Temat: Nie chce przedstawić mnie rodzinie

Długo się zastanawiałam, czy pisać ten wątek, ale chyba potrzebuję spojrzenia osób z boku. Sprawa wygląda tak. Mam 23 lata. W październiku 2018 roku poznałam chłopaka 4 lata starszego i od tamtej pory jesteśmy razem. Zarówno ja, jak i K nie mieliśmy przedtem poważnego związku. On mieszka z rodzicami i starszym bratem. Ja w wynajmowanym mieszkaniu ze wspołokatorką. Od początku spotykamy się tylko i wyłącznie u mnie. Przez kilka pierwszych tygodni nie przeszkadzało mi to, bo z natury jestem dość wstydliwa i nie chciałam na początku związku poznawać od razu jego rodziny. No ale tak mijały tygodnie, miesiące.. W lipcu poznał całą moją rodzinę - przyjechali do mnie z okazji urodzin (rodzice i moje starsze rodzeństwo z rodzinami - ja mieszkam w mieście studenckim).  Jesteśmy całkiem zgraną rodziną, możemy na sobie polegać i jesteśmy zawsze za sobą. Polubili się, spotkanie "zapoznawcze" wyszło całkiem nieźle. Od tamtej pory parę razy jeszcze się widzieli (wesele u mnie w rodzinie, odwiedziny). No, ale przejdźmy do sedna. Jesteśmy z K razem już prawie 1,5 roku. Ja, mimo że jego rodzina mieszka w tym samym mieście, dalej ich nie poznałam.. Wiem, to wygląda jakby koleś prowadził podwójne życie. Ale zapewniam że tak nie jest. Relacje między jego rodzicami są dość napięte - ciągle się kłócą, żyją razem ale jednak osobno, ciągle się kłócą. Dodatkowo wydaje się, że jego mama jest aż nadto opiekuńcza. Jego rodzina nie wygląda tak jak moja - nie spędzają razem czasu, nie jedzą wspólnie posiłków, nie wyjeżdżają razem. K często mówi jak go wkurzą, że najchętniej to by urwał z nimi kontakt. Ale to tylko takie gadanie w złości. Nie ukrywam, po kilku miesiącach zaczęło mi to przeszkadzać, że nie znam ani jego rodziców, ani brata ani nawet znajomych (znajomych poznałam na sylwestrze, polubiliśmy się). Kilkukrotnie poruszyłam ten temat, ale za każdym razem wychodziła z tego "kłótnia". Nie rozumiałam, dlaczego nie chce mnie z nimi zapoznać. Ostatnim razem poruszyłam ten temat w związku z kwarantanną - jako że ja siedziałam w mieszkaniu sama, a on pracował zdalnie, zażartowałam że przyjadę do niego - on będzie sobie pracował, a ja będę głaskać jego psy. Zaśmiał się i zmienił temat. Nie wytrzymałam i powiedziałam, że już bardziej chamsko nie mogłam się wprosić do niego. No i zaczęliśmy rozmawiać.. za każdym razem powtarzał że on nikogo nie przyprowadza do domu, ani kolegów, ani dziewczyny. Powiedziałam, że ja nie jestem zwykłym kolegą, a przede mną nie miał kogo zapraszać. W końcu wydusił z siebie, że pewnie by mnie polubili, ale na pewno mama dzwoniłaby do każdej koleżanki i opowiadała o mnie, a gdyby mnie jednak nie polubili, to mogłabym być pewna że urwałby z nimi kontakt. (Swoją drogą, nie wiem czemu mieliby mnie nie polubić..) Poza tym, nigdy nie przyprowadzał dziewczyny do domu i nie bardzo wie, jakby to miało wyglądać. No bo nie wyjdziemy razem na obiad (z moją rodziną wyszliśmy), bo oni nigdy nigdzie razem nie wychodzą. Nie przyjdę na obiad, bo nie jedzą wspólnie. I co, mam przyjść i razem oglądać TV? Wiedzą o moim istnieniu - jego mama czasem zapyta co u mnie, każe mnie pozdrowić.. hitem było to, jak dostałam od niej prezent - szkatułkę na biżuterię. Ostatnio zapytała nawet kiedy w końcu mnie przyprowadzi - K odparł, że "no niedługo będzie trzeba" (mnie tak zbywał od początku mojego czepialstwa).

Powiedziałam, że ostatni raz poruszyłam ten temat i będę czekać aż będzie w końcu na to gotowy, bo nie ma sensu za każdym razem się o to kłócić - powiedziałam, że męczy mnie ta sytuacja, bo czuję, jakby izolował mnie od wszystkich - znajomych też poznałam po ponad roku bycia razem.. No i dałam spokój.. Ale męczyć dalej mnie to nie przestało.. 

roogirl napisał(a):

soraka napisał(a):

Wybacz, ale on nie traktuje Cię poważnie. W poważnych związkach nawet jakby coś było nie tak z jego rodziny czy wstydziłaby się biedy to by Ci powiedział. 1.5roku to szmat czasu. Nie ma do Ciebie zaufania więc nawet nie pokazał domu przejazdem. To nie jest dziecko tylko dorosły facet
Jak ona tak na niego napada i straszy, że przyjdzie to facet się boi pokazać gdzie mieszka. Ja tam uważam, że jak ktoś nie ma do mnie zaufania i czegoś mi nie mówi to coś jest ze mną nie tak.. jestem zbyt oceniająca albo krytykująca albo jeszcze coś innego. Także w tym, że facet nie ma do niej zaufania musi być jakaś część jej winy.
dorosły człowiek jak nie ma zaufania to , albo kończy związek i nie żyje w obliczu tajemnicy , bo to nie ma sensu, albo jak coś mu nie pasuje to o tym rozmawia.

soraka napisał(a):

Na Boga on ma 27lat a nie 17... Facet powinien stawić czoła trudnej sytuacji i raz chociaż przedstawić swoją partnerkę rodzinie. Poza tym... Skoro oni są tacy źli i niedobrzy to co 27latek jeszcze robi mieszkając u nich?

🏆

Może problem nie jest w tobie ale w jego rodzinie co jestem w stanie zrozumieć, odpuść i daj mu czas, może się okazać że warto było zwlekać.

 

on chyba sobie to zapoznanie wyobraża że powinno być nie wiadomo jakie oficjalne, że jak przyjdziesz to powinna być kolacja, jakieś kwaty, rozmowa między Waszą czwórką czy ile tam Was jest a jego rodzina to nie ten typ i pewnie wstydzi sie tego. Dla mnie nie ma sensu robienie szopek z zapoznaniem - to nie zaręczyny sprzed 30 lat, gdzie przychodziło się do rodziców w garniturze i bukietem kwiatów. Ja przyszłam do mojego męża po prostu do niego. Wchodząc do mieszkania zapoznał mnie z mamą, bo akurat była w domu, pogadałyśmy chwilę i poszliśmy do niego do pokoju. W międzyczasie ojciec wrócił i jego poznałam a rodzeństwo innego dnia jak akurat wpadli w odwiedzimy do rodziców. Bez żadnej spiny, wyszło to naturalnie. Nikt z nikim nie siedział skrępowany sztucznie przy stole przy obiedzie ani w restauracji i nie wymyślał tematów do rozmowy. Z moimi rodzicami było podobnie. Mąż wpadł do mnie w odwiedziny i poznał moich rodziców a później poszliśmy na spacer sami. Przy każdym kolejnym spotkaniu czy to u mnie czy u niego rozmawialiśmy z "teściami" chwilę i zajmowaliśmy się sobą. Twój facet chyba za bardzo sie spina i przez to ma wrażenie że nie sprosta jakimś twoim oczekiwaniom i sobie pomyślisz, ze jest jakaś patologią. A może ma inne powody - pijącego rodzica, po którym nie wiadomo kiedy i czego się spodziewać? Nie wiem. Fakt, że powinien Ci o tym powiedzieć, ale mój ojciec też lubi sobie popić i ja sie swojemu nie "chwaliłam" bo nie ma czym. Nie poruszałam tego tematu - nie dlatego że mu nie ufałam, tylko dlatego, ze było mi wstyd po prostu najzwyczajniej - choć nie ma w tym żadnej mojej winy. On chce w Twoich oczach wyglądać jak najlepiej i pewnie czegoś się wstydzi - moze biedy, może relacji rodzinnej - nie wiem. W końcu i tak będzie Cię musiał przedstawić.

Pasek wagi

K.dann napisał(a):

staram_sie napisał(a):

a ja tego nie rozumiem. To, że na początku nie chciał zapoznawać - jeszcze ok. Ale on tam mieszka, to jego dom - i nie może do siebie zaprosić swojej kobiety? Nawet nie potrzeba jakiejś oficjalnej wizyty tylko zwykłe odwiedzenie swojego faceta w domu - przy okazji przedstawienie rodziców bez żadnych fajerwerków.A jak są tacy toksyczni to czemu dorosły facet dalej tam tkwi?
No, właśnie.. dziewczyny, ja po 1,5 roku związku nie wiem, gdzie mieszka mój chłopak.. oczywiście, znam okolice, znam ulicę ale to wszystko

a skąd w takim razie u Ciebie ta pewność z pierwszego postu że nie ma żadnego podwójnego życia? Ukrywanie adresu to już w ogóle jakiś kosmos.

Pasek wagi

Chyba nigdy nie zrozumiem parcia na poznawanie rodziny partnera, bo i po co? Z facetem będę żyła, a nie z jego rodziną. Jestem totalnie antyrodzinna, mam swoją rodzinę, która dostarcza mi wystarczająco wrażeń i nie chcę brać sobie na głowę rodziny mojego faceta, mimo że są całkiem sensowni i mają fajne relacje. Jesteśmy razem 3 lata i raz byłam u jego babci, bo mnie dosłownie podszedł i wziął pod włos, a jego mamę poznałam na ulicy podczas przedświątecznych zakupów i trwało to może z 5 minut. Dla mnie wystarczy, więcej mi nie potrzeba.

Zresztą zależy w jakim kręgu się obracasz. Większość moich znajomych mieszka sama lub w mieszkaniach z innymi osobami i ich relacje z rodzicami nie są tak zażyłe, że jeżdżą do siebie na obiadki kilka razy w tygodniu. Raczej bardziej przez telefon/komunikatory ewentualnie syn/córka odwiedza ich sam.

Natomiast mój znajomy, też z bardzo toksycznej i kłótliwej rodziny ma taką dziewczynę, która nie ogarnia, że on po prostu ma beznadziejne relacje z rodzicami i nie ma ochoty obnażać się przed nimi swoim życiem prywatnym i wplątywać ją w całą tą sytuację. Ona ciągle i ciągle wierci mu dziurę w brzuchu o tych rodziców, u których on mieszka w sumie z braku laku, bo z kasą mu się nie układa i żywcem nie ma się za co wynieść. 

Serio, niektórzy mają totalnie fatalne relacje z rodzicami i nie mają ochoty wpuszczać rodziców w swoją prywatę typu związki, znajomi, itp. Szanujmy to, zamiast wpychać się z buciorami. 

Noma_ napisał(a):

soraka napisał(a):

Na Boga on ma 27lat a nie 17... Facet powinien stawić czoła trudnej sytuacji i raz chociaż przedstawić swoją partnerkę rodzinie. Poza tym... Skoro oni są tacy źli i niedobrzy to co 27latek jeszcze robi mieszkając u nich?
?

Pewnie nie stać go na wyprowadzkę. Wbrew pozorom dosyć powszechne zjawisko. 

Askadasunaa napisał(a):

Chyba nigdy nie zrozumiem parcia na poznawanie rodziny partnera, bo i po co? Z facetem będę żyła, a nie z jego rodziną. Jestem totalnie antyrodzinna, mam swoją rodzinę, która dostarcza mi wystarczająco wrażeń i nie chcę brać sobie na głowę rodziny mojego faceta, mimo że są całkiem sensowni i mają fajne relacje. Jesteśmy razem 3 lata i raz byłam u jego babci, bo mnie dosłownie podszedł i wziął pod włos, a jego mamę poznałam na ulicy podczas przedświątecznych zakupów i trwało to może z 5 minut. Dla mnie wystarczy, więcej mi nie potrzeba.Zresztą zależy w jakim kręgu się obracasz. Większość moich znajomych mieszka sama lub w mieszkaniach z innymi osobami i ich relacje z rodzicami nie są tak zażyłe, że jeżdżą do siebie na obiadki kilka razy w tygodniu. Raczej bardziej przez telefon/komunikatory ewentualnie syn/córka odwiedza ich sam.Natomiast mój znajomy, też z bardzo toksycznej i kłótliwej rodziny ma taką dziewczynę, która nie ogarnia, że on po prostu ma beznadziejne relacje z rodzicami i nie ma ochoty obnażać się przed nimi swoim życiem prywatnym i wplątywać ją w całą tą sytuację. Ona ciągle i ciągle wierci mu dziurę w brzuchu o tych rodziców, u których on mieszka w sumie z braku laku, bo z kasą mu się nie układa i żywcem nie ma się za co wynieść. Serio, niektórzy mają totalnie fatalne relacje z rodzicami i nie mają ochoty wpuszczać rodziców w swoją prywatę typu związki, znajomi, itp. Szanujmy to, zamiast wpychać się z buciorami. 

Dziewczyna tworząca poważny związek ma prawo wiedzieć w jaką rodzinę się ładuje , jakich dziadków będzie miało jej dziecko, jakiej teściowej będzie pomagać na starość, jakie są tradycje w rodzinie. Faceta bierze się z całym majdanem, jego rodzina, tradycja, relacjami i wspomnieniami. Co dziewczyna ma poznać teściów na ślubie? Może wladuje się w rodzinę z długami, a jej facet będzie cały czas sponsorował kredyty rodziców, a ona i dziecko będą tynk gryzli. Ma prawo wiedzieć.

Po co taki związek jak facet traktuje dziewczynę jak koleżankę ? Co to za związek jak facet nie chce się otworzyć i zwierzyć?

Noma_ napisał(a):

Askadasunaa napisał(a):

Chyba nigdy nie zrozumiem parcia na poznawanie rodziny partnera, bo i po co? Z facetem będę żyła, a nie z jego rodziną. Jestem totalnie antyrodzinna, mam swoją rodzinę, która dostarcza mi wystarczająco wrażeń i nie chcę brać sobie na głowę rodziny mojego faceta, mimo że są całkiem sensowni i mają fajne relacje. Jesteśmy razem 3 lata i raz byłam u jego babci, bo mnie dosłownie podszedł i wziął pod włos, a jego mamę poznałam na ulicy podczas przedświątecznych zakupów i trwało to może z 5 minut. Dla mnie wystarczy, więcej mi nie potrzeba.Zresztą zależy w jakim kręgu się obracasz. Większość moich znajomych mieszka sama lub w mieszkaniach z innymi osobami i ich relacje z rodzicami nie są tak zażyłe, że jeżdżą do siebie na obiadki kilka razy w tygodniu. Raczej bardziej przez telefon/komunikatory ewentualnie syn/córka odwiedza ich sam.Natomiast mój znajomy, też z bardzo toksycznej i kłótliwej rodziny ma taką dziewczynę, która nie ogarnia, że on po prostu ma beznadziejne relacje z rodzicami i nie ma ochoty obnażać się przed nimi swoim życiem prywatnym i wplątywać ją w całą tą sytuację. Ona ciągle i ciągle wierci mu dziurę w brzuchu o tych rodziców, u których on mieszka w sumie z braku laku, bo z kasą mu się nie układa i żywcem nie ma się za co wynieść. Serio, niektórzy mają totalnie fatalne relacje z rodzicami i nie mają ochoty wpuszczać rodziców w swoją prywatę typu związki, znajomi, itp. Szanujmy to, zamiast wpychać się z buciorami. 
Dziewczyna tworząca poważny związek ma prawo wiedzieć w jaką rodzinę się ładuje , jakich dziadków będzie miało jej dziecko, jakiej teściowej będzie pomagać na starość, jakie są tradycje w rodzinie. Faceta bierze się z całym majdanem, jego rodzina, tradycja, relacjami i wspomnieniami. Co dziewczyna ma poznać teściów na ślubie?Po co taki związek jak facet traktuje dziewczynę jak koleżankę ? Co to za związek jak facet nie chce się otworzyć i zwierzyć?

Widzisz, ja akurat preferuję mniej tradycyjne podejście i wolę facetów, którzy mają rodzinę daleko i ich kontakt opiera się bardziej na dzwonieniu do siebie niż spotykaniu się. Każdy lubi co innego. Trzeba tak szukać, żeby znaleźć to, co nam opowiada, a nie pasuje do ogólnie przyjętego schematu, w który akurat się nie wpisujemy. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.