Temat: Po ślubie

Temat z przymrużeniem oka ;) Niedługo wychodzę za mąż, jestem w kilku grupach ślubnych i pojawił się tam temat "czy coś zmieniło się po ślubie" i zdania są podzielone. Niektórzy twierdzą, że ich to umacnia. Moim zdaniem niewiele może się zmienić - mieszkamy razem od lat, żyjemy razem, wszystko jest wspólne, dbamy o siebie. Zmieni się jedynie urzędowo ale w życiu codziennym?

A jak Wasze doświadczenia? 

Wychodzę za mąż za parę miesięcy. Wątpię że to coś zmieni prócz tego ze nie będzie już moim konkubentem. Po 7 latach razem zna się swój każdy pierd:) 

Małżeństwo nie wiele zmienia. Raczej rodzicielstwo przewraca świat do góry nogami. 

Ja tak sobie od dłuższego czasu myślę, że te ślubu to okute w jakieś okrutne zabobony są + sztuczne nakręcanie tego, ile to się po ślubie zmienia i jak to stajemy się syjamskimi bliźniakami albo druga strona barykady - na co to komu. 

Na przykład mój partner uparcie twierdzi, że ślub to tylko papier i inne takie frazesy o tym, że to bez sensu. Muszę się go kiedyś zapytać czy mówi tak po to, żeby przypadkiem mi się ślubu z nim nie zachciało, wiecie tak dla zniechęcenia. Ciężko mi zwyczajnie uwierzyć, że facet po 30 nie ma nic głębszego do powiedzenia na temat brania ślubu niż takie wszelakie powtarzane negatywy - to tylko papier/na co to komu/nic to nie zmienia.

Brakuje mi takiego zdroworozsądkowego podejścia w moim otoczeniu do ślubów. Mam albo srających tęczą zwolenników albo żyjących na kocią łapę antagonistów wyrażających się o tej instytucji ze skrajną pogardą. Nie wiem czy w Waszym otoczeniu też tak jest, ale w moim nie da się o ślubie pogadać tak po prostu bez tych wszystkich okołotematycznych poglądów, tak wiecie - zdroworozsądkowo. 

Na gorsze nie zmieniło się absolutnie nic. 

Co się zmieniło:
- moje nazwisko jest dwuczłonowe, 
- wszystkie dokumenty, 
- osoba decydująca na wypadek gdybym była w szpitalu nieświadoma, 
- dodatkowy spadkobierca, 
- możemy rozliczać razem podatek (ale tego nie robimy), 
- mówimy sobie czasem "żona i mąż", 
- nosimy obrączki i mój wygląda w tym naprawdę dobrze, ma ładne dłonie więc ten błysk metalu fajnie przyciąga wzrok ;) 


I tyle chyba. Mieszkaliśmy razem przed ślubem, troszczyliśmy się o siebie, już dawno wszystko było nasze a nie "moje, twoje", związek był mocny i poważny, mogliśmy na siebie liczyć. Traktowaliśmy to poważnie niezależnie od oficjalnego potwierdzenia. 

Askadasunaa napisał(a):

Ja tak sobie od dłuższego czasu myślę, że te ślubu to okute w jakieś okrutne zabobony są + sztuczne nakręcanie tego, ile to się po ślubie zmienia i jak to stajemy się syjamskimi bliźniakami albo druga strona barykady - na co to komu. Na przykład mój partner uparcie twierdzi, że ślub to tylko papier i inne takie frazesy o tym, że to bez sensu. Muszę się go kiedyś zapytać czy mówi tak po to, żeby przypadkiem mi się ślubu z nim nie zachciało, wiecie tak dla zniechęcenia. Ciężko mi zwyczajnie uwierzyć, że facet po 30 nie ma nic głębszego do powiedzenia na temat brania ślubu niż takie wszelakie powtarzane negatywy - to tylko papier/na co to komu/nic to nie zmienia.Brakuje mi takiego zdroworozsądkowego podejścia w moim otoczeniu do ślubów. Mam albo srających tęczą zwolenników albo żyjących na kocią łapę antagonistów wyrażających się o tej instytucji ze skrajną pogardą. Nie wiem czy w Waszym otoczeniu też tak jest, ale w moim nie da się o ślubie pogadać tak po prostu bez tych wszystkich okołotematycznych poglądów, tak wiecie - zdroworozsądkowo. 
 

Na szczescie nie mam w otoczeniu albo zagorzalych przeciwników ani zwolenników. Ślub to była nasza decyzja, my chcielismy, bez nacisków i insynuacji, ze powinno się wziac slub a nie zyc na kocią łapę. Zreszta to swiadomy wybor kazdej osoby, jesli to dla kogos nic nie znaczaca ceremonia i w dodatku krepująca (przysiega na oczach ludzi, niektorych lrepuje baaaardzo) to po co sie zmuszac 

bridetobee napisał(a):

Co się zmieniło:- moje nazwisko jest dwuczłonowe, - wszystkie dokumenty, - osoba decydująca na wypadek gdybym była w szpitalu nieświadoma, - dodatkowy spadkobierca, - możemy rozliczać razem podatek (ale tego nie robimy), - mówimy sobie czasem "żona i mąż", - nosimy obrączki i mój wygląda w tym naprawdę dobrze, ma ładne dłonie więc ten błysk metalu fajnie przyciąga wzrok ;) I tyle chyba. Mieszkaliśmy razem przed ślubem, troszczyliśmy się o siebie, już dawno wszystko było nasze a nie "moje, twoje", związek był mocny i poważny, mogliśmy na siebie liczyć. Traktowaliśmy to poważnie niezależnie od oficjalnego potwierdzenia. 
Szczegolnie tuz po slubie tez tak duza satysfakcje Ci dawalo patrzenie na jego dlon z obraczką? :) albo sukniecie obraczki o szklanę. Albo ja taka świrnięta

Czuje ze jest moja rodzina tak naprawde teraz

jeśli ktoś żyje przed ślubem tak jak po ślubie to co ma się zmienić? Chyba tylko to, że można się wspólnie rozliczyć albo się po sobie dziedziczy. W codziennym życiu się nic nie zmieni, jeśli już życie "jak w małżeństwie" było przed.

Pasek wagi

Nas to jak najbardziej umocniło i mam wrażenie co zabrzmi dziwnie, że jeszcze bardziej (prócz miłości bo to z czasem jednak cichnie) się polubiliśmy. No i jakoś naturalnie pojawiła się u nas równocześnie chęć na dopełnienie rodziny dzieckiem.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.