Temat: Ojciec alkoholik.

Czesc wszystkim,

Szczerze mowiac sama nie wiem po co to pisze... Chyba troche zeby sie wyzalic, a troche zeby zasiegnac rady, byc moze ktos mial taka sytuacje w swojej rodzinie.

W skroce - ojciec pil od kiedy pamietam. Mial przerwe na kilka lat, ale potem do tego wrocil. W miedzyczasie moi rodzice sie rozwiedli i zdecydowalam sie zostac z ojcem - dla mnie to byl wybor "mniejszego zla", bo mimo tego ze ojciec pil, to moja matka oprocz znecania sie nade mna psychicznie, znecala sie tez fizycznie. Jakis czas temu ojciec sie ponownie ozenil - bardzo lubie moja "macoche" i uwazam ze jest cudownym czlowiekiem, niestety jest tez bardzo lasa na milosc i daje sobie wejsc na glowe.

Wczoraj po raz kolejny miala miejsce awantura, po tym jak moj ojciec sie upil - z relacji macochy, zostala zwyzywana od najgorszych tylko dlatego ze on wyszedl na grzyby, nawalil sie jak meserszmit, zgubil sie w lesie i nagle do niej zadzwonil ze jest w jakiejs randomowej miejscowosci i ze ma po niego przyjechac. Moja macocha mu powiedziala ze nie wie gdzie to jest, a on sobie dopisal do tego historie, ze nie chciala wcale po niego przyjechac, ze nie mozna na nia liczyc i w ogole sciagnal obraczke i powiedzial ze on sie wyprowadza (mieszkaja w jej domu rodzinnym), a co gorsza rzucil tez tekstem cytujac "wyp****alaj bo nie chce cie uderzyc". Mialam nadzieje, ze dzisiaj rano jak sie obudzi to zda sobie sprawe z tego co zrobil, ale nic takiego sie nie stalo, co gorsza, od rana zaczal chlac i juz kolo 11 rano byl znowu nawalony. Postanowil sobie ze pojedzie do kumpla na flaszke i zapytal mojej macochy cytujac "zawieziesz mnie osle?" - po odmowie z jej strony chcial sam wsiadac za kolko, wiec w koncu ulegla i go zawiozla. Po powrocie do domu, znowu byly cyrki bo ojciec nie chcial wejsc do srodka - wtedy do mnie zadzwonila na kamerce czy moge mu przemowic do rozsadku, a on ledwo trzymajacy sie na nogach zaczal sie wydzierac ze to juz jego byla zona, ze ma go nie dotykac, ze nie chciala po niego przyjechac i ze w ogole to ona go pobila. Teraz podobno spi. 

Jestem przerazona. Mieszkam za granica, wiec moje sposoby na interwencje sa ograniczone. Kocham mojego tate, duzo mu w zyciu zawdzieczam, ale po coraz to kolejnych akcjach naprawde mam ochote zerwac z nim kontakt, bo jestem wsciekla ze moze kogos w ten sposob traktowac. Powiedzialam mojej macosze, ze moze lepiej zeby faktycznie sie wyprowadzil, bo wtedy przynajmniej beda mialy z mama spokoj i o ile jest mi ciezko to pisac, bo to w koncu moj tata, to ja na jej miejscu wywalilabym go z domu na zbity pysk. Nie probowalam jeszcze z nim rozmawiac, bo w tym stanie i tak nic do niego nie dotrze, ale jutro mam zamiar zadzwonic i go za przeproszeniem opier****lic. Dobrze wiem czym to sie skonczy, bo to jest czlowiek ktory ma ZAWSZE racje (oczywiscie tylko w jego mniemaniu) i albo jest sie z nim, albo przeciwko niemu - bedzie tak, ze na mnie tez sie smiertelnie obrazi i nie bedzie sie do mnie dlugi czas odzywal, bo jak ja smialam sie jemu sprzeciwic. Dodam, ze ojciec nie widzi problemu w swoim pijanstwie - ot, on sie lubi napic, a cala reszta swiata sie jego czepia. Coraz wiecej ludzi sie odwraca przeciwko niemu, bo wszystko to co w nim najgorsze zaczyna coraz bardziej wylazic na wierzch. Ojciec byl tez na wielu terapiach, ktore predzej czy pozniej sie konczyly, bo lekarz (psychiatra) mowil cos co nie bylo po jego mysli.

Nie wiem co jeszcze moge zrobic... Najbardziej boje sie tego, ze wszyscy sie od niego odwroca, albo on sie odwroci od wszystkich, zostanie z niczym i albo sie zapije na smierc, albo sie swiadomie zabije. Jestem przerazona i zrozpaczona. Moze ktos byl w podobnej sytuacji i udalo sie pomoc bliskiemu?

Pozdrawiam

Nic mű nie przegadasz do rozumu. On tego rozumu nie ma. Mozg totalnie przezarty alkoholem. Alkoholik zyje w swoim swiecie.  Szkoda jego drugiej zony - beznadziejnie sie wpakowala w zwiazek-dno. 

Mam obrzydzenie do alkoholikow, mimo ze nie mialam bliskiego kontaktu Z taka osoba. Trudno, ze ojciec, brat czy partner. Jedna szansa - leczenie, ktore bym wspierala. Nawet Ják sie potknie, ale szczerze chce sie leczyc, przynaje sie do problemu, tó bym pomogala, ale bez glaskania po glowie. Albo Z tego wychodzi, ale tapla sie w swoim smierdzacym bagienku przez kolejne 20lat. 

Alkoholik tó bomba z opoznionym zaplonem. Zniszczy dookola bliskich ludzi albo pociagnie za soba w dol. 

Nie chce sie leczyc, niech sie zapije na smierc. I tak nic Z niego nie bedzie. Nie bawilabym sie w Matke Terese.

Jest taka zasada wsrod ratownikow wodnych - w trakcie ratowania innych, nie moza dac sie utopic. 

W tym momencie, Twoje zycie jest nadrzedne, najwazniejsze. Jezeli ktos nie chce Twojej pomocy, nie widzi problemu, tó nawet Ják zasponsorujesz najlepsza klinike, to beda tó wyrzucone w bloto pieniadze. I nie oferuj mű, ze zaplacisz za cokolwiek, bő znacznie od Ciebie kase ciagnac, ktora przechleje.

Tó pasozyt i manipulált (po opisie tego Co robi Z druga zóna!) Bedzie Cie wrabial w poczucie winy bylybe tylko jakas kase ugrac. Corka za garanica, tó pewnie kokosy zarabia, a on taki pokrzywdzony przez los.

Nie masz obowiazku bycia dobra corka za wszelka cene. 

Zaczelasz zycie Jákó DDA, nie wracaj do tego. Wyjechalas za granice, ukladaj tam sobie zycie, daj sobie spokoj z ojcem. Ja Cie Z tego rozgrzeszam. Nie daj sobie spaprac zycia.

Ja się nie znam..nie wiem skąd mi to przyszlo do głowy.... taki pomysł ze jak osoba się brzydko po pijaku zachwuje to można by to nagrać, i pokazać osobie kiedy jest zupełnie trzeźwa.

abcbcd napisał(a):

Ja się nie znam..nie wiem skąd mi to przyszlo do głowy.... taki pomysł ze jak osoba się brzydko po pijaku zachwuje to można by to nagrać, i pokazać osobie kiedy jest zupełnie trzeźwa.

I co dalej? Taki czlowiek tó mistrz manipulácji. Ktos go zdenerwowal, musial odreagowac, zdarza sie, ewentualnie byla jakas okazja. 

Skonczy sie na gadce.

A pozniej pojdzie w ciag.

nuta napisał(a):

Nic mű nie przegadasz do rozumu. On tego rozumu nie ma. Mozg totalnie przezarty alkoholem. Alkoholik zyje w swoim swiecie.  Szkoda jego drugiej zony - beznadziejnie sie wpakowala w zwiazek-dno. 

Mam obrzydzenie do alkoholikow, mimo ze nie mialam bliskiego kontaktu Z taka osoba. Trudno, ze ojciec, brat czy partner. Jedna szansa - leczenie, ktore bym wspierala. Nawet Ják sie potknie, ale szczerze chce sie leczyc, przynaje sie do problemu, tó bym pomogala, ale bez glaskania po glowie. Albo Z tego wychodzi, ale tapla sie w swoim smierdzacym bagienku przez kolejne 20lat. 

Alkoholik tó bomba z opoznionym zaplonem. Zniszczy dookola bliskich ludzi albo pociagnie za soba w dol. 

Nie chce sie leczyc, niech sie zapije na smierc. I tak nic Z niego nie bedzie. Nie bawilabym sie w Matke Terese.

Jest taka zasada wsrod ratownikow wodnych - w trakcie ratowania innych, nie moza dac sie utopic. 

W tym momencie, Twoje zycie jest nadrzedne, najwazniejsze. Jezeli ktos nie chce Twojej pomocy, nie widzi problemu, tó nawet Ják zasponsorujesz najlepsza klinike, to beda tó wyrzucone w bloto pieniadze. I nie oferuj mű, ze zaplacisz za cokolwiek, bő znacznie od Ciebie kase ciagnac, ktora przechleje.

Tó pasozyt i manipulált (po opisie tego Co robi Z druga zóna!) Bedzie Cie wrabial w poczucie winy bylybe tylko jakas kase ugrac. Corka za garanica, tó pewnie kokosy zarabia, a on taki pokrzywdzony przez los.

Nie masz obowiazku bycia dobra corka za wszelka cene. 

Zaczelasz zycie Jákó DDA, nie wracaj do tego. Wyjechalas za granice, ukladaj tam sobie zycie, daj sobie spokoj z ojcem. Ja Cie Z tego rozgrzeszam. Nie daj sobie spaprac zycia.

Dziekuje Nuta. Masz absolutna racje - niestety. On jest strasznym manipulantem i despota, w dodatku "zawsze ma racje" przez co jakiekolwiek dyskusje koncza sie karczemna awantura. Ja po terapii nauczylam sie jakos radzic z jego tyradami jak mu przyjdzie ochota na jechanie po wszystkim co sie tylko rusza, ale moja macocha ma samoocene na poziomie -1, a ojciec jej w tym nie pomaga, ona uwaza ze to jej wina. Dzisiaj juz mi pisala, ze poszla i mu zaniosla herbatke na kaca, bo on sie zle czuje... No blagam. Nadal chce z nim porozmawiac, bo uwazam ze to straszne co robi sobie, ale przede wszystkim swojej zonie i licze sie z tym, ze przez to ze powiem mu prawde strace z nim kontakt - byc moze na jakis czas, a byc moze na zawsze. Wiem tez, ze bede musiala sobie poradzic z glupim poczuciem winy ktore raczej jest nieuniknione i ktore on bedzie chcial wzmocnic, ale wlasnie dlatego powaznie pomysle nad powrotem nad terapie zeby nad tym zaczac pracowac, wydaje mi sie ze na wczesniejszej terapii za bardzo skupilam sie na problemach z matka, nie zdajac sobie sprawy z tego jak wielki wplyw pijanstwo ojca na mnie mialo. Dziekuje raz jeszcze za te wypowiedz.

abcbcd napisał(a):

Ja się nie znam..nie wiem skąd mi to przyszlo do głowy.... taki pomysł ze jak osoba się brzydko po pijaku zachwuje to można by to nagrać, i pokazać osobie kiedy jest zupełnie trzeźwa.

Zrobiłam tak kiedyś mojemu ojcu. Jak wytrzeźwiał to mu pokazałam jak siedzi przy stole, łeb mu leci, mamrota coś pod nosem, wyzywa nei wiadomo kogo, wstaje wypierdziela się na podłogę i leży, próbuje wstać ale mu nie wychodzi. Oglądał, widać było, że go to tąpnęło. Był spokój 2 tygodnie - nawet piwa nie wypił. A potem od nowa. W sumie to chyba ze 3 razy w życiu tak zrobiłam z nagraniem i pokazaniem. Zawsze widać było że mu wstyd, ale zawsze w końcu flaszka wygrała ze wstydem. Czasem po tygodniu, czasem po miesiącu. Najdłuzej nie pił jak zemdlał i mu wyszła w szpitalu jakaś wada serca - ponoc od zawsze mógł ją mieć. Zakaz kategoryczny picia. Nie pił nic, nie palił. Ale raz poszedł z kolegami na piwo, każdy mu nagadał, ze też leki na serce bierze i nic im nie jest, wiec raz wypił piwo, drugi raz. Widocznie nic mu się nie zadziało, bo znowu łoi ćwiartki z gwinta pokątnie. A na hasło mojej mamy że sie zapije na śmierć odpowiada, że przynajmniej bedzie miała spokój i dostanie kasę z ubezpieczenia. Dla alkoholika jest jeden priorytet.

Pasek wagi

Karolka_83 napisał(a):

abcbcd napisał(a):

Ja się nie znam..nie wiem skąd mi to przyszlo do głowy.... taki pomysł ze jak osoba się brzydko po pijaku zachwuje to można by to nagrać, i pokazać osobie kiedy jest zupełnie trzeźwa.

Zrobiłam tak kiedyś mojemu ojcu. Jak wytrzeźwiał to mu pokazałam jak siedzi przy stole, łeb mu leci, mamrota coś pod nosem, wyzywa nei wiadomo kogo, wstaje wypierdziela się na podłogę i leży, próbuje wstać ale mu nie wychodzi. Oglądał, widać było, że go to tąpnęło. Był spokój 2 tygodnie - nawet piwa nie wypił. A potem od nowa. W sumie to chyba ze 3 razy w życiu tak zrobiłam z nagraniem i pokazaniem. Zawsze widać było że mu wstyd, ale zawsze w końcu flaszka wygrała ze wstydem. Czasem po tygodniu, czasem po miesiącu. Najdłuzej nie pił jak zemdlał i mu wyszła w szpitalu jakaś wada serca - ponoc od zawsze mógł ją mieć. Zakaz kategoryczny picia. Nie pił nic, nie palił. Ale raz poszedł z kolegami na piwo, każdy mu nagadał, ze też leki na serce bierze i nic im nie jest, wiec raz wypił piwo, drugi raz. Widocznie nic mu się nie zadziało, bo znowu łoi ćwiartki z gwinta pokątnie. A na hasło mojej mamy że sie zapije na śmierć odpowiada, że przynajmniej bedzie miała spokój i dostanie kasę z ubezpieczenia. Dla alkoholika jest jeden priorytet.

Ja tez kiedys probowalam... Probowalam robic i tak, kiedys tez wyslalam to nagranie jego owczesnej partnerce (nie jego obecnej zonie) -na nagraniu widac bylo jaki jest napruty + mi caly czas ublizal. Jego wtedy partnerka go opieprzyla jak on sie zachowuje i ze woda mu mozg wyzera, to efekt byl taki ze z nia wtedy zerwal i powiedzial ze nie bedzie mu zadna baba mowic jak ma zyc. Koszmar. Im wiecej o tym mysle, tym bardziej jestem wsciekla. Moj ojciec tez kiedys mial powazniejszy wypadek i kilka mniejszych po alkoholu i zawsze go to otrzezwialo tylko na chwile. 

Dzisiaj sa juz kolejne akcje, dzwoni do jakis dup i mowi ze sie rozwiedzie bo jego "stara jest je**ieta". To co on funduje swojej obecnej zonie jest ponizej jakiejkolwiek krytyki. Poradzilam mojej macosze, ze skoro tak bardzo chce sie wyprowadzic, to powinna spakowac jego manatki i niech jedzie do tych swoich dup i radzi sobie sam, ale ona nie chce, bo przeciez go kocha. 
Moj tata jak jest trzezwy to jest fajnym czlowiekiem, zaszczepil we mnie duzo dobrego i mam z nim sporo dobrych wspomnien, ale akcje tego typu sprawiaja ze czuje do niego wstret. Nie chce patrzec na to jak sie stacza w dol, bo to dla mnie jest za bardzo bolesne.

Dlaczego macocha wyszła za alkoholka, dlaczego nikt jej nie ostrzegł? 

truskaweczka8402 napisał(a):

Dlaczego macocha wyszła za alkoholka, dlaczego nikt jej nie ostrzegł? 

Nikt jej nie musial ostrzegac... Ona wiedziala o tym ze jest alkoholikiem przed slubem, bo wtedy tez co jakis czas zdarzaly sie rozne akcje. A dlaczego za niego wyszla - "bo go kocha". Ojciec jak jest trzezwy to potrafi czarowac kobiety (nie chce zeby to zabrzmialo jakbym go tlumaczyla), a ona byla przed 50 jak sie poznali, nigdy wczesniej nie miala meza, miala zaburzone poczucie wartosci, bardzo pragnela zeby ktos ja pokochal, znalazl sie moj tata ktory dal jej troche zainteresowania i polecialo... Na zasadzie "pije, ubliza, ale dzieki Bogu ze jest". Ksiazkowy przyklad.

Jakby byl taki fajny i inteligenty, tó by nie pil albo chcial sie leczyc.

Nie przemawia do mnie, ze dobry chlop, ale pije. Tó takie usprawiedliwianie.

Tak bezposrednio nie mam alkoholikow, ale kilku wujkow sie jakos zaplatalo w moja rodzine. I sa ciocie, ktore ich bronia, pomagaja i w ogole nie ma problemu. Tó sa osoby wspoluzaleznione.

Taki témát tabu w rodzinie, ze nie wiem skad, ale mam obrzydzenie do alkoholikow. Specjalisci w klamstwach, manipulacjach, graniu na uczuciach, wyludzaniu kásy. Jednego blizej znam. Pamietam jak zaczal spotykac sie Z moja ciocia. Fajny facet, Z poczuciem humorú, interesowal sie historia, modelami, itd. Ja go bardzo polubilam, a po czasie wyszlo, ze tó taki zakamuflowany pijaczek.  Na szczescie nie jakis agresywny, ale wiadomo to wiele nie pomaga. Byl ciezko chory, troche sie przestraszyl, juz sie Z zyciem zegnal, przestal pic. Ale wyszedl z choroby i dalej pije. Jestem wkurzona, ze taka fájna kobieta, z rodziny gdzie nikt nie palil, a alko bylo tylko okazjonalnie, wpakowla sie w zwiazek-dno z alkoholikiem. Temat tabu. Jednak Ják gdzies dojdzie do mnie rozmowa, gdzie tego typa sie usprawiedliwia, tó na rzygi mi sie zbiera. Tak sbsurdalny tekst uslyszalam, ze myslam, ze padne Z wrazenia, ale osoby wspoluzalenione maja misje niesienia pomocy i wierza w rozne bajeczki.

I Co mam zrobic? Ja nic nie mögé zrobic. Tó byl fajny facet, ale pozniej zaczal PIC i juz nie jest taki zabawny, pomocny, oczytany I czarujacy. Bylo, minelo, jest tylko smrod przetrawionego alkoholu.

Przykro Ják tó jest najblizsza rodzina. 

Mam kolezanki Z DDA, ale kazda wziela sie za siebie, za terapie i dzis ma ogarniete zycie z fajnym, normalnym mezem/narzeczonym. Moza wyjsc Z tej szuflady i stworzyc normalna rodzine.

Podziwiam Autorke, ze wyjechala, ze byla na terapii, ze widzi, ze jest problém. 

Druga zóna tego nie widzi I bedzie sie kisic w tym bagienku niekonczacej sie akcji ratunkowej dla alkoholika. Szkoda jej, ale jest dorosla. Téz tu nie Da sie zrobic. Pogadac, ale nie dac sie wciagac w jakies absurdalne rozmowy.

Poprzednie kobiete zostawil, bő widzial, ze jest silna I nie Da soba pomiatac. A obecna zona jest podatna na wplyw, ma niska samoocene albo mysli, ze mu pomoze.

Ja zycze duzo sily, asertywnosci, dystansu. Przykro, ale jak ktos tej pomocy nie chce, to nic sie nie zmieni.

hmm, a gdyby go wysłać na przymusowe leczenie? ubezwłasnowolnić go sądownie i przymusić? warto do nich zadzwonić i sie zapytać czy udzielają porad jak wyglada procedura. i potem zaproponować macosze takie rozwiazanie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.