Temat: humorki

Doradźcie...

Jestem w związku, niebawem stuknie nam 4 lata. Jest to mój (27l.) pierwszy związek, jego nie (32l.). Wspólny wynajem mieszkania. Na początku jak to na początku - fajerwerki etc etc. Ale jak to w każdym związku pojawiają się kłótnie. Od jakiegoś roku kłócimy się coraz częściej i bardziej intensywnie, zdarzają się obraźliwe epitety, ale nigdy w stylu przekleństw. Wiele razy w takich momentach mówiliśmy: to już koniec, wyprowadzam się, koniec, koniec, koniec. Raniliśmy się słowami (zwykle wychodzi to ode mnie pierwszej)... Ale nigdy się nie rozstaliśmy, nigdy nie robiliśmy sobie przerwy. Niestety okazuje sie, że problem tkwi we mnie i dopiero niedawno to do mnie dotarło (a właściwie nareszcie się do tego sama przed sobą przyznałam). To ja prowokuje te kłótnie, ja mam muchy w nosie, mam jakieś problemy emocjonalne? Nie wiem czym jest to spowodowane? Czy ja podświadomie chce się rozstać, ale nie potrafię? On jest dobrym facetem, umie mi przemówić do rozumu, ma anielską cierpliwość, której pokłady niestety się wyczerpują. Ja natomiast potrzebuje czasu, żeby te słowa do mnie dotarły. Potrafimy rozmawiać, zawsze potrafiliśmy, ale ten ostatni rok to momentami istna porażka. Czy ktoś przeżywał podobne rozterki? Czy ja powinnam iść do psychologa? Wiem, że wina leży prawie zawsze po mojej stronie. Nie umiem sobie poradzić z tymi humorkami... Dziś też rozeszliśmy się do pracy w milczeniu.

Znajdź psychologa, może coś się wyjaśni, ale dużo zależy na jakiego psychologa trafisz, czasem trzeba zmienić, jeśli terapia nie pomaga.

bez konkretnych przykładów trudno doradzać, może idź do tego psychoterapeuty

Zbadaj też inne sfery życia, nie tylko te związane stricte ze związkiem - praca, zdrowie, rodzina (poza facetem). Widzę po sobie, że np. problemy w pracy powodują, że jest dużo łatwiej wyprowadzić mnie z równowagi. U mojego męża ten efekt jest jeszcze bardziej spotęgowany, bo jest cholerykiem.

Pasek wagi

Masz dziwne kompleksy skoro zwalasz wine tylko na siebie. Gdyby kobiety tak mocno nie nie idealizowaly mezczyzn to na swiecie nie byloby tyle zla.

Zawsze warto nad sobą pracować, psycholog od tego jest żeby pomóc naprowadzić :) 


Jednak ze swojego doświadczenia powiem, że to nie musi być "Twoja wina". Byłam kiedyś lata z facetem, mieszkaliśmy razem. Cudowny człowiek, cudowny mężczyzna, troskliwy, bla bla. Obiektywnie nie było się do czego doczepić :) Ale charaktery mieliśmy tak niedobrane, że jak nikt potrafił mnie wyprowadzić z równowagi jednym zdaniem (pozornie pewnie niewinnym). 
Po rozstaniu pracowałam nad sobą ale tak naprawdę to nie było głównym problemem. Z mężem jestem 4 lata i nigdy się tak poważnie nie pokłóciliśmy. Zdarzają się sprzeczki ale żadnych wycieczek osobistych w tym nie ma, żadnych dramatów, wykrzykiwań o końcu związku. Nie doprowadza mnie do szału takiego, że się cała trzęsę. Były po prostu jest (mimo wielu wspaniałych cech) marudą, a ja maruderstwa nie trawię :P 

Pytanie więc czy rzeczywiście masz humorki (a wtedy warto nawet sprawdzić hormony bo one potrafią zrobić zołzę z kobity) czy po prostu jesteście niedobrani. 

W zeszłym roku trycholog, podobnie jak w tym roku ginekolog zlecili mi badania krwi. Oczywiście nie miałam czasu, ani ochoty się kuć, więc odkładałam to, później ta cała pandemia... Trochę stresu w pracy, spraw rodzinnych, ciągle zmęczenie i wieczny ból glowy... Pierwszym krokiem będą badania krwi, dziękuję za nakierowanie

Wiadomo, że z czasem fajerwerki ustępują miejsca różnym codziennym problemom ale jeśli odczuwasz potrzebę kłócenia się lub docinania mu, albo po prostu wkurza CIę jego obecnośń, no to coś jest nie tak.

Od siebie dodam, że ja zrobiłam się straszną zołzą, moje humory doprowadzały męża do szału, widziałam po nim, że czasem się w nim gotowało kiedy po raz kolejny twierdziłam, że nic się nie stało a on widział, że chodzę nabuzowana. "Na szczęście" okazało się, że to Hashi i niedoczynność. Jak zaczęłąm się leczyć to i skrajne humory poszły w niepamięć, chociaż stary nadal uważa, że jestem zołzą (smiech)

Pasek wagi

vitalijka2020 napisał(a):

W zeszłym roku trycholog, podobnie jak w tym roku ginekolog zlecili mi badania krwi. Oczywiście nie miałam czasu, ani ochoty się kuć, więc odkładałam to, później ta cała pandemia... Trochę stresu w pracy, spraw rodzinnych, ciągle zmęczenie i wieczny ból glowy... Pierwszym krokiem będą badania krwi, dziękuję za nakierowanie

Powiem tak - oczywiście, jak niektórzy tutaj piszą może być tak, że to wcale nie jest Twoja wina, ale...
jeżeli sama czujesz, że miewasz humory, że jesteś nerwowa i byle co jest w stanie wyprowadzić Cię z równowagi to może warto zbadać hormony tarczycy? Naprawdę nieustabilizowana gospodarka hormonalna potrafi nabroić, wiem coś o tym :)
Tym bardziej, że wspominałaś, że byłaś kierowana na badania krwi (więc pewnie były jakieś powody). Nie bagatelizuj tego, tylko naprawdę zrób badania chociażby dla spokoju sumienia. 
Trzymam kciuki! :)

Pasek wagi

odpowiem ci na wlasnym przykladzie, byłam z facetem i klocilismy sie przewaznie  z mojej winy a on byl cierpliwy i ktoregos dnia nie wytrzymal zostawil mnie a ja...po wielu miesiacach zobaczyłam rzeczy, któeych nie widziałam bedac w nim, on mial nie do konca jasna sytuacje z eks zona-wedlug mnie,bo jak na rozwiedzioych ludzi mieli dzine stosunki i kontakt ze soba i ja podsmiawomie dazylam do klotni z nim a dzisiaj wiem ze to nie byla milosc a my sie nie dopasowalismy

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.