- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 września 2019, 13:46
Ponad rok temu mój brat miał wypadek. Był to wypadek straszny, gdzie codziennie lekarze powtarzali nam, abyśmy nastawiali się na najgorsze. "jeżeli przeżyje zostanie rośliną" , "proszę szukać kliniki dla "śpiochów", "może być sparaliżowany od głowy w dół" i wieeele innych. Pomimo tych wszystkich słów mój brat po mału daje radę i robi duże postępy , jednak nie mogę się pogodzić z tym, że jest inną osobą. I ogólnie, że miał ten wypadek. Przez kilka dni jest ok (najcześciej jak go widzę) a póżniej non stop płakać mi się chce. Był ktoś w takiej sytuacji?? Jak w końcu pogodzić się z tym wypadkiem?
16 września 2019, 13:56
Nie wiem... Też mam brata, kocham go bardzo, nieraz właśnie myślałam o podobnych sytuacjach i dziękuję Bogu, że jest dobrze... W takim wypadku, jak Twój, no nie wiem, naprawdę całym sercem współczuję Ci, ale i egoistycznie cieszę się, że to "nie mój brat".... A co bym robiła- motywowała go do postępów, pocieszała, a potem pewnie sama płakała, żeby nie słyszał. To są trudne sytuacje, nie da się przewidzieć, jak człowiek się zachowa. Życzę Ci bardzo dużo siły. Pomyśl sobie, że Twoje wsparcie da mu siłę, umysł ludzki ma bardzo dużo możliwości, jeśli tylko w coś uwierzy.
Edytowany przez 16 września 2019, 13:57
16 września 2019, 14:17
To jest jedno z tych ciezkich pytań na ktore nie ma madrej i przynoszacej ulge odpowiedzi. Mozna ta sytuacje zestawic z sytuacja ze komus rodzi sie bardzo chore dziecko ktore jest jedynym takim w calej dalszej i blizszej rodzinie. Naturalnym jest wtedy pytanie: dlaczego ja;a nie na przyklad oni?Czyli rodzina,przyjaciele,sasiedzi; dalsi i blizsi znajomi; obcy ktorych mijamy codziennie. A z drugiej strony dlaczego nie ja? W czym jestem lepszy/gorszy niz inni? Po prostu chyba trzeba powiedziec ze na kogo wypadnie na tego bec.Zycie nie jest latwe i przyjemne. I czesto na pewno nie jest sprawiedliwe.. Jedyne co mozemy zrobic to brac te problemy na klate i zyc kazdym dniem; bo musimy tez pamietac ze nic nie jest na zawsze. Absolutnie kazdy kiedys zmierzyc bedzie sie musial ze smiercia bliskiej osoby; staroscia itp. Wypadek dotknal Twojego brata ale oczywiscie skutki i cierpienie z tego powodu odczuwa cala rodzina.Nie wiem w jakim stanie mentalnym jest Twoj brat ale jezeli jest kontaktowy to po prostu badz zawsze wtedy kiedy Cie potrzebuje, wspieraj w ciazkich momentach i leczeniu ale tez zyj swoim zyciem bo takie umartwianie na pewno nie pomoze mu a wrecz zaszkodzic moze. Zycze duzo sily i dobra.
Edytowany przez magdzisko22 16 września 2019, 14:18
16 września 2019, 14:41
Mam wsparcie męza. Gdyby nie on chyba nie dałabym rady już na początku. Pomimo, że cieżko pracuje, jak tylko wracał do domu opiekował się naszym dzieckiem, gdy ja siedziałam w szpitalu. (byłam prawie codziennie) i mogłam z nim pogadać. Teraz też, ale nie chce już mu dokładać "problemów" swoją osobą. (Oczywiście mam też duzą rodzine i mogłąbym się im wypłakać tylko właśnie o to chodzi, że pomimo tylu rozmów nadal nie potrafię uporać się z tym.)
16 września 2019, 16:15
ja niestety nie mogę również pogodzić się z pewną sytuacją i nie wiem co można Ci doradzić :( sama mam bratanka, któremu niedawno zdiagnozowali porażenie mózgowe. I jak widzę dzieci w jego lub podobnym wieku to płakać mi się chce, że on prawdopodobnie nigdy nie będzie biegał tak jak one.... jest ciężko :( jednak każdy, nawet najmniejszy postęp daje radość i nadzieję że będzie lepiej
16 września 2019, 19:21
Z czasem będzie lepiej
16 września 2019, 19:54
Mogę ci powiedzieć z perspektywy twojego brata- bo w takiej sytuacji byłam. Jego walka o dojście do jakiejś sprawności jest naprawdę bardziej traumatyczna i wyczerpująca psychicznie, niż twój brak pogodzenia się z jego niesprawnością. Natomiast takie podejście bardzo dołuje i obciąża chorego, kiedy potrzebuje on wsparcia i optymistycznego podejścia do każdego drobnego sukcesu i do tego, że nie ma rzeczy niemożliwych jeśli tylko wspieramy się, bardzo chcemy i uparcie do tego dążymy. Przestań roztrząsać to co było pod kątem-dlaczego ja, dlaczego on? Bo niby dlaczego nie? Życie takie jest i wypadki,choroby i inne zdarzenia losowe nie wybierają, nie ma żadnego sensu szukanie w tym jakichkolwiek przyczyn. Jeśli masz napady płaczu i smutku nad którym nie masz kontroli poszukaj pomocy psychologa, kupuj sobie jakieś choćby ziołowe preparaty uspokajające, wyciszające, trauma dotyka pośrednio też bliskich ale z czasem powinnaś się z nią uporać, zwł jeśli nie będziesz tego roztrząsać w kółko, skupisz się na pozytywach (brat żyje, dochodzi do siebie) i wspieraniu brata..
16 września 2019, 20:41
Z doswiadczenia Ci powiem, ze z czasem bedzie lepiej. Tylko jest jeden warunek. Tego czasu bedzie nieco wiecej niz Ci sie wydaje. To uczy tez cierpliwosci i ogromnej pokory wobec zycia. Bardzo mocno trzymam za niego kciuki.
17 września 2019, 09:39
Moj kuzyn po dwudziestce mial ciezki wypadek, mlody, ambitny chlopak, mial niesprawne obie nogi i musial jezdzic na wozku. Zerwal ze swoja dziewczyna, by nie musiala "zyc z kaleka", przez pierwsze 2-3 lata mial ciezka depresje, no masakra, choc ona sie starala, przychodzila do niego na sile, zalatwiala mu mieszkanie z udogonieniami, samochod, przebierala go etc. Ostatecznie wyszla za niego za maz. :) A on, uwaga.. zostal mistrzem Polski i wicemistrzem swiata w pewnej dyscyplinie dla niepelnosprawnych, caly czas trenuje, jezdzi po calym swiecie, osiaga sukcesy. Mowi, ze ostatecznie nie zaluje tego wypadku. Bedzie lepiej!