Temat: Taka sytuacja

historia nie moja, ale z bliskiego otoczenia.

Małżeństwo od 3 lat, dwójka małych dzieci. Kłótnia o jakąś pierdołę, nieposprzątane mieszkanie. W tym małżeństwie jest dużo kłótni, ani jedno, ani drugie nie jest święte, mają swoje za uszami(nie chodzi o zdrady, a raczej o lenistwo, kłótnie takie typowo domowe). No i żona, po tej kłótni pisze ze swoim byłym wiadomości tego typu (mąż ma dostęp do jej konta, ona o tym nie wie): że niedługo rozstaje się z mężem i tylko od niego (od byłego) zależy czy będą razem, że śni jej się po nocach i dzięki niemu ma miłe sny, że ma nadzieję że się razem zestarzeją, że ich drogi się zejdą. Gościu na początku z nią pisał, ale jak zaczęła rzucać takimi tekstami to powiedział że miała kiedyś wybór i wybrała swojego obecnego męża, że co ona ma w głowie że tak pisze. Dodam że do tej pory raczej z tym byłym nie pisała, po tej kłótni jej odbiło. No i jak ten były po tych tekstach przestał się do niej odzywać, to pokasowała te wiadomości do zera i chciała się pogodzić z mężem. Ten się nie zdradził że widzi te wiadomości, ale zaczął pytać z kim pisała do trzeciej w nocy to ta szła w zaparte że z nikim i robiła głupka z męża że ten ją o zdradę podejrzewa. A on ma dowody, zdjęcia tych rozmów i mówi że jej tego nie wybaczy, dla niego to zdrada i chce się z nią rowieść. Żona oczywiście udaje niewinną i do wszystkich po rodzinie dzwoni, jaki to mąż jest zły.

Myślicie że ten chłopak mając takie rozmowy żony z byłym dostanie rozwód z jej winy, czy raczej takie pisanie jak do zdrady nie doszło nie będzie dobrym dowodem? 

Wybaczyłybyście takie pisanie z byłą czy od razu byście się rozstały w sytuacji tego chłopaka? Weźcie pod uwagę że mają razem dzieci. Ja mu mówię, żeby może przemyślał to, ale on mówi że nie może na nią patrzeć, że pękło mu serce. Ten były jest za granicą i prawdopodobnie jakby był w Polsce to by się z nim spotkała, bo już do niego pisała że jak będzie w Polsce to niech da znać, bo ona chciałaby się z nim spotkać. 

A Ty autorko z Nimi mieszkasz że tak wszystko "wiesz"? Czy to taka jednostronna relacja tego pana tudzież Jego mamusi?

Izabell. napisał(a):

hmm no pewnie chce grać, wiadomo teraz będą przepychanki. Powiem jak to wygląda z jego strony: żona siedzi w domu z dwójką małych dzieci, wiadomo przy dzieciach jest dużo pracy, ale zazwyczaj nie ma obiadu, bo ona nie ma czasu. Sprzątać też za bardzo nie sprząta, nieumyte naczynia czasem stoją dwa dni w zlewie(gdzie mają zmywarkę, ale nie ma komu zapakować tych naczyń i się tym zająć-dla mnie nie do pomyślenia żeby brudne gary stały tyle czasu). On pracuje i czasem specjalnie tych naczyń nie ogarniał żeby zobaczyć kiedy ona to zrobi... czasem jego matka przyszła im posprzątać bo nie mogła na to patrzeć.. On też wielkim czyściochem nie jest, jego mama zawsze miała wyprane, ugotowane i posprzątane, miał wszystko podstawione pod nos i dopiero po ślubie zaczął zauważać że w domu to jednak było fajnie, bo wracał z pracy i wszystko było ogarnięte, a teraz tak nie jest. Sam jednak w domu nigdy za bardzo nie chciał pomagać.... No i teraz chciałby mieć tak samo jak za kawalera, tylko żona zbyt do roboty się nie rwie. Dzieciaki są zadbane, ale w domu już nie jest idealnie. On wraca z pracy, chciałby zjeść ciepły obiad, jednak musi go sobie sam zrobić. Odkąd mieszka na swoim trochę wziął się do roboty i z grubsza coś tam ogarnia w tym domu, a to zrobi obiad, a to pranie, a to chleb upiecze. I kłótnie są głównie o to, że nic nie jest zrobione. No i od takiej kłótni zrobiła się wojna i chcą się rozejść. Na nią od samego początku jej mama narzekała ze ma dwie lewe ręce( na zmówinach tak niby powiedziała). Nie bronię tu go, bo w sumie znam tylko jego wersję, jego żonie też jest na pewno bardzo ciężko z dwójką dzieci rok i dwa latka.

Dzieci są różne. Nie przy każdych da się posprza, ugotować. Powinien sam zostać z dziećmi i zobaczyć, jakie to jest nic nie robienie. I zatrudnić kogos do pomocy w domowych obowiązkach. Sam tylko pracuje, to żona moze tylko zajmować się dziećmi. 

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

awokdas napisał(a):

maharettt napisał(a):

awokdas napisał(a):

ja jak "siedziałam" z dzieckiem to uwazalam, ze moja praca jest ogarnianie dziecka i domu. Zawsze byl świeży obiad, posprzatane, poprane, zreszta ja bym nie dala rady zyc w syfie. Z tym,ze coś kosztem czegos tzn musialam dac dziecku telefon, zeby moc cos zrobic, no niestety a sa mamy, które cala swoja uwage skupiają na dziecku, bawią się z nimi nie zwazajac na dom, to tez wg mnie ok, i na pewno lepsze dla dziecka. Wtedy uwazam, ze nie mozna sie takiej matki czepiac, z tym, ze nalezalo by cos ogarnac później :) ale jak sie ludzie nie lubia to wystarczy zostawiona jedna brudna szklanka i jest powód do kłótni. 
Pozniej znaczy sie kiedy? Jak wyjada na studia:) Przy dzieciach w takim wieku ( z taka roznica)to można sprzatac bez konca . 
Później znaczy, gdy ojciec dzieci wroci, zje i przejmie opiekę nad nimi
Zakladajac ze taka sytuacja ma miejsce :)

Innej opcji nie biorę pod uwagę, bo to by byl już nie rowny podzial rol a mowie o normalnym związku :) 

Izabell. napisał(a):

Z tym, że jak on wracał z pracy to często brał się właśnie za te naczynia, gotował obiad, ale  były momenty, że  chciał sprawdzić ile te gary w zlewie będą leżały. A on pracuje po 10h fizycznie+dojeżdża rowerem 15 km do pracy w jedną, bo na razie nie mają auta. W międzyczasie remontuje strych, bo mieszkają na jednym pokoju, położył kafelki  w łazience, zrobił wylewkę przed domem, w weekendy idzie do lasu ogarnąć drewno  na zimę, albo bierze  nadgodziny bo wtedy mu extra płacą. Sam uprawia działkę, robi słoiki. Po prostu był przyzwyczajony , że w domu zawsze było czysto i teraz mu puszczają nerwy jak widzi że ta żona się nie bierze i jeszcze z fagasami wypisuje po nocach a później zmęczona. A i jeszcze zapomniałam dodać-obgaduje go do swojej  i jego matki, do sióstr i wszyscy w jej rodzinie go nienawidzą

Czyli sprawa jest jeszcze bardziej jednostronna niż myślałem. Dla faceta, który tyle zapieprza perspektywa tego, że jego kobiecie nie chce się wykonać tak prostych i lajtowych prac jak pozmywanie naczyń czy ugotowanie obiadu oznacza skrajne lenistwo i kompletny brak szacunku dla jego starań. Pisałyście o tym, żeby się zamienili - proszę bardzo, niech jaśnie pani pójdzie do pracy fizycznej na 11h, a facet zajmie się dziećmi.

maharettt napisał(a):

Dokladnie. Jak slysze 2 latek i roczniak to sobie wyobrazam. 2 latek to czlowiek demolka. Roczniak zaczyna chodzic wiec wymaga multum uwagi (i nie chodzi tu o nadopiekunczosc tylko zeby sie nie zabil) Jeden posilek takiego dziecka to sprzatanie polowy kuchni. W godzine , jak ktos wyzej napisal, to sobie mozna posprzatac hehehehehe. W przeciwienstwie do pracy zawodowej nie ma wolnych weekendow, urlopow,l4 ,swiat itp.

Kwestia tego, jak wychowuje się takie bachory. Jeśli matka przyzwyczaja je do pełnej uwagi cały dzień, spełniając każde zachcianki i reagując na wszystko, to gówniarze stają się nie do zniesienia. Jeśli pobłaża złemu zachowaniu, realizując "bezstresowe wychowanie", to nie dziwi mnie, że ma później problemy.

Ale to tylko gdybanie, gdyż nie wspomniano tego w temacie. Wspomniano natomiast o czynach babki, do których jakoś niechętnie się odnosicie.

Wisterya napisał(a):

Ale wiesz, prawda jest taka, ze tylko nieogarnięty facet na garnuszku mamusi, który nie ma pojęcia o normalnym życiu mógłby tak pisać, co widać wyżej. Aż się uśmiechnęłam czytając te zbulwersowane argumenty :D

He he, ale mi teraz dowaliłaś, odparcie meritum na poziomie mistrzów debat oksfordzkich. Genialnie rozprawiłaś się z moimi argumentami poprzez sztuczkę stosowaną przez najinteligentniejszych - wyobrażenie sobie, że przeciwnik jest żałosny i nic nie wie (smiech)

Wisterya napisał(a):

Generalnie, to jak widzę ten opis, to ja się nie dziwię lasce, taki mąż to załamka: kontrolujący, sprawdzający, leniwy, z wiecznymi pretensjami i nierozumiejący :/ Widać, że szuka okazji, żeby się rozwieść nie ze swojej winy, żeby alimentów na dzieci nie płacić :/

Ktoś tu chyba przeczytał nie ten wątek co trzeba i opisuje alternatywną rzeczywistość, w której żona nie nosi się z zamiarem zdrady, nie opieprza się w domu, nie pisze po nocach z byłymi fagasami, nie oczernia męża za jego plecami w rodzinie. Oj, te Twoje halucynacje robią się niepokojące.

A na dzieci i tak by płacił albo się nimi zajmował po rozwodzie. Myślałaś, że jak rozwód z winy kobiety, to ojciec traci obowiązki wobec dzieci, tak? No cóż, kto lubi urojenia, ten z prawdą się mija.

awokdas napisał(a):

ja jak "siedziałam" z dzieckiem to uwazalam, ze moja praca jest ogarnianie dziecka i domu. Zawsze byl świeży obiad, posprzatane, poprane, zreszta ja bym nie dala rady zyc w syfie. Z tym,ze coś kosztem czegos tzn musialam dac dziecku telefon, zeby moc cos zrobic, no niestety a sa mamy, które cala swoja uwage skupiają na dziecku, bawią się z nimi nie zwazajac na dom, to tez wg mnie ok, i na pewno lepsze dla dziecka. 

Nie byłbym taki pewien czy przyzwyczajanie dziecka w wieku 1-2lat do ciągłej opieki jest dla niego najlepsze. Z pewnością "wychowywanie" przez wielogodzinne sesje bajek dobre nie będzie, trzeba gdzieś znaleźć złoty środek. 

maharettt napisał(a):

A skąd wiesz jakie ona ma kwalifikacje ?Do romantycznej kolacji by nie doszło bo jakby to sie mialo odbyc z dwojka dzieci ??

W sumie racja, nie wiem, choć się domyślam, że na pewno nie takie jak mąż. Teraz autorka tematu wskazała, że chodzi o pracę fizyczną, więc to pewne. Dla uczciwości zapytam - czy jejmość pracowała przed zaciążeniem i w jakim charakterze? Czy jej wartość na rynku pracy dorównuje wartości męża? 

Co do drugiego pytania - tak jak z czatowaniem, dzieci pójdą spać, a ona czmychnie w nocy realizować swoje niespełnione fantazje. 

maharettt napisał(a):

Jakos mial czas i sile chodzic i sprawdzac czy naczynia umyla :)

Sugerujesz, że spojrzenie na zlewozmywak wymaga siły udowadniającej, że facet może zapieprzać jeszcze więcej? 

Co się w tym wątku odjaniepawla?

maharettt napisał(a):

Przy dzieciach w takim wieku ( z taka roznica)to można sprzatac bez konca .

No tak, jak się dziecku nie uświadomi, że robienie nadmiaru syfu jest złe, to dla takiego dziecka może być wręcz frajdą rzucanie jedzeniem po ścianach i radosna obserwacja jak mamusia zapieprza ze szmatką. Dziecko wykryło prosty algorytm nowej zabawy.

HelloPomello napisał(a):

Nawet nie wiesz jak obrzydliwe są takie teksty. Uważasz że mężczyzna to "pan i władca" bo skoro on idzie do pracy to może absolutnie wszystkiego wymagać i mieć wszystko pod nos postawione a jego służąca i opiekunka będzie nad nim skakać jak nad jajkiem...bo księciuniowi się należy, dla mnie takie podejscie do związku to zwykła tyrania i nie ma nic wspólnego ze normalnym związkiem.

To jest wymiana dóbr, dążąc do względnej równowagi. Facet idzie do pracy i zarabia na całą rodzinę. Kobieta pracuje w domu. Ona wymaga od niego, by zarabiał; on od niej, by się domem opiekowała. Może i powinien jej w tym oczywiście pomóc w miarę możliwości. A rzeczy, które wymieniłem kochająca kobieta powinna robić z własnej chęci, jeśli ten związek ma mieć sens. Jeśli nie chce gotować, sprzątać, zajmować się dziećmi to się do takiego modelu małżeństwa nie nadaje - co nie jest niczym złym, dopóki się w taki model nie wejdzie, ale mowa o sytuacji, gdzie już taki model istnieje, więc babka wymiguje się od obowiązków.

Nie wyolbrzymiaj też moich słów do "wymagać wszystkiego, skakać jak nad jajkiem", żebym zabrzmiał idiotycznie. Nie mówię, że musi być perfekcyjnie, ale taki obiad i pozmywane naczynia to jakieś minimum dla harującego jak wół faceta.

A skoro już zwracasz mi na coś uwagę, to zapraszam: https://vitalia.pl/forum22,1035008,0_Co-sadzicie-n...

zrobiłem kontynuację Twojego tematu, bo został usunięty perfidnie przez moderację. Możesz się w nim wreszcie wypowiedzieć.

HelloPomello napisał(a):

Czasem staje się to niemożliwe bo dzieci i ich wymagania są różne, a nie każde usiądzie i będzie się bawić tylko będą potrzebowały atencji non stop i tu nawet spokojnie nie pójdziesz do ubikacji nie mówiąc już o innych rzeczach. Więc kobieta bez wsparcia ze strony męża zostaje w tym wszystkim sama i nie dziwię się że czasem niektóre mają ochotę rzucić to wszystko w cholerę.

Są w trudnej sytuacji, gość ma wycieńczającą pracę, ona też dobrowolnie weszła w związek z nim i urodziła dwójkę dzieci jedno za drugim. Wypada wziąć odpowiedzialność. Co do dzieci, to powtórzę, że jest to w jakimś stopniu kwestia tego jak je sobie wychowuje. Póki co to są usprawiedliwiające domniemania, że te dzieci mogą być trudne, a ona nie ma nic czasu, bo OPka nie wspominała o tym.

HelloPomello napisał(a):

Podam tu przykład mojego młodszego brata, ma 2 dzieci, żonę która wróciła do pracy ale przez 4 lata siedziała w domu. Brat pracował, robił zakupy, gotował obiady dla siebie i dla rodziny, a wieczorami kąpał dzieci i kładł je spać, wrzucał naczynia do zmywarki, jak miał czas to też sprzątał, bo niestety jego żona ma trochę 2 lewe ręce i nie widzi potrzeb zmian skoro ma takiego męża...no ale taką sobie wybrał więc nie narzeka. I nie nie jest "pizdą" tylko odpowiedzialnym człowiekiem.

Nie bierz tego do siebie, ale ja nazwałbym tego faceta pantoflem, który wybrał sobie za żonę kobietę, która nie nadaje się do tej roli (to na podstawie tego krótkiego opisu, który nie jest wystarczający na ostateczny werdykt). Jeśli mu to nie przeszkadza, to jego sprawa, ja tu widzę dysproporcję pracy. Można mieć lewe ręce do gry na pianinie czy w tenisa, do sprzątania - nie, to tylko żałosna wymówka. 

HelloPomello napisał(a):

nie widzi potrzeb zmian skoro ma takiego męża...no ale taką sobie wybrał więc nie narzeka. I nie nie jest "pizdą" tylko odpowiedzialnym człowiekiem 

No pewnie, skoro kochany mąż wszystko robi i nie narzeka, to po co się starać z własnej inicjatywy, prawda?  I nie uważam, by odpowiedzialnością było przyzwyczajanie partnera do dysproporcji pracy. Jeśli przykładowo straci zdrowie i stanie się na jakiś czas obciążeniem, to nagle żona obudzi się w innej rzeczywistości, gdzie już nie będzie tak kolorowo. Pretensje po tym gdyby go zostawiła może mieć w dużej mierze do siebie, tak sobie żonę "wychował".

I kolejna uczestniczka dyskusji wygodnie nie zwróciła uwagę na wątek główny w postaci dążenia do zdradzenia męża, w pięknym stylu obmawiając go w rodzinie. 

MikaJotKa napisał(a):

[...] Życie to nie kolorowy film... Ludzie teraz mają jakiegoś świra na punkcie podziału obowiązków: ja zawiozłam dziecko do szkoły, to Ty je odbierz, ja gotowałam, Ty pozmywaj, ja myłam lustro tydzień temu teraz Twoja kolej... serio? A gdzie bliskość? Miłość? Bezinteresowność???  A jak czytam teksty, że skoro ?siedzi w domu? to ?PRZYNAJMNIEJ? obiad ?POWINNA? zrobić, to już sama nie wiem czy się śmiać czy płakać... dokąd zmierza ten świat? Wszystko na świecie to transakcje wiązane? Serio? W rodzinie? Wśród osób mi najbliższych? Dziecku na osiemnaste urodziny też mam wystawić ?rachunek?? NIE DZIĘKUJĘ!!!

Oceniasz to z perspektywy osoby, która ma normalny podział obowiązków spowodowany zdrowym podejściem do wspólnej pracy nad domem i dla rodziny. Kiedy jedno jest "bezinteresowne", to drugie też powinno takie być i może tak postępować. Ale w sytuacji, gdy utrzymuje się jawna dysproporcja chyba nie powiesz tego samego, by facet nie narzekał na kobietę i samemu wszystko robił? To zwykły wyzysk. Transakcje wiązane są nieodzowne dla związków, nawet jak Ci się takie określenie nie podoba. U Ciebie transakcja polega na wspólnej pracy bez wydziwiania z którejś ze stron.

 Kto nie zauważy w porę, że coś jest nie tak, ten będzie wykorzystywany. A "miłość, bezinteresowność, bliskość" to frazesy, które mogą być wykorzystywane jako zasłona dymna, żeby przykryć niekorzystny dla partnera układ.

Ten wątek to jakaś porażka, pokazuje jak wiele jest w niektórych kobietach mizoandrii i nierównego traktowania mężczyzn. Czego się dowiedzieliśmy: 11h fizycznej pracy (dojazd 30km rowerem to kolejna godzina) okazuje się mniejszym wysiłkiem niż zajmowanie się dwójką dzieci w domu. Kobieta ma prawo w małżeństwie szukać sobie innych partnerów seksualnych i dopóki nie dojdzie do zdrady, to wszystko jest ok, nawet jeśli wynikło to tylko z powodu niezgody faceta na seks. Gdy facet sprzątał i gotował pomimo zmęczenia, to nie było problemu, ale gdy zaczął wymagać tego od żony, to jest awantura i to normalne, bo facet jest leniwą pi.zdą. Kwestia oczerniania w rodzinie i wypierania się prawdy też ledwo poruszona, jakby to nie miało większego znaczenia. 

Ten temat trzeba pokazywać facetom, którzy myślą o małżeństwie i dzieciach, najlepsza przestroga.

Nie wiem, jak mozna siedziec w domu i nie miec w miare czysto (czyli np. naczynia i gary w zmywarce, regularnie wstawiac i oprozniac - to kilka minut roboty...). Nawet majac dzieci. Moje kolezanki i kuzynki nie maja syfu, a tez maja po 1-3 dzieci. Moja mama ma 4, i u nas zawsze bylo czysto i obiad byl kazdego dnia inny i ugotowany.

Wspolczuje facetowi takiej kobiety. I nie chodzi tylko o sprzatanie i gotowanie, ale tez pisanie z innymi w nocy - a pozniej zmeczona i nie da rady ogarnac w kilka minut naczyn :D Nie wiem co doradzic... ale chyba lepiej bedzie dla faceta i dzieci, jesli odejdzie od tej kobiety.

Melkor napisał(a):

Izabell. napisał(a):

Z tym, że jak on wracał z pracy to często brał się właśnie za te naczynia, gotował obiad, ale  były momenty, że  chciał sprawdzić ile te gary w zlewie będą leżały. A on pracuje po 10h fizycznie+dojeżdża rowerem 15 km do pracy w jedną, bo na razie nie mają auta. W międzyczasie remontuje strych, bo mieszkają na jednym pokoju, położył kafelki  w łazience, zrobił wylewkę przed domem, w weekendy idzie do lasu ogarnąć drewno  na zimę, albo bierze  nadgodziny bo wtedy mu extra płacą. Sam uprawia działkę, robi słoiki. Po prostu był przyzwyczajony , że w domu zawsze było czysto i teraz mu puszczają nerwy jak widzi że ta żona się nie bierze i jeszcze z fagasami wypisuje po nocach a później zmęczona. A i jeszcze zapomniałam dodać-obgaduje go do swojej  i jego matki, do sióstr i wszyscy w jej rodzinie go nienawidzą
Czyli sprawa jest jeszcze bardziej jednostronna niż myślałem. Dla faceta, który tyle zapieprza perspektywa tego, że jego kobiecie nie chce się wykonać tak prostych i lajtowych prac jak pozmywanie naczyń czy ugotowanie obiadu oznacza skrajne lenistwo i kompletny brak szacunku dla jego starań. Pisałyście o tym, żeby się zamienili - proszę bardzo, niech jaśnie pani pójdzie do pracy fizycznej na 11h, a facet zajmie się dziećmi.

maharettt napisał(a):

Dokladnie. Jak slysze 2 latek i roczniak to sobie wyobrazam. 2 latek to czlowiek demolka. Roczniak zaczyna chodzic wiec wymaga multum uwagi (i nie chodzi tu o nadopiekunczosc tylko zeby sie nie zabil) Jeden posilek takiego dziecka to sprzatanie polowy kuchni. W godzine , jak ktos wyzej napisal, to sobie mozna posprzatac hehehehehe. W przeciwienstwie do pracy zawodowej nie ma wolnych weekendow, urlopow,l4 ,swiat itp.
Kwestia tego, jak wychowuje się takie bachory. Jeśli matka przyzwyczaja je do pełnej uwagi cały dzień, spełniając każde zachcianki i reagując na wszystko, to gówniarze stają się nie do zniesienia. Jeśli pobłaża złemu zachowaniu, realizując "bezstresowe wychowanie", to nie dziwi mnie, że ma później problemy.Ale to tylko gdybanie, gdyż nie wspomniano tego w temacie. Wspomniano natomiast o czynach babki, do których jakoś niechętnie się odnosicie.

Wisterya napisał(a):

Ale wiesz, prawda jest taka, ze tylko nieogarnięty facet na garnuszku mamusi, który nie ma pojęcia o normalnym życiu mógłby tak pisać, co widać wyżej. Aż się uśmiechnęłam czytając te zbulwersowane argumenty :D
He he, ale mi teraz dowaliłaś, odparcie meritum na poziomie mistrzów debat oksfordzkich. Genialnie rozprawiłaś się z moimi argumentami poprzez sztuczkę stosowaną przez najinteligentniejszych - wyobrażenie sobie, że przeciwnik jest żałosny i nic nie wie 

Wisterya napisał(a):

Generalnie, to jak widzę ten opis, to ja się nie dziwię lasce, taki mąż to załamka: kontrolujący, sprawdzający, leniwy, z wiecznymi pretensjami i nierozumiejący :/ Widać, że szuka okazji, żeby się rozwieść nie ze swojej winy, żeby alimentów na dzieci nie płacić :/
Ktoś tu chyba przeczytał nie ten wątek co trzeba i opisuje alternatywną rzeczywistość, w której żona nie nosi się z zamiarem zdrady, nie opieprza się w domu, nie pisze po nocach z byłymi fagasami, nie oczernia męża za jego plecami w rodzinie. Oj, te Twoje halucynacje robią się niepokojące.A na dzieci i tak by płacił albo się nimi zajmował po rozwodzie. Myślałaś, że jak rozwód z winy kobiety, to ojciec traci obowiązki wobec dzieci, tak? No cóż, kto lubi urojenia, ten z prawdą się mija.

awokdas napisał(a):

ja jak "siedziałam" z dzieckiem to uwazalam, ze moja praca jest ogarnianie dziecka i domu. Zawsze byl świeży obiad, posprzatane, poprane, zreszta ja bym nie dala rady zyc w syfie. Z tym,ze coś kosztem czegos tzn musialam dac dziecku telefon, zeby moc cos zrobic, no niestety a sa mamy, które cala swoja uwage skupiają na dziecku, bawią się z nimi nie zwazajac na dom, to tez wg mnie ok, i na pewno lepsze dla dziecka. 
Nie byłbym taki pewien czy przyzwyczajanie dziecka w wieku 1-2lat do ciągłej opieki jest dla niego najlepsze. Z pewnością "wychowywanie" przez wielogodzinne sesje bajek dobre nie będzie, trzeba gdzieś znaleźć złoty środek. 

maharettt napisał(a):

A skąd wiesz jakie ona ma kwalifikacje ?Do romantycznej kolacji by nie doszło bo jakby to sie mialo odbyc z dwojka dzieci ??
W sumie racja, nie wiem, choć się domyślam, że na pewno nie takie jak mąż. Teraz autorka tematu wskazała, że chodzi o pracę fizyczną, więc to pewne. Dla uczciwości zapytam - czy jejmość pracowała przed zaciążeniem i w jakim charakterze? Czy jej wartość na rynku pracy dorównuje wartości męża? Co do drugiego pytania - tak jak z czatowaniem, dzieci pójdą spać, a ona czmychnie w nocy realizować swoje niespełnione fantazje. 

maharettt napisał(a):

Jakos mial czas i sile chodzic i sprawdzac czy naczynia umyla :)
Sugerujesz, że spojrzenie na zlewozmywak wymaga siły udowadniającej, że facet może zapieprzać jeszcze więcej? Co się w tym wątku odjaniepawla?

maharettt napisał(a):

Przy dzieciach w takim wieku ( z taka roznica)to można sprzatac bez konca .
No tak, jak się dziecku nie uświadomi, że robienie nadmiaru syfu jest złe, to dla takiego dziecka może być wręcz frajdą rzucanie jedzeniem po ścianach i radosna obserwacja jak mamusia zapieprza ze szmatką. Dziecko wykryło prosty algorytm nowej zabawy.

HelloPomello napisał(a):

Nawet nie wiesz jak obrzydliwe są takie teksty. Uważasz że mężczyzna to "pan i władca" bo skoro on idzie do pracy to może absolutnie wszystkiego wymagać i mieć wszystko pod nos postawione a jego służąca i opiekunka będzie nad nim skakać jak nad jajkiem...bo księciuniowi się należy, dla mnie takie podejscie do związku to zwykła tyrania i nie ma nic wspólnego ze normalnym związkiem.
To jest wymiana dóbr, dążąc do względnej równowagi. Facet idzie do pracy i zarabia na całą rodzinę. Kobieta pracuje w domu. Ona wymaga od niego, by zarabiał; on od niej, by się domem opiekowała. Może i powinien jej w tym oczywiście pomóc w miarę możliwości. A rzeczy, które wymieniłem kochająca kobieta powinna robić z własnej chęci, jeśli ten związek ma mieć sens. Jeśli nie chce gotować, sprzątać, zajmować się dziećmi to się do takiego modelu małżeństwa nie nadaje - co nie jest niczym złym, dopóki się w taki model nie wejdzie, ale mowa o sytuacji, gdzie już taki model istnieje, więc babka wymiguje się od obowiązków.Nie wyolbrzymiaj też moich słów do "wymagać wszystkiego, skakać jak nad jajkiem", żebym zabrzmiał idiotycznie. Nie mówię, że musi być perfekcyjnie, ale taki obiad i pozmywane naczynia to jakieś minimum dla harującego jak wół faceta.A skoro już zwracasz mi na coś uwagę, to zapraszam: https://vitalia.pl/forum22,1035008,0_Co-sadzicie-n... kontynuację Twojego tematu, bo został usunięty perfidnie przez moderację. Możesz się w nim wreszcie wypowiedzieć.

HelloPomello napisał(a):

Czasem staje się to niemożliwe bo dzieci i ich wymagania są różne, a nie każde usiądzie i będzie się bawić tylko będą potrzebowały atencji non stop i tu nawet spokojnie nie pójdziesz do ubikacji nie mówiąc już o innych rzeczach. Więc kobieta bez wsparcia ze strony męża zostaje w tym wszystkim sama i nie dziwię się że czasem niektóre mają ochotę rzucić to wszystko w cholerę.
Są w trudnej sytuacji, gość ma wycieńczającą pracę, ona też dobrowolnie weszła w związek z nim i urodziła dwójkę dzieci jedno za drugim. Wypada wziąć odpowiedzialność. Co do dzieci, to powtórzę, że jest to w jakimś stopniu kwestia tego jak je sobie wychowuje. Póki co to są usprawiedliwiające domniemania, że te dzieci mogą być trudne, a ona nie ma nic czasu, bo OPka nie wspominała o tym.

HelloPomello napisał(a):

Podam tu przykład mojego młodszego brata, ma 2 dzieci, żonę która wróciła do pracy ale przez 4 lata siedziała w domu. Brat pracował, robił zakupy, gotował obiady dla siebie i dla rodziny, a wieczorami kąpał dzieci i kładł je spać, wrzucał naczynia do zmywarki, jak miał czas to też sprzątał, bo niestety jego żona ma trochę 2 lewe ręce i nie widzi potrzeb zmian skoro ma takiego męża...no ale taką sobie wybrał więc nie narzeka. I nie nie jest "pizdą" tylko odpowiedzialnym człowiekiem.
Nie bierz tego do siebie, ale ja nazwałbym tego faceta pantoflem, który wybrał sobie za żonę kobietę, która nie nadaje się do tej roli (to na podstawie tego krótkiego opisu, który nie jest wystarczający na ostateczny werdykt). Jeśli mu to nie przeszkadza, to jego sprawa, ja tu widzę dysproporcję pracy. Można mieć lewe ręce do gry na pianinie czy w tenisa, do sprzątania - nie, to tylko żałosna wymówka. 

HelloPomello napisał(a):

nie widzi potrzeb zmian skoro ma takiego męża...no ale taką sobie wybrał więc nie narzeka. I nie nie jest "pizdą" tylko odpowiedzialnym człowiekiem 
No pewnie, skoro kochany mąż wszystko robi i nie narzeka, to po co się starać z własnej inicjatywy, prawda?  I nie uważam, by odpowiedzialnością było przyzwyczajanie partnera do dysproporcji pracy. Jeśli przykładowo straci zdrowie i stanie się na jakiś czas obciążeniem, to nagle żona obudzi się w innej rzeczywistości, gdzie już nie będzie tak kolorowo. Pretensje po tym gdyby go zostawiła może mieć w dużej mierze do siebie, tak sobie żonę "wychował".I kolejna uczestniczka dyskusji wygodnie nie zwróciła uwagę na wątek główny w postaci dążenia do zdradzenia męża, w pięknym stylu obmawiając go w rodzinie. 

MikaJotKa napisał(a):

[...] Życie to nie kolorowy film... Ludzie teraz mają jakiegoś świra na punkcie podziału obowiązków: ja zawiozłam dziecko do szkoły, to Ty je odbierz, ja gotowałam, Ty pozmywaj, ja myłam lustro tydzień temu teraz Twoja kolej... serio? A gdzie bliskość? Miłość? Bezinteresowność???  A jak czytam teksty, że skoro ?siedzi w domu? to ?PRZYNAJMNIEJ? obiad ?POWINNA? zrobić, to już sama nie wiem czy się śmiać czy płakać... dokąd zmierza ten świat? Wszystko na świecie to transakcje wiązane? Serio? W rodzinie? Wśród osób mi najbliższych? Dziecku na osiemnaste urodziny też mam wystawić ?rachunek?? NIE DZIĘKUJĘ!!!
Oceniasz to z perspektywy osoby, która ma normalny podział obowiązków spowodowany zdrowym podejściem do wspólnej pracy nad domem i dla rodziny. Kiedy jedno jest "bezinteresowne", to drugie też powinno takie być i może tak postępować. Ale w sytuacji, gdy utrzymuje się jawna dysproporcja chyba nie powiesz tego samego, by facet nie narzekał na kobietę i samemu wszystko robił? To zwykły wyzysk. Transakcje wiązane są nieodzowne dla związków, nawet jak Ci się takie określenie nie podoba. U Ciebie transakcja polega na wspólnej pracy bez wydziwiania z którejś ze stron. Kto nie zauważy w porę, że coś jest nie tak, ten będzie wykorzystywany. A "miłość, bezinteresowność, bliskość" to frazesy, które mogą być wykorzystywane jako zasłona dymna, żeby przykryć niekorzystny dla partnera układ.Ten wątek to jakaś porażka, pokazuje jak wiele jest w niektórych kobietach mizoandrii i nierównego traktowania mężczyzn. Czego się dowiedzieliśmy: 11h fizycznej pracy (dojazd 30km rowerem to kolejna godzina) okazuje się mniejszym wysiłkiem niż zajmowanie się dwójką dzieci w domu. Kobieta ma prawo w małżeństwie szukać sobie innych partnerów seksualnych i dopóki nie dojdzie do zdrady, to wszystko jest ok, nawet jeśli wynikło to tylko z powodu niezgody faceta na seks. Gdy facet sprzątał i gotował pomimo zmęczenia, to nie było problemu, ale gdy zaczął wymagać tego od żony, to jest awantura i to normalne, bo facet jest leniwą pi.zdą. Kwestia oczerniania w rodzinie i wypierania się prawdy też ledwo poruszona, jakby to nie miało większego znaczenia. Ten temat trzeba pokazywać facetom, którzy myślą o małżeństwie i dzieciach, najlepsza przestroga.

Ja pierdziele! Jak rocznemu dziecku wytłumaczysz co to jest balagan w domu?! Przeciez ono nie rozumie. NIE ROZUMIE! ! Jego mozg jest zbyt maly by to pojac! Takie rzeczy o ktorych piszesz to mozna z 3-4 latkiem , a nie roczniakiem. Serio? Ty w wieku lat jeden to moze juz obiad gotowales? 

To ma niby twoim zdaniem niby zostawic spiace dzieci same i wyjsc do kochanka ?! Wyobraz sobie ze w tym wieku to jeszcze czasem potrzebują karmienia w nocy.

Sama o obrobka techniczna to sporo roboty i czasu.

Pasek wagi

maharettt,

Zabranie dziecku materiałów do bałaganienia ograniczy bałaganienie. Pies też nie rozumie poleceń, ale metodą kar i nagród można przesunąć granice zachowań psa w pożądanym kierunku, podobnie jest z dziećmi.

Jak nie kolacja, to obiad, z teściową zajmującą się dzieckiem, o której OPka wspominała. Ale wtedy nie mógłbym użyć frazeologizmu "kolacja ze śniadaniem"; to była oczywiście przenośnia, od której zaczęła się ta bezsensowna nitka tematu. Tak czy owak, myślę, że jejmość znalazłaby okazję do zdrady. A nawet gdyby nie znalazła, to i tak nadaje się na rozwód.

Melkor napisał(a):

maharettt,Zabranie dziecku materiałów do bałaganienia ograniczy bałaganienie. Pies też nie rozumie poleceń, ale metodą kar i nagród można przesunąć granice zachowań psa w pożądanym kierunku, podobnie jest z dziećmi.Jak nie kolacja, to obiad, z teściową zajmującą się dzieckiem, o której OPka wspominała. Ale wtedy nie mógłbym użyć frazeologizmu "kolacja ze śniadaniem"; to była oczywiście przenośnia, od której zaczęła się ta bezsensowna nitka tematu. Tak czy owak, myślę, że jejmość znalazłaby okazję do zdrady. A nawet gdyby nie znalazła, to i tak nadaje się na rozwód.

Pies ma inteligencje 3 letniego dziecka. A tu mamy 1-2 latka. 

A gdzietu jest napisane ze tesciowa sie dziecmi zajmuje? 

I ja rozumiem ze facet moze byc zmeczony po pracy i dojezdzie. Ale sile na czepianie sie i klotnie jeszcze ma. Ciekawe na jakiej podstawie ocenia czy te naczynia tam byly kilka dni nie myte czy zostaly ponownie pobrudzone. Na przegladanie telefonu tez czas znalazł

Pasek wagi

Melkor napisał(a):

Izabell. napisał(a):

Z tym, że jak on wracał z pracy to często brał się właśnie za te naczynia, gotował obiad, ale  były momenty, że  chciał sprawdzić ile te gary w zlewie będpą leżały. A on pracuje po 10h fizycznie+dojeżdża rowerem 15 km do pracy w jedną, bo na razie nie mają auta. W międzyczasie remontuje strych, bo mieszkają na jednym pokoju, położył kafelki  w łazience, zrobił wylewkę przed domem, w weekendy idzie do lasu ogarnąć drewno  na zimę, albo bierze  nadgodziny bo wtedy mu extra płacą. Sam uprawia działkę, robi słoiki. Po prostu był przyzwyczajony , że w domu zawsze było czysto i teraz mu puszczają nerwy jak widzi że ta żona się nie bierze i jeszcze z fagasami wypisuje po nocach a później zmęczona. A i jeszcze zapomniałam dodać-obgaduje go do swojej  i jego matki, do sióstr i wszyscy w jej rodzinie go nienawidzą
Czyli sprawa jest jeszcze bardziej jednostronna niż myślałem. Dla faceta, który tyle zapieprza perspektywa tego, że jego kobiecie nie chce się wykonać tak prostych i lajtowych prac jak pozmywanie naczyń czy ugotowanie obiadu oznacza skrajne lenistwo i kompletny brak szacunku dla jego starań. Pisałyście o tym, żeby się zamienili - proszę bardzo, niech jaśnie pani pójdzie do pracy fizycznej na 11h, a facet zajmie się dziećmi.

maharettt napisał(a):

Dokladnie. Jak slysze 2 latek i roczniak to sobie wyobrazam. 2 latek to czlowiek demolka. Roczniak zaczyna chodzic wiec wymaga multum uwagi (i nie chodzi tu o nadopiekunczosc tylko zeby sie nie zabil) Jeden posilek takiego dziecka to sprzatanie polowy kuchni. W godzine , jak ktos wyzej napisal, to sobie mozna posprzatac hehehehehe. W przeciwienstwie do pracy zawodowej nie ma wolnych weekendow, urlopow,l4 ,swiat itp.
Kwestia tego, jak wychowuje się takie bachory. Jeśli matka przyzwyczaja je do pełnej uwagi cały dzień, spełniając każde zachcianki i reagując na wszystko, to gówniarze stają się nie do zniesienia. Jeśli pobłaża złemu zachowaniu, realizując "bezstresowe wychowanie", to nie dziwi mnie, że ma później problemy.Ale to tylko gdybanie, gdyż nie wspomniano tego w temacie. Wspomniano natomiast o czynach babki, do których jakoś niechętnie się odnosicie.

Wisterya napisał(a):

Ale wiesz, prawda jest taka, ze tylko nieogarnięty facet na garnuszku mamusi, który nie ma pojęcia o normalnym życiu mógłby tak pisać, co widać wyżej. Aż się uśmiechnęłam czytając te zbulwersowane argumenty :D
He he, ale mi teraz dowaliłaś, odparcie meritum na poziomie mistrzów debat oksfordzkich. Genialnie rozprawiłaś się z moimi argumentami poprzez sztuczkę stosowaną przez najinteligentniejszych - wyobrażenie sobie, że przeciwnik jest żałosny i nic nie wie 

Wisterya napisał(a):

Generalnie, to jak widzę ten opis, to ja się nie dziwię lasce, taki mąż to załamka: kontrolujący, sprawdzający, leniwy, z wiecznymi pretensjami i nierozumiejący :/ Widać, że szuka okazji, żeby się rozwieść nie ze swojej winy, żeby alimentów na dzieci nie płacić :/
Ktoś tu chyba przeczytał nie ten wątek co trzeba i opisuje alternatywną rzeczywistość, w której żona nie nosi się z zamiarem zdrady, nie opieprza się w domu, nie pisze po nocach z byłymi fagasami, nie oczernia męża za jego plecami w rodzinie. Oj, te Twoje halucynacje robią się niepokojące.A na dzieci i tak by płacił albo się nimi zajmował po rozwodzie. Myślałaś, że jak rozwód z winy kobiety, to ojciec traci obowiązki wobec dzieci, tak? No cóż, kto lubi urojenia, ten z prawdą się mija.

awokdas napisał(a):

ja jak "siedziałam" z dzieckiem to uwazalam, ze moja praca jest ogarnianie dziecka i domu. Zawsze byl świeży obiad, posprzatane, poprane, zreszta ja bym nie dala rady zyc w syfie. Z tym,ze coś kosztem czegos tzn musialam dac dziecku telefon, zeby moc cos zrobic, no niestety a sa mamy, które cala swoja uwage skupiają na dziecku, bawią się z nimi nie zwazajac na dom, to tez wg mnie ok, i na pewno lepsze dla dziecka. 
Nie byłbym taki pewien czy przyzwyczajanie dziecka w wieku 1-2lat do ciągłej opieki jest dla niego najlepsze. Z pewnością "wychowywanie" przez wielogodzinne sesje bajek dobre nie będzie, trzeba gdzieś znaleźć złoty środek. 

maharettt napisał(a):

A skąd wiesz jakie ona ma kwalifikacje ?Do romantycznej kolacji by nie doszło bo jakby to sie mialo odbyc z dwojka dzieci ??
W sumie racja, nie wiem, choć się domyślam, że na pewno nie takie jak mąż. Teraz autorka tematu wskazała, że chodzi o pracę fizyczną, więc to pewne. Dla uczciwości zapytam - czy jejmość pracowała przed zaciążeniem i w jakim charakterze? Czy jej wartość na rynku pracy dorównuje wartości męża? Co do drugiego pytania - tak jak z czatowaniem, dzieci pójdą spać, a ona czmychnie w nocy realizować swoje niespełnione fantazje. 

maharettt napisał(a):

Jakos mial czas i sile chodzic i sprawdzac czy naczynia umyla :)
Sugerujesz, że spojrzenie na zlewozmywak wymaga siły udowadniającej, że facet może zapieprzać jeszcze więcej? Co się w tym wątku odjaniepawla?

maharettt napisał(a):

Przy dzieciach w takim wieku ( z taka roznica)to można sprzatac bez konca .
No tak, jak się dziecku nie uświadomi, że robienie nadmiaru syfu jest złe, to dla takiego dziecka może być wręcz frajdą rzucanie jedzeniem po ścianach i radosna obserwacja jak mamusia zapieprza ze szmatką. Dziecko wykryło prosty algorytm nowej zabawy.

HelloPomello napisał(a):

Nawet nie wiesz jak obrzydliwe są takie teksty. Uważasz że mężczyzna to "pan i władca" bo skoro on idzie do pracy to może absolutnie wszystkiego wymagać i mieć wszystko pod nos postawione a jego służąca i opiekunka będzie nad nim skakać jak nad jajkiem...bo księciuniowi się należy, dla mnie takie podejscie do związku to zwykła tyrania i nie ma nic wspólnego ze normalnym związkiem.
To jest wymiana dóbr, dążąc do względnej równowagi. Facet idzie do pracy i zarabia na całą rodzinę. Kobieta pracuje w domu. Ona wymaga od niego, by zarabiał; on od niej, by się domem opiekowała. Może i powinien jej w tym oczywiście pomóc w miarę możliwości. A rzeczy, które wymieniłem kochająca kobieta powinna robić z własnej chęci, jeśli ten związek ma mieć sens. Jeśli nie chce gotować, sprzątać, zajmować się dziećmi to się do takiego modelu małżeństwa nie nadaje - co nie jest niczym złym, dopóki się w taki model nie wejdzie, ale mowa o sytuacji, gdzie już taki model istnieje, więc babka wymiguje się od obowiązków.Nie wyolbrzymiaj też moich słów do "wymagać wszystkiego, skakać jak nad jajkiem", żebym zabrzmiał idiotycznie. Nie mówię, że musi być perfekcyjnie, ale taki obiad i pozmywane naczynia to jakieś minimum dla harującego jak wół faceta.A skoro już zwracasz mi na coś uwagę, to zapraszam: https://vitalia.pl/forum22,1035008,0_Co-sadzicie-n... kontynuację Twojego tematu, bo został usunięty perfidnie przez moderację. Możesz się w nim wreszcie wypowiedzieć.

HelloPomello napisał(a):

Czasem staje się to niemożliwe bo dzieci i ich wymagania są różne, a nie każde usiądzie i będzie się bawić tylko będą potrzebowały atencji non stop i tu nawet spokojnie nie pójdziesz do ubikacji nie mówiąc już o innych rzeczach. Więc kobieta bez wsparcia ze strony męża zostaje w tym wszystkim sama i nie dziwię się że czasem niektóre mają ochotę rzucić to wszystko w cholerę.
Są w trudnej sytuacji, gość ma wycieńczającą pracę, ona też dobrowolnie weszła w związek z nim i urodziła dwójkę dzieci jedno za drugim. Wypada wziąć odpowiedzialność. Co do dzieci, to powtórzę, że jest to w jakimś stopniu kwestia tego jak je sobie wychowuje. Póki co to są usprawiedliwiające domniemania, że te dzieci mogą być trudne, a ona nie ma nic czasu, bo OPka nie wspominała o tym.

HelloPomello napisał(a):

Podam tu przykład mojego młodszego brata, ma 2 dzieci, żonę która wróciła do pracy ale przez 4 lata siedziała w domu. Brat pracował, robił zakupy, gotował obiady dla siebie i dla rodziny, a wieczorami kąpał dzieci i kładł je spać, wrzucał naczynia do zmywarki, jak miał czas to też sprzątał, bo niestety jego żona ma trochę 2 lewe ręce i nie widzi potrzeb zmian skoro ma takiego męża...no ale taką sobie wybrał więc nie narzeka. I nie nie jest "pizdą" tylko odpowiedzialnym człowiekiem.
Nie bierz tego do siebie, ale ja nazwałbym tego faceta pantoflem, który wybrał sobie za żonę kobietę, która nie nadaje się do tej roli (to na podstawie tego krótkiego opisu, który nie jest wystarczający na ostateczny werdykt). Jeśli mu to nie przeszkadza, to jego sprawa, ja tu widzę dysproporcję pracy. Można mieć lewe ręce do gry na pianinie czy w tenisa, do sprzątania - nie, to tylko żałosna wymówka. 

HelloPomello napisał(a):

nie widzi potrzeb zmian skoro ma takiego męża...no ale taką sobie wybrał więc nie narzeka. I nie nie jest "pizdą" tylko odpowiedzialnym człowiekiem 
No pewnie, skoro kochany mąż wszystko robi i nie narzeka, to po co się starać z własnej inicjatywy, prawda?  I nie uważam, by odpowiedzialnością było przyzwyczajanie partnera do dysproporcji pracy. Jeśli przykładowo straci zdrowie i stanie się na jakiś czas obciążeniem, to nagle żona obudzi się w innej rzeczywistości, gdzie już nie będzie tak kolorowo. Pretensje po tym gdyby go zostawiła może mieć w dużej mierze do siebie, tak sobie żonę "wychował".I kolejna uczestniczka dyskusji wygodnie nie zwróciła uwagę na wątek główny w postaci dążenia do zdradzenia męża, w pięknym stylu obmawiając go w rodzinie. 

MikaJotKa napisał(a):

[...] Życie to nie kolorowy film... Ludzie teraz mają jakiegoś świra na punkcie podziału obowiązków: ja zawiozłam dziecko do szkoły, to Ty je odbierz, ja gotowałam, Ty pozmywaj, ja myłam lustro tydzień temu teraz Twoja kolej... serio? A gdzie bliskość? Miłość? Bezinteresowność???  A jak czytam teksty, że skoro ?siedzi w domu? to ?PRZYNAJMNIEJ? obiad ?POWINNA? zrobić, to już sama nie wiem czy się śmiać czy płakać... dokąd zmierza ten świat? Wszystko na świecie to transakcje wiązane? Serio? W rodzinie? Wśród osób mi najbliższych? Dziecku na osiemnaste urodziny też mam wystawić ?rachunek?? NIE DZIĘKUJĘ!!!
Oceniasz to z perspektywy osoby, która ma normalny podział obowiązków spowodowany zdrowym podejściem do wspólnej pracy nad domem i dla rodziny. Kiedy jedno jest "bezinteresowne", to drugie też powinno takie być i może tak postępować. Ale w sytuacji, gdy utrzymuje się jawna dysproporcja chyba nie powiesz tego samego, by facet nie narzekał na kobietę i samemu wszystko robił? To zwykły wyzysk. Transakcje wiązane są nieodzowne dla związków, nawet jak Ci się takie określenie nie podoba. U Ciebie transakcja polega na wspólnej pracy bez wydziwiania z którejś ze stron. Kto nie zauważy w porę, że coś jest nie tak, ten będzie wykorzystywany. A "miłość, bezinteresowność, bliskość" to frazesy, które mogą być wykorzystywane jako zasłona dymna, żeby przykryć niekorzystny dla partnera układ.Ten wątek to jakaś porażka, pokazuje jak wiele jest w niektórych kobietach mizoandrii i nierównego traktowania mężczyzn. Czego się dowiedzieliśmy: 11h fizycznej pracy (dojazd 30km rowerem to kolejna godzina) okazuje się mniejszym wysiłkiem niż zajmowanie się dwójką dzieci w domu. Kobieta ma prawo w małżeństwie szukać sobie innych partnerów seksualnych i dopóki nie dojdzie do zdrady, to wszystko jest ok, nawet jeśli wynikło to tylko z powodu niezgody faceta na seks. Gdy facet sprzątał i gotował pomimo zmęczenia, to nie było problemu, ale gdy zaczął wymagać tego od żony, to jest awantura i to normalne, bo facet jest leniwą pi.zdą. Kwestia oczerniania w rodzinie i wypierania się prawdy też ledwo poruszona, jakby to nie miało większego znaczenia. Ten temat trzeba pokazywać facetom, którzy myślą o małżeństwie i dzieciach, najlepsza przestroga.

Tu nie chodzi tyle o opieke i przyzwyczajanie do niej co o rozwoj dziecka. Dzieci ucza sie przez kreatywne zabawy. Podczas gdy gapienie sie w tel tylko szkodzi. Mi zrobienie obiadu zajmuje do godziny, wiec długo nie siedział a sprzatamy razem, mlody lubi np pakowac brudy do pralki czy wyciagac pranie. 

A taki roczniak co ledwo chodzic zaczal to jest najgorsze, chyba, ze bedzie chcial w kojcu siedzieć. Moj nie chcial, musialam lazic za nim krok w krok, wszystkie szafki chcial penetrowac, podłoga uwalona od zupek :d do tego zmeczenie spowodowane nocnym wstawaniem, momentami wolalam tyrac na 3 zm . 

awokdas napisał(a):

Tu nie chodzi tyle o opieke i przyzwyczajanie do niej co o rozwoj dziecka. Dzieci ucza sie przez kreatywne zabawy. Podczas gdy gapienie sie w tel tylko szkodzi. Mi zrobienie obiadu zajmuje do godziny, wiec długo nie siedział a sprzatamy razem, mlody lubi np pakowac brudy do pralki czy wyciagac pranie. A taki roczniak co ledwo chodzic zaczal to jest najgorsze, chyba, ze bedzie chcial w kojcu siedzieć. Moj nie chcial, musialam lazic za nim krok w krok, wszystkie szafki chcial penetrowac, podłoga uwalona od zupek :d do tego zmeczenie spowodowane nocnym wstawaniem, momentami wolalam tyrac na 3 zm . 

Uff, pierwsza sensowna odpowiedź. Co sądzisz o zmuszeniu takiego jednolatka do siedzenia w jednym miejscu pod groźbą drobnej kary za sprzeciw i małej nagrody za posłuszeństwo? Jakimi metodami skłaniałaś swoje dzieci do robienia tego, co chciałaś, by robiły? Piszesz, że syn lubi pomagać przy praniu i sprzątaniu, jak go do tego zachęciłaś?

Co do tej nauki przez zabawę, to racja, ale przecież matka nie będzie przez cały dzień tego robić, dziecku też nie będzie się chciało. Czy telefon, telewizja, bajki tylko szkodzą? Powiedziałbym, że dawka czyni truciznę. Są programy dla maluchów, proste gry, mające jakieś walory edukacyjne.

maharettt napisał(a):

Pies ma inteligencje 3 letniego dziecka. A tu mamy 1-2 latka. 

xD Ciężko jest zmierzyć coś tak rozległego i niejednoznacznego jak zdolności umysłowe (IQ to węższa sprawa), a porównywanie międzygatunkowe to raczej domena źródeł pokroju "ciekawostki z internetów". Ale nie obawiaj się, młodsze dzieci też możesz do pewnego stopnia "tresować" karami i nagrodami. 

 

maharettt napisał(a):

A gdzietu jest napisane ze tesciowa sie dziecmi zajmuje?

Było napisane, że przyjeżdża pomagać. Zapewne nie omija wnucząt szerokim łukiem. Jakie to ma znaczenie w tym momencie? Czy jesteś zdania, że niechlubna bohaterka wątku nie ma fizycznie szansy na zdradzenie męża?

 Budzi rozważania, czy brak okazji do popełnienia zła to jest to, na co trzeba liczyć w małżeństwie. Po krótkiej serii takich rozważań doszedłem do wniosku, że nichooya. Intencje mają znaczenie i że akurat ona nie ma (może nie mieć) możności, nie bardzo ją usprawiedliwia.

maharettt napisał(a):

 I ja rozumiem ze facet moze byc zmeczony po pracy i dojezdzie. Ale sile na czepianie sie i klotnie jeszcze ma.

Ach, Ty wcześniej stwierdziłaś, że ma też ogromne pokłady siły na to, by dostrzec stos nieumytych naczyń. No tak, ma też jak widać siłę na rozmowę. A nie powinien, leń jeden! Facet powinien poświęcać całą życiową energię na pracę dla swojej kobiety, tak żeby nie miał siły nawet się jej sprzeciwić. Jeśli ma siłę się odezwać, to znaczy, że wcale ciężko nie pracuje.

maharettt napisał(a):

Ciekawe na jakiej podstawie ocenia czy te naczynia tam byly kilka dni nie myte czy zostaly ponownie pobrudzone.

To bardzo istotna kwestia dla całokształtu zagadnienia i myślę, że powinniśmy poświęcić następne 4 wymiany wiadomości na jej rozważenie. Zastanowiłbym się nad prawdopodobieństwem identycznego ułożenia naczyń w funkcji zdolności faceta do zapamiętania tego ułożenia z dnia poprzedniego, uwzględniając fakt, że kobita nie gotuje dla niego. Możesz zbić moje obawy przytaczając dane z eksperymentu przeprowadzonego na 2137 kuchniach przez rok. Naukowcy już z pewnością obliczyli prawdopodobieństwo losowego spontanicznego ułożenia się cząstek w takiej samej konfiguracji w skończonym systemie. Działaj!

maharettt napisał(a):

Na przegladanie telefonu tez czas znalazł

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.