- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
31 stycznia 2020, 13:02
Temat z przymrużeniem oka ;) Niedługo wychodzę za mąż, jestem w kilku grupach ślubnych i pojawił się tam temat "czy coś zmieniło się po ślubie" i zdania są podzielone. Niektórzy twierdzą, że ich to umacnia. Moim zdaniem niewiele może się zmienić - mieszkamy razem od lat, żyjemy razem, wszystko jest wspólne, dbamy o siebie. Zmieni się jedynie urzędowo ale w życiu codziennym?
A jak Wasze doświadczenia?
Edytowany przez kreatywnaKreatura 31 stycznia 2020, 13:08
31 stycznia 2020, 13:11
Wychodzę za mąż za parę miesięcy. Wątpię że to coś zmieni prócz tego ze nie będzie już moim konkubentem. Po 7 latach razem zna się swój każdy pierd:)
Małżeństwo nie wiele zmienia. Raczej rodzicielstwo przewraca świat do góry nogami.
31 stycznia 2020, 13:16
Ja tak sobie od dłuższego czasu myślę, że te ślubu to okute w jakieś okrutne zabobony są + sztuczne nakręcanie tego, ile to się po ślubie zmienia i jak to stajemy się syjamskimi bliźniakami albo druga strona barykady - na co to komu.
Na przykład mój partner uparcie twierdzi, że ślub to tylko papier i inne takie frazesy o tym, że to bez sensu. Muszę się go kiedyś zapytać czy mówi tak po to, żeby przypadkiem mi się ślubu z nim nie zachciało, wiecie tak dla zniechęcenia. Ciężko mi zwyczajnie uwierzyć, że facet po 30 nie ma nic głębszego do powiedzenia na temat brania ślubu niż takie wszelakie powtarzane negatywy - to tylko papier/na co to komu/nic to nie zmienia.
Brakuje mi takiego zdroworozsądkowego podejścia w moim otoczeniu do ślubów. Mam albo srających tęczą zwolenników albo żyjących na kocią łapę antagonistów wyrażających się o tej instytucji ze skrajną pogardą. Nie wiem czy w Waszym otoczeniu też tak jest, ale w moim nie da się o ślubie pogadać tak po prostu bez tych wszystkich okołotematycznych poglądów, tak wiecie - zdroworozsądkowo.
31 stycznia 2020, 13:23
Na gorsze nie zmieniło się absolutnie nic.
31 stycznia 2020, 13:24
Co się zmieniło:
- moje nazwisko jest dwuczłonowe,
- wszystkie dokumenty,
- osoba decydująca na wypadek gdybym była w szpitalu nieświadoma,
- dodatkowy spadkobierca,
- możemy rozliczać razem podatek (ale tego nie robimy),
- mówimy sobie czasem "żona i mąż",
- nosimy obrączki i mój wygląda w tym naprawdę dobrze, ma ładne dłonie więc ten błysk metalu fajnie przyciąga wzrok ;)
I tyle chyba. Mieszkaliśmy razem przed ślubem, troszczyliśmy się o siebie, już dawno wszystko było nasze a nie "moje, twoje", związek był mocny i poważny, mogliśmy na siebie liczyć. Traktowaliśmy to poważnie niezależnie od oficjalnego potwierdzenia.
31 stycznia 2020, 13:26
Ja tak sobie od dłuższego czasu myślę, że te ślubu to okute w jakieś okrutne zabobony są + sztuczne nakręcanie tego, ile to się po ślubie zmienia i jak to stajemy się syjamskimi bliźniakami albo druga strona barykady - na co to komu. Na przykład mój partner uparcie twierdzi, że ślub to tylko papier i inne takie frazesy o tym, że to bez sensu. Muszę się go kiedyś zapytać czy mówi tak po to, żeby przypadkiem mi się ślubu z nim nie zachciało, wiecie tak dla zniechęcenia. Ciężko mi zwyczajnie uwierzyć, że facet po 30 nie ma nic głębszego do powiedzenia na temat brania ślubu niż takie wszelakie powtarzane negatywy - to tylko papier/na co to komu/nic to nie zmienia.Brakuje mi takiego zdroworozsądkowego podejścia w moim otoczeniu do ślubów. Mam albo srających tęczą zwolenników albo żyjących na kocią łapę antagonistów wyrażających się o tej instytucji ze skrajną pogardą. Nie wiem czy w Waszym otoczeniu też tak jest, ale w moim nie da się o ślubie pogadać tak po prostu bez tych wszystkich okołotematycznych poglądów, tak wiecie - zdroworozsądkowo.
Na szczescie nie mam w otoczeniu albo zagorzalych przeciwników ani zwolenników. Ślub to była nasza decyzja, my chcielismy, bez nacisków i insynuacji, ze powinno się wziac slub a nie zyc na kocią łapę. Zreszta to swiadomy wybor kazdej osoby, jesli to dla kogos nic nie znaczaca ceremonia i w dodatku krepująca (przysiega na oczach ludzi, niektorych lrepuje baaaardzo) to po co sie zmuszac
31 stycznia 2020, 13:27
Co się zmieniło:- moje nazwisko jest dwuczłonowe, - wszystkie dokumenty, - osoba decydująca na wypadek gdybym była w szpitalu nieświadoma, - dodatkowy spadkobierca, - możemy rozliczać razem podatek (ale tego nie robimy), - mówimy sobie czasem "żona i mąż", - nosimy obrączki i mój wygląda w tym naprawdę dobrze, ma ładne dłonie więc ten błysk metalu fajnie przyciąga wzrok ;) I tyle chyba. Mieszkaliśmy razem przed ślubem, troszczyliśmy się o siebie, już dawno wszystko było nasze a nie "moje, twoje", związek był mocny i poważny, mogliśmy na siebie liczyć. Traktowaliśmy to poważnie niezależnie od oficjalnego potwierdzenia.
31 stycznia 2020, 13:30
jeśli ktoś żyje przed ślubem tak jak po ślubie to co ma się zmienić? Chyba tylko to, że można się wspólnie rozliczyć albo się po sobie dziedziczy. W codziennym życiu się nic nie zmieni, jeśli już życie "jak w małżeństwie" było przed.