- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 października 2019, 04:56
Jak w temacie opisze trochę moją historię, choć jest skomplikowana spróbuję się streścić, aby chociaż trochę nakreślić jak sprawa wygląda. Ponad 4 lata temu podjęłam pracę w jednej firmie. Poszłam tam po rozstaniu, po przeżyciu tragedii (w jednym roku pochowałam prawie całą rodzinę), po operacji po której w ciągu roku przytyłam prawie tyle samo ile ważyłam i w zasadzie nikt nie był w stanie mi pomóc. W każdym razie w pracy trochę odżyłam zajęłam się robotą sprawy finansowe zaczęły się lepiej układać. W pracy poznałam chłopaka w podobnym wieku. Od pierwszego dnia był bardzo pomocny i uczynny. Na imprezie pod wpływem alkoholu posunęliśmy się o krok za daleko. Jednak później nie przekształciło się to w nic więcej. On stwierdził, że wypiliśmy za dużo, a ja wstydziłam się przyznać, że mi na nim zależy. Byłam za bardzo zakompleksiona i przejęta swoją otyłością, że być może nie chciałam wtedy znać odpowiedzi tylko wolałam żyć złudzeniami, że być może z czasem coś się zmieni i będziemy razem. Jednak miałam bardzo niską samoocenę i wyobrażałam sobie, że taki chłopak mnie nigdy nie zechce. Mijał czas byliśmy na stopie koleżeńskiej wychodziliśmy wspólnie z innymi ludźmi po pracy. Zwierzał się, że wszyscy znajomi już się pożenili, a on jest w takim wieku, że już chyba grozi mu "starokawalerstwo". Jednak któregoś dnia do innego działu przyszła nowa dziewczyna dużo młodsza od niego. Koleżanki z pracy ich zeswatały zaczęli się spotykać. Pytałam się czy duża różnica wieku mu nie przeszkadza (11 lat gdzie on był wtedy 30 latkiem ona 19 letnią studentką). Stwierdził, że sam nie wie czego chce i jest na etapie poszukiwań ona z kolei na początku twierdziła, że nic z tego nie będzie bo jest dla niej za stary. O dziwo dziewczyna również jak ja wtedy była gruba jedyna przewaga jaką nade mną miała (na tamten czas mój tok myślenia) to wiek. Wychodziliśmy ciągle razem jednak ona ciągle chodziła z nami dochodziło do sytuacji, że ukrywał przede mną fakt, że nikt inny oprócz ich nie idzie i ja kończyłam jako przyzwoitka. Z biegiem czasu żalił się na nią, że jest bardzo zazdrosna zaborcza oseparowała go od kolegów, bo za czasów kiedy nie był z nią co 2 tygodnie mieli męskie wyjście, a teraz ona albo nie pozwala, albo idzie z nim jak ogon. Cały czas łudziłam się, że może coś się zmieni, bo przecież różnica wieku co gdzieś się wyszło to ona nie miała tematu do rozmowy siedziała obrażona i kazała mu wracać do domu. Nastapił dzień, w którym jej rodzice przyjechali na zapoznanie z jego rodzicami. Po 2 tygodniach on się nagle jej oświadczył. Byłam zalamana, ale stwierdziłam, że to może jednak nie koniec, bo jak zamieszkają razem może coś nie wyjść - duża różnica wieku plus to, że on do 30 roku życia mieszkał z rodzicami poza tym nie był wcześniej w żadnym poważnym związku. Z tej złości postanowiłam coś zmienić, wiem że z niskich pobudek, bo chciałam mu się spodobać poszłam dio dietetyka zaczęłam chodzić na siłownię. Oni wkrótce zamieszkali razem data ślubu była ustalona moje uczucie powoli zaczęło do niego wygasać. Mimo, że opowiadał że ciągle się kłocą i pytał czy poślubie to się zmieni, że teściowa ciągle się wtrąca W pracy też zaczęło się dziać źle odeszłam, znalazłam inną pracę przez miesiać było ok po czym zaczęłam za nim tęsknić tak jakby ktoś dziecku zabrał lizaka. Szukałam z nim kontaktu cieszyłam sie jak do mnie pisał jednak ja sama nie inicjowałam kontaktów. Powiedział mi, że narzeczona nie chce aby utrzymywał kontakty z koleżankami tym bardziej ze mną. Nasz kontakt ograniczył się wyłącznie do wysyłania życzeń. Zaprosił mnie na imprezę świąteczną, na którą nie rpzyszedł bo ponoć się rozchorował, jednak ludzie mówili, że to jego narzeczona nie pozwoliła mu przyjść. Starałam się o nim nie myśleć gdzuieś tam był z tyłu głowy jednak przyszedł dzień jego ślubu, który bardzo przeżyłam - płakałam prawie cały tydzień. Nikt temu małżeństwu nie dawał za dużych szans poza tym jego koledzy nie przyjechali nawet na ślub być może dlatego, że ona odcięła go od nich. Ja teraz wyglądam zupełnie inaczej, niż jak mnie poznał, jestem szczupła ludzie mnie na ulicy nie poznają. Sama te z się czuję lepiej ze sobą no i teraz moje pytanie. Dowiedziałam się, że się im nie układa, wyprowadził się do rodziców (nie są formalnie w separacji, ani nie złożył papierów o rozwód), we mnie znów zapaliło się światełko jakby był miłością mojego życia. Będzie niedługo okazja żeby się spotkać czy wyznać mu co do niego czuje przez ten cały czas?
13 października 2019, 21:29
słuchaj jeśli on Cię nie chciał rzeczywiście dlatego, że byłaś grubsza to chciałabyś takiego faceta który kocha Cie tylko jak jesteś laska ? a jak przytyjesz po ciąży to co? zostaniesz sama z dzieckiem? bierz się za chłopaka, który pokocha Cie nie tylko za wygląd..
Edytowany przez Despacitoo 13 października 2019, 21:30
14 października 2019, 11:53
słuchaj jeśli on Cię nie chciał rzeczywiście dlatego, że byłaś grubsza to chciałabyś takiego faceta który kocha Cie tylko jak jesteś laska ? a jak przytyjesz po ciąży to co? zostaniesz sama z dzieckiem? bierz się za chłopaka, który pokocha Cie nie tylko za wygląd..
Kochać się raczej za wygląd nie kocha, bo to złudne jest strasznie tj piszesz co jak się człowiek z biegiem czasu zmieni będzie to powód do rozstania? Jednak z drugiej strony wygląd jest bardzo ważny, bo robi to pierwsze wrażenie i od tego zależy czy dana osoba będzie chciała kontynuować to co zaczęła czy nie. Później przychodzą inne kwestie ludzie się do siebie przywiązują przywykają i nie zwracają już uwagi na jakieś drobne mankamenty. Poza tym faceci to wzrokowcy i ja tu nie mówię o drobnej nadwadze rzędu 5-10 kg tylko otyłości. Gdyby tak nie było gdyby wygląd się nie liczył nie dążyłybyśmy do uzyskania lepszej sylwetki, a fora takie jak to nie miałyby prawa bytu. Wiem muszę ochłonąc, bo wciąż to na gorąco biorę i zabrać się za innego bo zmarnuje swój cenny czas na rozmyślanie nad czymś co nie ma sensu.