Temat: czy za klapsa mozna stracic prawa rodzicielskie?

Rodzice po rozwodzie, opieka naprzemienna.

Dziecko po 2 latach wyjasniania, proszenia, blagania pierwszy raz w zyciu dostalo klapsa od ojca. Miala odkurzyc tylko wlasny pokoj i zaczela rzucac rura od odkurzacza az ja zlamala. 

Sladow nie ma, ale na pewno jeszcze dlugo bedzie w szoku.

Tak sie zastanawiam czy z tego moga byc dalsze konsekwencje.

Przy okazji, kto popiera klapsy jako ostatecznosc?

awokadas - dostala nie za mycie, tylko za celowe zniszczenie czesci do odkurzacza. 

mielismy rozmowe, ze koniec gledzenia o myciu. jak jej dzieci w szkole czy na koloniach powiedza, to wtedy zacznie sie myc. szkoda nerwo na to.

nuta napisał(a):

aleksytymia napisał(a):

popieram klapsy, jak dziecko nie rozumie

Ręce opadają. Jak nie rozumie, to tłumacz. Tłumacz aż zrozumie! Luuudzie, co to w ogóle za podejście?! Klaps jako ostateczność? A czego to ma niby dziecko nauczyć? W czym pomóc? Czy Wy, dorośli, też w szczytowym punkcie awantury i niezrozumienia dajecie sobie klapsy, jako ostateczność? I co, pomaga? :/ :/ :/ 

nuta napisał(a):

dla tego dziecka jedyna jak do tej pory konsekwencja jest gledzenie ojca

No to ojciec ma problem, a nie dziecko. Skoro potrafi tylko ględzić, albo dać klapa. 

Rozwalenie rury w przypływie emocji/frustracji - bad. Plaskacz w dupę w przypływie emocji/frustracji - good. 

OK...

KEYMAK napisał(a):

Nugent napisał(a):

KEYMAK napisał(a):

awokdas napisał(a):

bicie to tylko i wyłącznie dawanie ujścia swoim nerwom... może lepiej wyżyć się na ścianie? ;) czego to dziecko nauczy... najpierw strachu a potem, gdy bedzie starsze, silniejsze przywali matce (lub chociaż odda do przytulku, majac nie mile wspomnienia).
Niebite dzieci też mordują rodziców :) Zresztą kurde nie mówimy o biciu, ale o klapsie. To symbol. 
Symbol czego? Bardzo chciałabym się dowiedzieć. Nieporadności rodzicielskiej? Braku radzenia sobie z negatywnymi emocjami?
kary na ktora gownorob zasłużył i przewagi

Gównorób? Grażyna, serio krówa? Zasłużył?

Mam dziecko z ZA i Bóg mi świadkiem ile razy wyłam w poduszkę z bezsilności. Takie dzieci są krnąbrne, gwałtowne w reakcjach, głośne, nie do opanowania pod względem zasad społecznych, złośliwe... Ale to tylko tak wygląda z boku. Bo te wszystkie zachowania to tylko samoobrona. Dziecko nie umie odnaleźć się w rzeczywistości, jest nieszczęśliwe i nie rozumie dlaczego, nie umie poprosić o pomoc, chce i potrzebuje pomocy ale nie potrafi jej przyjąć... Po prostu ma problem, i broni się jak umie. Często właśnie nawet agresją. Wtedy trzeba je kochać jeszcze bardziej i jeszcze bardziej zadbać o  jego poczucie bezpieczeństwa. Krzyk i bicie, kary, jeszcze bardziej pogłębiają uczucie nieszczęścia u dziecka. Myślę, że Mała doszła do pewnej granicy. Bardzo jej współczuję bo życie z poczuciem, że wszystkim przeszkadza jak zbędny przedmiot musi być cholernie trudne. Powinniście się wstydzić tej słabości i nieporadności wychowawczej, którą okazujecie klapsem. 

nuta napisał(a):

awokadas - dostala nie za mycie, tylko za celowe zniszczenie czesci do odkurzacza. mielismy rozmowe, ze koniec gledzenia o myciu. jak jej dzieci w szkole czy na koloniach powiedza, to wtedy zacznie sie myc. szkoda nerwo na to.

Odpowiesz mi jak sprawdziłas ze nie ma pozostałości po biciu?

Smerfetka860323 napisał(a):

zaprawdeprzekletemiejsce napisał(a):

Smerfetka860323 napisał(a):

To juz nie chodzi o to, ze dzieje sie krzywda fizyczna. Ale psychiczna na pewno! Jak nie dzis to za parę lat. Polska to Polska. Niestety konsekwencji wobec takiego rodzica nikt nie wyciąga. A bardzo szkoda!
A co byś proponowała jako konsekwencję?
W tym konkretnym przypadku? Zalezy ile dziecko ma lat. To jest decydujące.
o ile dobrze pamietam to 6, ale moze 8. choc cos mi bardziej sie kołacze ze jednak 6.

sacria napisał(a):

wcześniej tego nie miałam i wydawałas mi się normalna, aczkolwiek od czasu postu o dziecku uważam że jesteś po prostu podla osoba.  Pisze to z perspektywy bycia macocha. Nie wyobrażam sobie tak traktować dziecka (i nieważne że twój facet go nie chciał - zrobił to niech będzie facetem) i traktować go ciągle jak piąte koło u wozu.  Nie wyobrażam sobie bycia z moim mężem gdybym dostrzegala w nim takie zachowania do najbliższych.  Chyba jesteś z dysfuncjoncyjnego środowiska- matka przez lata nie chce poznać twojego faceta bo nie jest narzeczonym i go nie zaprasza... to jednak bardzo spaczona, dysfunkcyjna relacja więc może będąc wychowana w czymś takim nie umiesz budować normalnych, poprawnych relacji.  pomyślałabym o terapii i przestała psychicznie znęcac się nad dzieckiem, bo u was to ewidentnie z dorosłymi jest problem. 
w innym swoim watku pisala, ze jej facet to dziecko chcial, bylo wyczekane. to teraz go nie chce. 

sacria napisał(a):

wcześniej tego nie miałam i wydawałas mi się normalna, aczkolwiek od czasu postu o dziecku uważam że jesteś po prostu podla osoba.  Pisze to z perspektywy bycia macocha. Nie wyobrażam sobie tak traktować dziecka (i nieważne że twój facet go nie chciał - zrobił to niech będzie facetem) i traktować go ciągle jak piąte koło u wozu.  Nie wyobrażam sobie bycia z moim mężem gdybym dostrzegala w nim takie zachowania do najbliższych.  Chyba jesteś z dysfuncjoncyjnego środowiska- matka przez lata nie chce poznać twojego faceta bo nie jest narzeczonym i go nie zaprasza... to jednak bardzo spaczona, dysfunkcyjna relacja więc może będąc wychowana w czymś takim nie umiesz budować normalnych, poprawnych relacji.  pomyślałabym o terapii i przestała psychicznie znęcac się nad dzieckiem, bo u was to ewidentnie z dorosłymi jest problem. 

moja mama jest osoba bardzo religijna i praktykujaca, co bardzo szanuje. ona tez szanuje moj styl zycia (nie ma pytan typu "kiedy slub", "kiedy dziecko").  na poczatku zwiazku, wiadomo, nie ma po co jechac setki km by pokazac faceta, z ktorym sie nie dogada(bariera jezykowa). to nie obiadek niedzielny, ze mozna wpasc na 2 h i wrocic. generalnie z czasem zaczelo mi pasowac takie rozwiaznie. duzo o nim  i o dziecku rozmawialysmy. nie krytykuje. jej zadaniem za duzo uwagi poswiecam malej. 

za to jego mama, zakochana we wnuczce, mnie wrecz uwielbia. 

moze na forum wychodze na wiedzmowata macoche, ale w rzeczywistosci dziecko bardzo mnie lubi. jak pojechalam rodzine odwiedzic, to pytala czy wroce, ale czy na pewno,  kiedy przyjde odebrac ja ze szkoly, ze mam zdjecia wysylac, ze mam jakas jej mala zabawke zabrac na wyjazd itd. co, syndrom sztokholmski? 

ja z czasem tez ja polubilam, ale pozostaje jednak obiektywna. pozwalam na  glupie zabawy, nie karce, zlego slowa ode mnie nie uslyszala, nie czepiam sie jak robi cos niedokladnie, ale jak juz cos odstawi, to (nie przy niej) opowiem o tym tacie. 

Nuta, imponujące jest Twoje samozadowolenie. Naprawdę. 

A odpowiadając na pytanie - nie, nie dopuszczam bicia. Kocham, więc nie biję. Nie ma nad czym dyskutować. Współczuję partnera. Słaby psychicznie i nieogarnięty życiowo mały człowieczek.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.