- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 października 2019, 10:45
Z góry mówię, że post ma na celu użalania się nad sobą i swoim życiem więc jeśli nie macie ochoty czytać tego w ten niedzielny piękny poranek to uciekajcie stąd :D :) Nie mam chyba z kim o tym pogadać albo po prostu nie chce przyznać się przed najbliższymi, że nie ogarniam swojego życia. Czuję, że wszystko mnie przytłacza, zaczynając od pracy, którą chciałabym zmienić, mieszkania na którym jest bezsensowny kredyt, szkoły bo nie wiem czego chciałabym się uczyć ale może po kolei.
Przeprowadziliśmy się niedawno z narzeczonym do jego mieszkania, niby powinnam się cieszyć bo jesteśmy na swoim, nie tułamy się po wynajmowanych kawalerkach. Mieszkanie musimy spłacać bo jest na nim kredyt, który wzięli rodzice mojego chłopaka. Tu sprawa jest jasna bo to była nasz pomysł żeby tu mieszkać i je spłacać. Teraz jednak nachodzą mnie myśli, że płacimy kupę kasy za mieszkanie średniego standardu, które defacto nie jest moje bo w razie rozstania logiczne jest to, że ja musze się stąd wyprowadzić. Związek układa nam się dobrze, planujemy ślub więc nie mam ogólnie powodów do zmartwień ale nie umiem pozbyć się tych myśli.
Praca to kolejny temat rzeka. Skończyłam studia ale oczywiście nie pracuję w zawodzie bo już w trakcie ich trwania dostałam pracę tu gdzie jestem obecnie. Wtedy wydawało mi się, że mam dobrą pracę i mgr nie jest mi już potrzebny więc na niego nie poszłam. Gdybym miała do czegoś porównać to zajęcie to jestem kimś w rodzaju przedstawiciela handlowego, przy czym nie sprzedaje nic ale poprzez różne działania wpływam na sprzedaż produktów mojej firmy. Brzmi to nawet spoko ale w praktyce jeżdżę na podległe sklepy i oprócz wykonywania raportów w aplikacji, pracuję po prostu fizycznie, towarowanie półek z moimi produktami, wystawianie lokalnych promocji, standów itd., robienie zdjęć, licznie udziałów półkowych itd. Mam samochód służbowy i całkiem ok wynagrodzenie ale czuję, że stać mnie na coś więcej. Byłam na wielu rozmowach, na których wydawało mi się, że wypadłam nieźle a mimo to nadal jestem tu gdzie jestem. Dobija mnie to.
13 października 2019, 19:09
twoje obawy sa jak najbardziej uzasadnione. jesli spłacasz cudzy kredyt i nic z tego nie masz miec to sie ostro frajerzysz. powiedz prosto z mostu, ze jesli masz ten kredyt splacac to chcesz by własność tego mieszkania byla twoja w takiej czesci jaka spłaciłaś kredyt - i uregulujcie sprawe umownie z prawnikiem (i najlepiej tez z notariuszem). co do pracy - jesli czujesz ze pracy w swoim zawodzie nie dostajesz przez brak magistra to oczywistym jest, ze trzeba tego magistra zrobic. moze byc tak, ze potencjalni pracodawcy maja multum osob bez doswiadczenia w twoim wyuczonym zawodzie ale z magistrem, wiec nie maja powodu zatrudniać ciebie
Pisałam już wyżej że bezpośrednio nie spłacam kredytu, placi za to chłopak ale ja ogarniam zakupy do domu na cały miesiąc, on nic mi nie dokłada bo tak się umówiliśmy. Absolutnie nie czuję się wykorzystywana, bardziej chodzi mi o to, że to mieszkanie nie jest warte tego kredytu bo wymaga remontu i szkoda mi jego pieniędzy... Co do przepisania mieszkania na mnie to nawet przez gardło by mi to nie przeszło. Jak mogę oczekiwać że rodzice chłopaka przepiszą je na mnie skoro sami splacali je przez 10 lat ostatnich lat...
Jeśli chodzi o pracę z mgr to niestety nie jest tak kolorowo. Koleżanka w maju obroniła mgr z administracji i do tej pory nie ma pracy. Ostatecznie poszła pracować za najniższą krajową w mieszkaniówce.
Wiem, że to wszystko jest konsekwencją moich złych wybórw. Dziękuję za wszystkie komentarze, dały mi dużo do myślenia...