Temat: Start w dorosłe życie

Hej :)

Tak ostatnio rozmawiałam z przyjaciółkami odnośnie nierównego startu w dorosłe życie wśród naszych znajomych. Jedni maja bardzo dużą pomoc od rodziców, inni muszą dochodzić do wszystkiego sami. Jak było u Was?

U mnie bardzo dużo pomagali rodzice narzeczonego, na studiach opłacali mu mieszkanie do którego potem ja się wprowadziłam i nie musiałam nic płacić za rachunki. Rok temu kupili i wyremontowali nam mieszkanie. Jestem im bardzo wdzięczna i wiem że dzięki temu żyje mi się dużo łatwiej gdyż nie muszę się martwić kredytem. 

Rozumiem, że te dziewczyny które tu tak bardzo przekonują że nie zazdroszczą, bo największe dobro to dorobić się samemu od zera, nie przekażą swoim dzieciom tych  "samodzielnie dorobionych" mieszkań, domów, samochodów, kasy swoim dzieciom??? No racja! Skoro danie im tego na tacy to taka krzywda dla nich, bo będą rozpieszczonymi, leniwymi, niesamodzoelnymi nieudacznikami. Racja! No i z domu też wykopcie jak tylko skończą 18 lat! Niech idą do roboty i wynajmują, zamiast siedzieć u mamusi pod spódnicą. A wszystko czego się dorobiłyście przekażcie teraz lub w testamencie na skarb państwa. Niech Wasze dzieci biorą przyklad z Was i same dorobią się od zera, zamiast dostać na gotowe od mamusi i tatusia! A czemu one mają mieć łatwiej niż Wy???!

SzczesliwaJa napisał(a):

Rozumiem, że te dziewczyny które tu tak bardzo przekonują że nie zazdroszczą, bo największe dobro to dorobić się samemu od zera, nie przekażą swoim dzieciom tych  "samodzielnie dorobionych" mieszkań, domów, samochodów, kasy swoim dzieciom??? No racja! Skoro danie im tego na tacy to taka krzywda dla nich, bo będą rozpieszczonymi, leniwymi, niesamodzoelnymi nieudacznikami. Racja! No i z domu też wykopcie jak tylko skończą 18 lat! Niech idą do roboty i wynajmują, zamiast siedzieć u mamusi pod spódnicą. A wszystko czego się dorobiłyście przekażcie teraz lub w testamencie na skarb państwa. Niech Wasze dzieci biorą przyklad z Was i same dorobią się od zera, zamiast dostać na gotowe od mamusi i tatusia! A czemu one mają mieć łatwiej niż Wy???!

Najlepiej na schronisko dla psów zapisać :) i dopilnować by chociaż dziecko na pewno nie miała prawa do żadnych roszczeń. a najlepiej przeżyć swoje dzieci:p przecież takie odziedziczone mieszkanie to już sprawia, że człowiek jest niesamodzielny...

Nie, to na do końca jest tak. Jasne, że każdy człowiek chciałby mieć łatwy start i dostać wszystko na tacy. Tylko, że jeśli tak nie miał, to dostrzega zalety w tym, do czego doszedł sam. Swoją ciężką pracą i wcale nue będzie chciał, żeby jego dzieci miały również pod górkę. Ale to dobrze, że nie siedzi i nazdaje na swoje ciężki los, tylko widzi w swoim życiu plusy. 

Despacitoo napisał(a):

Ptaky napisał(a):

zaprawdeprzekletemiejsce napisał(a):

sacria napisał(a):

LinuxS napisał(a):

ggeisha napisał(a):

Ja dostałam od rodziców wszystko. Mieszkanie, kasę na życie, samochód. Ba, kupili nawet po mieszkaniu dla każdego z moich dzieci, za które to mieszkania płacą. Ustawili mnie w życiu zupełnie. I nawet sobie nie wyobrażacie, jak jestem im za to cholernie wdzięczna, jak bardzo to doceniam i nigdy nie uważałam, że tak jest normalnie i że mi się należy. Może dlatego, że tego nigdy nie oczekiwałam, mam takie mega wielkie poczucie wdzięczności i sama nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieci wywalić z gniazda i oczekiwać od nich jeszcze, że będą się dokładać do czynszu, czy coś w tym stylu. Dostałam ogromnie wiele i chcę to dalej przekazać. Z drugiej strony, czuję się winna wydając kasę na pierdoły, bo to, że tak dużo od rodziców dostałam, to wynik ich ciężkiej pracy i oszczędzania przez całe życie. Odmawiania sobie przyjemności. Mam nawet opory w wyrzucaniu zepsutego jedzenia. No, ale to nie temat tego wątku. EDIT. Jeszcze tak mi się nasunęło. Bo przez to, jak wiele otrzymałam spotykam się z ludzką zazdrością i zawiścią. Straciłam jakiś czas temu koleżankę, może nawet przyjaciółkę, bo ona nie dostała nic i strasznie mi wymawiała to, że ja mam wszystko za free. Nie jest to fajne, bo dlaczego mam czuć się winna za to, że moi rodzice mają takie a nie inne podejście do życia i dzieci? I czy moją winą jest, że jej rodzice traktowali swoje dzieci jak piąte koła u wozu? Zawsze starałam się ją wspierać i doceniać to, że doszła do tego co ma ciężką własną pracą. Ale nie podoba mi się, jak ktoś kto nie dostał prezentu od losu traktuje tych, którzy dostali z lekceważeniem i wyższością. No, chyba, że ten, który dostał chodzi nadęty jak paw i szczyci się tym, na co nie zapracował. To można chcieć dać mu prztyczka w nos.
Az tyle nie dostalam, ale na start mieszkanie i utrzymanie na studiach (przy czym od 16 r.z. dorabialam w wakacje). Jestem im za to niesamowicie wdzieczna i doceniam, ze mialam w tym sensie latwiej. Pomoc rodzicow w zaden sposob nie uposledzila mojej zdolnosci radzenia sobie w zyciu, pracuje, mam szacunek do pieniadza i jestem w stanie poradzic sobie w kazdej sytuacji. Nie mam zamiaru przepraszac, ze nie wyszlam z patologii i nie zostalam pozostawiona sama sobie w wieku 16 lat. Nie rozumiem pogardy i negatywnegej wymowy niektorych postow w tym temacie. Jasne, mozna i trzeba byc z siebie dumnym, ze wyszlo sie na ludzi i poradzilo w zyciu, majac ciezki start. Ale juz ?nie musze nikomu niczego zawdzieczac? itd. Powaznie? Ja sie ciesze, ze moi rodzice mogli i chcieli mi pomoc. Teraz ja staram sie, zeby im niczego nie brakowalo, mimo ze dobrze sobie radza finansowo. Kazda ze stron zadowolona w tym ukladzie i kazdy sie cieszy, ze moze czy mogl pomoc czy otrzymac pomoc. Wspolczuje tym, ktorzy tego nie maja i nie znaja, ale wypowiadanie sie z taka dumo-pogarda jest smieszne. 
podobnie jak Wy- dużo dostałam, ale nie wpłynęło to na brak zaradności, wręcz przeciwnie. Jak ktoś jest zazdrosny to jego problem, nie rozumiem tej zawisci- nigdy nikomu niczego nie zazdrosciłam. I też nie zamierzam przepraszać za to że miałam zaradnych rodzicow, z głową na karku, opiekuńczych, dla których bardzo  wazna była moja edukacja (dla taty nie było chyba nic ważniejszego)  - sama będę chciała jak najwięcej zapewnić swoim przyszłym dzieciom. Kredyt na mieszkanie to nie powód do dumy (jak i wstydu)-  to nabijanie bankom olbrzymich pieniędzy kosztem obciazania siebie średnio na 30 lat.  Przymus wielu ludzi w dzisiejszych czasach.
Też tak kiedyś myślałam, ale patrząc na to, jak z naprawdę sporym wkładem własnym np. u mnie w Krakowie trudno o kredyt - czasem jest to powód do dumy, bo trzeba coś osiągnąć, by móc go spłacać i w ogóle dostać...  Niestety, w takich realiach żyjemy i jest to smutne.A mało osób ma 500 000 (50m w Krakowie w dobrej lokalizacji, jak masz dużo szczęścia - jak nie to jest drożej) w gotówce, przed 30. Lepsze to niż wynajem i spłacanie cudzego kredytu. Grunt, by móc taki kredyt spłacić w max 10 lat, a nie obciążać się na pół życia. 
dla mnie powód do wstydu to siedzenie na garnuszku rodziców, bo usamodzielnienie się to np."to nabijanie bankom olbrzymich pieniędzy kosztem obciazania siebie średnio na 30 lat" "wynajem to spłacanie cudzego kredytu"czas dorosnąć naprawdę, a nie trzymać się kiecusi mamusitak to widzę bez obrazy,ale punkt widzenia osób, które to robią (sorrry nie robią bo dokładają np,. 300zł do jedzenia i sami kupują sobie skarpetki) będzie zupełnie inny
nie wiem na jakim Ty świecie żyjesz :P ja mieszkałam z rodzicami i absolutnie nie polegało to na "dokładaniu się do jedzenia"  mieliśmy z mężem oddzielną lodówkę, nie było obiadkowania u mamuni (wierz lub nie) choć w kółko zachęcała. Rachunki koszty węgla były podzielone na wszystkich domowników i płaciliśmy swoją część. Proszek do prania, płyn do płukania tkanin własny, tabletki do zmywarki i środki czystości też normalnie kupowaliśmy. Nie mówię, że jest to jakiś wyczyn, absolutnie tylko zupełnie normalna sytuacja wg mnie jak zostajesz u rodziców. Dla mnie jedyna różnica była taka, że miałam mniej przestrzeni tylko dla nas i nie płaciłam czynszu. To był ogromny + dla nas, natomiast dla rodziców nie stanowiliśmy wielkiego cieżaru. Obiektywnie jak im się rozkładał koszt węgla na więcej osób to wręcz na korzyść im to trochę wyszło. Dom duży nikt nikomu na głowie nie siedział. Nie wspomne o tym, że ubieram się od stóp do głów od 18 roku życia. To, że mieszkasz z rodzicami nie zawsze oznacza totalną nieporadność i "garnuszek" rodziców. 

Do którego roku życia z nimi mieszkalas?

Pasek wagi

Znam sporo osób które mieszkają "z rodzicami" bo po prostu starzy mieli wielki piętrowy dom- jak to się dawniej budowało "wielopokoleniowy" i po prostu jedna kondygnacja dla młodych. Mimo że to oddzielne małe gospodarstwa to można uważać że mieszkają ze starymi bo pod jednym dachem tak? Trochę bez sensu. Mieszkając z rodzicami można być samodzielnym, a mieszkając osobno można być nie samodzielnym i co weekend jeździć po słoiki albo po kasę do rodziców bo na coś brakuje-nie widze zależności między miejscem zamieszkania a tym jak się żyje- to zależy od tego, jakimi jesteśmy ludźmi.

Osobiście bardzo zazdroszczę (ale bez zawiści) ludziom którzy dostali od rodziców na start niemal wszystko- naprawdę mają o wiele łatwiej, priorytetami mogą być dla nich własny rozwój, podróże itp. a nie harowanie do 50tki czy dłużej po to żeby spłacić kredyt na budowę domu itd. Ja dostałam od mamy działkę, ale na całą resztę trzeba było i hipoteki i solidnego zasuwania w robocie..

Liandra napisał(a):

Znam sporo osób które mieszkają "z rodzicami" bo po prostu starzy mieli wielki piętrowy dom- jak to się dawniej budowało "wielopokoleniowy" i po prostu jedna kondygnacja dla młodych. Mimo że to oddzielne małe gospodarstwa to można uważać że mieszkają ze starymi bo pod jednym dachem tak? Trochę bez sensu. Mieszkając z rodzicami można być samodzielnym, a mieszkając osobno można być nie samodzielnym i co weekend jeździć po słoiki albo po kasę do rodziców bo na coś brakuje-nie widze zależności między miejscem zamieszkania a tym jak się żyje- to zależy od tego, jakimi jesteśmy ludźmi.Osobiście bardzo zazdroszczę (ale bez zawiści) ludziom którzy dostali od rodziców na start niemal wszystko- naprawdę mają o wiele łatwiej, priorytetami mogą być dla nich własny rozwój, podróże itp. a nie harowanie do 50tki czy dłużej po to żeby spłacić kredyt na budowę domu itd. Ja dostałam od mamy działkę, ale na całą resztę trzeba było i hipoteki i solidnego zasuwania w robocie..

Ja mam tak z domem, w sumie dodatkowo jest to naprawdę cudowne miejsce, ale jednak kupując mieszkanie 5min autem od domu mam i ładną miejscówkę i samodzielność. Ale oczywiście, łatwiej byłoby pewnie w domu.
Też nie widzę różnicy mieszkanie obok/dom, każde piętro jest osobne, więc w teorii jest więcej prywatności niż w apartamentowcu ;)

ten wątek przypomniał mi moją koleżankę ze studiów. Jako mała dziewczynka była rozpieszczana, miała co chciała, rodzice ją faworyzowali bo najmłodsza. Rodzice młodo zmarli, rodzeństwo się odwróciło a ona została niezbyt zamożna. Stale obgadywała tych, którym rodzice pomagali. W szczególności swoją najlepszą przyjaciółke za to, że bierze w wieku 23 lat od matki na lekcje śpiewu.

Dla mnie to czysta zawiść i myślę, że tym samym charakteryzują się tu niektóre dziewczyny na forum. Mieszkam u mamy chłopaka. Moja kupiła mi b. Dużo rzeczy do domu.  Gdybym potrzebowała kasy wiem,  ze rodzice by mi pomogli, oferowali sfinansowanie wesela etc. Jestem moim rodzicom wdzięczna chociaż mam dużo żalu względem dzieciństwa i wychowania.  Mimo wszystko według mnie okazuje im wdzięczność bo dużo im pomagam. Obarczają mnie swoimi problemami,  tam nie ma tak zeby pojechać sobie na obiad tylko zawsze wiąże się to ze zrobieniem pewnych rzeczy. WWczorajnnp. Bylamiinnaprawialamiimddrukark

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.