Temat: Mieszkanie z chłopakiem a wydatki

Niedługo planujemy z chłopakiem razem zamieszkać - wynająć mieszkanie. Ja studiuję i jestem na utrzymaniu rodziców, coś tam próbuje dorobić sobie, ale to grosze, bo studiuje dziennie. Mój chłopak pracuje, całkiem dobrze zarabia. Ale to nie ma znaczenia, bo nie chciałabym, żeby mnie utrzymywał. Chciałabym poradzić się was, jak rozstrzygnąć sprawę zakupów do domu? O tyle, o ile rachunki to sprawa oczywista - na pół, tak nie do końca wiem, jak rozwiązać kwestię zakupów tygodniowych. Ja gotuję na co dzień, robię boxy na uczelnię i chciałabym, żeby on do pracy też je miał (chciałabym żeby choć trochę się zdrowiej odżywiał a nie jeździł do KFC na przerwie🤨). No tylko problem jest w tym, że ja np. zjem na obiad 150g kurczaka, on 450g. Czyli jedna porcja dzienna jego to 3 moje 🙄 myślałam żeby wydzielić sobie miesięcznie pewną kwotę i z tych pieniędzy płacić za tygodniowe zakupy, ale może wy mi coś podpowiecie?

cutcrease napisał(a):

nuta napisał(a):

A poza zamawianiem pizzy w weekend, robicie cos wspolne? Ön przejawia jakas inicjatywe?
Przyjeżdża do mnie w piątek wieczorem i w sobotę rano wyjeżdża (bo ja idę do pracy jak pracuję). Reszte weekendu spędzam już sama. Raczej rzadko gdzieś wychodzimy, jak już to z mojej inicjatywy, bo on lubi siedzieć w domu

Czyli wpada na wieczor - pizza, film, seks,a po sniadaniu wraca do rodzicow.

Tó zwiazek czy jakis uklad?

Jestes Z nim szczesliwa?

staram_sie napisał(a):

cutcrease napisał(a):

nuta napisał(a):

A poza zamawianiem pizzy w weekend, robicie cos wspolne? Ön przejawia jakas inicjatywe?
Przyjeżdża do mnie w piątek wieczorem i w sobotę rano wyjeżdża (bo ja idę do pracy jak pracuję). Reszte weekendu spędzam już sama. Raczej rzadko gdzieś wychodzimy, jak już to z mojej inicjatywy, bo on lubi siedzieć w domu
widzicie się raz w tygodniu i chcecie razem zamieszkać? nie znając się niemal wcale?

Nie! Przyjeżdża do mnie do drugi dzień w tygodniu po pracy i w piątek zawsze nocuje

Powiem tak. Chcecie bawić się w dorosłość to zacznijcie postępować jak dorośli. Wyłóż mu kawę na ławę. Powiedz, ile kasy dostajesz od rodziców, ile przeznaczasz na opłaty, ile zostaje Ci na życie. Powiedz mu, że wiele razy wydawałaś na jego zachcianki ostatnie pieniądze, bo wstydziłaś się odmówić. Powiedz o swoich obawach, o tym, że nie czujesz w nim wparcia itp. Zacznij mówić o swoich uczuciach i o tym, co Ci się nie podoba/ podoba/ jakie masz oczekiwania, bo mieszkanie razem to nie nocowanie raz w tygodniu i wracanie do ciepłego k..dołka.

Pasek wagi

cutcrease napisał(a):

staram_sie napisał(a):

cutcrease napisał(a):

nuta napisał(a):

A poza zamawianiem pizzy w weekend, robicie cos wspolne? Ön przejawia jakas inicjatywe?
Przyjeżdża do mnie w piątek wieczorem i w sobotę rano wyjeżdża (bo ja idę do pracy jak pracuję). Reszte weekendu spędzam już sama. Raczej rzadko gdzieś wychodzimy, jak już to z mojej inicjatywy, bo on lubi siedzieć w domu
widzicie się raz w tygodniu i chcecie razem zamieszkać? nie znając się niemal wcale?
Nie! Przyjeżdża do mnie do drugi dzień w tygodniu po pracy i w piątek zawsze nocuje

dla mnie to jak go opisujesz, jego zachowania etc. dyskwalifikuje go jako kogoś z kim chciałabym budować przyszłość. Zastanawiałaś się kiedyś co by było np. jak zajdziesz w ciążę?

Pasek wagi

Czyli nigdzie nie chodzicie, tylko on przyjeżdża w piątek, kupujesz mu jedzenie, słodycze, zamawiasz pizzę, dajesz nocleg, seks, gotujesz mu na wynos i wraca do domu? Aż do nastepnego tygodnia? Facet marzenie. 

Pasek wagi

Przestańcie po dziewczynie jeździć. Każdy z nas kiedyś był na miejscu jej chłopaka, który nie zna życia i finansów, serio. I podkreślanie jakie Wy samodzielne finansowo byłyście i jesteście dziewczynie nie pomoże, skoro ma blokadę przed rozmawianiem o pieniądzach. Wbrew pozorom w PL temat kasy to temat tabu. Nie wypada przyznać się, że kasy nie ma, bo jak to? Nie radzisz sobie finansowo? Nie bez powodu w PL ludzie są tak mocno zakredytowani na konsumpcję. 

Autorko, nie przejmuj się tą krytyką, bo tu w każdym temacie o związku jest rzuć go, rzuć, a potem się okazuje, że inne forumowiczki nie takie kwiatki mają we własnym domu. Zacznij pracować nad sobą i swoim podejściem do finansów. Nad luzem do tego, że nie masz kasy i nad tym, żeby na siłę nie udowadniać innym, że tą kasę masz. Nie warto wychylać się przed szereg z fundowaniem pizzy, słodyczy itp, bo tak naprawdę to na pizzę dla Twojego chłopaka zarabiają Twoi rodzice. Możliwe, że bardzo ciężko. Ja uwielbiam jeść na mieście, naprawdę, sprawia mi to ogromną frajdę, ale mogłam sobie na to pozwolić, bo miałam pracę, potem oszczędności, a teraz sytuacja z pracą jest mocno nieciekawa i wierz mi, zarobienie 50 zł na pizzę dla Ciebie i dla partnera to ogromne wyzwanie. Nie jestem zwolenniczką trzymania kasy w swoim portfelu i patrzenia na partnera wilkiem z powodu finansów, bo bardzo miło jest kogoś, gdzieś zaprosić, zabrać, sprawić przyjemność, ale równie miło jest być na miejscu tej osoby zabieranej, dopieszczonej, którą zabrano i nie oczekiwano od niej kasy. To bardzo zdrowe, a Ty już patrzysz na swojego partnera wilkiem z powodu pieniędzy, więc zdrowo nie jest. Dlatego skup się na tym, żeby z tych 650 zł rozpieszczać siebie, a nie jego, bo kasy masz mało, naprawdę mało. Dla mnie w tym momencie życia niewyobrażalnie mało i nie ma w tej malutkiej kwocie środków na co tygodniową pizzę dla Ciebie i dla partnera. Tak jak ktoś pisał to jakieś 150 zł. Sporo pieniędzy do wydania na siebie, dzięki którym mogłabyś się poczuć lepiej, czegoś nauczyć, pojechać gdzieś, zobaczyć coś, przeżyć albo zwyczajnie zaoszczędzić. Szkoda tego przejadać. Skoro i tak ta kasa była wydawana, to zacznij ją na siebie wydawać. Od razu poczujesz się lepiej i zobaczysz jak Twój partner odnajduje się na dłuższą metę w sytuacji, gdy to on będzie musiał płacić. Zapłaci? Będzie unikał? Z czasem przekona się do płacenia? 

Askadasunaa napisał(a):

Przestańcie po dziewczynie jeździć. Każdy z nas kiedyś był na miejscu jej chłopaka, który nie zna życia i finansów, serio. I podkreślanie jakie Wy samodzielne finansowo byłyście i jesteście dziewczynie nie pomoże, skoro ma blokadę przed rozmawianiem o pieniądzach. Wbrew pozorom w PL temat kasy to temat tabu. Nie wypada przyznać się, że kasy nie ma, bo jak to? Nie radzisz sobie finansowo? Nie bez powodu w PL ludzie są tak mocno zakredytowani na konsumpcję. Autorko, nie przejmuj się tą krytyką, bo tu w każdym temacie o związku jest rzuć go, rzuć, a potem się okazuje, że inne forumowiczki nie takie kwiatki mają we własnym domu. Zacznij pracować nad sobą i swoim podejściem do finansów. Nad luzem do tego, że nie masz kasy i nad tym, żeby na siłę nie udowadniać innym, że tą kasę masz. Nie warto wychylać się przed szereg z fundowaniem pizzy, słodyczy itp, bo tak naprawdę to na pizzę dla Twojego chłopaka zarabiają Twoi rodzice. Możliwe, że bardzo ciężko. Ja uwielbiam jeść na mieście, naprawdę, sprawia mi to ogromną frajdę, ale mogłam sobie na to pozwolić, bo miałam pracę, potem oszczędności, a teraz sytuacja z pracą jest mocno nieciekawa i wierz mi, zarobienie 50 zł na pizzę dla Ciebie i dla partnera to ogromne wyzwanie. Nie jestem zwolenniczką trzymania kasy w swoim portfelu i patrzenia na partnera wilkiem z powodu finansów, bo bardzo miło jest kogoś, gdzieś zaprosić, zabrać, sprawić przyjemność, ale równie miło jest być na miejscu tej osoby zabieranej, dopieszczonej, którą zabrano i nie oczekiwano od niej kasy. To bardzo zdrowe, a Ty już patrzysz na swojego partnera wilkiem z powodu pieniędzy, więc zdrowo nie jest. Dlatego skup się na tym, żeby z tych 650 zł rozpieszczać siebie, a nie jego, bo kasy masz mało, naprawdę mało. Dla mnie w tym momencie życia niewyobrażalnie mało i nie ma w tej malutkiej kwocie środków na co tygodniową pizzę dla Ciebie i dla partnera. Tak jak ktoś pisał to jakieś 150 zł. Sporo pieniędzy do wydania na siebie, dzięki którym mogłabyś się poczuć lepiej, czegoś nauczyć, pojechać gdzieś, zobaczyć coś, przeżyć albo zwyczajnie zaoszczędzić. Szkoda tego przejadać. Skoro i tak ta kasa była wydawana, to zacznij ją na siebie wydawać. Od razu poczujesz się lepiej i zobaczysz jak Twój partner odnajduje się na dłuższą metę w sytuacji, gdy to on będzie musiał płacić. Zapłaci? Będzie unikał? Z czasem przekona się do płacenia? 

Naprawdę nie widzisz paradoksu w "rozpieszczaniu" partnera przez osobę, która jest młodsza, nie ma własnych pieniędzy, dostaje kasę od rodziców i ma znacznie mniejszy budżet od rozpieszczanego? 

PowrozeJarmuzem napisał(a):

Askadasunaa napisał(a):

Przestańcie po dziewczynie jeździć. Każdy z nas kiedyś był na miejscu jej chłopaka, który nie zna życia i finansów, serio. I podkreślanie jakie Wy samodzielne finansowo byłyście i jesteście dziewczynie nie pomoże, skoro ma blokadę przed rozmawianiem o pieniądzach. Wbrew pozorom w PL temat kasy to temat tabu. Nie wypada przyznać się, że kasy nie ma, bo jak to? Nie radzisz sobie finansowo? Nie bez powodu w PL ludzie są tak mocno zakredytowani na konsumpcję. Autorko, nie przejmuj się tą krytyką, bo tu w każdym temacie o związku jest rzuć go, rzuć, a potem się okazuje, że inne forumowiczki nie takie kwiatki mają we własnym domu. Zacznij pracować nad sobą i swoim podejściem do finansów. Nad luzem do tego, że nie masz kasy i nad tym, żeby na siłę nie udowadniać innym, że tą kasę masz. Nie warto wychylać się przed szereg z fundowaniem pizzy, słodyczy itp, bo tak naprawdę to na pizzę dla Twojego chłopaka zarabiają Twoi rodzice. Możliwe, że bardzo ciężko. Ja uwielbiam jeść na mieście, naprawdę, sprawia mi to ogromną frajdę, ale mogłam sobie na to pozwolić, bo miałam pracę, potem oszczędności, a teraz sytuacja z pracą jest mocno nieciekawa i wierz mi, zarobienie 50 zł na pizzę dla Ciebie i dla partnera to ogromne wyzwanie. Nie jestem zwolenniczką trzymania kasy w swoim portfelu i patrzenia na partnera wilkiem z powodu finansów, bo bardzo miło jest kogoś, gdzieś zaprosić, zabrać, sprawić przyjemność, ale równie miło jest być na miejscu tej osoby zabieranej, dopieszczonej, którą zabrano i nie oczekiwano od niej kasy. To bardzo zdrowe, a Ty już patrzysz na swojego partnera wilkiem z powodu pieniędzy, więc zdrowo nie jest. Dlatego skup się na tym, żeby z tych 650 zł rozpieszczać siebie, a nie jego, bo kasy masz mało, naprawdę mało. Dla mnie w tym momencie życia niewyobrażalnie mało i nie ma w tej malutkiej kwocie środków na co tygodniową pizzę dla Ciebie i dla partnera. Tak jak ktoś pisał to jakieś 150 zł. Sporo pieniędzy do wydania na siebie, dzięki którym mogłabyś się poczuć lepiej, czegoś nauczyć, pojechać gdzieś, zobaczyć coś, przeżyć albo zwyczajnie zaoszczędzić. Szkoda tego przejadać. Skoro i tak ta kasa była wydawana, to zacznij ją na siebie wydawać. Od razu poczujesz się lepiej i zobaczysz jak Twój partner odnajduje się na dłuższą metę w sytuacji, gdy to on będzie musiał płacić. Zapłaci? Będzie unikał? Z czasem przekona się do płacenia? 
Naprawdę nie widzisz paradoksu w "rozpieszczaniu" partnera przez osobę, która jest młodsza, nie ma własnych pieniędzy, dostaje kasę od rodziców i ma znacznie mniejszy budżet od rozpieszczanego? 

Widzę doskonale, ale wsiadłyście na dziewczynę za bardzo. 

Zucchini napisał(a):

Czyli nigdzie nie chodzicie, tylko on przyjeżdża w piątek, kupujesz mu jedzenie, słodycze, zamawiasz pizzę, dajesz nocleg, seks, gotujesz mu na wynos i wraca do domu? Aż do nastepnego tygodnia? Facet marzenie

hehehehe

Ja bym powiedziala, w czepku urodzony, ze tak mu sie poszczescilo. Nic nie musi, wystarczy, ze jest. Zero inicjatywy, pizza, piwo, film. Wszystko po najmniejszej linii oporu. 

Autorka jest mloda i nie ma wymagan wzgledem facetow. Nie postawi sie, bo sam fakt, ze jest w zwiazku jej wystarcza. 

Moze ja tez taka bylam 10 lat temu, ale na szczescie przejrzalam na oczy.

Nie mowie, zeby od razu sie rozstawac, zawsze warto rozmawiac, ale moze lepiej troche poczekac z tym zamieszkaniem. Wspolne mieszkanie na zasadzie jakos to bedzie, skonczy sie niewypalem. Ty bedziesz wiecej wydawac, on bedzie mial wiecej obowiazkow, a jak cos strzeli focha i pojdzie do rodzicow, a Ty zostaniesz w mieszkaniu z rachunkami. Umowy o wynajem z dnia na dzien nie da zerwac i jeszcze kosztow mozna sobie narobic. 

Nie wiem, mnie taki nudny zwiazek, na kanapie i w lozku, by nie pasowal. Wspolne zamieszkanie, to moze byc szok, bo trzeba sprzatac, robic wieksze zakupy i wiecej czasu ze soba spedzac. 

Askadasunaa napisał(a):

PowrozeJarmuzem napisał(a):

Askadasunaa napisał(a):

Przestańcie po dziewczynie jeździć. Każdy z nas kiedyś był na miejscu jej chłopaka, który nie zna życia i finansów, serio. I podkreślanie jakie Wy samodzielne finansowo byłyście i jesteście dziewczynie nie pomoże, skoro ma blokadę przed rozmawianiem o pieniądzach. Wbrew pozorom w PL temat kasy to temat tabu. Nie wypada przyznać się, że kasy nie ma, bo jak to? Nie radzisz sobie finansowo? Nie bez powodu w PL ludzie są tak mocno zakredytowani na konsumpcję. Autorko, nie przejmuj się tą krytyką, bo tu w każdym temacie o związku jest rzuć go, rzuć, a potem się okazuje, że inne forumowiczki nie takie kwiatki mają we własnym domu. Zacznij pracować nad sobą i swoim podejściem do finansów. Nad luzem do tego, że nie masz kasy i nad tym, żeby na siłę nie udowadniać innym, że tą kasę masz. Nie warto wychylać się przed szereg z fundowaniem pizzy, słodyczy itp, bo tak naprawdę to na pizzę dla Twojego chłopaka zarabiają Twoi rodzice. Możliwe, że bardzo ciężko. Ja uwielbiam jeść na mieście, naprawdę, sprawia mi to ogromną frajdę, ale mogłam sobie na to pozwolić, bo miałam pracę, potem oszczędności, a teraz sytuacja z pracą jest mocno nieciekawa i wierz mi, zarobienie 50 zł na pizzę dla Ciebie i dla partnera to ogromne wyzwanie. Nie jestem zwolenniczką trzymania kasy w swoim portfelu i patrzenia na partnera wilkiem z powodu finansów, bo bardzo miło jest kogoś, gdzieś zaprosić, zabrać, sprawić przyjemność, ale równie miło jest być na miejscu tej osoby zabieranej, dopieszczonej, którą zabrano i nie oczekiwano od niej kasy. To bardzo zdrowe, a Ty już patrzysz na swojego partnera wilkiem z powodu pieniędzy, więc zdrowo nie jest. Dlatego skup się na tym, żeby z tych 650 zł rozpieszczać siebie, a nie jego, bo kasy masz mało, naprawdę mało. Dla mnie w tym momencie życia niewyobrażalnie mało i nie ma w tej malutkiej kwocie środków na co tygodniową pizzę dla Ciebie i dla partnera. Tak jak ktoś pisał to jakieś 150 zł. Sporo pieniędzy do wydania na siebie, dzięki którym mogłabyś się poczuć lepiej, czegoś nauczyć, pojechać gdzieś, zobaczyć coś, przeżyć albo zwyczajnie zaoszczędzić. Szkoda tego przejadać. Skoro i tak ta kasa była wydawana, to zacznij ją na siebie wydawać. Od razu poczujesz się lepiej i zobaczysz jak Twój partner odnajduje się na dłuższą metę w sytuacji, gdy to on będzie musiał płacić. Zapłaci? Będzie unikał? Z czasem przekona się do płacenia? 
Naprawdę nie widzisz paradoksu w "rozpieszczaniu" partnera przez osobę, która jest młodsza, nie ma własnych pieniędzy, dostaje kasę od rodziców i ma znacznie mniejszy budżet od rozpieszczanego? 
Widzę doskonale, ale wsiadłyście na dziewczynę za bardzo. 

Wiadomo, że najlepszą radą jest zawsze "rzuć go" i "szanuj się dziewczyno" ;)

Ale zupełnie nie zgadzam się z tym, że każdy z nas był na miejscu tego chłopaka, no nie, takie usprawiedliwianie to gruba przesada. Można nie umieć zrobić domowego budżetu, ale żeby postawić znak równości między 1400 a 8000, jeśli dobrze zapamiętałam, to trzeba mieć szczególne... no zdolności, żeby nie było, że za bardzo jeźdżę.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.