- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 marca 2020, 03:35
Długo się zastanawiałam, czy pisać ten wątek, ale chyba potrzebuję spojrzenia osób z boku. Sprawa wygląda tak. Mam 23 lata. W październiku 2018 roku poznałam chłopaka 4 lata starszego i od tamtej pory jesteśmy razem. Zarówno ja, jak i K nie mieliśmy przedtem poważnego związku. On mieszka z rodzicami i starszym bratem. Ja w wynajmowanym mieszkaniu ze wspołokatorką. Od początku spotykamy się tylko i wyłącznie u mnie. Przez kilka pierwszych tygodni nie przeszkadzało mi to, bo z natury jestem dość wstydliwa i nie chciałam na początku związku poznawać od razu jego rodziny. No ale tak mijały tygodnie, miesiące.. W lipcu poznał całą moją rodzinę - przyjechali do mnie z okazji urodzin (rodzice i moje starsze rodzeństwo z rodzinami - ja mieszkam w mieście studenckim). Jesteśmy całkiem zgraną rodziną, możemy na sobie polegać i jesteśmy zawsze za sobą. Polubili się, spotkanie "zapoznawcze" wyszło całkiem nieźle. Od tamtej pory parę razy jeszcze się widzieli (wesele u mnie w rodzinie, odwiedziny). No, ale przejdźmy do sedna. Jesteśmy z K razem już prawie 1,5 roku. Ja, mimo że jego rodzina mieszka w tym samym mieście, dalej ich nie poznałam.. Wiem, to wygląda jakby koleś prowadził podwójne życie. Ale zapewniam że tak nie jest. Relacje między jego rodzicami są dość napięte - ciągle się kłócą, żyją razem ale jednak osobno, ciągle się kłócą. Dodatkowo wydaje się, że jego mama jest aż nadto opiekuńcza. Jego rodzina nie wygląda tak jak moja - nie spędzają razem czasu, nie jedzą wspólnie posiłków, nie wyjeżdżają razem. K często mówi jak go wkurzą, że najchętniej to by urwał z nimi kontakt. Ale to tylko takie gadanie w złości. Nie ukrywam, po kilku miesiącach zaczęło mi to przeszkadzać, że nie znam ani jego rodziców, ani brata ani nawet znajomych (znajomych poznałam na sylwestrze, polubiliśmy się). Kilkukrotnie poruszyłam ten temat, ale za każdym razem wychodziła z tego "kłótnia". Nie rozumiałam, dlaczego nie chce mnie z nimi zapoznać. Ostatnim razem poruszyłam ten temat w związku z kwarantanną - jako że ja siedziałam w mieszkaniu sama, a on pracował zdalnie, zażartowałam że przyjadę do niego - on będzie sobie pracował, a ja będę głaskać jego psy. Zaśmiał się i zmienił temat. Nie wytrzymałam i powiedziałam, że już bardziej chamsko nie mogłam się wprosić do niego. No i zaczęliśmy rozmawiać.. za każdym razem powtarzał że on nikogo nie przyprowadza do domu, ani kolegów, ani dziewczyny. Powiedziałam, że ja nie jestem zwykłym kolegą, a przede mną nie miał kogo zapraszać. W końcu wydusił z siebie, że pewnie by mnie polubili, ale na pewno mama dzwoniłaby do każdej koleżanki i opowiadała o mnie, a gdyby mnie jednak nie polubili, to mogłabym być pewna że urwałby z nimi kontakt. (Swoją drogą, nie wiem czemu mieliby mnie nie polubić..) Poza tym, nigdy nie przyprowadzał dziewczyny do domu i nie bardzo wie, jakby to miało wyglądać. No bo nie wyjdziemy razem na obiad (z moją rodziną wyszliśmy), bo oni nigdy nigdzie razem nie wychodzą. Nie przyjdę na obiad, bo nie jedzą wspólnie. I co, mam przyjść i razem oglądać TV? Wiedzą o moim istnieniu - jego mama czasem zapyta co u mnie, każe mnie pozdrowić.. hitem było to, jak dostałam od niej prezent - szkatułkę na biżuterię. Ostatnio zapytała nawet kiedy w końcu mnie przyprowadzi - K odparł, że "no niedługo będzie trzeba" (mnie tak zbywał od początku mojego czepialstwa).
Powiedziałam, że ostatni raz poruszyłam ten temat i będę czekać aż będzie w końcu na to gotowy, bo nie ma sensu za każdym razem się o to kłócić - powiedziałam, że męczy mnie ta sytuacja, bo czuję, jakby izolował mnie od wszystkich - znajomych też poznałam po ponad roku bycia razem.. No i dałam spokój.. Ale męczyć dalej mnie to nie przestało..
26 marca 2020, 11:52
Takie coś to można do koleżanki mówić, a nie że dziewczynie się nie ufa.no dobra, nie zauważyłam, że mieszka u nich. Ale - jak ktoś powiedział - może chcę, bo im pomaga czy coś. Nie chce się zwierzać, bo autorka jest napastliwa i jej nie ufa??Na Boga on ma 27lat a nie 17... Facet powinien stawić czoła trudnej sytuacji i raz chociaż przedstawić swoją partnerkę rodzinie. Poza tym... Skoro oni są tacy źli i niedobrzy to co 27latek jeszcze robi mieszkając u nich?
26 marca 2020, 11:58
Cóż, może tak, może nie. Ludzie są różni i po półtora roku wcale nie muszą czuć, że związek jest poważny.Takie coś to można do koleżanki mówić, a nie że dziewczynie się nie ufa.no dobra, nie zauważyłam, że mieszka u nich. Ale - jak ktoś powiedział - może chcę, bo im pomaga czy coś. Nie chce się zwierzać, bo autorka jest napastliwa i jej nie ufa??Na Boga on ma 27lat a nie 17... Facet powinien stawić czoła trudnej sytuacji i raz chociaż przedstawić swoją partnerkę rodzinie. Poza tym... Skoro oni są tacy źli i niedobrzy to co 27latek jeszcze robi mieszkając u nich?
26 marca 2020, 12:14
Kilka razy odwoziłam go/przyjeżdżałam po niego, więc wiem mniej więcej który to blok. Ale tylko tyle..
26 marca 2020, 12:15
No wydaje mi się, że zarówno u mnie jak i u niego to poważny związek. Planujemy wspólną przyszłość..
26 marca 2020, 12:29
A z drugiej strony, to nawet nie ma znaczenia, czy to poważny związek, czy przelotny, czy planujecie wspólną przyszłość czy nie. Czujesz się źle, że nie poznałaś jego rodziców i masz do tego prawo, i masz też prawo do szczerej rozmowy na ten temat, a nie do ciągłego zbywania.
26 marca 2020, 12:41
No wydaje mi się, że zarówno u mnie jak i u niego to poważny związek. Planujemy wspólną przyszłość..
26 marca 2020, 13:31
Hm... mogę Ci powiedzieć na mojej sytuacji.
Jego mama też o mnie dopytywała, kiedy się poznamy itd. Mój mąż też niechętnie mnie przyprowadzał do domu. W końcu kilka razy przyprowadził, po jakimś czasie Jego mama z babką uznały, że "nie jestem odpowiednia" i na siłę próbowali nas rozdzielić. Później mój ówczesny chłopak wyznał, że było tak "za każdym razem gdy przyprowadzał nową dziewczynę". Żadna matce i babce nie pasowała.
Może chodzi o to samo?
Teraz oczywiście mamy już inne relacje, ale na początku było kiepsko.
Edytowany przez kkasikk 26 marca 2020, 13:32
26 marca 2020, 14:01
Hm... mogę Ci powiedzieć na mojej sytuacji.Jego mama też o mnie dopytywała, kiedy się poznamy itd. Mój mąż też niechętnie mnie przyprowadzał do domu. W końcu kilka razy przyprowadził, po jakimś czasie Jego mama z babką uznały, że "nie jestem odpowiednia" i na siłę próbowali nas rozdzielić. Później mój ówczesny chłopak wyznał, że było tak "za każdym razem gdy przyprowadzał nową dziewczynę". Żadna matce i babce nie pasowała. Może chodzi o to samo?Teraz oczywiście mamy już inne relacje, ale na początku było kiepsko.
Z moimi rodzicami bylo podobnie, tzn kazdy zly, mialam paru chlopakow, to trzeciego juz nawet nie chcieli widzieć, tzn nie bylo zainteresowania, nie przyszli, zeby pogadać, tak jak to bylo z rodzicami moich chlopakow, gdzie zawsze bylam wspaniale przyjmowana, rozmawiali ze mna, interesowali sie mną i bylo mi przykro, ze moi maja to centralnie w tylku, zwlaszcza mama, bo tata zawsze byl gdzieś z boku, nieobecny. Więc po co mialam zapraszac, zeby sie zle czul u mnie? Dopiero po slubie sie u mnie zmienilo i sa "normalni" a mój tata i moj maz to najlepsi kumple, mimo, ze maz ma 28 a moj tata 75 :D ich gadki sa hitem, ale on zawsze byl taki hmm... "glupkowaty" w zachowaniu, wiec dlatego sie skumali.
26 marca 2020, 14:47
Z moimi rodzicami bylo podobnie, tzn kazdy zly, mialam paru chlopakow, to trzeciego juz nawet nie chcieli widzieć, tzn nie bylo zainteresowania, nie przyszli, zeby pogadać, tak jak to bylo z rodzicami moich chlopakow, gdzie zawsze bylam wspaniale przyjmowana, rozmawiali ze mna, interesowali sie mną i bylo mi przykro, ze moi maja to centralnie w tylku, zwlaszcza mama, bo tata zawsze byl gdzieś z boku, nieobecny. Więc po co mialam zapraszac, zeby sie zle czul u mnie? Dopiero po slubie sie u mnie zmienilo i sa "normalni" a mój tata i moj maz to najlepsi kumple, mimo, ze maz ma 28 a moj tata 75 :D ich gadki sa hitem, ale on zawsze byl taki hmm... "glupkowaty" w zachowaniu, wiec dlatego sie skumali.Hm... mogę Ci powiedzieć na mojej sytuacji.Jego mama też o mnie dopytywała, kiedy się poznamy itd. Mój mąż też niechętnie mnie przyprowadzał do domu. W końcu kilka razy przyprowadził, po jakimś czasie Jego mama z babką uznały, że "nie jestem odpowiednia" i na siłę próbowali nas rozdzielić. Później mój ówczesny chłopak wyznał, że było tak "za każdym razem gdy przyprowadzał nową dziewczynę". Żadna matce i babce nie pasowała. Może chodzi o to samo?Teraz oczywiście mamy już inne relacje, ale na początku było kiepsko.
Ale kurcze nie trzeba od razu oficjalnie przedstawiać rodzicom. To nie jest normalne, że dziewczyna mieszka niedaleko chłopaka, a po 1,5 roku znajomości nie była u niego nigdy w domu, nie wie jak ma w pokoju itp.
Wystarczy czasem z dziewczyną podjechać do własnego domu od tak po prostu, posiedzieć z nią w swoim pokoju, spędzić czas z nią u siebie. Dlaczego on ma tylko do niej przyjeżdżać u u niej się gościć ? U niej się gości, żeruję też na jej kasie , bo mu się pizzy zachciewa.
Jakaś bardzo jednostronna ta relacja.
26 marca 2020, 15:29
Z jednej strony rozumiem, z drugiej nie.
Rozumiem, że może się wstydzić tego, co się dzieje w domu. Może jest gorzej niż Tobie to przedstawił, może dzieje się jeszcze coś o czym nie wiesz i on się boi, że z tego powodu go zostawisz.
Z drugiej strony jesteście razem już jakiś dłuższy czas i jeśli on chce być z Tobą dalej to powinien się liczyć z tym, że w końcu będzie musiał Ci o tym powiedzieć/pokazać...przecież nie da się tak w nieskończoność.