co dzień. Nie czekaj jak królewna na kwiaty od meża, tylko sama zacznij sprawiać mu drobne przyjemności. Nie chodzi mi o jakieś płaszczenie się, ale takie codzienne, miłe rzeczy. Na pewno kiedyś wzajemnie sprawialiście sobie takie rzeczy typu sms z życzeniem miłego dnia, całus na pożegnanie przed wyjściem z domu, kolacja we dwoje bez dzieci itp. Wiem, że rutyna to dziadostwo. Jestem w związku od 14 lat a prawie 10 po ślubie. Większość rzeczy już została powiedziana/zrobiona, codzienność zabija w pewien sposób namietność i spontaniczność, ale to nie znaczy że mamy już całkiem olać partnera i skupiać sie tylko na: praca/dom/dzieci/zakupy/obiad/spać i rano praca/dom.... Tak, seks nie jest najważniejszy, są ważniejsze rzeczy, ale seks jest ważny, bo jest częścią intymności w związku. Bez seksu ludzie stają się współlokatorami mieszkajacymi pod jednym dachem i majacymi wspólne zobowiązania. I to wszystko.

Nie wiem czy się zejdziecie. Może nie. Ale jeśli nie spróbujesz, to zawsze bedziesz żałowała. Ale nawet jeśli się nie zejdziecie, to terapeuta pomoże Ci uporać się ze strachem przed zostaniem samą i przed strachem ze sobie nie poradzisz.

Dziękuję Ci za rzeczowy, podnoszący na duchu post! Będę się starać. Rzeczywiście tak było, że sprawa mi spowszedniala i nie robiłam nic, żeby pokazać mężowi, że zależy mi na nim. Jego słowa były dla mnie jak kubeł zimnej wody! 

ten problem jest nie od wczoraj i moze po prostu ten mezczyzna stracil wiare ze da sie go rozwiazac. Seksu nie ma, nawet spanie jest oddzielnie z tego co wyczytalam z poprzednich watkow. Mozna gdybac ze nie ma tu nie tylko seksu, ale i zwyczajnie bliskosci. Juz nie wspomne o tym autorko ze pisalas ze nie mialabys nic przeciwko by maz Cie zdradzal.. to ja nie wiem czy to w ogole mozna nazwac miloscia czy raczej miloscia do wygodnego zycia bez trosk przy zaradnym mężu na stanowisku.

martinn napisał(a):

Seks był ok.3 razy do roku. Ale jak powiedział o tym rozwodzie, to ja naprawdę chciałam, próbowałam!!  Tylko on wtedy powiedział że nie chce....

Kuźwa nie dziw mu się że teraz nie chce. 

i ze On niby 3 lata bez seksu wytzymał,nie chodził na boki..hahaha .To musi miec równie zerowe libido. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.